Jesienne wieczory
już im za długo
tak tylko
ze mną
wiem
ktoś jeszcze gładzi
poduszkę
do snu
Jesień w latach
grabki niesie druga też
z grabkami
uskrzydlona
usiądź a dlaczego
by nie dłużej
pogadać
konkretna
wrzesień o siódmej
wieczorem razem
pod rękę
jesiennie nam
w czterech ścianach
przy winie i bez
winy
od drzwi do
drzwi
wszystkie
otwarte
łyk
Jesień zaczepna
od pierwszej gałęzi
czerwieni się
w liściach
coraz dłuższe wieczory
mylą mnie
przez sen
jak tu wymknąć się
jesieni liście
potrafią
Listowna liryka
w kopertach
przetrzymuję
lirykę
co jakiś czas
wysyłam do
siebie
Mam boskiego trenera
a co tam że ze mnie
ostatni wlokę się
na pierwszego
zapłakać
zdarza się najgorzej
nocą ani śladu
po łzie
Przemeblowanie
łóżko tak nagle
bez ciebie
moje przy
telefonie
sam na sam łza
wraca do
rana
aż wiersz co wers
na osobnej
kartce
Razem
coraz mniej rąk
żadnej co się
rzucały na
szyję
z powitań
pożegnań
zaledwie jedna
gdy opiera się
o twoje
ramię
najzwyczajniej
moja
Selfik ze szpitala
boję się źle wypaść
z lustra wiszącego
nad łóżkiem
ten strach
w twoich oczach
i moje po
wieki
do rana
aż noce
do rana
budzą
Witam moją szerokość
aż zaczęła się zwężać
do uliczki sam
na sam
uliczka bez pasów
i ja na twój widok
przechodzę
biegnę
Zła łza
by wróciła do oczu
w moich już
nie sama
milczymy
i niech tej ciszy
nikt nie
usłyszy
zła na siebie
ściąga moje
powieki
Zostaliśmy sami
a gdzie reszta tak
bez nas i nam
bez reszty
Żywe słowa
wysłałaś w kopercie
jeszcze zdążyłem
uratować
Wyciągnij mnie
a nie mówiłam
że wrócisz
wracam
noce
dniami
wyciągam
sen
—
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl