W 2018 roku Ryszard Krynicki opracował i opublikował w swoim Wydawnictwie a5 książkę Wisławy Szymborskiej i Zbigniewa Herberta „Jacyś złośliwi bogowie zakpili z nas okrutnie. Korespondencja 1955–1996″. Po jej lekturze pomyślałem, że to doskonały materiał na scenariusz teatralny. I nie czekałem długo! W 2020 roku, na Nowej Scenie Narodowego Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej odbyła się premiera spektaklu „Kochana Wisełko, najdroższy Zbyszku” według scenariusza Tadeusza Nyczka i w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. Skromna scenografia – także Mikołaja Grabowskiego – dzieląca scenę na dwa plany metalową bramą z zawieszonymi kwiatami, jakby „żelazna kurtyna” oddzielająca świat żywych od cmentarza, albo Wschód od Zachodu, do którego tęsknili tak Herbert jak i Szymborska, czy w końcu brama szpitala, w którym Zbigniew Herbert przebywał w czasie zmagania się z wyniszczającą go ciężką chorobą? A może to jego europejskie mieszkanie? Stoi tam metalowe łóżko, ale i fortepian, na którym poeta gra szaleńczą muzykę, recytując fragmenty swych utworów w oparach tytoniowego dymu… Do tego dwa siedziska na krańcach sceny. Jedno w Krakowie, przy ul. Wiślnej 2 w redakcji „Życia Literackiego”, gdzie Wisława Szymborska zajmowała się poezją, drugie w Warszawie, skąd pisał swe listy i kartki Herbert, albo pozujący na poetę Frąckowiak, wędrujący po Polsce z walizką zapełnioną dwoma tysiącami wierszy… A może to cmentarne ławeczki, na których pokazują się duchy poetów zmęczonych „wiecznym spoczynkiem” i „świętych obcowaniem”? Mają sobie wiele do powiedzenia, po ostatnim „noblowskim” telegramie Herberta do Szymborskiej… Przez lata pisali do siebie zabawne listy, pełne złośliwostek, flirtu, tęsknoty, wyznań miłosnych od lat pięćdziesiątych XX wieku, kiedy zwróciła się do niego po raz pierwszy 24 listopada 1955 roku z prośbą o wiersze – „Szanowny Kolego, (…) przyślijcie Błońskiemu kilkanaście swoich utworów”, po krótki telegram z 6 października 1996 roku z gratulacjami z okazji Nagrody Nobla – „Serdeczne gratulacje Zbigniew Herbert”. Potem były już tylko róże złożone z Czesławem Miłoszem na grobie Herberta… Ten pierwszy list, w którym zwracała się do niego w numerus pluralis, został wykorzystany przez twórców spektaklu, by przypomnieć ów niechlubny okres z twórczości Noblistki, gdy była członkiem partii, gdy pisała pełne ideologii utwory… Wstydziła się tego zaczadzenia ideologicznego, ale nigdy nie wypierała… Te utwory z uporem przywołują wciąż chcący ją kompromitować. Patrzący na nią i jej twórczość przez pryzmat polityki, a nie rozwijającej się przez następne lata twórczości tej niezwykłej poetki. Na scenie w role wcielają się Katarzyna Krzanowska – jako Wisława Szymborska, która informuje nas, że nie żyje już od 1 lutego 2012 roku i w dodatku nic na to nie możemy poradzić. Fizycznie trochę niepodobna do poetki, o czym nas lojalnie na początku spektaklu uprzedza, ale ten kapelusik, gesty… A kiedy zabrzmiał głos Szymborksiej czytającej wiersz „Tego nie robi się kotu”, to przez łzy wzruszenia naprawdę dostrzeżemy na scenie poetkę. Podobnie jak Zbigniew Herbert, który ustami Jacka Romanowskiego dorzuca, że choć zmarł wcześniej, bo 28 lipca 1998 roku, to jednak wciąż jest od swej koleżanki młodszy. Aktor rzeczywiście przypomina Herberta, który – jak wspomina poeta Józef Baran, kojarzył mu się z „angielskim kotem dżentelmenem”. Z maestrią i niesłychaną starannością porusza się po scenie w niełatwej roli wielkiego poety. Tadeusz Nyczek doskonale nakreślił niezwykle sympatyczne kontakty między twórcami trwające przecież – z różnym natężeniem – ponad czterdzieści lat. Odważnie pokazuje Herberta, światowego skądinąd twórcę, rozczarowanego decyzją kapituły Literackiej Nagrody Nobla. Przecież, uważał, że to on, a nie Szymborska, właściwie nie wychylająca nosa poza Kraków, uhonorowany powinien zostać tą prestiżową światową nagrodą literacką. Do Szymborskiej wysłał krótki telegram z gratulacjami, a do Tadeusza Różewicza wyrazy współczucia, że nie przyznano mu tej nagrody… A wszystko po to, by odsunąć od siebie żal i uczucie zazdrości. Ten telegram był ostatnią nitką komunikacji z Szymborską…
Doskonały spektakl Nyczka i Grabowskiego, Łukasz Drewniak zaliczył do budującego „emerycki”, wspominkowy nurt w repertuarze Starego Teatru. Kraków żegna się, oddaje hołd postaciom ważnym dla jego tożsamości, starzy widzowie przychodzą po nostalgię, młodzi nie przychodzą, ale chyba w ogóle nie są na tej widowni potrzebni. Czy rzeczywiście? To prawda, że jego twórcy nie pierwszej młodości już panowie, ale wraz z doskonałymi – niezwykle świadomymi swych ról – aktorami, dają sztukę, do której chce się wracać! Jeden z widzów oglądał ją już cztery razy. Za każdym razem zwraca się uwagę na inne elementy przedstawienia, odkrywa na nowo skromność i niebywałe poczucie humoru Wisławy Szymborskiej (na przykład kochała się w bokserze Gołocie, a jej pełne fantazji wyklejanki rozśmieszały każdego) i pewnego siebie i swojej twórczości Zbigniewa Herberta. Wprawdzie artyści mówią na początku, że nie są podobni fizycznie do bohaterów spektaklu, to im dłużej trwa przedstawienie, tym bardziej identyfikują się z Wisełką i Zbyszkiem, wchodzą znakomicie w powierzone im role. Oglądam spektakl 8 listopada 2023 roku przy przepełnionej widowni, większość to młodzi ludzie w sile wieku, pewnie paru emerytów by się znalazło… Aktorzy czterokrotnie wywoływani byli oklaskami na scenę. Prezentowany spektakl to bez wątpienia hołd dla wielkich poetów, ale wcale nie pożegnanie, a widownia i to właśnie młoda nie zawodzi!
Janusz M. Paluch
„Kochana Wisełko, najdroższy Zbyszku”, scenariusz – Tadeusz Nyczek, reżyseria, dramaturgia, scenografia i opracowanie muzyczne – Mikołaj Grabowski. Obsada: Katarzyna Krzanowska, Jacek Romanowski. Narodowy Teatr Stary im. Heleny Modrzejewskiej, Nowa Scena, Premiera 10 października 2020 roku.