azymut przebarwień
jesień wchodzi w odzienie
okrywa szronem paznokcie pól
odziana paletą przebarwień
drętwieje mowa liści
kołysanie i opadanie
przyrasta sterta omszałych wspomnień
anihilacja wzrastania
umiera dzień
jesień utrapieniem przygasających
w tubce energii mgławych promieni
przenika obszary przejaśnień
doganiając wspomnienia
kiedy dziadek sączył wspominki
przesiadywał z Leszczyńskim na Placu Stanisława
Nancy z wodą Meurthe brało prysznic w Mozeli
aby dorzucić opowieści
napełniał kielich rubinowym napojem
zwiększając poziom narracji
jak przystało na wiarusa III Pułku Piechoty Legionów
skazany przez talent na sławę
puentował ciętym darem humoru
ruch igielny
obronność powierzona kamerce
filigranowej kostce procesora
reality show
naturalność obecnych wyzwań
pamięć porastająca przestrzeń
klasyk by prząść azymut zdarzeń
przenikał przez sandomierską furtę
doświadczał przeszłości stąpając po schodach
zliczał sandały
głosy tych co przed i w teraźniejszości
projekcja
bywamy gdzie jeszcze się nie spodziewaliśmy
zabieramy poręczne walizki
stukotem maleńkich kółeczek zataczamy nowe horyzonty
mogliśmy dłużej czekać
przysiąść we własnym kwiatowym ogrodzie
śnić
by być gdzie imaginacja
w obłoku natchnień
żeglować
mogliśmy obchodzić kolejną rocznicę
sytuować się na piedestale niezmienności
alternacja
bohaterowie podsycają oscylator
nastawiają ich biogramy
ten obszar nieśmiertelności
świecą zmiennym natężeniem
stałość kamiennych cokołów
chybotliwie zapisuje przyszłość
idee pomniejszają ich wielkość
uległe kakofonii
barw
kształtów
dysharmonii czasu
garota zasług
monastyr
zawieszony w powietrzu
imiennik Moniu Ajiu Stefanu płynący nad równiną Tesalii
pastelowy jak bryły skał
znaki uwiecznione manuskryptach
otwieram oczy ikon
świętego miejsca artefaktów
czytam mowę liturgicznych szat
serpentyn
mój słuch nastawiony na percepcje śpiewu
płaską podeszwą obnażonych stóp
muskam ślady tych co przed i po
dotkną obecności