Ślepy Icze, Srulke Gąsior, Lea Pysk… Singer i jego Warszawa
Izaaka Baszewisa Singera gotów byłbym czytać już choćby dla nazwisk/pseudonimów z jego powieści: Ślepy Icze, Srulke Gąsior, Lea Pysk, Mejer Śmietana, Motele Bękart… Dziesiątki innych. Czytam i oczyma wyobraźni widzę Warszawę tamtych czasów, czasów najwcześniejszego dzieciństwa późniejszego noblisty. Bo „Odwiedziny” rozgrywają się w Warszawie, gdzieś w okolicach roku 1905-1906 (o dziwo, a może w ogóle nie jest to dziwne – Żydzi żyli oddzielnym życiem od Polaków – nie ma w tej powieści najmniejszego śladu rewolucji choć są anarchiści), wypełnione są tym, co zapewne zapamiętał Singer ze swego pobytu na Nalewkach, na Śliskiej, Smoczej na tych uliczkach wypełnionych tysiącami ludzi robiących interesy, światem przestępczym, jakimiś teatrzykami, umowami, krzykiem, czasami strzałem, żydowską prasą.
Powieść drukował Singer na łamach ukazującej się w Nowym Jorku żydowskiej gazety „Forwerts” od kwietnia do sierpni 1972 roku. Nie ukazała się w formie książkowej ani w jidysz, ani po angielsku.
O czym to powieść? O Maksie Szpindlerze i jego żonie Florze, którzy po latach nieobecności w Warszawie zjeżdżają do rodzinnego miasta mężczyzny. Przybywają z Argentyny, w której dorobili się sporych pieniędzy. Mają fabrykę damskich torebek, ale… ale to nie wszystko. Maks, to nie jest powiedziane do końca, ma udziały w burdelu, Flora próbuje, bezskutecznie, wznowić swoją karierę aktorską (to trudne, jest analfabetką).
Ich naturalnym środowiskiem w Warszawie jest świat przestępczy, zwłaszcza, że najbliższym przyjacielem Maksa jest Mejer, człowiek będący niekwestionowanym autorytetem, człowiek decydujący w dużej mierze o tym, kto w jaki sposób i ile będzie w znaczył w mieście.
Małżeństwo Maksa i Flory jest małżeństwem szczególnym. Dziś pewnie byśmy powiedzieli „otwartym”. Otwartym jednak tylko dla jednej strony. Flora jest gotowa i do poświęceń, i do akceptowania każdej erotycznej zachcianki męża. Przyjazd do Warszawy w jakiś sposób narusza tę „równowagę” Maks zaczyna snuć wizje związku Flory z Fejwele Szechterem, aktorem, z którym jego żona wcześniej pracowała, jednocześnie wchodzi w dziwną relację z dużo młodsza od siebie Szoszą, którą Mejer chce wyekspediować do Argentyny. Miotający się między dwiema kobietami Maks podejmuje, wydaje się, radykalne decyzje. Dowiadując się o przeszłości żony, zanim została aktorką, była kurwą w burdelu, porzuca ją, ale jednocześnie nie wyjeżdża z Szosza dalej niż do Miedzeszyna, bo gdzieś w tle są wspomniani anarchiści, z którymi, trochę przypadkowo, wszedł w konszachty mając nadzieję na udziały w zyskach z obrabowanego banku. Chwilę potem chce już tylko porzuconej Flory, w tle ściga go ojciec nieletniej Szoszy, kończy żywot Mejer… W tej powieści, z dzisiejszej perspektywy, wszystko dzieje się w jakimś kompletnie nierealnym świecie. Rozterki Maksa, jego niezdecydowanie, tajemnice, lektura żydowskich gazet, jego bezwzględność, a jednocześnie naiwność…
„– Jak to możliwe, Maks – spytała – że uznałeś ją niemal za dziewicę?
– Byłem zupełnym bałwanem i tyle.
– Nie, nie byłeś bałwanem, ale po prostu mężczyzną. I to jest to!
– Co to znaczy, że byłem mężczyzna?
– Nietrudno było cię oszukać, bo byłeś łatwowierny.”
Ten dialog Maksa z Leą, żoną Mejera wskazuje, że ten ostatni, z reguły twardy, czasami bezwzględny, jest na swój sposób człowiekiem, dla którego uczucia, tak, tak, roztopione w morzu cynizmu, bywają ważne.
Dwie żony, jakieś żydowskie obyczaje, przemyt przez granice, nagła filantropia, skoki emocjonalne… Ta powieść, pisana do gazety, spełnia wszystkie reguły wartkiej akcji, nowych wątków, zwrotów, erotyzmu potrzebnych do codziennego przyciągnięcia czytelników. Po pięćdziesięciu latach od publikacji wciąż się czyta się ją dobrze. Dla nas, Polaków, ważnym walorem jest miasto. Miasto, które Singer czuł każdym porem skóry, które go fascynowało i z którego ani nie chciał, ani nie mógł się wyzwolić. Miasto, którego przecież od dawna nie ma.
Izaak Baszewis Singer – Odwiedziny, przekład Krzysztof Modelski,, Fame Art., Rzeszów 2023, str. 256.