Miód, pszczoły, ziemia niczyja
„Szare pszczoły” to była moja pierwsza książka przeczytana w 2024 roku. I po jej lekturze pomyślałem: choćby jeszcze jedna taka powieść, a uznam ten rok za – lekturowo – wspaniały. Traf chciał, że kolejne dwie przeczytane powieści (jednej z nich Kurkow jest współautorem) wcale nie były gorsze. Więc już dziś mogę napisać, że ten rok dał mi bardzo, bardzo dużo.
Warto przymknąć na chwilę oczy, popuścić wodze wyobraźni (która na Ukrainie może? jest? rzeczywistością).
Uwaga wstępna. Za kilka dni miną dwa lata od rozpoczęcia wojny Rosji z Ukrainą. Na pewno? Często popełniamy ten błąd. Przecież ta wojna trwa już – to prawda, wcześniej na mniejszą skalę, ale jednak – już dziesięć lat. Dziesięć lat!
To ta, wcześniej rozpoczęta wojna w Donbasie i anektowanym przez Rosjan Krymie, jest tłem powieści Kurkowa. Mała Starohradiwka to wieś położona w pasie ziemi niczyjej. Z jednej strony Ukraińcy, z drugiej Rosjanie ukryci pod maską samozwańców z Donbasu. W tej wsi pozostało tylko dwóch gospodarzy: czterdziestodziewięcioletni emerytowany nadzorca kopalń Siergiej Siergieicz i jego wieloletni antagonista, emeryt/inwalida Paszka Chmielenko. To ten pierwszy jest bohaterem powieści. On i jego pszczoły. On i wojna. On i rzeczywistość. Ci dwaj są na siebie skazani. Chcą czy nie, muszą sobie zaufać.
Ten pas ziemi niczyjej nie jest ostrzeliwany, czasami u Siergieja pojawia się ukraiński żołnierz, czasami on sam idzie do sąsiedniej wsi aby zaopatrzyć się w żywność. „Szedł, słuchał z radością szczekania psów. W jego Małej Starohradiwce żywej duszy nie było, oprócz niego i Paszki. I psów nie ma, i koty poznikały. Myszy i szczury pewnie gdzieś są, chowają się, radzą sobie przecież same, jak natura.” Chmielenko ma też swoje „układy” z tymi z drugiej strony. Czasem i oni, i on chcą się napić. Na przykład w święto Armii Czerwonej.
A pszczoły? Te kilka uli? Są pretekstem do snucia opowieści. Na przykład tej o ich leczniczej, uzdrawiającej mocy. O gubernatorze, który przed wojną przyjeżdżał aby na nich poleżeć, wsłuchać się w ich szum. Dobrze płacił. Gubernator miał buty. Buty marzenie. Buty ze skóry krokodyla. Buty, jakich nie miał nikt. Buty, które przy ostatniej, krótkiej wizycie podarował Siergiejowi.
Są w tej wsi dwaj. Oni i… pustka. Ale wieś przecież ma ulice. I gdyby tak zamienić Szewczenki na Lenina? Można? Można. Któż zabroni?
Wiosna. Czas pracy pszczół. Muszą ruszyć w pola. Ale Siergiej Siergieicz nie chce aby w tym miodzie pojawił się zapach wojny. Więc trzeba je wywieźć na inne pola, łąki. Ładuje ule na przyczepę, do bagażnika słoiki z miodem, to lepsze niż pieniądze. Zostawia swój dobytek pod opieką Chmielenki, uruchamia silnik samochodu, rusza. Mija posterunki, może jechać na Melitopol, może na Wesołe. Wybiera te drugą możliwość. Zatrzymuje się pod lasem. Wysiadł.
„Przyłożył ucho do ula..
– Zaraz, zaraz, odrobinę cierpliwości – wyszeptał.”
Mógłby sobie tam ułożyć życie na nowo. Nadia ze sklepu była chętna nie tylko do pomocy przy ulach. I może by się z nią związał, gdyby nie pijany wojenny ukraiński weteran…
Ruszył na Krym do Anama, znajomego ze zjazdu pszczelarzy w Słowiańsku. Dla żołnierzy, tych ukraińskich i tych rosyjskich, był z ziemi niczyjej, wszędzie musi się tłumaczyć.
Na Krym może wjechać na sześćdziesiąt dni. Dobre i to.
Anama wykradli. Nie ma. Wykradli! Znaczy tyle, że zabrali dwadzieścia miesięcy wcześniej. Bo Anam to Tatar, a Tatarzy na Krymie to niekoniecznie swoi. „Kozacy go wykradli. Może wywieźli do Rosji. Tamtego dnia trzy osoby stąd porwali. Pojechali samochodem do Bachczysaraju do meczetu. Samochód potem znaleziono. Jeden chłopak widział, jak ich wpychali do mikrobusu.” Została rodzina: żona, dwójka dzieci. I prośba aby pojechał do Symferopola do FSB dowiedzieć się o zaginionego.
Pojechał.
Po jakimś czasie oddali zwłoki. A Siergiej Siergieicz dał pszczołom oddech od wojny. Na górze, obok uli Anama. Przyjeżdżali na tę górę różni…
Aha, jest jeszcze telefon, który pozwala na kontakt z Paszką i Nadią. Przed powrotem prośba aby zabrał ze sobą Ajsze, córkę Anama. Bo jest strach. Syna aresztowali. Mogą wypuścić jeśli się zgodzi pójść walczyć. Ajsze Siergiej Siergiejewicz wsadzi w pociąg, odeśle do miasta, do byłej żony. Ta pomoże zmienić życie.
On wróci do swojej wsi. Do swego domu. Do Paszki, który czeka niecierpliwie. Który oglądał buty. Te od gubernatora. Ze skóry krokodyla…
Andriej Kurkow – Szare pszczoły, przekład Magdalena Hornung, Noir Sur Blnanc, Warszawa 2023, str. 308.