Motto:
jesteś ciepła jak piec
będę w tobie palił
Wojciech Ossoliński
poznałem słowa
przeraźliwie ostateczne
Karl Grenzler
Pamięć – fenomen; pozwala na usytuowanie się w relacji teraźniejszości – bycia/istnienia tu i teraz – wobec przeszłości. Wobec tego, co było/przeminęło, a co stworzyło/wypracowało naszą osobowość i nieustannie ją napędza/determinuje. Ale bez imaginacji i wolnej wyobraźni nie byłoby lokum dla sztuki. W tej „bruździe” między ułudą a faktami odnajduje się Wojciech Ossoliński – Poeta, prudniczanin od zawsze. Autor czternastu tomów poezji. Redaktor (antologii, almanachów, wydań autorskich). W przeszłości lider grup poetyckich w paśmie Gór Opawskich. Nieprzejednany dyskutant z zacięciem satyrycznym podbarwionym lingwistycznie. Tłumacz poezji (nony, haiku) Franciszka Vsetički i namiętny palacz tytoniu w każdej postaci, któremu smuga dymu zastępuje śniadanie, ale i pobudza… nie tylko wenę. Zakuty w brązie „Prudnickiej Alei Słowa”. Obciążony Medalem im. Jakuba Wojciechowskiego i przeszłością… niewyczerpalnych tematów! Zawierzający bardziej poezji niż historii? Rozumie jednak, że nasza kultura śródziemnomorska, czerpiąca ze światopoglądu i mitów starożytnej Grecji pamięć traktuje dozgonnie. A spichlerz naszej wiedzy, kultury, twórczości sięga źródeł tak uformowanej pamięci. Platońskie anamnesis to chwytanie tego uniwersum jaki zakreśla pamięć. Jej patronka Mnemosyne (matka Muz) symbolizuje/stanowi o mitycznej/boskiej sile sprawczej „wykonawcy” dzieła sztuki. Wierzyli w to podobno starożytni artyści/rzemieślnicy. A ponoć i współcześnie wielu oddaje jej pokłon, uraczonych „destylowanym nektarem”? Chętnie dołączył bym do takich misteriów. Adres: Wzgórze Stasiewiczówki!
Omówienie twórczości poetyckiej Wojciecha Ossolińskiego nie jest wykonalne w czas jednego, porannego zasiadu pisarskiego – świtem elastyczny umysł – z przyjętym z góry ramowaniem szkicu (wymóg czasopism). Mając tak złożoną lirykę trzeba wielokrotnie przestudiować – wybacz żono samotne noce – wszystkie tomy Woja. Począwszy od debiutanckiego No właśnie (Głuchołazy 2000), w którym oprócz charakterystycznej dla siebie dedykacji: „Jurku. Trochę moich durnotek w Twoje ręce kładę z nadzieją, że choć jeden w Tobie na zawsze zostanie”. W którym „zamiast wstępu” odnotował: „Znowu przebiegło wzrokiem przez wiersze – niewiersze ileś tam osób. Tym razem skrzętnie zbierałem uwagi:
– Abstrakcyjny jakiś taki…
– Wiesz, jak drugi raz czytałem, zajarzyłem…
– Wybacz, ale coś takiego, mi nie odpowiada.
– No wiesz!
– Nie spodziewałam się. Podobno jesteśmy przyjaciółmi.
– Wstydziłbyś się, takie świństwa!
– To ty piszesz?
Cóż, piszę. Nachodzi mnie co czas jakiś”.
Po ostatni Niedobra książka (Siedlce 2023) – fragment wpisu: „Jureczku, oby nasze literackie drogi wciąż piękne były” – będącego tematem rozważań niniejszego szkicu/eseju? Naprawdę niełatwych.
