Rekomendacje książkowe z Biesiady Literackiej SPP

0
61


Wacław Holewiński
Lao She, pisarz ponadczasowy

Dzięki nieocenionej Elżbiecie Brzozowskiej dostaliśmy w PIW-owskiej „czarnej serii” kolejnego znakomitego, nie waham się użyć tego przymiotnika, Azjatę, tym razem Chińczyka Lao She (to pseudonim literacki Shu Qingchuna), zmarłego (samobójstwo po pobiciu przez hunwejbinów w czasie rewolucji kulturalnej) w 1966 roku. Żył 67 lat, pisał sporo, niewiele z tego przełożono na polski (raczej dawno).

„Człowiek, który nigdy nie skłamał” to zbiór jedenastu opowiadań. Mniej więcej do połowy tomu miałem wrażenie, że Lao She to świetny humorysta, Tak odbierałem „Sąsiadów”, opowiadanie tytułowe, „Film z dźwiękiem”, „Przywiązanie”. Ale w kolejnych, zwłaszcza w „Króliku”, opowiadaniu o amatorze śpiewaku opery chińskiej, robiącym karierę dzięki układom opiekuna i dwóch końcowych opowiadaniach, w „Sierpie księżyca i „Śnie”, w których autor pochyla się nad losem kobiet, które spadają z powodu biedy na dno, ten obraz się zmieniał.

Współczesna literatura rzadko pochyla się nad nędzą, skrajną nędzą. Ten temat  jest passe w świecie dostatku. Ale nie był sto, osiemdziesiąt, nawet sześćdziesiąt lat temu. Lao She pisząc o prostytutkach dotyka nędzy w jej skrajnym wymiarze. Wymiarze lombardu, braku czegokolwiek do jedzenia, braku pracy, mieszkania, jakiejkolwiek szansy. Ciało jest jedynym towarem, który może tę szansę stworzyć. Nie na długo, ale jednak.

Mam wrażenie, że Lao She jest pisarzem ponadczasowym, że jego opowiadania w ogóle się nie zestarzały. Czyta się je z rozbawieniem, a zaraz potem z poczuciem, że nasz świat wciąż może/potrafi/jest światem potwornych nierówności (bo przecież to, co działo się w świecie Lao She, może dziać się wszędzie, także dziś).

Lao She – Człowiek, który nigdy nie skłamał, przekład Marta Torbicja, PIW, Warszawa 2024, str. 223.

Piotr Müldner-Nieckowski
Teresa Kaczorowska: Obława Augustowska w oczach świadka

Autorka znana i ceniona jako prezes Związku Literatów Polskich Na Mazowszu, jest pisarką, poetką, doktorem nauk humanistycznych, badaczką historii najnowszej, niestrudzoną tropicielką prawdy o naszych dziejach i korzeniach. W trzech książkach rozszerzyła spektrum oglądu dramatycznej sprawy Obławy Augustowskiej. Szczególnie ważne są w nich dzieje ofiar i rodzin ofiar tej największej powojennej zbrodni komunistów. W 2015 roku niezależnie od prac ściśle artystycznych, Teresa Kaczorowska wydała w Warszawie rzecz pt. Obława Augustowska, później przełożoną na język angielski i w 2023 wydaną w USA pod tytułem The Augustów Roundup of July 1945. W 2017 ukazała się w Warszawie książka pt. Dziewczyny Obławy Augustowskiej i w 2020 tamże praca również o kobietach, ofiarach Obławy – Było ich 27. Teraz mamy książkę czwartą.

Niełatwo pisać o bohaterach Obławy Augustowskiej, aby nie wpaść w monotonny rytm jakiejś hagiografii, a jednocześnie zachować styl prawdziwej opowieści o historii nieustannie pomijanej przez oficjalnych badaczy, z jakby wciąż łagodzoną grozą zbrodni komunistycznych, dokonanej niestety przy współudziale polskich pomocników „wyzwolenia” naszej ojczyzny.

Celem operacji nazwanej od miejsca jej dokonania Obławą Augustowską było rozbicie oddziałów partyzanckich operujących na pograniczu polsko-litewskim – w Puszczy Augustowskiej i na terenach do niej przyległych. Zwyczajem komunistów było poszerzanie grupy „winnych”, przez włączanie do niej wszystkich, którzy pracownikom ruskiej NKWD i polskiej bezpieki nawinęli się pod rękę. A o to było łatwo ze względu na istniejący tam silny opór przed zaborem Polski.

