Tom wierszy Edmunda Borzemskiego MARATON CIENIA niewątpliwie budzi refleksje witalne i przywołuje wszelkie chwile nie jednego rozstania. Czujemy tu zapach, westchnienie, oddechy i szelest wielu sylwetek osób sportretowanych obserwacjami poety w przeszłości i obecnie. Wiem o tym dużo, ponieważ żegnam się i ja z Wielkimi przyjaciółmi… Tak było ostatnio latem, pozostał mi Muzy mojej pachnący cień po ciężkiej nocy, kiedy odeszła po „wielkich mękach” na drugą stronę horyzontu, pozostawiając głęboki oddech swego czasu u mojej twarzy oraz dotyk smukłej anielskiej dłoni.
– Wielką bezwzględność czasu widać wyraźnie w całej książce poety. Mówię książce, bo to 128 stron tekstów, na grafikach artysty Wojtka Kowalczyka. Tom wydany nakładem Biblioteki Publicznej im. E. Smołki w Opolu. Wiersze odczytuję jako nieubłagalność dookolnego ruchu i wartości kreacji koła zamachowego. Inne grafiki to stacje, przystanki i rozdwojone tory kolejowe, obok pojedynczych budynków w pustym wyludnionym polu. Tła odjazdu z torami, tam i z powrotem… Krzyżujące się czarno – białe misternie oddane cienie, to jakaś pamięć i ryty wspomnień. Tu Pamięć króluje, jest ona znakiem względności czasu. Tutaj cienie posiadają wiele z człowieka: ruch muskularnych ciał, zapach, kolor, dotyk, zdziwienie, te szczegóły w dodatku objawiają się nam bardzo różnokształtnie, z treściwą misterną fakturą, jakby z esencją kosmiczną? – To rzeczywistość, to trwanie, które trzeba dostrzegać wokół wyobraźni, która kieruje losem. Duchy przeszłości, które nie koniecznie widzimy o 24.oo w nocy – Ale czy tak jest? – czy świat nie jest złożony ze złudzeń, z cybernetyki, z maleńkiej chwili, która może być najważniejszą?
– Tom poetycki Edmunda Borzemskiego wskazuje, że jednak najważniejszy jest czas odbierany przez człowieka czynu, jego prędkość… W tym tomie poetyckim pomiędzy słowami w odcieniach różnokolorowych i tych tradycyjnych cieniach czarno – białych, (bo to też kolor), tyle że ostrzej niesiony przez światło. Dobrze wiemy, że tylko poeta różnych profesji może zauważyć to zjawisko, przywiązując do niego uwagę, dopatrując obecności wszech cieni. To zagadnienie empiryczne, o czym wie snujący tezy metamorfoz… Cienie z teorii względności(?). Jest jakaś energia, która tworzy tunel światła dla różnorako zmiennego obrazu. Natomiast poeta pyta o cienie(?) wysiłkowe do Maratonu. Nasi przyjaciele, lub współmałżonkowie, odchodzą w wielkie morze tajemnic, które jest kosmosem częściowo pojmowanym na stronach biblijnych, a refleksje podpływają po takim akcie do nas całkiem osobno, jak małe łódeczki, z napisem nazw na burtach…
– Podpływają i powstaje wiele zapytań o odmęty wieczności – Wiersze poety to modlitwy z zapytaniami: Gdzieś w tunelach czasoprzestrzeni umieścili przecież swoją Pamięć – ich byty, które ciągle trwają, bardziej w autorze tekstów. Nie wiem, czy tę książkę omawiać w kontekście jakiegoś rozliczenia, czy wymiarze umykania do tajemnej wiedzy czasu wspomnieniowego? – lub rozliczania się… Każdy rozdział oznaczony grafiką, dobrze komponująca się z zawartością wierszy.
Poeta zapisał, a może opisał Wielki Maraton (Miasto) cieni, które przemykają wciąż przez jego dom, które wkradają się w każdy przedmiot, w sen Jawny. Być może tańczą te cienie empiryczne, i maja jako cienie tylko tutaj swój byt, może nawet nam się zdają w/g przećwiczonej wizji bajek z dzieciństwa? – Później zapełniają puste kartki szeptanych odcisków wierszy…
– Przytoczmy zatem definicję określenia MARATONU:
– Maraton to miejscowość w Grecji. Według Herodota po zwycięskiej dla Greków bitwie z Persami właśnie pod Maratonem w 490 r. p.n.e., armia perska zaokrętowała i wypłynęła w kierunku bezbronnych Aten. Widząc to, Grecy udali się, co sił w nogach, do miasta, przybywając na miejsce praktycznie równocześnie z okrętami perskimi. Bieg ten stał się podstawą romantycznych historii, według których posłaniec Filippides pobiegł do Aten, by opowiedzieć o zwycięstwie i poinformować Ateńczyków, że płynie ku nim flota perska. Po przekazaniu tej wiadomości padł martwy.
– Natomiast tom wierszy Edmunda Borzemskiego to bardzo urokliwe refleksje dziania się różnych urokliwych żyć, jakby trwały one wciąż życie po życiu. Urokliwy tom poezji tym bardziej, że pełen grafik znanego artysty Wojciecha Kowalczyka, jako znakomitego rysownika i cenionego grafika nurtu surrealistycznego z Krakowa, co znakomicie kojarzy się z zawartością wierszy Edmunda Borzemskiego. Porcja tych prac nasuwa niesamowite dygresje i buduje, jakby wnikliwie dalszą narrację podmiotową i puenty. Tutaj grafikony są cieniami i wyrysami skomplikowanego trenu czasu. Artysta grafik wręcz „dyżuruje” na stronach wielu tomików poety Edmunda Borzemskiego, ujmują one dobrze poetykę tego autora, jakby ilustrowały intuicję poetycką. Ten świat bardzo czytelnie wyłania się na dobre po przeczytaniu wierszy Te ilustracje to takie byty na Jawie(?)… Czasem w szczegółach wycieniowane, tudzież postaci, są kształtem odbitych mechanizmów – A to bardzo ciekawe osobne tajemnice, które dopowiadają metaforycznie treści…
– Należy zapytać, czy cienie wyobraźni, zarówno poety jak i poety grafika, są tandemem o podobnym kształcie? – Wejdźmy zatem w treści interesującej książki. A może poeta chce powiedzieć, że cały ten świat nic nie jest wart, bo jest coś takiego na Ziemi jak iluzja, która szybko umyka pod Maratonem… Pozostaje tylko podmuch pamięci dotąd, póki żyjemy w tej iluzji, a ona brodzi w nas? – Może ci, którzy odchodzą, są w innym wymiarze stoją na zawsze niewidoczni za naszymi plecami…
– Napisał poeta, w dedykacji osobnej, dla mnie takie oto słowa:
Życie jest puste jak kartka
Dopóki nie wpiszesz w nie
Drugiego człowieka
Zatem kusi mnie omówić niektóre wiersze, które jakby sankcjonują problem lub fenomen Cieni Maratonu. Autor poruszył świadomie wartość tego słowa, odnosząc się do biegu kreacyjnego i bohaterskiego. W swoim zbiorze wskazuje on wielu przyjaciół, znaczących w życiu wiele, przywołuje każdego mijanego w/g osobowej sylwetki ongiś i charakterystyki ulubionego koloru…
– Wiersze tu przemykają wycieniowane przez struktury koloru ich żywota. Refleksja zawarta lirycznie ulatuje w kosmos jednej wielkiej galaktyki portalu Pamięci.
Wspomnijmy wiersz pt. Do Anioła Stróża (str. 14)
Amegonie*/ Aniele Stróżu mój,/choć czas niby nie ma /
nad Tobą władzy,/ to jednak wystrzępił Ci/skrzydła.//Zmęczony staniem przy mnie -/tak po ludzku/ za moimi plecami/sączysz wino.//
Gordyjskie węzły/moich grzechów/ognistym mieczem przetnie/może tylko/archanioł Michał.
*Amegon – imię przypisane Aniołowi Stróżowi, zaczerpnięte z książki Harry’ego Dudy.
Otóż poeta widzi także cień i mówi O Edenie inaczej
– To tytuł wiersza (str. 15)
( …) Niech archanioł Gabriel/ z Amegonem/ ustanowią tu wreszcie/ Twój porządek/ Wtedy bez obawy/ dotknę znowu/ drzewa wiadomości – / nie rodzi już bowiem owoców, / a ich resztki/ i tak od wewnątrz toczy/ robak ateizmu. /…/
– Autor tekstów „Maratonu” odnosi się także do wartości słowa – ileż to słów napisano na temat słowa i jego wartości
– wiersz (str.18), brzmi: Jak sekwoja trwa/ ponad wiekami. /Było pierwsze/ i będzie ostatnie.//Lecz z ludzkich ust/ jak z procy – niebezpieczne:/może zabić i Goliata,/ i Dawida.
(30.09 – 1.10. 2022)
– Poeta bywa zawsze na szlaku, „nie spóźnia się na wiersz” (Krzysztof Karasek), zauważa intensywny ruch i jakby chce się włączyć z doczesności do biegu ku empirycznej lub sakralnej wieczności…
Tutaj kolejny rozdział książki pt. ONA (str.19)
Wiersz pt. Na szlaku (str.22)
Pamięć zapala znicze/niewidzialnie obecnych./ Ożywają. /I trwa intensywny ruch./Doczesność i wieczność,/ żywi i umarli/mijają się bezkolizyjnie.//Nad płynnością ruchu/ czuwa policjant – /śmierć.
– Jest tak, że nie da się uniknąć refleksji, zwłaszcza w lirykach, i zwłaszcza nad bliskimi. Edmund Borzemski w części POŻEGNANIE Z OJCEM (str. 27)poświęca Jemu 5 treściwych wierszy, porównując Go nawet do alpinisty. Później następują wiersze pomieszczone jak w poemacie, tu oznaczone tytuły rzymskimi cyframi: Ojcu na urodziny, Pamięci mego Taty I, Pamięci mego Taty II, Pamięci mego Taty III,
Wiersz Pamięci mego Taty III, (str. 33):
Bumerang przeszłości/ posłusznie powrócił./ Wróciłeś, Tato, /do domu/ wspomnieniem/przez zamknięte drzwi.//Też były zamknięte,/ gdyś przeszedł przez nie/na niewidzialna stronę.//Każde z osobna/ wspomnienie/ nizało się chwila po chwili/ na pajęczą nić./ Skrzypnęły drzwi – /do pokoju/ weszła Mama./Usiadła w najdalszym/ kącie przestrzeni./ Spostrzegłem kroplę/ drżącą skałę/jej twarzy.
Tacie w drugą rocznicę śmierci
– Poeta oddaje tu część swemu dozgonnemu autorytetowi, który jest zawsze. Może przytoczmy zatem część wiersza (str. 34) :
(…) Stoję przed drzwiami/wpatrzony/w niewidzialną dla innych/ plamę krwi -/ ostatni zapis Ciebie/…/ Wspomnienia/jak Łazarz/ wywołany z grobu/wstają?/…/
– Tutaj następuje później kolejna część książki pt. PO NICH I DO NICH. (str. 35) – To długa lista cieni o bardzo kolorowych charakterach. Cienie nie muszą być przecież czarno – białe. Edmund Borzemski podjął się maratonu w szerszym kontekście czasu, zestawiając osoby obok których podąża i zatraca się wręcz w jego WEHIKULE, w jego migających cieniach, i nie ujawniają się one do końca złożonego biegu wydarzeń…dzień i noc, noc i dzień, chwila, godzina…wyrwa życia w kosmosie wszechbytu(?)
– I jak widzę następują tu cienie wierszy zatytułowanych w żywej jeszcze Pamięci. Autor – zapisał te najcenniejsze „wspominki” o swoich najważniejszych osobach, kiedy byli u steru swego życia mieli wpływ na życie poety – Jest tu tekstów dużo, zatem oto tytuły wierszy:
Kolejny list do Babci Anny, Pamięci mego Stryja Edmunda, W rocznicę zamachu (Pamięci św. Jana Pawła II), Wyrwa, Dla Danusi Kobyłeckiej wiersz I, Dla Danusi Kobyłeckiej wiersz II, Epitafium dla Mieczysława Kosza*,Wspomnienie o Bolesławie Leśmianie, List do Jacka Lubarta Krysicy, Reguiem dla Jacka, Wymknąłeś się Pamięci Zygmunta Malona – Przyjaciela rodziny, Pamięci Bronisławy Matuszewskiej, Pamięci Piotra Myszyńskiego, Okno z widokiem na morze, Pamięci Agnieszki Osieckiej, Pamięci Henryka Rachwała – Ojca mego przyjaciela, Pamięci Barbary Ruszeckiej, Wiadomość, bez tytułu, Pamięci Krystiana Szafarczyka, Epitafium ( Pamięci Piotra Szczepanika) Którego poeta dobrze znał , Znowu odejście, Rozsypana paczka, Wizyta (Pamięci Janusza Wójcika), II Zapowiedź wizyty, III Rydwan, O profesorze Marianie Zembali wspomnienie S. E. Borzemskich.
Dostrzegam na tej części takie „non – stop” – Wielką kreację cieni, charakter tych cieni, i klimaty gdzie wodzirejem obserwuje, jakby z obrazu Jacka Malczewskiego – Mityczna Tanatos prowadzi tym samym cały Maraton… Czuję zapach tych zwiędłych cieni, choć są kolorowe i jedyne w swoim rodzaju biegną. Widzę pośród nich wyraźnie sylwetkę samego poety Edmunda, patrzę na cały bieg jego oczami – a on z radosnym żalem – On wyraźnie radosną ma twarz, choć w oczach żal, choć pojawia się tu bezsenność, wtedy maraton przeradza się w dziwny karnawał „Hello Wynn”, ale i on biegnie… Ten karnawał będzie trwać bardzo długo, bo całą wieczność i trwanie tego wciąż tego „Dziwnego świata”.
– Następuje kolejny rozdział pt. LIRYKI Z PAWIEM W TLE
– Poeta i lektor budzi się we własnych cieniach, pragnie jakby jeszcze raz je rozpoznawać, a nawet tańczyć z nimi – robi to za pomocą bardzo ciekawych modlitw – wierszy. Pokazuje jednocześnie nam szkołę pisania wierszy z wiedzą, wtapia się sam w swój własny cień.
Mój cień ( str. 69):
(…)
Za bramą pusta ulica/śni o ruchu,/od czasu do czasu się budząc/ z pandemicznej śpiączki.// Nasz wspólny los/ – cienia i mój -/ byłby do zniesienia,/ gdyby nie pazury chwil/ wbite w nasze grzbiety.
– I zaraz następuje tekst wiersza (str. 71)
* * *
Na kartce dnia/rozlewa się /kleks zmierzchu./Moje myśli/ jak nietoperze/ bezszelestnie /utulają w noc// Echosonda wspomnień/ działa niezawodnie,/wyprzedzając wyobraźnię.// Nad ranem/ wrócę pod sufit/ i złożę skrzydła,/by przespać dzień.
Poeta przemienia się w stwora o skrzydłach nietoperza, żeby lepiej pojmować noc i siły archaiczne(?).
– Otóż rozdział LIRYKI Z PAWIEM W TLE (str. 68) warto na pewno wspomnieć, poprzedzone są grafiką, na której widnieje tor, gdzie po jednej stronie toru i po drugiej widnieją surrealistyczne stacje, podkłady dla torów to walizki. Pakuje się poeta i będzie tym torem wyruszał w nieznane, już widzi własny cień i dużo walizek jako podkłady torów spakowanych w najdalszą podróż…
– Ubolewam, ale muszę ze szczerości to oznajmić: Autor poeta, historyk i pisarz podsumowuje swój dorobek, liczy cienie i ich elementy, czy to jego ostatni śpiew? – A może donośny krzyk łabędzia gdzieś na nowiu?… przed wejściem w Dolinę snu (str. 77)
Rzeczywistość/jak kłusownik/zostawia na ciebie/pułapki./ Z determinacją zająca,/walczącego z czasem/o życie,/uwalniasz się/z wnyków dnia./Poraniona – /uciekasz/w dolinę snu.
Reasumując: Zatem co uderza w tym zbiorze; stos wierszy poświęconych Osobom Bliskim, tym którzy odeszli lub są jakby zasłużeni dla spraw poety i jego edenu domu. Nie da się uciec od twierdzenia, że poeta rozlicza swoje życie, rozmienia na wspomnienia, ma coraz więcej bezsennych nocy i dni zamienionych się w noce, co zresztą nie wabi i być może nastraja bardziej kontrowersyjnie. A może to tylko złudzenie? – może poeta oświadcza, że jest bogaty w doświadczenie bycia tu i wtedy, czyli wczoraj – teraz? Nie chce powiedzieć, ze jest zmęczony tym maratonem. Wspomnienia o Ojcu są bardzo oryginalne, wywarzone i dziękczynne stosowne do charakteru tej postaci (znałem tatę Edmunda Borzemskiego). Poeta wyraźnie nasuwa sobie myśl. Żeby zbliżyć się do swoich „niebiańskich przyjaciół” uważa, że czas być przygotowanym przed mitycznym Maratonem. Trzeba odpuścić sobie i im grzechy, przetańczyć z ich cieniami – co też nie odbiera poecie nadziei i refleksji iście sumiennych, może nawet pobożnych. Poeta chce być pokornie ufny i oczekiwać następnych spotkań po wyczerpaniu się maratońskiego biegu, być może poza ich za horyzontami wieczności. Tomik ten to iście taki skuteczny bieg do swej okolicy, rzeczywiście nie odbiera ten tytuł Edmundowi nadziei, ale najważniejsze, że podnosi go na duchu, jakby ze swego spełnionego obowiązku. Bo cóż poeta może dać swoim przyjaźniom, czy bliskim zauroczeniom za całe życia – tylko wiersze, jako modlitwy za Nich Wszystkich ku świętemu Parnasowi.
Zbigniew Kresowaty
——————————————————————————————
Edmund Borzemski, MARATON CIENIA, Biblioteka Publiczna im. E. Smołki, Opole. 2024 r. s.98. ISBN 978-83-64938-37-5