Powiedzmy, że Szczepan Twardoch ostro pograł z czytelnikami, pisząc powieść „Powiedzmy, że Piontek”. Po „Chołodzie” i innych zachwycających powieściach dałem się namówić na literacką podróż dookoła świata. Usiłowałem żeglować z emerytowanym górnikiem Piontkiem po Zalewie Rybnickim i zrozumieć śląską godkę, lecz z każdym przeczytanym zdaniem, zadawałem sobie pytanie, czy warto dokonywać ryzykownych, literackich halsów tak cenionemu pisarzowi? Powiedzmy jednak, że Twardoch chciał nam udowodnić, że dzisiaj tradycyjne pisarstwo nie jest potrzebne, że wystarczy intelektualna gra z czytelnikiem, na miarę Gombrowicza lub Witkacego. „Jestem autorem, który trafia do własnej powieści – stwierdza – aby dać wolność swoim postaciom. Jakoś tak.” Jeśli jakoś tak, to zapamiętam tę próbę, jako zamach autora na samego siebie. Na powagę, na dostojność literatury, na sens siedzenia godzinami przed klawiaturą komputera. Zamach jak najbardziej udany. „Powiedzmy, że Piontek” jest etiudą literacką, w której dokonuje się wiwisekcji własnej wyobraźni, wskazując na alternatywność zdarzeń. Bohater niby jest określony, lecz nie daje się o nim nic konkretnego powiedzieć, bo zmienia tożsamość. Powiedzmy również, że to takie mrugnięcie okiem do czytelnika, że z Piontkiem Twardocha możemy być wszędzie, nawet w Deutsch-Südwestafrika oraz w sercu Ludowego Państwa Polskiego i jest to zaproszenie do literackiej kuchni, w której dokonuje się śmiałych zwrotów, wybiegających w przyszłość i cofających nas w przeszłość.
P.S. Jeśli lubicie rozmyślać o tym, co mogłoby się zdarzyć i grzebać w życiorysach swoich przodków, przeczytajcie tę powieść, by się dowiedzieć, czy wasze losy nie potoczyłyby się przypadkiem inaczej, gdyby wasz pradziadek poznał inną kobietę, a ona urodziła kogoś, kto miałby inny kolor skóry i mówił w innym języku.
Zaczynam się bać o autora i o mój kraj w piątek, 4. października 2024 roku.
Szczepan Twardoch, „Powiedzmy, że Piontek”, Wydawnictwo Literackie 2024