Logos komunikowanie refleksji za pomocą słów, a szczególnie zamyślenia twórcze poety – z miasta przesiąkniętego zapachem: lnu, wełny, jedwabiu z dawnych fabryk adamaszku Samuela Fränkla (poeta grał jego postać w filmie dokumentalnym) – to nabyte przez doświadczenie życiowe
(rocznik 1949) pojmowanie świata. Wojciech Ossoliński poszukuje prawdy literackiej na gruncie własnej twórczości. – Aż prosi się o przywołanie słów „Sokratesa Północy” Sørena Kierkegaarda: „Cała moja działalność pisarska jest równocześnie moim własnym rozwojem, w którym coraz głębiej zastanawiam się nad swoją ideą, swoim zadaniem”. – Odnajduje ją w kołowrocie tworzenia, idąc własnym szlakiem poetyckim poprzez: emocje, osobowość, subiektywność. Ze szczytu Kopy Biskupiej dobiega smugą mgieł cichy pogwar liryki Gałczyńskiego, Poniedzielskiego, napełniając utwory ponadczasowym kultem tajemnicy. Co ciekawe poeta niczego nie determinuje, nic nie burzy. Nie brnie w tematy nieznane, hołdując w podglebiu autentyzmowi – nie w rozumieniu Czernikowskim, a Ossolińskiego. Jego życie i twórczość toczą się wartko, innym razem powolnie jak wody Złotego Potoku w Moszczance (dacza w bardzo dzikim ogrodzie), w którym często zanurza stopy, a wielokroć i brodę w czas płukania drogocennego kruszcu? A może i roztargnienia? Wszak jest jakaś część wiedzy wirująca w atmosferze danego czasu, epoki, pokolenia, miejsca. Przynależna tylko żyjącemu w tej epoce, w danym miejscu. Wiedza nieprzekazywalna, nie podręcznikowa. Rozpierająca poetę od wewnątrz i blokująca słowo „wykrzyczane” szeptem: „Jaką miarą zmierzysz minione taką drogą pójdziesz za chwil parę. Weź ze sobą wiarę w przekonanie, że tyle ciebie, ile z ciebie w innych pozostanie”.
*
Znów doświadczam nieprzewidywalności (chichotu) losu. Odłożyłem pisanie w lipcu w czas straszliwych upałów, kiedy nie potrafiłem się skupić? Potem doszła jeszcze sierpniowa i pół wrześniowa okrutna susza; trawy wysychały ma wiór, zanikały rzeki. A dziś, kiedy niespodziewanie wróciłem do pisania – 16 września 2024 – burmistrz Nysy Kordian Kolbiarz zarządza ewakuację miasta. Spowodowaną naruszeniem wału na rzece i obawą wdarcia się wody w jego granice?! Tej masy wody straszliwej, która w ciągu dwóch poprzednich dni dokonała niewyobrażalnych zniszczeń w: Bystrzycy Kłodzkiej, Lądku, Kłodzku, a teraz z kilku stron zalewa Nysę. Widzę z okien Stasiewiczówki śmigłowce (Mi – 17) dźwigające na sznurach ogromne worki wypełnione kruszywem i piaskiem, zrzucane w wyrwę? Ale to nie one, to dwa tysiące mieszkańców pospolitego ruszenia nasypujących i układających worki w załomie, uratowało Śląski Rzym?!! Czas okrutny jak historie zawarte w lirykach Ossolińskiego.
Krystyna
urodziła mu czwórkę
– zaciążysz to zabiję
kurwę z ciebie zrobię
pokochasz ulicę
strach owijała
metodycznie
w bandaże elastyczne
prawie nie jadła
skrwawione prześcieradła
zaniosła na śmietnik
dziecko
pochowała w kompoście
przecież mieli przyjść goście
płakało tylko przez chwilę
– niech pan mi rąk nie zawija
już nie może być gorzej doktorze
jak pan pójdzie na przerwę
to się znowu rozerwę
tam i tu
mówią
– mały był zdrowy
mówią
– miała szok poporodowy
mówią…
I jeszcze fragment z utworu „Malwina”
mówią że jesteś dziwką
a ja widzę
twoje podkrążone oczy
nic cię nie zaskoczy
zawsze masz dobrą ripostę
aby nas chronić
czasu nie umiesz dogonić
(…)
ci panowie co nocą
od ciebie wychodzą
chyba cię nie głaszczą
bo płaczesz
ale uśmiechasz się
jak raczek nieboraczek
(…)
mówią że jesteś dziwką
a ja ci wierzę
gdy rano
myjąc talerze mówisz
o tym panu co wyszedł
że tatuś tym razem
jeszcze do nas
nie przyszedł
Wiele liryków to etiudy nadające słowu cech obrazu. Widzimy sceny opisane w wierszu, a dziejące się w naszej wyobraźni…, lecz z pewnego oddalenia jakby specjalnie kamera/oczy były usytuowane za trzecią przecznicą? Przecięte – jak brzytwą – strumieniem czasu. Wiem od autora; teksty pomieszczane w Niedobrej książce powstawały (były pisane, poprawiane) na przestrzeni trzydziestu lat. Nawet z nawiązką!!! Kiedy Wojciech Ossoliński był młodszy??? Choć ta młodość? To sprawa dyskusyjna – jak młodość – u św. Piotra? Wszędzie jest ten dar łączenia pamięci „przydepniętej” w obrazie fotograficznym z darem (określeniem) chwili? Retrospekcja (pamięć) buduje mit kobiety fem fatal przynoszącej mężczyźnie porażkę, zgubę. W filmie najbardziej sugestywna była Rita Hayworth w „Damie z Szanghaju”. Ale u Ossolińskiego mężczyzna jest wytwórcą, napędem zła (nieszczęść). Trudno pisać recenzję mężczyźnie!!! Choć… z drugiej strony!? Wielu ma coś za uszami? A małżowiny dużo mniejsze od niechlubnego redaktora naczelnego (za życia i po śmierci) tygodnika NIE. „Wtedy umierały świece. / Kelner z blatów ścierał zapewnienia. / Pląsanie, poplątanie, / pianista. / Czysta siła nieczysta. / Pewność z pewnością się plecie. (…) Barman trunków nie miesza, / setką siebie rozgrzesza / – warto żyć dla tej chwili – / drugą setkę przechylił, / łokciem trącił pianistę, / zagraj forte, ma wyspę. / Walc!”
Wojciech Ossolińskii i autor tekstu
Inne wiersze Wojciecha Ossolińskiego jak fotografie są w swej „treści/zawartości” zarówno odzwierciedleniem minionego (wg Rolanda Barthes’a), analogonem rzeczywistości, a jednocześnie napełnione strumieniem symboliki wykraczają słowem poza obrazowanie. Każdy utwór wymusza swoisty dialog albo sprzeciw czytelnika, czy wręcz pomstowanie. Dobrze, że czas polowań na czarownice dawno przeminął? Bo nie jeden „święty”, w imię racji jedynie słusznych, spaliłby poetę Wojciecha Ossolińskiego na stosie. Albo w ramach łaski przywiązał do pręgierza na prudnickim rynku… „do ostatniego skowytu”.
W twórczości poety dominujące toposy: to topos Arkadii, bezsprzecznie topos życia (trwania) jako wędrówki i topos vanitas (marność nad marnościami). W słowach wcale nieprzeraźliwych wypowiedzianych przez Ossolińskiego w Niedobrej książce czytelnik podąża człowieczą drogą: błędnych wyborów, bierności, braku oparcia, uzależnień, pożądania, chciwości, milczenia na przemoc i krzywdę. A wszystko w przestrzeni życia małego miasta nad spokojną rzeczką napędzającą kiedyś machiny wielkiej przędzalni. Dziś próżnej w załomie, której kołysze przycumowana łódź Charona ze złamanym wiosłem na grzbietach niedoszłych topielców? „Tak, to ja. / Oczom musisz uwierzyć, / ptakom czasem pozwala się przeżyć. / Łapać wiatr”. W wierszach tomu zadomowiła się kobieta znana autorowi, obserwowana i ta wytworzona w jego wyobraźni w rozmaitych blekautach życiowych ról – młodocianej prostytutki, cierpiącej matki, dzieciobójczyni, konkubiny, rozwódki, kochanki, szukającej doznań, ofiary przemocy. Poeta zamknął w tomie metaforę okaleczonych ludzi – odnieśmy to do wielu pokoleń – gdzie bieda, słaby biologizm, brak wzorców rodzinno–wychowawczych spychają – jeśli nie natrafi się na wspierające ramię – na margines. Czy jest on w naszym kraju szeroki? Tego nie wiem. Dobrze, że poeta „ugryzł” problemów lirycznie, włożył kij w przysłowiowe mrowisko. Bo kiedyś w polskich rodzinach hołdowano zasadzie „brudy pierze się w domu”. Ból, łzy, grzech i tragedie zabierano do grobu.
Czy jest zatem jakieś wyjście z labiryntu labiryntów? „… niewielu trzyma niewola, większość sama trzyma się niewoli”. – Pisze w listach moralnych do Lucyliusza Seneka. A jaka jest prawda? Trzeba sięgnąć do książki, a czasem w bezdomnym zobaczyć… człowieka!
Jerzy Stasiewicz
Wojciech Ossoliński Niedobra książka (poezje), Laboratorium Literatury IKRiBL, Siedlce 2023. s.90.
JERZY, recenzję stworzyc koledze, którego wydawaloby Ci się, dobrze znasz, jest trudno. Dlatego te przerwy w pisaniu były konieczne. Odkrywasz dodatkowe niuanse poety Wojciecha, i…sam się dziwisz. Ciesze się z tego, gdyż każdy poeta lubi się ukrywać jak przed wrogiem. To jego swiat i ma w nim sobie być!
Jednym slowem, zaciekawiles mnie nową ksiązką Wojtka. Gratuluje Ci wnikliwosci i dobrego pióra (tzn. pisaka).
Pozdrawia Romana Więczaszek z Brzegu.