Motto:
skóra na której wypisują się znaki (…)
otacza teraz twoje silikonowe serce (…) ogranicza twój lot krótsza o pułap i ogon większa o bąble ucz
groźniejsza o wilczy sen to ona składa się w kostkę gdy idziesz spać (…)
Zbigniew Kresowaty, z utworu Skóra bez tytułu
Pojęcie przestrzenne czasu w twórczości poety Zbigniewa Kresowatego dotyczy relacji, zachodzących w filozoficznych układach znaczeniowych. Twierdzenie to wywodzę z dyskursu poetyckiego i malarskiego którym Zbigniew Kresowaty zajmował się od wczesnej młodości. Interesuje mnie zwłaszcza fakt, jakie znaczenie ma koncepcja czasu, rozumiana jako filozofia jaźni, głównie związana z tożsamością twórcy. Ale twórczość artysty wpleciona jest także w kategorię czasu i ma w literaturze polskiej swoje prywatne konotacje. Stąd patrzenie na dzieło literackie Zbigniewa Kresowatego odbywa się z perspektywy subiektywnego poczucia czasu i obejmuje także inne formy – egzystencję, byt, logos, sublimację. Tak widziana twórczość ukazuje poezję, krytykę literacką, a także malarstwo – szerzej sztuki plastyczne w kategoriach dzieła autorskiego.
Pisząc o tym, mam świadomość, że w letni czerwcowy poranek 27 czerwca 2023 roku odeszła Muza poety Grażyna / Grażka Kresowaty. Była wierną Eurydyką i towarzyszyła mu na krętych ścieżkach jego życia bez mała pięćdziesiąt lat. W kontekście złożonej twórczości poety, silnie naznaczonej osobistą filozofią jaźni, Grażka pozostawała pierwszym krytykiem i odbiorcą jego dzieła. Z wykształcenia i wykonywanego zawodu była fotografikiem. Wiedziała, że Zbyszek zawsze patrzy na świat oczyma bezbronnego dziecka i mówi o świecie jako malarz i poeta. W kategoriach subiektywnego zachwytu potrafi bywać szczery i bezpośredni. Dlatego chciałbym zacytować autorski wiersz poety “Nie zniknie czasu Muzy tren”, odnoszący się do miłości, odchodzenia i śmierci. O ile bowiem w tomie poetyckim „Jeszcze mrużą oczy wczesne wrześniowe psy” Thanatos z kosą stała widoczna z okna, za rogiem domu, czy za drzewem w ogrodzie, w utworze “Nie zniknie czasu Muzy tren” weszła w sposób nieoczekiwany do sali szpitalnej i zabrała ukochaną Muzę na drugi brzeg. Poeta był przy tym akcie obecny, dlatego cichnące kwilenie życia, odczuł ze zdwojoną siłą – jako znikanie czasu. Stąd treść utworu nie opowiada o tragicznym odchodzeniu ukochanej żony, a mówi o niepojętej tajemnicy śmierci i śpiewie kamiennego słowika:
Odchodzisz Muzo – czuję ten rychły czas
Okrywasz się płetwami z aury jakby biała zjawa
Twój sen coraz bardziej z mych oczów sypie
Wiem tylko moja krzywa twarz nie zapomni
Pomięta jakby z obrazów Wróblewskiego
To znów wyprasowana twym cieniem blada
Zabierzesz długie włosy czasu pokręcone dniami
Naszych widzeń w szumie mórz Teraz rozbijają się
Ale czy zostanie dla mnie fiołkowy twój zapach czas?
Po kilku seansach chemii źrenice twoje jakby mocniej
Błękitnieją rozwarte usta jakby śpiewały Urielowi
Usiądę pod kamiennym drzewem – Tam kamienny słowik
Wyraźniej słyszę jego głos w kolorze ciemni Ogrodu
Już się faunem stałem deszcz wypełnia ciało kopytne
Pogrywam na au – losie zaraz zjawi się niewidomy kat?
Nie gniewam się zapomniany czas nie gniewam się na
Śmierć drepce zawsze po piasku i zostawia czcionki iksiki
Trzeba mi je tylko odczytać a później odpowiedzieć
Napisać kolejną ikonę – tylko jak ją teraz nazwę?
