Remarque „recydywa”
Sięgając po „Wroga” zastanawiałem się kiedy po raz ostatni czytałem Remarque’a. Wyszło mi, że jakieś czterdzieści lat temu. A pierwszy raz? Pewnie dekadę wcześniej. Tak, wtedy „Na Zachodzie bez zmian”, „Trzej towarzysze”, „Droga powrotna” robiły na mnie wrażenie. To było inne pisanie od wojennego pisania w PRL-u.
Jak było teraz? Trochę bałem się, że jak w tylu innych przypadkach, ta „recydywa” będzie rozczarowaniem (przyznaję, rzadko, właśnie z powodu tych obaw, sięgam po „ukochanych” autorów młodości), że Remarque, czytany po latach, okaże się pisarzem błahym, niewartym poświęconego mu czasu.
Stało się inaczej. Ten swoisty, niewielki objętościowo appendix do tamtych powieści, zbiór dziesięciu opowiadań, treściowo do nich zbliżony, komentujący wojnę i wyniesione z niej traumy, okazał się cennym uzupełnieniem, uwypuklającym to, co w przypadku tego niemieckiego pisarza najważniejsze: atmosferę katastrofy. Porażających skutków jakie niesie zabijanie dla każdego, kto przeżył to piekło.
Wstrząsających jest tu kilka opowiadań, choćby tytułowy „Wróg”. Najprościej dałoby się opisać tę sytuację tak: zmęczeni ciągłym ostrzałem żołnierze, francuscy i niemieccy, ponad głowami dowódców, na długim odcinku frontu, postanawiają zawrzeć specyficzny rozejm. Ponieważ artyleria dokonuje spustoszeń w określonych godzinach, oni postanawiają wykorzystać resztę dnia na jakiś rodzaj braterstwa. Obie strony są udręczone, zawszone, zmęczone, brudne. I któregoś dnia Francuzi pokazują Niemcom tabliczkę z napisem „ATTENION”. Zaczyna się jakiś rodzaj dialogu uwieńczony pozostawionym w połowie drogi miedzy okopami prezentem. Staje się to codziennym rytuałem. Jedni obdarowują paczką papierosów, drudzy jakimiś innymi drobiazgami. Cenny jest sam gest, zrozumienie, że obu stronom jest ciężko, że trwająca latami wojna niszczy w nich elementarne człowieczeństwo. Finalnie rzecz kończy się tragicznie. Do jednostki przybywa major, który wie o brataniu się wrogów, ale nie wie jak ma się rzecz w tym właśnie miejscu. To z jego rąk pada strzał do Francuza. Strzał, który kończy nie jedno życie, rozpoczyna bowiem rzeź z obu stron.
W „Milczeniu wokół Verden” Remarque pisze „Nigdzie na świecie nie ma takiego milczenia, gdyż to milczenie jest potężnym skamieniałym krzykiem.” Ma rację! W tym miejscu życie straciło ponad siedemset tysięcy mężczyzn. Tyle, że to nie był, rzadko to sobie uświadamiamy, koniec ofiar. Te pola, pokryte bronią, zniszczonym sprzętem, przysypaną amunicją, stały się swoistym Eldorado dla dziesiątków biedaków gotowych ryzykować życie aby zebrać i spieniężyć złom. Ci z większą dozą szczęścia mogli liczyć na majątek, ci z mniejszą na utratę rąk, nóg, na śmierć. Verden, miejsce, gdzie dawno po skończonej bitwie wciąż słychać wybuchy. Porażająca wizja…
W „Żonie Josefa” musimy się zmierzyć z życiem po życiu. Jak inaczej bowiem określić sytuację, w której tytułowy bohater ratuje, dzięki przypadkowi, życie w trafionej pociskiem ziemiance. Tak ratuje życie, ale nic w nim nie jest już takie, jak wcześniej. „W ciągu pierwszych tygodni Thiedemann dużo siedział sam w ciepłych promieniach słońca obok stodoły. Na nikogo nie zwracał uwagi, a jemu pozwalano robić, na co miał ochotę. Nocami cierpiał na ataki duszności. Zrywał się wtedy z łózka, wymachiwał rękami i krzyczał.” Mijały lata, a on trwał w otępieniu. To problem, z którym musi się mierzyć nie tylko ofiara, także żona. O tym, gdzie i jak doszło do wypadku dowiaduje się od przyjaciela męża, który przywozi zdjęcie. Ratunkiem jest powrót na miejsce zdarzenia. W obcym kraju, bez znajomości języka, z jedną jedyną fotografią. Ta ziemianka… Bez niej nic się nie zmieni. Chodzą więc po bitewnych polach próbując odnaleźć to miejsce. Znaleźli, a Thiedemann, człowiek bez pamięci, obudził się. Wrócił do żywych.
Każde kolejne z opowiadań budzi emocje. W „Dziejach miłości Anette” mamy jakąś apokalipsę. Prawie dosłownie. Anette i Gerhard znają się od urodzenia, mieszkają obok, dorastają obok. Na fali wojennego entuzjazmu, tego z pierwszych miesięcy, chłopak zaciąga się do armii. Ale pobyt na froncie czyni z niego kogoś innego. Podczas urlopu prosi dziewczynę o rękę. Biorą ślub kilkanaście godzi przed jego powrotem do jednostki. „W pospiesznych wojennych małżeństwach nie było wtedy nic niezwykłego – tego rodzaju akty należały do powszechnego entuzjazmu.” Cztery tygodnie później Anette była już wdową. To opowiadanie o pamięci, a raczej o niemożności zatarcia wspomnienia. „Dziwaczała coraz bardziej. Często, kiedy sama była w pokoju mówiła głośno do siebie.”
Wojny wyglądają dziś inaczej niż wiek temu, ale wciąż zapewne podobnie wygląda zawiadomienie o śmierci męża, syna, ojca. W krótkich tekstach Remarque pomieszczonych w tym tomie nie ma żadnego sentymentalizmu, jest zwykły los tych, którzy nie maja wpływu na wielką politykę. Ale to oni i ich bliscy ponoszą największą ofiarę.
Erich Maria Remarque – Wróg, Rebis, przekład Ryszard Wojnakowski, Poznań 2023, str. 93.