Prawdopodobnie, gdybym nie miał tego, co mam i czym wszystkich wkurwiam, czyli prawdziwego talentu, w zamian miałbym dom, rodzinę, samochód i zarabiał całkiem spore pieniądze. Byłbym zajebisty, bo niczego naprawdę nie można by mi było zazdrościć. Zdecydowana większość ma dom, rodzinę, samochód, duże zarobki, pojebane dzieci, właśnie dlatego, że nie ma nic.
Jestem już tak potężnym koniem, że czuję, jak mnie ludzie atakują bądź nie. To się zawsze bierze z dwóch powodów: albo coś nieopatrznie uczyniłem albo czegoś nieopatrznie nie uczyniłem. Atakują mnie rzecz jasna głupsi ode mnie, nienowa ta prawda, że ratlerki zawsze najgłośniej szczekają; ci ode mnie mądrzejsi są przeważnie dla mnie wyrozumiali i łagodni, może nawet zaryzykowałbym stwierdzenie, że mnie w czymś tam rozumieją.
Gdybym tak dobrze nie wyczuwał i nie znał ludzi i byłbym durniem, byłoby mi zapewne łatwiej. Ale to po linii śp. babki (matki mego ojca) i po krwi Zająców, oni mieli zawsze jakieś nienormalne talenty, których, dodam, prawie nie wykorzystywali, bo raz, że były dupy wołowe, a dwa, że olewusy.
Od strony ojca mam w jednej dłoni potężną jasność, od strony matki, w drugiej dłoni, straszliwą ciemność. Być może ktoś tak wymieszany, w ogóle nie powinien przyjść na świat.
Na pewno bez szwanku się nie obędzie, co zresztą już dokonało się.
Mam dwie areny, na których dobywam szpady. Pierwsza, gdzie niebywale męczę się i nudzę, wśród szermierzy – kaleków, gdzie płacą mi, aby udawać, że jestem jednym z nich i dawać im nadzieję, że jeszcze będą szermować trochę lepiej. Druga, wśród szermierzy drugorzędnych, gdzie również trochę się męczę, ale już mniej i nawet czuję tam coś w rodzaju Bożego prowadzenia. I ta trzecia, mistrzowska, na którą nie mogę wejść.
Środowiskowe gry literackie to zabawa dużych dzieci w przedszkolu przed panią uczycielką i walka o aplauz, kto namalował ładniejsze kółko. To jest żenujące, bo ani to poważne pieniądze ani cokolwiek pożytecznego. Nie dziwota, że ludzi to nie obchodzi.
Nie mogę zrozumieć skąd we mnie ten potężny, niepokorny diabeł. Pewnie dlatego, że widzę to i owo, w tym cholernie dużo chujozy, a nie potrafię tego po prostu ojszczać, bo za bardzo mi na ludziach zależy i się wikłam. Zawsze się wikłałem zanadto, zwłaszcza w grupie rówieśniczej, stąd początki schizofrenii, a potem schizofreniczny wybuch, chciałem diabła wypierdolić z siebie, a nie dało się. Teraz z diabłem będę musiał gadać do śmierci, fatalna rozmowa.
Chciałbym, żebyś ktoś w końcu zdjął z moich oczu tą kurwicę, która jedno niby ułatwia, ale zasłania z drugiej strony to, co najistotniejsze.
Niestety nie jestem w stanie ze sobą dogadać się. Być może szczęśliwszy byłbym w psychiatryku, bo tam nikt ze sobą nie może dogadać się.
Kiedy zawalam czuję udrękę, a zawalam bardzo często.
Prawdopodobnie spierdolone zostało moje życie już u samego początku, w tym nędznym miejscu mojego urodzenia, którego nie wybierałem, co oczywiście zawdzięczam mojemu ojcu głównie.
Życie moje nazwać można pasmem prowincjonalnych klęsk, lokalnych zmagań, wiejskich potyczek.
Dlaczego przestrzegam czegoś, co kretyńsko i na własny użytek nazwałem prawami Paruzji? Pewnie dlatego, że jestem wierzący, czyli nie wierzę w ludzi.
Najpiękniejsze są pojedynki prawdziwe, bo niewidzialne.
Żreją, nie dam im rady.
Cała chmara drapieżnego ptactwa rzuciła się na mnie i wyżera mi wnętrzności. Macham maczugą na oślep z flakami na wierzchu, ale ich jest za dużo. Nagle Jerzy Zimny rzucił ogromny głaz jak flarę, który chwilowo zmylił pochód drapieżnych orków.
Czyżbym krzywił ludzi prostych? Ale czemu w takim razie, ludzie prości piszą po krzywiznach?
Dojrzewałem intelektualnie wśród ludzi świetnie wykształconych. W związku z tym dzisiaj muszę tłumaczyć pozostałym, czego nie napisałem, czego nie zrobiłem, czego nie miałem na myśli.
Świat skurczył się do rozmiarów pieniążka, który trzymam w portfelu, chciałbym go rzucić teraz kurom do zjedzenia, aby w dobre ziarno zmienił się.
Świat jest zbyt zróżnicowany, by mówić jakimkolwiek językiem. Szukaj w sobie… Szukaj w swoim wnętrzu, nie jesteś od spełniania oczekiwań jakiejkolwiek narracji. Nawet jeśli Ci płacą, zarabiać możesz również podcierając dupy starym grzdylom, nie daj się.
Najczęściej autentyczna pycha przejawia się w rzekomej chęci pomocy. Nie ma niczego bardziej despotycznego aniżeli pomoc – pomagam ci, ale musisz być posłuszny, wdzięczny, gotowy do pomocy pomagającemu.
Powiem wprost: miałem kiedyś multum rozmaitych dupeczek, a teraz nie chce mi nawet stanąć pyta. Pewnie dlatego jestem tak rozkochany w Bogu: owa wspaniała idea jest bowiem erotyki całkiem wyzbyta.
Został już tylko jeden urzędnik pracujący w korporacji. Nazywa się Urbanowski. Siedzi do nocy w tych papirach, a świat w końcu przejrzał i idzie po rozum do głowy, albowiem idzie w końcu zbiorowo na dupy i najebać się w pubie. Nic już nikogo żadne papiry nie interesują, nastał czas życia.
Feministkom mówię jedno: jesteście niedopierdolone.
Pan Bóg odjął mi rozum, abym pisał prosto po liniach prostych, czyli robił to, co dzisiaj całkowicie nie przystoi.
Znudziły mi się te Wyimki – to tandetne ćwiczenie muskulatury. Pora zrobić coś zwyczajnego.
Życie moje jako gra o własną wybitność? Chciałbym bardzo z tego zrezygnować, ale nie umiem (szkoda). Być może z tego powodu, że zawsze łatwiej swoje życie przerżnąć i mieć święty spokój, a mnie jakiś demon tego nie pozwala zrobić, nie pozwala wywiesić białej flagi, choć wierzcie mi, święty spokój uwielbiam najbardziej.
Mój kompletny brak zainteresowania przyziemnością zaowocował klęską mojego związku. Brakowało mi cierpliwości w tej drodze.
Mając na uwadze jedynie zwycięstwo, tracę z pola uwagi wiele niepozornych, szarych kamyczków, które są niezwykle istotne. To cecha ludzi obłąkanych.
Nie lubię chyba nikogo z tych starych, pyszałkowatych i przegranych buców ze Zwisu, a oni nie dają mi spokoju, chyba z zawiści a nie z sympatii, żeby mi życie uprzykrzyć. Powiem więcej, w całym Krakowie, mam jedynych przyjaciół z Tarnowa.
Mieszkam w kraju buców, czyli w Polsce, mieszkam w bucolandii.
W pyte są ludzie, ale czemu mnie tak nienawidzą?
Dobre, lewackie, mało utalentowane serce, które nie znosi sprzeciwu. Oto, co mamy po drugiej stronie sporu.
Piętniewicza nikt nie lubi, bo mówi, co myśli i się nie pierdoli. Przypominamy, że chroni go immunitet poważnie walniętego. Tamci zawsze mają wytrych, żeby tego jebniętego buca po prostu nie traktować poważnie.
Wymyślono szufladki, konwencje, przegródki. Wiedzą o tym ludzie normalni, którzy za Kasią Kowalską śpiewają: „sobą bądź, sobą być najlepiej jest”. I przy każdym spotkaniu mają uśmiech z banana.