GRANICA
za chwilę meta i rzutem na taśmę
wygrywasz
sam ze sobą i z tymi
których oddech wciąż czujesz na grdyce
kibice krzyczą rozmiłowani w tobie nagle
a wcześniej wylało się tyle hejtu
teraz brawo brawo podium medal
i kwiaty dużo było wczoraj
na pogrzebie ojca
z piersi uwalnia się
szloch
czy wiedziałeś na starcie
że pokonasz w sobie tę wysoką granicę
pomiędzy żalem a pragnieniem
BAJKO-WIZJA 2023 ROKU
kot Behemot z gatunku pod ścisłą ochroną
po ostatnim polowaniu
cierpiał na niestrawność
wybawił go pewien felczer
spec od twardych orzechów nie do zgryzienia
babcia Bogumiła miała wizję pod drzewem
w chorym urojeniu zagłaskała kota
jego dusza znalazła się w chmurze
maili i innych doniesień
to drobiazg teraz na poważnie
związki publiczne przekształcono w spółki
jawne i tajne w każdej chwili
login hasło mogą ulec zmianie
zabrakło prądu mieszkańcy z całej siły
dali upust emocjom na facebooku
do jego zamknięcia nie doszło
ale chodzą słuchy po wycieku danych
że nadchodzi era prądów zmiennych
tylko w jednym kierunku
banki pękają w szwach od zbytku
fortuna kołem się toczy
zapasowym za wycinką lasu
bo ktoś zadeptał hasło
chroń las dla przyszłych pokoleń
nieczyste sumienia utopiono w kanale
powietrze zatrute i rzeki
już zaczęły przybierać falą powodziową
gubiąc po drodze wigilię przy wspólnym stole
w wielu głowach coraz głośniej
dzwony biją na alarm
POZA REGUŁĄ
życia nie można zaprogramować
z listy życzeń wiele musiałeś skreślić
zaskoczyła cię rzeczywistość nie chciałeś
bełkotać o tym z kolegą przy piwie
zacząłeś żyć według własnych potrzeb
bez wzoru przyjętych zasad i reguł
a jednak pod twoją skórą
napięcie w ucieczce przed ludźmi
wieczorna pali się lampka iskra
nadziei na wzajemną obecność
to nie ty wybrałeś to ona
wypatrzyła ciebie zasłoniła od spojrzeń
uczysz się wspólnych oddechów
i nie jest ważne że w niej od dawna
dojrzałość a ty jak młody pęd winorośli
opowiadasz jej o słońcu
nie ma ładnej twarzy duszę rzeźbioną bólem
zamiast pustego wnętrza skrzydła wielobarwne
nikt cię z nich nie wypłoszy
żaden świt ani noc
nie będziesz jej ukrywał
z czasem ludzie zrozumieją że miłość
dla ciebie ma tylko jej imię
AMELIA
kawa stygnie obok martwej natury
ciasno tutaj a jednak ta przestrzeń
pozwala mi przez chwilę
poukładać myśli
mówisz że czujesz się poetą
malując bo czasem słowo
nie dosięgnie głębi
twoje życie wplata w obrazy
gorzkie motywy
zdarza się
znak zapytania
jak ta dziewczyna ze szklanką wody
jakby weszła tu przed chwilą
patrzy na mnie podejrzliwie
chyba cierpi
ma niedomykalność zastawki
spojrzenia
chowa szklankę z wodą
kiedy nieuważnie
ciemnym kolorem potrącasz jej włosy
słyszę przyspieszone bicie serca
kawa stygnie
NA DRUGIM PLANIE
do granic soczystości
rozpalasz kolory na płótnie
a ja pozuję z daleka
– wolisz zapomnieć
o zmarszczce w kąciku ust
długo rzeźbionej łzą
jesteś jej autorem
ROZPRAWKA O PRANIU
ciemności nie lubi światłoczuła ziemia
Bóg czuwa nad nią i w pełni dnia
pod niebem rozwiesza pranie sumień
nie szata zdobi człowieka
jednak jakąś przyodziewa
na obraz i podobieństwo
niekoniecznie własne
czasem maskę zakłada
dopełnia się kosz
brudu ludzkich twarzy dusz i ciał
jesteśmy odrażający źli chciwi
coraz mniej ludzkim głosem mówimy do siebie
coraz mniej w nas poczucia godności
przed światem więcej wstydu
oby nie zdarzył się dzień gdy będzie za późno
na wspólne pranie w Domu
gdzie my od wieków jednopienni
może Bóg obudzi w nas myśli
czyste ręko-dzieła
usuną plamy na honorze
historii kulturze i w naszych sumieniach
ocalą światłoczułą ziemię
DOJRZEWANIE
ptak uwięziony w głowie
oswoił mnie
pozwoliłam mu w niej
posprzątać
zamknął moje myśli
od lat otwarte
na przeszłość
smakuję wolność
Z LOTU PTAKA
w geometrycznych konstelacjach pól
była jak przecinek
jej biały szal powiewał na wietrze
choć nie był szalem Isadory Duncan
a niebieski samochód nie przypominał Bugatti
odsunięty dach ukazał ją tańczącą
ze śmiechem w przestrzeni pełnej powagi
ludzkiej pracy
pola zbóż chyliły kłosy
kołysała biodrami przedrzeźniając je
i prowokując mężczyznę wpatrzonego w drogę
rozwiany szal nagle zasłonił mu oczy
– w geometrycznych konstelacjach pól
oboje
są teraz kropką
na dnie
stawu
SAMOTNOŚĆ
bez rodziny nikogo obok
okna domknięte
zapalniczka za daleko bliżej do kuchenki
papieros tli się nareszcie
chwiejnym krokiem wraca na kanapę
czas otworzyć kolejną butelkę
aby zagłuszyć w sobie to wycie z rozpaczy
niczym wilk na przekór prawom w stadzie
całkiem odtrącony
głęboka noc
papieros dawno zgasł więc zapala
światło
wszystkie gorzkie wspomnienia nagle ulatują
i jedno jedyne marzenie
które dym dusi pożarem
O POETACH
czasem zdarza się instynktowne
powracanie duszy do stanu pierwotnego
w dzieciństwie
ufności zachwycenia światem
poczuciem wolności
zdawało mi się że ludzie
radowali się wtedy
wszelkimi objawami wspólnoty
współbycia i poddawali jakiejś
cudowności fali
która płynęła od człowieka
do człowieka
choć są wspomnienia
które do dziś bolą
i są zdarzenia dnia minionego
które dzisiaj bolą coraz głębiej
poeci byli wówczas
nadal pozostają jak ptaki wolni
posiadają mądrość intuicji
stanowią o sobie obdarowują innych
nie z pragnienia zysków
a dla przekazania w wierszach
prawdy i praw miłości
ich słowa są energią
ocalającą i odradzającą
PODRÓŻ
w dzieciństwie podziwiałam
kamienie i muszle
były dla mnie zagadką
wyobraźnia podpowiadała
niezwykłą ich przeszłość
z najdalszych podróży
i miejsc gdzie korzenie
rodzinne były ważną pamięcią
historii pokoleń
układałam je w domowym
akwarium wspomnień
jutro w podróży
znów będę zbierać kamyki i muszle
ze świadomością że tam
może już nigdy ich nie dotknę
MIŁOŚĆ
parkiet pamięta szpilki cioci Stanisławy
po powrocie ze zdjęć w łódzkiej filmówce
stawka większa niż życie
wpisała się w jej krótki życiorys
zamknięty w bezmiłość
stąpamy po tych samych schodach
domu na dobre i złe
coraz częściej gesty się kruszą
ulatują z pamięci wyludnioną ulicą
słońce patrzy z ukosa
w nasze milczenie
nawet kolor ścian jest nagi –
– z wysokiego piętra patrzę w miasto
czuję jak przyjaźnie rośnie jego tętno
wysłuchuje i wygładza myśli
otwierasz okno ktoś gra na pianinie
nieśmiało sięgamy do wspomnień
między nami czułość
na nowo się rodzi
bezcenną wplatam w strumień wierszy
WEEKEND Z LEONARDEM DA VINCI
muszę cię ostrzec czy pamiętasz
w miniony weekend spotkałeś się z Leonardem da Vinci
w swoim domu przy butelce wina które kiedyś
Krzysztof Kolumb sprowadził z lądu co nie był Indiami
Leonardo miał mocną głowę w przeciwieństwie do ciebie
przeczytałeś w języku tylko sobie zrozumiałym
artykuł z gazety jakiś wiersz niewiele z tego pojął
siedział z otwartymi ustami i myślał
jak wpisać twoją głowę w kwadraturę koła albo elipsę
próbował rozszyfrować twój kod genetyczny
do północy opróżniliście kilka butelek i odkryłeś
że na dnie jego bujnej wyobraźni
nie zostało już nic oprócz Rubensa
ten malarz – donieść tobie muszę – nocą dla niego skopiował
z laptopa na twoim biurku zdjęcia kobiet o kosmicznych kształtach
teraz Leonardo ma randkę w ciemno nie popełnij faux pas
pytając czy wszystko zostało skończone
—
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl