Wiersze tygodnia – Anna Nasiłowska

0
312
Bogumiła Wrocławska
Bogumiła Wrocławska


dziewczyny
fajna nam się w szpitalu
sala trafiła
trzy biodra
trzy kolana
trzy – wyższe wykształcenie
trzy – niższe
ale wspólnych mianowników jest wiele
łączy nas na przykład
oburzenie na pielęgniarza
który zamiast pomóc przy wstawaniu
mówi:
„Co mi tu pani kino urządza?”
bo za dużo zobaczył.
kino? że porno?
dziad jeden!
nie dla niego seans!
sarkamy jak już wyszedł
i nie słyszy
bo to pomaga na upokorzenie.
Lepsza pielęgniarka.
pyta:
„Kochanie, boli?
Zakryję ci kwiatuszek
żeby ci głupio nie było
i zaraz przemyję.
Nie martw się
szybciorem zrobimy!”
O, żeby mąż tak kiedy mówił…
– wzdychamy.
Czasami przychodzą córki i wnuczki
i każda z nas patrzy wokół:
widzicie? patrzcie
jaka ładna dobra i ubrana
taką urodziłam i wychowałam!
Moje córki pomocne
przynoszą podnoszą podają
uśmiechają się i są cierpliwe.
potem pytają:
„Co, jak na koloniach?”
„Jak z dziewczynami z klasy?”
tak! dobrałyśmy się
nawet jest szczypta żalu
bo przecież zaraz nas wypiszą
i co?
Każda w swoją stronę
już nie będzie wesoło
każda w samotnej niedoli
a tu mamy na szpital-chorobę sposoby
pogaduchy
i tyle śmiechu
że aż do płaczu


Pani Bożena

Pani Bożena mówi:
Już się tak zawzięłam w bólu
że po co mi to życie
i chciałam się skupić w sobie
żeby ten świat opuścić
ale przyszedł mąż
i on tak sapie
nic się nie odzywa
bo mu trudno z tym oddechem
ale wiem co on myśli
po tylu latach czytam w nim
widzę że prosi
on nie był nigdy wylewny z czułością
żadnych takich
ale szczerze boi się
co z nim będzie
mój bidaczek
Bożenki niebożątko
no to zawzięłam się w sobie jeszcze raz
żeby wrócić się nazad


białe tabletki

karmią nas tu
opioidami
taka jest prawda
z komentarzem pani doktor:
„Nie ma co sobie żałować!
Jak się ból rozszaleje
Trzeba będzie trzy razy więcej
białych tabletek.”
żaden odlot w obłoki
jak zapowiadała Susan
artystka wizualna z Londynu
ona lubi dragi
a ja ani lubię ani nie lubię
bo od tego śpię
żadnych obrazów
odgrodzona od zdarzeń w sali
nie słyszałam
jak ratowali panią Bożenkę
„O, ona jest stale zaćpana!”
mówią dziewczyny w wieku różnym
bo już się nauczyły
że się nie obrażam
tylko się śmieję z nimi
albo śpię


Lek

To najgorsze
w tych szpitalach że z obcymi
w jednej przestrzeni 
ten przymus –
         mówi moja koleżanka.
A ja myślę
nie
to dobre
to lek
na lęk


sanatorium

ach, mity
opowieści o wieczorkach zapoznawczych
szybkich romansach
i  niespiesznych spacerach
zbawiennym wpływie klimatu
i ciszy wśród drzew
tu jest inaczej
czas rozlicza komputer
pacjenci nie mają nazwisk
ochrona danych osobowych obowiązuje
każdy jest kodem kreskowym
ciągiem liczb
odnośnikiem do dokumentacji
zbawienia nie będzie
tylko ciężka praca
pot i znój
forsowne ćwiczenia z piłką
w którą się nie gra
potem rower stacjonarny
znowu sprzeczność sama w sobie
pacjenci w przerwach leżą
patrzą w sufit
nie za wiele uczuć
rozmów pretensji
leżą
łapią chwile


***

Myślenie jest przereklamowane –
         mówi pani Jola
z ciężarkami na stopach.
Myślę
więc nic nie wiem –
         odpowiada jej pani Basia z leżanki
im więcej myślę
tym bardziej nic.
Poddane torturze bezsensownych ruchów
które leczą
kręgosłup
moralny?
niemoralny?
Bynajmniej
wątpią


do nogi – oda

Pani Maja mówi:
Ty moja stara głupia nogo!
         (bo ma dwie nogi
         starszą i młodszą
         czyli później operowaną
         prymuskę
         i tę okropną)
Nogo stołowa!
ty świńska nóżko
słupie przydrożny
nogo bolesna
i zatwardziała!
O, nogo, jędzo!
Zołzo!
Zakało nóg!
ślubuję
ukrywać cię pod długą spódnicą
do końca życia
możesz być gruba i brzydka
ale odpuść mi
proszę
pro


Kiosk

Proszę pani
– mówi kobieta prowadząca kiosk w sanatorium –
ja tu mam sklepik ze wszystkim
mydło powidło i gazety
żeby pacjenci się myli i nie nudzili
ale czasami to przekracza wszelkie granice
jedna kobieta kupiła tygodnik
ze zdjęciem lidera na okładce
druga kupiła gazetę opcji przeciwnej
no i ta druga napluła pierwszej na okładkę
więc pierwsza też jej napluła
a potem
– obie emerytki
obie siwe –
zaczęły się szarpać.
Zawołałam terapeutów
dobrze że był ten Mariusz
wysoki napakowany
jedną w jeden kąt
drugą w drugi kąt
a one jeszcze jazgotały.
Proszę pani,
ja wszystko rozumiem
ale tego nie
to wrzód
co pęka
to szaleństwo
zbiorowe
proszę pani
pani pisze książki
jak leczyć
tę chorobę?
A ja tyle mogę
że nie napiszę
która pierwsza pluła
która mocniej szarpała
za siwe kłaki
         – o jaki ból!
i jak się nazywał lider.
A na to z kąta odpowiada nienawistny syk:
sss…
symetrystka!


Anna Nasiłowska – debiutowała jako poetka w 1977 roku w miesięczniku „Nowy Wyraz”. Jej twórczość jest różnorodna, obejmuje wiersze, prozę poetycką, powieści (powieść „Konik, szabelka” w finale nagrody Gdynia) oraz cztery biografie. Obecnie jest profesorem w Instytucie Badań Literackich PAN, autorką między innymi cenionych zarysów i podręczników. Sprawuje funkcję Prezeski Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Ostatnio wydała tom wierszy „Sztuczne światła” (PIW 2021), jednotomową „Historię literatury polskiej” (2019, niedługo ukaże się po angielsku w tłumaczeniu Anny Zaranko w wydawnictwie Academic Studies Press w Bostonie) oraz biografię Sławomira Mrożka (Wydawnictwo Literackie, 2023).


Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko