Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
46

Rosyjskie jądro ciemności

Wojna Rosji z Ukrainą (może właściwszą nazwą byłby najazd Rosji na Ukrainę) spowodowała wysyp książek o Rosji, „duszy rosyjskiej”, „ruskim mirze”. To, oczywiście, w sensie edukacyjnym, dobrze. Bo wciąż nasza wiedza o Rosji, przecież sąsiedzie, państwie, którego ogromna większość Polaków obawia się, jest zbyt mała, czasami wręcz zamiast wiedzą operujemy stereotypami utrwalonymi w naszych głowach od PRL-u. A przecież ten kraj musiał się zmienić. Musiał? No właśnie, to jest pytanie. Książka Kuby Benedyczaka przynajmniej częściowo daje na to odpowiedź.

Zanim przejdę do omówienia „Oddziału chorych na Rosję”, jej zawartości, musze powiedzieć co mi się w tej książce nie podoba. Nie podoba mi się, w wielu miejscach, język. Wyluzowany, manieryczny, często okraszony wulgaryzmami. Te wszystkie „kurwy”, „pierdolenie”, „chuje”, „jebanie”, „ruchanie” ma zapewne czynić książkę ciekawą, nie mam co do tego cienia wątpliwości, bliższą pokoleniu autora, ich języka, skojarzeń. Czy tak jest? Nie mam pojęcia, mnie nie pasuje.

Wymyślił Benedyczak własną narrację dotyczącą Rosji. A raczej jej siedem ciężkich (choć, jak widać, nie śmiertelnych) schorzeń – zarazem rozdziałów swej książki. Wymieńmy je po kolei: nekrofilia, apatia, zespół stresu pourazowego, masochizm, alzheimer, kompleks Mesjasza, zaburzenia urojeniowe. Okrasił te „przypadłości” dziesiątkami rozmów z Rosjanami. Rozmówców dobierał z przeróżnych półek: mogła to być moskiewska prostytutka, generałowie, ludzie piszący przemówienia dla Putina, menadżerowie, którzy po wybuchu wojny (albo lata wcześniej) uciekli na Zachód albo do postsowieckich republik. Wplótł w swą narrację cytaty z wybitnych pisarzy: Fiodora Dostojewskiego i Wiktora Jerofiejewa, dysydenta Nawalnego, nacjonalistów, komunistów, deputowanych, blogerów, raperów. Przywołał filmy, seriale, słowa ludzi sztuki, prokuratorów, adwokatów.

Dimitrij Trawin, profesor politologii z Sankt Petersburga twierdzi, że „W putinowskiej Rosji odrodził się „człowiek z podziemia. Dla niego nie ma granic, których by nie przekroczył w swym egzystencjalnym odruchu „sprawdzania się”. Ten człowiek obdarzony jest jednocześnie ostrą świadomością samego siebie, wie doskonale, że nie posiada żadnych twórczych talentów i dlatego poświęca się podłości, oszustwu i kradzieży, utrudniając życie sobie i wszystkim dookoła.”

Dla jasności: człowiekiem z podziemia jest także Putin, a pierwszym nakazem władzy jest pozwolenie na grzeszenie przez Rosjan. Bo wówczas „władza może w każdej chwili wyciągnąć czarną teczkę”. „Najpierw kontrola i manipulacja, potem wszystko inne.”

Czyż już to nie wystarczy do zrozumienia współczesnych Rosjan? Nie, nie wystarczy.

Czy wiecie ile płaci się żołnierzom posyłanym na śmierć w obecnej wojnie (a tych wojen, konfliktów, w których Rosja w ciągu ostatnich 42 lat uczestniczyła było siedem, wojna co sześć lat!)? To mało ważne. Najważniejsze to, ile płaci się za poległego (740 tysięcy złotych). Umierasz – rodzina wychodzi z biedy…

A co to jest pochuizm (określenie Jerofiejewa), pojęcie totalne? Pochuizm mały, wielki, dziecięcy, powszechny. Podstawa rosyjskiej egzystencji – „ch.j na to kładę”. „To nie my, to nasza władza” tłumaczy wszystko. „Wieczny kwit na niewinność.”

Dalej jest niemiłość. I kobiety o „żelaznych jajach”. Kobiety nauczone życia, radzenia sobie bez mężczyzn. Kobiety bez uczuć do dzieci… Rozczarowane dzieci. Kobiety lepiej wykształcone od mężczyzn (których zawsze jest mniej), dekryminalizacja przemocy w rodzinie.

Pamiętacie „12 gniewnych ludzi” Sidneya Lumeta? Legenda rosyjskiego kina, Nikita Michałkow, nakręcił swoich „12”. Wiecie gdzie miał premierę. W prezydenckiej rezydencji w Nowo-Ogariowie. Mówi Benedyczak (który namawia kogo może do obejrzenia filmu), że „każdy z ławników to żywy nośnik archetypów rosyjskiego społeczeństwa”. Bo ten film to dyskusja czy Rosjanie są gotowi funkcjonować zgodnie z literą prawa. Ale może też jest odpowiedzią „Po cóż nam prawo, skoro mamy mundurowego [Putina]. Oby nie okazał się durniem, sadysta lub skurwysynem, a z reszta damy sobie radę.”

Pytania, pytania, pytania. Które zadają Polacy, reszta świata. Nie zadają ich Rosjanie. Bo jak mówić o Norymberdze dla katów własnego narodu? Jak, skoro to ich dzieci, wnuki, prawnuki kontynuują dokonania przodków? Jak powiedzieć, że naród zwycięzców jest jednocześnie narodem katów? Alzheimer? „Wszyscy jesteśmy grzesznikami” – rosyjskie jądro ciemności

„Chruszczow powiedział Rosjanom: zapomnijcie o zbrodniach.
Gorbaczow: przebaczcie zbrodnie
Jelcyn: polejcie wódki
Putin: zbrodni nie było.”

Smutna konstatacja: 70% Rosjan uważa, że dla Rosji najlepsza forma ustrojowa to rządy silnej ręki. Jak z tym dyskutować, przekonywać, że może, że powinno być inaczej?

Demokraci w Rosji… Zamknięta sekta bez przyszłości… Co tu tłumaczyć? Nie, nie wyjdą walczyć z systemem, nie wyją walczyć o władzę… Nigdy nie byli realną konkurencją dla władzy…

Książka Benedyczaka jest osobistą relacją autora z Rosją, którą niewątpliwie zna i na swój sposób kocha. Nie jest to, oczywiście, Rosja Putina. To raczej ludzie, którzy tam mieszkają, ich los, ich rzeczywistość, którą skonfrontował z własnym, rodzinnym doświadczeniem. Nie będę go zdradzał, jest pewną metaforą przenośnią. Niewątpliwie można ich stworzyć więcej. Czytając jego „Oddział chorych na Rosję” pewnie lepiej ją zrozumiemy. Zrozumiemy? Nie, Rosja to przecież stan umysłu jej mieszkańców. Wiec? No dobrze, zobaczymy jakąś jej stronę, uzupełnimy kolejną lekturą. Ważną!

Kuba Benedyczak – Oddział chorych na Rosję. Opowieść o Rosjanach czasów putinizmu, Znak, Kraków 2024, str. 380.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko