Ten dziwnie brzmiący tytuł stanie się jasny po lekturze książki Roberta Nowakowskiego „Kalikst. Fermentacja pragnień”. Tytułowy bohater to Kalikst Cisek… – Kaaalikstów Cisek herbów Cis. Pamiętają! Tak trzeba coby mówili! – przerażająca i niezwykle obrzydliwa postać, która ani przez chwilę nie wzbudzi w czytelniku krzty sympatii, a w trudnych sytuacjach – współczucia. Ten drażniący prymityw używa niezwykłego języka. Nikt tak nie mówi w powieści Nowakowskiego. Nawet żydowscy prawnicy czy przemysłowcy przewijający się przez powieść. Wyróżniając go w ten sposób autor z jednej strony podkreśla jego intelektualny prymitywizm, bełkotliwe teksty, których nie da się słuchać (czyli czytać) ale i niezwykłą brutalność, z drugiej stwarza niebezpieczny dyskomfort, swoisty językowy zgrzyt, początkowo denerwujący czytelnika. Potem już tylko śmieszny, a nawet zachęcający do „mówienia Kalikstem”… A swoją drogą – podziwiam autora, który nie obawia się utraty czytelnika, mogącego stracić cierpliwość, czytając często przydługawe, plugawe wywody Kaliksta…
Akcja książki rozgrywa się w drugiej połowie XIX wieku na terenie ówczesnej Galicji, przede wszystkim w Borysławiu i Drohobyczu. Miejscu, które na skutek odkryć złóż ozokerytu, czyli wosku ziemnego, a później ropy naftowej stało się na chwilę centrum światowego wydobycia „czarnego złota”. Tam najpierw drążono ziemię wydobywając wosk ziemny, co spowodowało powstanie swoistej degrengolady ekologicznej. Ale któż wtedy zwracał uwagę na takie drobiazgi! Po dotarciu do złóż ropy naftowej, wieże wiertnicze wyrastały tam jak grzyby po deszczu! „Gorączka czarnego złota” przyciągała wszystkich. Ci posiadający fortuny wykupywali działki, na których powstawały głębokie wykopy odkrywkowych kopalni wosku ziemnego. Bezrobotni zewsząd szukali tam pracy w nieludzkich warunkach – ginęli często pod zwałami ziemi. Przemysłowcy ze świata chcieli powiększać tam swe fortuny. Wtedy pojawia się też Kalikst Cisek, człowiek znikąd. „Kiedy przyszli do Borysławiów musieli wejść w spółków z żydów morderców Jesusów Chrystus oszustów mianów Icchaków Lebenfisz.” – opowiada Cisek – „Za mało mieli pieniądzów ze sobą żeby znaleźć uczciwych patriotów polskich na spółków”. Kalikst chce się wzbogacić, posiadać pieniądze, kobiety, być znany i szanowany. Sprytem, oszustwem, nawet morderstwami, bezwzględnością, ale i swą naiwnością dochodzi do posiadania pałacu, pierwszego balonu wznoszącego się nad okolicą Drohobycza, samochodu, także żony – ale i kochanek i kochanków, a nawet dwugłowego wilka… Gdy kryzys zajrzy mu w oczy, wystawi wszystkich do wiatru i zniknie z zagarniętą fortuną za Oceanem… W obyczajowym wątku powieści autor doskonale pokazał, jak powstawały w przeszłości fortuny. Jak człowiek „nikt”, staje się – jak znany nam Dyzma – postacią, z którą zaczynają się liczyć wszyscy, bankierzy, ziemianie, szlachta. Nie przeszkadza im prowincjonalny bełkotliwy język, którym się wysławia, nie zwracają uwagi na jego zarozumialstwa i totalną ignorancję. Ba! Podziwiają jego antyżydowską postawę! Jakie to wszystko bliskie i znajome…
Ale ta opowieść tak prosta „nie są”… Narratorem jest Leon Cisek – syn Kaliksta (któremu imię nadano po papieżu Kalikście I) i Gabrieli Kolskiej. Opowieść natomiast płynie z zaświatów, z Wzniosłości, gdzie po śmierci w 1950 roku trafił Leon, który odnalazłszy wyrodnego ojca w Czeluści, analizuje możliwość złożenia „odwołania” i przeniesienia Kaliksta do Wzniosłości. Ten niesłychany wątek, który przecież jest nierzeczywisty, czasem w horrorystycznych barwach, pokazuje świat zmarłych. Leon jest doskonałym obserwatorem, wędruje i opisuje tamte światy. Trafia też do Czeluści, jako turysta, który składa odwołanie w sprawie Kaliksta. Ale po pewnym czasie ośmiela się też samodzielnie wejść w odmęty Czeluści, podobnie jak Orfeusz w poszukiwaniu Eurydyki, by odnaleźć i wyciągnąć stamtąd swą ukochaną Lilię… Wspomnę tylko, że w latach ziemskich była to utrzymanka Kaliksta… Ech, jak bywają skomplikowane losy ziemskie, ale i te w zaświatach…
Siłą napędową całości są także, a może przede wszystkim listy, czy właściwie wspomnienia Gabrieli – żony Kaliksta, małżeństwo z którą było tylko parawanem dla niecnych poczynań Kaliksta i Edwarda – bogatego i wpływowego brata Gabrieli. W ogromnej mierze sukces Kaliksta budowany był dzięki wsparciu zakochanego w nim Edwarda. A co sądził o nim Kalikst? No cóż: „Każdych mają dziurów. Chłopów i babów. Babów są lepszych, ale co mi tam dziurów to dziurów dupów to dupów. A Kolski to nie są tylko dupów. On mają pieniądzów! Mają kopalniów! To chamów ale takich co mają pieniądzów.” Gabriela była brzydka i gruba, do tego biedna i bezdomna, a celem Edwarda było wydać ją za mąż. I choć się to udało, bo zamieszkała przecież w pałacu, przebywała miesiącami we francuskim Cannes, to nie przyniosło jej szczęścia. Jej jedyną myślą przez lata była zemsta na Kalikście!
Ta powieść zaprowadzi czytelnika w świat realnej i udokumentowanej historii, kiedy w Galicji dość histerycznie zaczynał krystalizować się kapitalizm. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat zmieniało się nie do poznania oblicze okolic Drohobycza, kształtowało się nowe społeczeństwo. Grono nowobogackich nuworyszy rwało się do pieniędzy i władzy, wydając bez rozumu wypływające z ziemi pieniądze. Powstawały wielkie fortuny, za chwilę wielkie bankructwa. Z powieści nie wynika, czy „gorączka czarnego złota” galicyjskiego stworzyła w efekcie trwałe grono miejscowych przemysłowców. Choć Leon wspomina o powstałym na miejscu szkolnictwie górniczym… Na jej kartach wszyscy bankrutują, W odmętach bankructw, ale we Wzniosłości nieźle mają się tylko kombinatorzy, o rozpierającym ich do granic możliwości ego… „I znowu ja byli najlepszych ludziów w Drohobyczów i Borysławiów. Ja mogli stanąć obok tych poetów mianów Adamów Mickiewicz co go postawili w końców w Borysławiów w tych roków co ja odkryli ropów i ja mogli mówić ja są Kaaalikstów Cisek herbów Cis ja są najpierwszych ludziów tych ziemiów! Patrzą jak mnie Wszechmocny ozłocili patrzą ja są lepszych od jakichś Adamów Mickiewicz bo ja się dorobili z własnych praców swoich rąków a nie jak takich leniów poetów co nico nie robią a pomników im stawiają”. Skąd znamy takie postawy?… Takiej książki nie można przeoczyć!
„Kalikst. Fermentacja pragnień” jest trzecią powieścią Roberta Nowakowskiego. Debiutował powieścią – „Człowiek z sową” (2015) – anonsowaną jako powieść kryminalna. Druga książka – „Ojczyzna jabłek” (2021), została nagrodzona Nagrodą Krakowska Książka Miesiąca Czerwca 2021, a także nominowana była do Literackiej Nagrody im. Witolda Gombrowicza.
Janusz M. Paluch
Robert Nowakowski, „Kalikst. Fermentacja pragnień”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024