Wiersze Michała Witolda Gajdy zebrane w tomiku Ziarno na skale rodzą wiele pytań dotyczących kondycji współczesnego świata i współczesnego człowieka, pytań o naturę tychże oraz pytań o miejsce człowieka w świecie. Samo stawianie pytań jest jednak niewystarczające, pojawia się bowiem również chęć znalezienia na nie odpowiedzi.
Zaproponowany w tomiku układ wierszy podporządkowany został kolejności pór roku w świecie natury. I w ten oto sposób Poeta prowadzi nas przez dni, noce, miesiące, poczynając od przedwiośnia, a kończąc na grudniu. Początkowe obrazy, w wierszach Umarlisko (s. 19) oraz Umarlisko II (s. 20), mogą sprawić wrażenie, że prezentowany świat obumarł bezpowrotnie. Nic jednak bardziej mylnego, jak to zwykle bywa, początkowe zmiany są niewidoczne do momentu, kiedy nadchodzi przełom i potok (…) parska, uwolniony od twardej uprzęży./ Roziskrzył się i pieni, chcąc się słońcem upić (Odwilż, s. 22). Tak rozpoczyna się eksplozja życia, gdy nadciągnie od Południa wiatr ze zdrowym ziarnem (Umarlisko II, s. 20).
Czytelnik wraz z podmiotem lirycznym przemierza czas, w cyklu rocznym, a także swoistym wehikułem czasu cofa się do odległej, legendarnej przeszłości:
Bale mostu sterczały z dna mulistej toni,
Jakieś głosy szeptały w drzemiących ruinach;
Bo duchy już zaczęły nocną wartę trzymać
W pałacu i na wałach, które muszą chronić.
Srebrny denar księżyca spoglądał, którędy
Strojny orszak książęcy wjedzie do grodziska.
Lśniły łuski pancerzy, lecz to fala błysła,
Mamrocząc przy brzegu piastowskie legendy.
(Ostrów Lednicki, s. 30)
Duch legend, podań, opowieści ludowych, obecny jest nie tylko w chwilach, gdy oczyma i słowem Poety obserwujemy zdarzenia, ale również poprzez wprowadzone postacie rodem z mitologii słowiańskiej, które nie zważając na upływ czasu, zasiedlają przestrzeń również współczesną. Pojawiają się zatem wszelkiego rodzaju czarty, południce, upiory, młode wiedźmy, leśne diabły, Wodnik, płanetnicy, zmora co koniom grzywy plecie. Co ciekawe dzieje się tak za przyzwoleniem Stwórcy, gdyż Dobry Bóg im darował jezioro na własność, sam tu lubił zaglądać, więc miejsca nie przeklął. (Diabelskie ziółka, s. 47). Istoty te nie szkodzą człowiekowi, aczkolwiek utrzymują z nim kontakt, ale przede wszystkim, jako że stanowią pierwiastek ponadczasowy, dbają o zachowanie porządku naturalnego. Bywa że zamieszkują w miejscach, które, wydawałoby się, dla stworów nadprzyrodzonych się nie nadają, np. w wierszu Starość wampira (s.27):
W blokowiskach nad Notecią, na obrzeżach miasta Nakła
(…) dziwny upiór się pojawił, jak przestroga – palec Boży.
(…) Niby wampir – a nie wampir.
(…) Ustatkował się po latach,
(…) W końcu przyjmie go na starość jakaś nędzna noclegownia,
albo też przygarnie z łaski zadłużony dom opieki.
Zdarza się również, że czas weryfikuje ich cechy, nawet te, które są przynależne wyobrażeniu tych postaci:
Bies – renegat, skłócony z piekielną zwierzchnością,
przywędrował przez pola, by stanąć na skraju
asfaltowej wstążeczki drogi do osady.
Kopyta miał spuchnięte, bowiem chadzał boso,
po ziemi, którą dawno we władanie zajął,
kiedy jeszcze był młody i z ludźmi się wadził.
Dzisiaj nic nie zostało z odległego świata,
szukał więc sobie gniazdka, by osiąść na stałe,
(Dziupla, s. 70)
Tak więc zarówno czasem, jak i postaciami świat wierszy zanurzony jest mocno w fantastyce. Ale na uwagę zasługuje również obfitość miejsc realistycznych, bo oto wraz z podmiotem lirycznym odwiedzamy ogrody, bezdroża, nieużytki porośnięte chwastami, trzęsawiska, las, uroczyska; wiedzie on nas przez miejsca dawnego kultu po czarnych popiołach,/złożonych kiedyś ofiar i zwęglonych chramów (Las czarownic, s. 48). Co łączy te miejsca? Widać wyraźnie, że są w znacznym stopniu oddalone od siedzib ludzkich. Czyżby podmiot liryczny szukał samotności? Motyw wędrówki podkreślają też wiejskie krajobrazy, drogi, pola, gdzie mężczyzna odnajduje spokój i ukojenie. Sposób kreowania tych obrazów jest niezwykle sugestywny, np. w wierszu Ballada o lipcowej zachciewajce (s. 40) trudno nie doświadczyć wręcz fizycznie wrażenia obezwładniającego rozleniwienia wywołanego lipcowym upałem.
Popłynęło allegretto pszczelich brzęczeń o upale,
kiedy łąki porzeczkowe z trudem brały ciężki oddech
w kiście płuc różowych sokiem, którym ciągle brakowało
zwykłej chęci do istnienia i nie mogły już się podnieść.
Brakowało sił do życia obwieszonym wiciom wierzby.