Jak pisze Marcin Markiewicz na stronach IPN, „zarówno powiat suwalski, jak i augustowski po opuszczeniu przez frontowe wojska Armii Czerwonej w styczniu 1945 r. zostały praktycznie opanowane przez podziemie niepodległościowe. Partyzantka zwalczała terenowe agendy nowej władzy i komunistyczny aparat represji. W powiecie suwalskim do końca maja 1945 r. rozbito siedemnaście z osiemnastu posterunków MO, z czternastu zarządów gmin – działały tylko dwa. Rosyjski badacz Nikita Pietrow sugeruje, że – oprócz wzmożonej aktywności podziemia – przyczyną sowieckiej operacji mogło być zabezpieczenie przejazdu Józefa Stalina na konferencję w Poczdamie (…) 

Obława Augustowska została przeprowadzona siłami 50. armii 3. Frontu Białoruskiego oraz 62 Dywizji Wojsk Wewnętrznych NKWD. Akcją dowodzili: zastępca Szefa Głównego Zarządu Kontrwywiadu Smiersz gen. major Iwan Gorgonow oraz szef Zarządu Kontrwywiadu 3. Frontu Białoruskiego gen. porucznik Paweł Zielenin.

W operacji brali udział również funkcjonariusze lokalnych struktur polskiego komunistycznego aparatu bezpieczeństwa i milicji oraz ich tajni współpracownicy. Ponadto w powiecie suwalskim zaangażowane zostały dwie kompanie 1. Praskiego Pułku Piechoty WP (…)

21 lipca 1945 r. szef Głównego Zarządu Kontrwywiadu Smiersz Wiktor Abakumow informował ludowego komisarza spraw wewnętrznych Ławrientija Berię, że podczas obławy zatrzymano 7049 osób, z których po przesłuchaniu (tzw. filtracji) 5115 zostało wypuszczonych. Aresztowanych Litwinów przekazano organom NKWD LSRS. Z tego 592 Polaków nigdy nie wróciło do domów – zostali zamordowani i pochowani w nieznanym miejscu” (cyt. za: https://ipn.gov.pl/pl/historia-z-ipn/103116,Oblawa-Augustowska-materialy-IPN.html).

Najnowsza rzecz Teresy Kaczorowskiej o Obławie Augustowskiej dopełnia jej trylogię do postaci solidnego tetraptyku, ważnego dlatego że pokazuje nie tylko oblicze, sens i tragizm sowiecko-komunistycznej zdrady, ale i jej drugi, ludzki plan, a następnie dalszy ciąg tej historii, która bynajmniej nie skończyła się na policzeniu i opłakaniu ofiar. Do dzisiaj nie można się od znawców i dziennikarzy doprosić głębszych informacji na temat Obławy z 1945 roku i jej poszerzonej interpretacji.

To jakby dalszy ciąg antypolskiej choroby, niezrozumienia, czym było przejęcie Polski przez Rosję Sowiecką po Rzeszy Niemieckiej i jak do dziś nie zawsze skutecznie próbujemy walczyć z tą patologią.

Bohater nowej książki Teresy Kaczorowskiej pt. Obława Augustowska w oczach świadka, późniejszy ksiądz prałat, proboszcz wielu parafii katolickich i krzewiciel prawdy historycznej o wojennych i powojennych dziejach Polski, urodził się 1 marca 1938 roku, a więc w momencie dokonywania zbrodni Augustowskiej miał zaledwie 7 lat. Już na początku życia stanął zatem wobec skutków tej tragedii. W lipcu 1945 na jego oczach zabrano i bezpowrotnie wywieziono rodziców i dwie siostry. Został na zawsze sam, już bez nich. Jako chłopiec musiał znosić liczne upokorzenia, był dyskryminowanym synem „rodziny bandytów”, ale tym bardziej nabierał sił do walki o prawdę i o upowszechnianie o niej wiedzy w jak najszerszym gronie najpierw krewnych, kolegów, znajomych, potem wiernych Kościoła. Stał się charyzmatycznym duchownym, działaczem organizacji społecznych, „Solidarności”, Sybiraków, Akowców. Nękany przez władze PRL-u nie ustawał w głoszeniu słowa pociechy i nadziei, że pewnego dnia nastąpi przełom i Polska będzie wolna, a słowo o Obławie stanie się równie ważne jak wiedza o tragedii Katyńskiej. Próbowano z nim walczyć, próbowano wrobić go we współpracę z władzami komunistycznymi, ale z tym człowiekiem podobne zagrania nie mogły się udać.

Zarówno wspierany przez Kościół, jak i dający wsparcie Kościołowi, a więc wiernym i duchownym, zawsze skromny i sumienny ksiądz prałat, a przy tym świetny mówca i organizator, obecnie duszpasterz ogólny w parafii rzymskokatolickiej pw. św. Aleksandra w Suwałkach, swoim życiem i postawą daje dowód, że warto być sobą, po prostu sobą.

Swego czasu 84-letni ks. Wysocki, odsłonił i poświęcił Pomnik Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej w Gibach. Zbliżył się do figury Jezusa Chrystusa w żołnierskim płaszczu. Krzewicielowi prawdy o sowiecko-komunistycznej zbrodni towarzyszył tłum Polaków. Przed dzwonem, który tam donośnie zabrzmiał, w oczach księdza Stanisława pokazały się łzy…

Autorka przypomina wiele ciekawych wydarzeń. Choćby rozmaite uroczystości, inicjowane przez ks. Wysockiego, którego miałem okazję widzieć z bliska. Byłem kilka razy właśnie w owych słynnych Gibach, z których w lipcu 1945 roku za sprawą Sowietów z dnia na dzień zniknęło dwa tysiące osób. Dziś jest tam Góra Krzyży. Na środku polany między mniejszymi krzyżami w 2022 r. ułożono jasnoróżowawy głaz narzutowy z tablicą informującą, że postawiony tam 9-metrowy krzyż “pochodzi z symbolicznych nekropolii w Gibach, upamiętnia miejsce, z którego Ofiary Obławy Augustowskiej w lipcu 1945 r. były wywożone przez sowieckie NKWD / Smiersz na miejsce straceń prawdopodobnie w okolicy wsi Kalety, obecnie Białoruś”. We wsi jest pomnik autorstwa Andrzeja Strumiłły.

Teresa Kaczorowska zachęca nie tylko do czytania.

Piotr Müldner-Nieckowski

_______________________

Teresa Kaczorowska, Obława Augustowska w oczach świadka. Ksiądz Stanisław Wysocki, orędownik prawdy o Obławie Augustowskiej. Fundacja Historia i Kultura, Warszawa 2024. Stron 272. Oprawa twarda. ISBN 978-83-9711-730-3

Zbigniew Zbikowski
Krajobraz po rewolucji

Jego debiut to doskonały budulec legendy jednego z najzdolniejszych chińskich pisarzy młodego pokolenia. 27-letni prawnik dopiero co zatrudniony w jednym z chińskich banków dowiedział się, że tajwańska gazeta China Times oczekuje na zgłoszenia do swej nagrody literackiej i filmowej (China Times International Film and Fiction Award). Wziął więc trochę wolnego, w dwadzieścia dni napisał swą pierwszą powieść, wysłał na konkurs i jako dziecko szczęścia od razu zdobył pierwszą nagrodę. Tak narodził się pisarz Shuang Xuetao. To był rok 2010.

Już dwa lata później został pierwszym autorem z ChRL wyróżnionym nagrodą Taipei Literary Award. Potem posypały się inne nagrody, również z Chin kontynentalnych, gdzie mieszka i tworzy. W 2024 roku Państwowy Instytut Wydawniczy po raz pierwszy pokazał jego twórczość po polsku. „Mojżesz na równinie” to zbiór trzech po mistrzowsku napisanych nowel, które łączy nie tylko styl, ale i miejsce akcji, pisarz bowiem konsekwentnie eksploatuje literacko swój rodzinny postindustrialny region Dongbej. Jego bohaterowie to ofiary – bezpośrednie lub pośrednie, z cienia – tzw. rewolucji kulturalnej, która w końcówce epoki Mao Zetonga pogrążyła Chiny w głębokim kryzysie cywilizacyjnym. Wyrwały je z utopijnej drogi i skierowały na drogę autentycznego rozwoju dopiero reformy Deng Xiaopinga. Ale i one miały, jak – zachowując wszelkie proporcje i różnice – reformy Balcerowicza w Polsce, swoje ofiary. Bohaterowie „Mojżesza…” także tracą pracę w upadającym wielkim przemyśle „pasa rdzy” i próbują, w myśl nowych zasad, radzić sobie samemu. Różnie im to wychodzi, nie wszyscy bowiem mogą być przedsiębiorcami, w nowych warunkach następuje też przewartościowanie postaw, zasad i celów w życiu. Autor drobiazgowo, powoli, scena po scenie, przechodząc od jednego narratora do drugiego, pokazuje życie zewnętrzne i wewnętrzne mieszkańców regionu, którzy utraciwszy (choć nie wszyscy) ideowy (maoistyczny?) punkt odniesienia, poszukują nowych wartości, na których mogliby oprzeć swoją duchową egzystencję. Te poszukiwania wielu z nich prowadzą do transcendencji, metafizyki, powrotu do fundamentalnych wartości rodzinnych.

Język Shuang Xuetao jest niemal reporterski. Zwrócił na to uwagę m.in. znany już w Polsce inny chiński autor, Mo Yan, laureat literackiej Nagrody Nobla (2012), pisząc: W twórczości Shuang Xuetao pociąga mnie znakomity język, krótkie, zabawne, dobrze zbudowane zdania. Te realistyczne opowieści rozwijają się powoli, ale mają swoją moc.

Shuang Xuetao: Mojżesz na równinie, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2024, s. 296, ISBN: 978-83-8196-760-0.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko