Księżyc na ulicy Wroniej I: Spektakl lalek
Z kontekstu ciszy
wydarta chwila
przerywa objęcia lalek
dzieci z ulicy Wolskiej
objeżdżają park
kilkulatki drżą w rytm
koni mechanicznych
miejscowy stan zapalny
redukuje ciała
do samego krzyku
nielegalne termiczne
przetwarzanie życia
oślepia chlorofil
sierpniowych kasztanowców
spektakl lalek
odbija się
w lustrze twoich butów
perfekcyjnie czystych
niemal jak twoje myśli
gdy powieki rozciągasz
w bezsenność
Księżyc na ulicy Wroniej II: Obchód
Obchód
twarda służba i zadanie woli
rozdzielasz koszmary
stąpają przed tobą
ochłapy wydarte nocy
strzępy koszul zlepione ze snów
korytarz pełen śladów
niesie kliniczne echo
miligramchłodu wtłacza bezdech
w rozbłysk igły
na ciepłych łóżkach
leżą ślady pamięci
Księżyc na ulicy Wroniej III: Nierandka
„Gdy Lew przede mną wyrósł u pobrzeża.
Głowę podnosił i jak mi się zdało,
Szedł prosto na mnie, taki wściekły z głodu,
Że przerażone powietrze truchlało.
„Boska Komedia” Dante Alighieri
Naiwna jesteś bez sukienki
oczami badasz
współrzędne jego twarzy
puste zbiory
straszą
nagie spojrzenie
przechodzi
w zimny bezdotyk
naiwna jesteś bez sukienki
w jego oczach
cienie
za osiemdziesiąt lat
poprzesuwa ślady
na ekranie
martwego smartfona
tymczasem wolą palca
rozetnie przerażone powietrze
Księżyc na ulicy Wroniej IV: Nasyp
Mundur w plamach
przeszyty igłami
słucha
runo szemrze
to już jest sąd
muchy Calliphora
wyczuły mięso
nasyp ułożonych do snu
ciała stopione
w bezkształtną noc
błyszczą chrząszczami oczu
bezuste świetliki
szukają życia
na styku języka i mowy
spływa wskrzeszona iskra
wola przetrwania
do świtu
zapala słońce
Księżyc na ulicy Wroniej V: Rodzinny album
„Ulica jest tak tajemnicza
Wszystkiemu daleka.
Najlepiej patrzeć w niebo gasnące
na nic nie czekać.”
„Wronia ulica” Marian Ośniałowski
Rozebrane dobro
milczy
szorstki chwyt
odcina rozkwitły pęd
od tchnienia
w mięsoczułym cieple
sierpniowa noc
utkana ze strachu
nie zna końca
w gasnących chaszczach
strydulują świerszcze
na ulicy Wroniej
księżyc świecił obojętnie
Księżyc na ulicy Wroniej VI: Pogranicze
Człowiek kultury
zagubiony w chmurze
odchyleń odruchów jutra
tworzy kule
pociski kwitną
w cieple serc z waty
między warstwami kurtek
rozgrywa się
wyścig z zimnem
wygrzane pociski
przesuwają granice
wola rozpala zemstę
człowiek kultury dziwi się
Księżyc na ulicy Wroniej VII: Nazajutrz
Nazajutrz
zebrane piksele
ułożą twarz
w wybrakowane
oblicze winy
nazajutrz
kości budynków
porośnięte zatrutą nauką
odrzucą oziębłe
fragmenty wstydu
wola świtu zasłania oczy
Księżyc na ulicy Wroniej VIII: Wejrzenie
„nawet gdy już zburzą katedry
to zostaną na zawsze
słupy chłodnego
przesączonego prawdą powietrza”
„prawda katedr” Jerzy Jankowski
Wejrzałem w przyszłość
było zimno
ludzie podłączeni do smartfonów
zanurzali się w iluzji
nieczułych obrazów
nowi mieszkańcy Woli
nękani przez upiory
chowali się
między obrysami drapaczy
molochy wzniesione
z marzeń o nowym ładzie
Wronia Towarowa Prosta Żelazna
towers
sięgały zuchwale nieba
prawda zburzonych domów pozostała
—
Moje wiersze jak dotąd ukazywały się w czasopismach Afront, Akant, Gazecie Kulturalnej, Elewatorze, a także w Toposie. Na moim koncie posiadam dwa tomy poezji: Społeczny Algorytm (2011) oraz Osiołek i jego cień (2019). Ponadto moje wiersze znalazły się też w kilku antologiach.