Piotr Łączyński – wiersze

0
63
Filip Wrocławski


Księżyc na ulicy Wroniej I: Spektakl lalek

Z kontekstu ciszy
wydarta chwila
przerywa objęcia lalek
dzieci z ulicy Wolskiej
objeżdżają park
kilkulatki drżą w rytm
koni mechanicznych

miejscowy stan zapalny
redukuje ciała
do samego krzyku
nielegalne termiczne
przetwarzanie życia
oślepia chlorofil
sierpniowych kasztanowców

spektakl lalek
odbija się
w lustrze twoich butów
perfekcyjnie czystych
niemal jak twoje myśli
gdy powieki rozciągasz
w bezsenność


Księżyc na ulicy Wroniej
II: Obchód

Obchód
twarda służba i zadanie woli
rozdzielasz koszmary
stąpają przed tobą
ochłapy wydarte nocy
strzępy koszul zlepione ze snów

korytarz pełen śladów
niesie kliniczne echo
miligramchłodu wtłacza bezdech
w rozbłysk igły
na ciepłych łóżkach
leżą ślady pamięci


Księżyc na ulicy Wroniej III: Nierandka

„Gdy Lew przede mną wyrósł u pobrzeża.
Głowę podnosił i jak mi się zdało,
Szedł prosto na mnie, taki wściekły z głodu,
Że przerażone powietrze truchlało.
„Boska Komedia” Dante Alighieri

Naiwna jesteś bez sukienki
oczami badasz
współrzędne jego twarzy
puste zbiory
straszą
nagie spojrzenie
przechodzi
w zimny bezdotyk  

naiwna jesteś bez sukienki
w jego oczach
cienie
za osiemdziesiąt lat
poprzesuwa ślady
na ekranie
martwego smartfona
tymczasem wolą palca

rozetnie przerażone powietrze


Księżyc na ulicy Wroniej IV: Nasyp

Mundur w plamach
przeszyty igłami
słucha
runo szemrze

to już jest sąd
muchy Calliphora
wyczuły mięso
nasyp ułożonych do snu

ciała stopione
w bezkształtną noc
błyszczą chrząszczami oczu
bezuste świetliki
szukają życia

na styku języka i mowy
spływa wskrzeszona iskra
wola przetrwania
do świtu
zapala słońce


Księżyc na ulicy Wroniej V: Rodzinny album

„Ulica jest tak tajemnicza
Wszystkiemu daleka.
Najlepiej patrzeć w niebo gasnące
na nic nie czekać.”
„Wronia ulica” Marian Ośniałowski

Rozebrane dobro
milczy
szorstki chwyt
odcina rozkwitły pęd
od tchnienia
w mięsoczułym cieple

sierpniowa noc
utkana ze strachu
nie zna końca
w gasnących chaszczach
strydulują świerszcze
na ulicy Wroniej

księżyc świecił obojętnie


Księżyc na ulicy Wroniej VI: Pogranicze

Człowiek kultury
zagubiony w chmurze
odchyleń odruchów jutra
tworzy kule
pociski kwitną
w cieple serc z waty

między warstwami kurtek
rozgrywa się
wyścig z zimnem
wygrzane pociski
przesuwają granice
wola rozpala zemstę

człowiek kultury dziwi się


Księżyc na ulicy Wroniej VII: Nazajutrz

Nazajutrz
zebrane piksele
ułożą twarz
w wybrakowane
oblicze winy

nazajutrz
kości budynków
porośnięte zatrutą nauką
odrzucą oziębłe
fragmenty wstydu

wola świtu zasłania oczy


Księżyc na ulicy Wroniej
VIII: Wejrzenie

„nawet gdy już zburzą katedry
to zostaną na zawsze
słupy chłodnego
przesączonego prawdą powietrza”
„prawda katedr” Jerzy Jankowski

Wejrzałem w przyszłość
było zimno
ludzie podłączeni do smartfonów
zanurzali się w iluzji
nieczułych obrazów

nowi mieszkańcy Woli
nękani przez upiory
chowali się
między obrysami drapaczy

molochy wzniesione
z marzeń o nowym ładzie
Wronia Towarowa Prosta Żelazna
towers
sięgały zuchwale nieba

prawda zburzonych domów pozostała


Moje wiersze jak dotąd ukazywały się w czasopismach Afront, Akant, Gazecie Kulturalnej, Elewatorze, a także w Toposie. Na moim koncie posiadam dwa tomy poezji: Społeczny Algorytm (2011) oraz Osiołek i jego cień (2019). Ponadto moje wiersze znalazły się też w kilku antologiach.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko