fragmenty
Iguana i boa
Ostatnimi czasy egzotyczne zwierzęta i gady pochodzące z legalnego lub pokątnego handlu błąkają się po mieście wskutek niedbalstwa właścicieli. Zagubione w kanalizacji lub zalęknione miejskim hałasem na próżno próbują wrócić do swego habitatu. Boa jest jednym z nich. Zaginięcie w minionych dniach z wspólnoty mieszkaniowej przy ulicy Puricelli nie jest żadną nowiną. Poprzednio zdarzyło się to w ogrodach Lorenteggio w 2008 roku, przy ulicy Toskańskiej w 2005, przy ulicy Spontini w 2001 i na strychu przy ulicy Lambruschini w 1991. Jednym z najstarszych symboli Mediolanu jest właśnie wąż, który pożera dziecko (prawdopodobnie saraceńskie). Dawna płaskorzeźba znajduje się w bazylice Św. Ambrożego, jako przestroga przed lekkomyślnym trzymaniem gadów w domu. Na koniec, ku zdziwieniu, iguana uciekła z innego mieszkania, pokonując lotem 15 metrów, stanowiąc najnowszy przykład egzotycznego kolekcjonerstwa mediolańczyków. Buzzati w 1956 roku opowiadał na łamach Corriere della Sera historię dorosłego kangura, który zdechł w drewnianej skrzyni, po tym, jak go wysłali z Holandii do ogrodu zoologicznego przy ulicy Manina. Aż do Chiasso podróż koleją była przyjemna dal torbacza, któremu szwajcarscy kolejarzy pozwolili przeciągnąć kończyny. Gdy dotarł do Mediolanu, było sobotnie południe, komora celna była zamknięta i trzeba było poczekać do poniedziałku. „Zabity przez przepisy” – zawyrokował Buzzati – który znał na wylot temat latających dzików i fantastycznych zwierząt. Słynna inwazja niedźwiedzi na Sycylię wpisuje się do dziwów niezwykłych kronik wielkiego kronikarza. Pokątny handel i nadużycia związane z trzymaniem w niewoli zwierząt nie domowych, nawykłych do innych szerokości geograficznych to nic nowego. Pomyśleć tylko o mitycznych nowojorskich krokodylach z Nowego Jorku lub fantastycznych paryskich pytonach. To moda, która depcze naturę. Faktem jest, że dla przezwyciężenia samotności żyje się z iguanami, z innymi egzotycznymi zwierzami, łudząc się, że się jest w innym świecie. Buzzati tak określił w swych kronikach prawdziwych i zmyślonych kondycję ludzką w wielkiej metropolii: „Może wszystko jest tak, wierzymy, że wokół nas są istoty podobne do nas, a naprawdę jest mróz, kamienie, które mówią w obcym języku. Chcemy pozdrowić przyjaciela, a ręka spada bezwładnie, uśmiech gaśnie, bo spostrzegamy, że jesteśmy zupełnie sami.”
D’Amora noir
Ferdinando D’Amora był dyrektorem niedzielnego wydania Corriere. W czasie Wielkiej Wojny wszyscy redaktorzy byli na froncie. Pisząc dzień i noc D’Amora zdołał zapewnić nienaganną ciągłość edycji czasopisma. Nikt nie wie, jak znajdował czas na pisarstwo w gatunku noir. W książce Kobra suchy styl amerykański ujawnia subtelne nawiązania do noweli pirandellowskich. Zubożały adwokat chwali się swym stanem posiadania przed przyszłym klientem, a potem odkrywa, że to agent skarbówki. Gdy mowa o małżonkach Arystydesie i Eligii, ich niezręczność i naiwność przypominają radiowe przekomarzania z lat sześćdziesiątych Paola Stoppy i Riny Morelli. Perfidia autora osiąga szczyt w noweli, która nadała tytuł książce. Zabójstwo-pojedynek dwóch rywali miłosnych. Wystarczy włożyć dłoń do kosza indyjskiego, w którym ukryta jest kobra. Lekarz Lucio Aura wyzywa Franka Lauriego przed grupą dam w hotelu letniskowym. W pojemniku jest tylko szmatka, lecz Lauri ma słabe serce i ginie przed wirtualnym ukąszeniem.
Mediolańska powieść
Rok pański 1963. Opublikowane równocześnie dwie powieści mają wspólną cechę, akcję umiejscowioną w Mediolanie. Pięćdziesięcioletni architekt szuka w młodej prostytutce spełnienia, życia, które ucieka. Intelektualista, zanurzony w teraźniejszości, lecz spoglądający w przeszłość, próbuje bezskutecznie przewrócić zastany porządek. Pierwsza powieść to Pewna miłość Dina Buzzatiego. Druga to Gorzki żywot Luciana Bianciardiego. Światła miejskie ukrywają cierpienie egzystencji. Ironia pełza w obydwu powieściach. Właścicielka nielegalnego burdelu (była już w mocy ustawa Merlina z 1958 roku) przy ulicy Velasco zwodzi starego architekta na śmierć zakochanego w prostytutce. Toskańskiego zamachowca poskramia najemczyni mieszkań przy ulicy Palermitańskiej, która skąpi węgla na opał. Bianciardi i Buzzati rysują różne wymiary miasta. Buzzati jest bardziej dynamiczny ze swym nowoczesnym i występnym językiem w stylu Nabokowa. Bianciardi, tradycyjny i cięty, ogranicza się do smogu, który kurzy koszule i na robotach ulicznych. Dwie wizje świata. Jeden do obalenia, według Bianciardiego, drugi już skończony, według Buzzatiego. W tle zmierzch Cudu gospodarczego w mieście, które dzisiaj wciąż czaruje.
Przełożył Paweł Krupka
Filippo Senatore, wieloletni archiwista popularnego mediolańskiego dziennika Corriere della Sera, jest znany polskim czytelnikom głównie z opowiadań o tematyce historycznej. W wydanym niedawno zbiorze miniatur poświęconych różnym aspektom i odcieniom życia swego miasta, pisarz pokazuje swe drugie oblicze bystrego obserwatora życia społecznego, umiejętnie wykorzystującego przymioty dziennikarza i publicysty do stworzenia oryginalnego i wdzięcznego w lekturze portretu stolicy europejskiej mody, telewizji i finansjery.