Nawet pies przy budzie poległ i zaniechał wojny z pchłami,
(Ballada o lipcowej zachciewajce, s.40)
Przed oczyma czytelnika przewija się film z sielskimi obrazami, jak w Kołysance (s. 31), kiedy, wraz z bohaterem, osiągamy apogeum zanurzenia się w przyrodzie i czerpania przyjemności z bliskości z nią, z bycia jej cząstką:
Gdzie kornik spisał całe swoje życie
na suchym drewnie pokrzywionej sosny;
w kolczastych pędach nienazwanych roślin,
zostanie czerwiec – niezmienny marzyciel.
Na drobnych włoskach niedojrzałych malin
zabłyśnie promień zamknięty w kropelce
schłodzonej rosy. Nie trzeba nic więcej.
Skończona droga, bo po co iść dalej?
Mech pod plecami, a cisza nad głową;
nic się nie kończy i nic nie zaczyna.
Lekki wiatr z pola chodzi po leszczynach,
więc zamknij oczy i śnij kolorowo.
Podmiot liryczny zastanawia się, po co iść dalej? Sugeruje, że stan zawieszenia między tym, co się nie kończy, a tym, co się nie zaczyna, jest najszczęśliwszy. A jednak jego wędrówka spowodowana jest ciągłym poszukiwaniem, tęsknotą, a także żalem za utraconym czasem. Czego szuka? To oczywiste – szczęścia na Ziemi, raju ziemskiego. Znamienne jest zdanie wypowiedziane w wierszu Przed nami (s. 69): Trzeba jeszcze uwierzyć, całej mocy użyć,/gdy jesteśmy na drodze w połowie podróży,/że wszystko, co przed nami, będzie tylko lepsze. To ono nadaje kierunek dalszym poczynaniom. Wraz z nadejściem jesieni pojawia się melancholia, poczucie daremności, zniechęcenie i znowu do głosu dochodzi poczucie bezpowrotnego upływu czasu: Tracony czas powoli podąża za zmierzchem (Nocne palenie, s. 77). Im krótsze dni, tym jest coraz trudniej radzić sobie z samotnością i tęsknotami. Mężczyzna marzy o innym świecie. Arkadii? Raju?, z którego mógłby wracać, jeśli miałby na to ochotę:
Ślady za mną zakryje wkrótce biały kożuch;
powrócę, jeśli zechcę, drogę sam odnajdę.
(Grudzień, s. 82)
W wierszu zamykającym tomik bohater poddaje się w swoich poszukiwaniach i przyjmuje postawę wyczekiwania, godzi się z losem, życiem:
przyszłość nieuchronna odszuka mnie wszędzie.
Zostanę więc, gdzie jestem, gdy nie da się uciec.
(Przed zamiecią, s. 88)
Ziarno na skale pozostawia niezatarte wrażenie. Wciąga odbiorcę w poetycki świat, zmuszając go do sięgania w głąb siebie, we własne przeżycia. Prowokuje do refleksji i szukania odpowiedzi na pytanie o cel życia. Jak Gajda osiąga ten efekt? Dzieje się tak dzięki sprawnemu posługiwaniu się językiem, żonglowaniu zróżnicowanym słownictwem (również archaizmy i regionalizmy), budowaniu nastroju, wyzwalaniu emocji. Poeta stosuje sugestywne obrazowanie, odwołując się nim do doświadczeń czytelnika. Konkretyzuje przestrzeń, osadzając ją w rzeczywistych miejscach (Ostrów Lednicki, Noteć, Nakło, Wrześnica). Na uwagę zasługuje szeroka fraza, jaką się posługuje, dzięki czemu wiele wierszy nabiera charakteru gawędy. Ciekawym zabiegiem jest wprowadzanie dychotomii – sielskie obrazy przeplatane są elementami brzydoty, wyrażone dosadnymi słowami (grząskim łajnem, woń gnijących owoców, zapach szamba ). To z kolei powoduje, że wykreowany świat nie jest ckliwy, a zbliża się do tego, w którym żyjemy, gdzie piękno splata się z brzydotą.
Ciekawy jest pomysł wykorzystania motywu pór roku z ich symbolicznym znaczeniem: wiosna – życie, niepohamowana witalność, lato – obfitość, jesień i zima – melancholia, schyłkowość. Układ wierszy wpisuje się doskonale w ten schemat.
Można pokusić się o stwierdzenie, że Poeta przede wszystkim prezentuje swój zachwyt światem, obecnym i przeszłym. Ale w rzeczywistości dominantą tych wierszy jest świadomość przemijania oraz poszukiwanie, a przede wszystkim dążenie do osiągnięcia zgodności ze światem.
Zachęcam do spotkania z wierszami Michała Witolda Gajdy zebranymi w tomiku Ziarno na skale.
Michał Witold Gajda, Ziarno na skale, wydawca: Tomasz Kowalczyk, Lublin 2023
Michał Witold Gajda, poeta, nauczyciel historii, urodził się 26 grudnia 1959 r. we Wrześni, zmarł tudzież 15 stycznia 2017 r. Za życia wydał trzy tomiki poezji: Cztery strony roku. Ostrów (2012), Zabawa w samotność (2015) oraz Samospełniająca się przepowiednia (2017). Jego bogata spuścizna literacka ukazuje się w formie kolejnych książek poetyckich dzięki staraniom spadkobiorców, a także wydawcy, Tomasza Kowalczyka, który wraz z Lilą Heleną Metryką dokonuje redakcji wydań, natomiast stronę graficzną opracowuje Maria Kuczara.
Po śmierci Poety ukazały się: Przypadki Jewgienija Piurnonsensowicza (2019), Malowanie portretu (2021) oraz Ziarno na skale (2023).