Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie zdołał nas już przyzwyczaić do niesamowitych wręcz realizacji teatralnych, których echo roznosi się po całej Polsce, a zakup biletów graniczy niemal z cudem. Dlatego też zapewne z wielkim zainteresowaniem czekaliśmy na zapowiadany już dość dawno spektakl wg Platona „Państwo – Der Stadt” w reżyserii Jana Klaty. Znamy i pamiętamy w Krakowie jego ekstrawaganckie spektakle wzbudzające nie tylko wśród widzów skrajne emocje – od uwielbienia po wręcz potępienie… Warto zaznaczyć, iż zapowiedzi spektaklu pojawiły się jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, a premiera odbyła już w zgoła odmiennej rzeczywistości politycznej… Czy zatem polityka, ostatnie wydarzenia, miały wpływ na odbiór spektaklu? Na to pytanie chyba każdy musi odpowiedzieć sobie indywidualnie, wszak każdemu inaczej w duszy gra – choć ten rytm i tak ustawiany jest przez… no właśnie, przez kogo? Spektakl wydaje się wskazywać dość jednoznacznie…
Na scenie, w tajemniczym półokręgu stworzonym z ekranów, na których wciąż zmienia się obraz (realizacje Natana Berkowicza), stoi pilnujący porządku Polemarch (Maciej Bieryt), który po komunikacie, by nie nagrywać i filmować, natychmiast zwraca się do publiczności dając do zrozumienia, że dla nikogo nie będzie taryfy ulgowej, bo on wszystko widzi i słyszy… Czy jesteśmy w ponadczasowej Jaskini Platona? W wybijającej historii rytm muzyki, z tajemniczych nisz, niczym kosmicznych kapsuł, w niezwykłych ubiorach, pojawiają się kolejne postaci… Wśród nich Sokrates – o dwóch osobowościach (niezwykła kreacja Dominiki Bednarczyk i Karoliny Kazoń), a może pod postaciami ciała i ducha? Prowadzi filozoficzne dysputy na temat sprawiedliwości, posłuszeństwa, państwa – a właściwie jego organizacji. Sprawiedliwość jest jedną z najistotniejszych podpór demokracji… Czym dla starożytnych była sprawiedliwość? Pisze Platon: „każdy rząd ustanawia prawa dla własnego interesu. Demokracja ustanawia prawa demokratyczne, dyktatura – dyktatorskie, a inne rządy tak samo. A jak je ustanowią, wtedy ogłaszają rządzonym, że to jest sprawiedliwe dla rządzonych, co jest w interesie rządzących, a kto się z tych przepisów wyłamuje, tego karzą za to, że niby prawo łamie i jest niesprawiedliwy. Więc to jest, poczciwa duszo, to, co mam na myśli; że w każdym państwie sprawiedliwość polega na jednym i tym samym: na interesie ustalonego rządu. Rząd przecież ma siłę. Więc kto dobrze rachuje, temu wychodzi, że sprawiedliwość wszędzie polega na jednym i tym samym: na interesie mocniejszego.” To pojęcie demokracji woluntarystycznej, której zwolennikiem jest Polemarch, przeciwstawia demokracji nomokratycznej, demokracji dialogu obywateli nad ważnymi sprawami dla państwa. Zakładającej istnienie drugiego równoprawnego obywatela, za którą opowiada się Sokrates.
Z tekstu dowiadujemy się, iż dysputa na temat państwa prowadzona jest przez Sokratesa pod murami Aten, w drodze powrotnej z Pireusu,. Gdzie udał się na religijne uroczystości… Pod koniec przedstawienia to filozoficzne miejsce spotkania zamienia się nagle w telewizyjne studio, w którym przecież współcześnie toczą się batalie o kształt współczesnego państwa, zamieniające się w głośny jazgot ptactwa. Oby tylko przyroda po nas została, a nie martwa cisza spowijająca zdewastowaną przez ludzką głupotę planetę…
Słuchamy tekstu napisanego w starożytności, ok. 2500 lat temu, który opowiada o tym, co u nas, dzisiaj… Trochę to przeraża, bo wygląda jakby niewiele doświadczenie historii ludzkości nam dało… Przemawia do nas Sokrates – kobieta, ukazująca się w jakby dwóch wcieleniach (w tej roli Dominika Bednarczyk-Krzyżowska i Karolina Kazoń – Karolina Casogne). Wygląda to tak, jakby marzenie Platona o powrocie do żywych miało się spełnić? Tyle, że objawił się jako kobieta? Niezwykły jest dialog Sokratesa z Kefalosem (rewelacyjny Jacek Strama) na temat starości. Poruszający jest monolog Trazymacha (Linda Pöppel z Nationaltheater Mannheim – koproducenta spektaklu). Nie mogę nie wymienić reszty wspaniałych i niezwykle odważnych aktorów wcielających się w postaci Polemarcha (Mateusz Bieryt i Wojciech Dolatowski), Glaukona (Marcin Kalisz), Adejmantosa (Marcin Sianko). I jak zawsze w spektaklach Jana Klaty doskonała muzyka w jego opracowaniu, wymyślne stroje i niezwykła scenografia (Mirek Kaczmarek).
To niełatwa dla odbiorcy sztuka, w której słowo nade wszystko odgrywa najważniejszą rolę. Całość przedstawienia zaprezentowana została w języku starogreckim, niemieckim i polskim. Siedzimy na widowni wpatrzeni w to co dzieje się na scenie, słuchając jednym uchem kwestii aktorów, drugim wsłuchując się z jeszcze większą uwagą w płynące ze słuchawki symultaniczne tłumaczenie. Jestem pełen podziwu dla lingwistycznych umiejętności naszych aktorów! Niewątpliwie duża w tym zasługa Olgi Śmiechowicz, która podjęła się nauczenia aktorów kwestii wypowiadanych w spektaklu w języku starogreckim. Genialne! Jan Klata – jak wyznał w rozmowie z dziennikarzami – po raz pierwszy zrealizował spektakl, w którym sięgnął do języka oryginału. W jaki sposób przekonał do takiego wysiłku aktorów? No cóż – czego nie robi się dla sztuki!
To kolejny już w tym roku spektakl, którym krakowski Teatr im. Juliusza Słowackiego zaskakuje pozytywnie widzów. Gratulacje dla dyrekcji i całego zespołu!
Janusz M. Paluch
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie: Platon „Państwo – Der Stadt”, adaptacja, reżyseria, opracowanie muzyczne – Jan Klata; adaptacje, dramaturgia, przekład, nauka języka starogreckiego – Olga Śmiechowicz; scenografia, kostiumy, światło – Mirek Kaczmarek; ruch sceniczny – Maciej Prusak; Video – Natan Berkowicz; tłumaczenie symultaniczne na próbach – Mariusz Golec, Dominik Petruk, Wojciech Zając; konsultacje lektorskie z języka starogreckiego – Danai Chondrokouki. Obsada: Dominika Linda Poppel, Dominika Bednarczyk, Karolina Kazoń, Mateusz Bieryt, Wojciech Dolatowski, Marcin Kalisz, Marcin Sianko, Jacek Strama. Premiera: 19.01.2014 r.