Jeszcze tunel a w nim jakby żołnierz jedwabny czeka
Na śmierć przypomniany nie musiał marnować światła
Ale gdy zniknie jego cień pojawi się niebieski zaśpiew
Eskadra chórów zawsze służebnych i słodkiej chwili
Elektroda zapachu dotknie i moich ust przełknę grudę
Zwęglonej śliny nutę naszego bytu w mdłej ciszy
Będzie urokliwy krzyk już muszę go uporządkować
Odesłać daleko ileż to ikon pamiętam odsyłałem Bogu
Dziś ciebie okienko na świat Boga otwieram wołam
Przyjdę po nitce obok warty psów i ryku Upiorów świat
Teraz słowik kamienny śpiewa coraz wyraźniej słyszę
Każdy dźwięk w słuchu dla nuty jedynej za cichy był
I każda przestrzeń wieczności na obraz świata za mała
Utwór “Nie zniknie czasu Muzy tren”, można porównać do listu pożegnalnego z drogą poecie osobą. Tak było w istocie, wiersz to utwór pożegnalny, dlatego autor sugeruje mityczne określenie dla struktury wiersza – że jest to tren. List pożegnalny i tren wpisują się w tę samą kategorię rozpaczy. Mówią o rozstaniu, są “nutę naszego bytu w mdłej ciszy”. W budowie wewnętrznej wersów, przedstawiony obraz świata nachyla się ku wieczności i sprawia, że wiersz można odczytać jako pieśń pożegnalną. W utworze słychać muzykę wieczności i wianie kosmicznego wiatru, “pojawia się niebieski zaśpiew / Eskadra chórów (…) służebnych i słodkiej chwili / Elektroda zapachu (…)”. W mitycznym pośpiechu wiersza, słychać kroki po schodach i szum białej szaty. To Thanatos z kosą niezauważona przez personel wrocławskiego szpitala, zbiega na oślep do wyjścia, ku wschodzącemu słońcu poranka. Poeta konstatuje: “wołam / Przyjdę po nitce obok warty psów i ryku Upiorów świat / Teraz słowik kamienny śpiewa coraz wyraźniej słyszę / Każdy dźwięk”.
Zbigniew Kresowaty pseudonimy Ikona, KreZbi (ur. 1951 w Świdnicy) – polski poeta, eseista, krytyk literacko-artystyczny, rysownik, grafik, malarz ikon, ilustrator i portrecista. Jako poeta zasłynął poprzez niszowe postrzeganie świata i stworzył obraz bohatera lirycznego w polskiej literaturze ostatniej dekady XX wieku na podstawie jaźni przestrzennej. Zbigniew Ikona-Kresowaty herbu Przeginia. Jego obrazy mogą przypominać dzieła znanych surrealistów. Jako rysownik i grafik, malarz portrecista, ilustruje książki oraz umieszcza portrety na portalach internetowych. Współpracuje z czasopismami oraz pisze eseje do e-dwutygodnika literackiego Pisarze.pl – tam prowadzi Galerię Artystyczną. Posiada dar pisania ikon. Na domiar tego jest poetą, eseistą, redaktorem i krytykiem sztuki. Drogę poetycką zaczynał w 1981 roku w prasie drugiego obiegu. W oficjalnej prasie jego wiersze ukazały się 6 lat później w miesięczniku „Odra”. Wydał 10 książek w tym dwie tzw. literatury faktu. Tłumaczenia poezji Zbigniewa Kresowatego znalazły się w Czechach, Chorwacji, Niemczech i w almanachach Francji. Za swoją twórczość artysta otrzymał kilkanaście Nagród. Otrzymał od ministra kultury odznaczenie honorowe „Zasłużony dla Kultury Polskiej”, natomiast od Gminy Lądek Zdrój Medal św. Jerzego “Za zasługi w zakresie Kultury”. Posiada Nagrodę Misericordia za działalność charytatywną i filantropijną, za wspieranie potrzebujących pomocy artystów z przeznaczaniem ich dzieł na aukcje.
Jakby to powiedziała poetka Marianna Bocian: “(…) Zbigniew Kresowaty zawsze stał na straży szlachetnej prawdy transcendentnej”. A jednocześnie jego twórczość była zanurzona w obraz jaźni subiektywnej, czasami nawet o cechach eterycznych i bezkształtnych. Świadczą o tym utwory z tomu „Jeszcze mrużą oczy wczesne wrześniowe psy”, Kraków Wydawnictwo Krytyki Artystycznej Miniatura 2009, napisane pod wpływem patrzenia na przyrodę w kategoriach nokturnu. Pejzaże, kwiaty, religia, portrety wybitnych ludzi stają się trwałym fundamentem opowieści o tożsamości człowieczej, ogarniętej strachem, że życie przemija bezpowrotnie. Nawet w chwilach ekstazy i miłości za plecami człowieka stoi Thanatos z kosą i czeka na dogodną chwilę, by wykonać swoją powinność. W kategoriach myślenia filozoficznego późnego średniowiecza i baroku, jest to alegoryczny taniec danse macabre. Taniec wyraża personifikację Thanatos i jej obecność. Jest uosobieniem końca ludzkiego życia i prowadzenia człowieka do Raju. Zbigniew Kresowaty mówiąc w swojej poezji o śmierci, nie zapomina o sakralizacji istnienia, o tym że życie należy traktować jak dar. To nic, że jesteśmy napiętnowani przemijaniem, przecież jesteśmy powołani do bycia w świecie. W dziele poety, to stan filozoficznego subiektywizmu, który jest zapewne formą dialogu z anonimowym łacińskim utworem “Dialogus magistri Policarpi cum Morte” z XIV wieku. Pojęcie czasu w dziele średniowiecznym, odnosi się do oddalenia śmierci za wszelką cenę, nawet w sposób humorystyczny. Natomiast pojęcie to, w poezji Zbigniewa Kresowatego posiada cechy zaprzeczenia i buntu. Poeta odsuwa wszechobecny racjonalizm istnienia na dalszy plan i kieruje się w stronę surrealizmu. Stąd jego wiersze można odczytać jako rodzaj prowokacji intelektualnej. Dlatego Ariana Nagórska w recenzji “Diamenciki na hałdzie słów. O książce Zbigniewa Kresowatego „Nie opóźniać spojrzenia” – 2000 r.” słusznie zauważa: “Pragnę właśnie wypunktować to, co w poetyckiej wizji Zbigniewa Kresowatego jest intrygujące, moja lektura miała na celu wyłuskanie ukrytych diamentów z wielkiej hałdy słów. Już tytuł książki: „Nie opóźniać spojrzenia” mówi o zachłannej ciekawości świata, o przeżywaniu i poznawaniu niecierpliwym – obawy przed upływającym czasem, który sprawia, że o chwilę później może już być za późno”.
O swojej twórczości Zbigniew Kresowaty powiedział: “Czasami bywa tak, że musimy się obnażyć, żeby nas lepiej poznano… zobaczono. Dotknięto – oczami i zmysłem, który będzie tym samym odkryty(?). Na pewno nie jestem żadnym ekshibicjonistą ani narcyzem – zapewniam Was i Ciebie i Ciebie też! – Ale skoro rozbieram się przed Tobą czytelniku moich wierszy a tym samym odbiorco moich obrazów, stajesz i Ty jednocześnie przed lustrem swoim – i oto stajesz przed przypadkiem tworzenia. Zobacz przez chwilę, jak Bóg stwarza człowieka i stawia za nim rzeczy, które do niego przynależą – trzeba je tylko odpowiednio poukładać. To jest moim zadaniem”.
W utworze “Badacze” o cechach wizualnej percepcji wewnętrznej, poeta opisuje rzeczywistość, która może na pierwszy rzut oka czytelniczego wydać się nie do zaakceptowania. Jednakże po głębszej analizie, okazuje się, że jest to wiersz na wskroś medytacyjny i tożsamy wobec naszej ludzkiej zagmatwanej rzeczywistości. Przypomina on sytuację wygnania Adama i Ewy z Raju. Ich grzech zerwania i spożycia jabłka z zakazanego drzewa, staje się piętnem pokoleń. Piętno to, za teologią ostatecznie zetrze Chrystus przy Drugim Przyjściu, czyli Paruzji. W utworze “Badacze” uwypuklony jest topos wewnętrznej i zewnętrznej tożsamości człowieka i jego subiektywizm wobec jaźni przestrzennej. Wewnętrzna tożsamość rozumiana jest jako wizja własnej osoby. Natomiast tożsamość zewnętrzną kształtuje w pewnym sensie teoria psychologiczna Erika H. Eriksona. Dotyczy ona relacji psychologicznych w stosunku do innych ludzi i zarazem do kultury i tradycji. Erikson mówił bowiem o dwoistości psychologii człowieczej – wewnętrznej i zewnętrznej. Stąd u Kresowatego czytamy:
byli i wciąż pokutują
pochyleni nad ziemią z
okiem trzecim albo jednym
jak cyklopy z wystającymi ponad
głowami w wykopaliskach grobach
jak niewierni Tomasze apostołowie
prawdy i prapoczątku od stołu
wysłani jak mrówki przez Boga
aby zbawiać świat posłani jak ongiś
głosić nowiny świadkowie naoczni
– – – – – – – – – –
wciąż krwawią
jakby na wysypiskach Oni
już wiedzą skąd jesteś kim byłeś
badają czubek igły i ucho pustyni
przez które powinno przejść ziarnko
piasku i nie piasku ale i wielbłąd
dotykają wiercą dziury w dziurach
dna czaszki robią krzyżyk i szukają
gwoździa czwartego słonecznej dłoni
stygmatu na cyrklowych nóżkach
po uszy w jamach zakopani po wieki
w krótkich spodenkach w kratkę
jakby mieli przełknąć kosmologię
i zrozumieć mowę kamienia i nóż
jakby chcieli odgadnąć kształt obły
miseczki znalezionej przypadkiem
i kolor najważniejszy wydobyć
męcząc kont prosty i ostry
żeby oznaczyć szlaki znakami
wszelkie cuda świata o Nich
wiedzą że nie ustaną nie a zboczą
na chwilkę otworzyć drzwi lasu
że obok w rytmie disco błysku
TAM współczesny polaryzuje
obraz głodny twórczych
myśli i win
Stanisław Chyczyński w recenzji tomu poety „Jeszcze mrużą oczy wczesne wrześniowe psy” powiedział: “(…) słowa wprawdzie wyrwane z kontekstu. Ale dobrze oddające specyfikę liryk Kresowatego. W sposób metaforyczny i po części dosłowny. Jego wiersze i rysunki, utrzymane w duchu surrealizmu, na równi tchną subtelną onirycznością. Nagromadzenie odległych skojarzeniowo rekwizytów wywołuje wrażenie gorączkowej pracy wyobraźni nawet podczas snu. Dlatego poezja i plastyka autora tomu wcześniejszego „Nie opóźniać spojrzenia” dają się różnie odczytywać podczas kolejnych z nimi spotkań – niemal w zależności od pory dnia lub pory roku. Przy czym odbiorca nigdy nie zyskuje pewności, czy poszedł za tropem myśli nadawcy. „Jeszcze mrużą oczy wczesne wrześniowe psy” – tytuł faktycznie intrygujący, ale daremnie by szukać w zestawie niemal stu utworów tytułowego wiersza. Jedynie podobne, zdublowane wyrażenie spotykamy w motcie do wierszy „stał się bełkotem świat” i „Siekierezada”, traktujących o tragedii z 11-go września 2001 roku za oceanem. Marzeniem Steda był spokój, bez ujadania psów, kiedy nocą szedł przez obcą wieś. Jakie może być „kynologiczne” marzenie Ikony – Kresowatego? – Artysta nie mówi o tym wprost, chociaż pies to zwierzę, które regularnie pojawia się w jego wierszach. Już to jako smutny zezwłok przy drodze (wiersz „tren dla psa”), już to jako kamienna rzeźba („psy na fontannie II”), już to jako stróż cudzych włości („węch”), już to jako wymowne porównanie („kundel”). Pomijam „psią gwiazdę”, w której po prostu chodzi o Syriusza jak u Morsztyna. Ciekawe, że psy u Kresowatego mają najczęściej „anielskie oczy” (por. na str. 44, 51, 63). Dotyczy to zapewne, jak mniemam, również oczu „wczesnych wrześniowych psów” (w tym wypadku powinny to być oczy anioła zagłady). Skoro pies może mieć „oczy anioła”, to porównanie człowieka tutaj do czworonoga nie ma obelżywego wydźwięku (por. wiersz „na autostradzie psi człowieku”). Niewykluczone, że ostatni uczeń profesora Gepperta, w dawnym mieszkaniu twórcy „Kartoteki”, hołubi jakiegoś brytana o wdzięcznym imieniu Rambo lub Cezar(?). To by wiele wyjaśniało…A jest taka fotografia pomieszczona przy notce tomiku „Nie opóźniać spojrzenia”, gdzie poeta siedzi przy swoim biurku z jakimś wilczurem. Jako poeta Zbych Ikona – Kresowaty kojarzy mi się także ze św. Janem Chrzcicielem, czyli Babtystą, który kiedyś przyszedł prostować ścieżki, czy też je przecierać. Głos wołającego na pustyni. Z wierszy Kresowatego też słychać ostrzegawcze nawoływanie: „nadciąga czas komety” (s. 24). Jak wiadomo (choćby z obrazów Artura Grottgera) kometa przed wiekami była zwiastunem wielkich nieszczęść. Można je przeczuć proroczo już dzisiaj, albowiem „zapach uryny/ unosi się aż za oceany” (s. 71). A skąd? z Talibanii – jak to nazywa pomysłowo autor (ibidem). Czyżby miała się spełnić straszna przepowiednia królowej Saby, że zagłada przyjdzie ze Wschodu? Zewnętrzne zagrożenie to jedno, a sprawa wewnętrznego rozkładu to drugie. Artysta, dla którego chrześcijański symbol, krzyż – jest „znakiem dodawania/ dobra do zła” (s. 107) lub „dodawaniem ziemi do nieba” (s. 96), doskonale wie, że zachodnia cywilizację toczą schorzenia samorodne, autogenne, ponowoczesne (” – giną znaczenia/ na odnowę zawsze wojna?”, ibidem). Dlatego o sobie pisze z przekąsem. (…) Poeta o inklinacjach do metafizyki musi mieć swoiście rozwiniętą samoświadomość, może nawet pielęgnować w sobie poczucie nadzwyczajnej misji, dlatego dodaje gdzie indziej: „oto ja klin wbity/ w punkt 0” (s. 15). Orędownik, wierny fundamentalnym wartościom i wcześniej dokonanym wyborem światopoglądowym (Dostojewski; między Bogiem a prawdą), podąża do przodu i wzwyż. (…) Od strony formalnej, kompozycyjnej, wiersze Zbigniewa Ikony – Kresowatego są dość skomplikowane. Łamane wersety. Liczne wtrącenia, aluzje, cytaty, metafory, eksperymenty słowne (np. z łącznikami) zwiększają ich polisemię. Pewna predylekcja autora do mnożenia różnych asocjacji i dodatków może nawet przytłaczać neurastenicznego czytelnika myślowo oraz wzbudzać poczucie zagubienia w motywach i wątkach, w osobach i sprawach, w apelach i przesłaniach. Dlatego ja osobiście wolę oszczędne w słowa, krótsze, klarowne teksty, których wzorową egzemplifikacją pozostaje kontrowersyjne w wymowie „ważenie życia – II”. W pozostałych wyszukuję sobie szczególnie celne spostrzeżenia w rodzaju: ” co roku mroźniejszy czas/ bo ciepło coraz droższe/na nasze Betlejem” (s. 29). W tym sensie jestem poszukiwaczem pereł. Gdybym był upierdliwym Momusem, powiedziałbym z przekąsem „reszta jest tylko/ mrokiem” (s. 14). Żartowałem, żartowałem – sam niekiedy lubię mroczność, splątanie, ciemnię…”.
Zacytowane fragmenty recenzji Stanisława Chyczyńskiego, przedzielone tylko znakiem niealfabetycznym skrótu tekstu: (…), uzmysławiają perspektywę subiektywnego pojmowania czasu. Bowiem krytyk pisze nie o samej istocie twórczości Zbigniewa Kresowatego, a o filozoficznej funkcji poezji w przestrzeni całej jego twórczości. To ważny aspekt poznawczy, mówiący, że w twórczości Kresowatego zawiera się także pierwiastek kontestacyjny o podłożu surrealistycznym. Przykładem może posłużyć utwór “Niesenność czy homeostaza?” w którym autor mówi:
tego wciąż nie pojmuję ale wiem Panie o tym ŻE
jestem wystawiony proszący cię o trochę stanu błogości
daj wytrzymać temu bezdźwięcznemu dźwiękowi pędzącemu
za żaluzjami jak kilogram rozrzuconych gwoździ i klekotu
pędzącego osobowego lub jak KTO woli towarowego pociągu
co kilka minut pojękuje balkon lany z żelaza wczesny gomółka
weź i oddal mój dom albo to okno conocnego rytuału anarchii
i wysławiania się stojących wciąż hulajgębów głośnych plujów
i taniego bełkotu gnieżdżącego się pod progiem jak nieustający
wiatr Ulico szeroka 25 aż po skwer za rogiem gdzie rzeźnia chrapie
Kidy uciszysz mi świat pytam Panie wiosny okno otwieram krzyż
chociaż jęczy lotnisko pobliskie ptakami czasem zapadają się w
spokoju żelazne ich skrzydła czasem znów kołują nad pobladłym
drzewem północy wyglądam i zbyt dużo tytoniu spala się w słuchu
ucha popielniczki i znów rżą ogry kiepują się kopytem do ranka zaniki
populacji idą spać w hotelach bezdomnych rozrzucając kawałki szkieł
A w dali pojękują kotki i bełciarze torturują ławki na skwerze z As
Wiem na pewno tak chadzają duchy na katharsis zawodzą psimi w
pysk gdy w krzakach parzą się deptacze szczając ze szczęścia (?)
jak nowonarodzone dzieci słońca
jedynie około dwunastej gdy wszystko jest dobrze zmęczone A
moja astma sprawdzona przyjaciółka kładzie się na płucach nago
dając na chwilę spokój JA mogę otworzyć drugie ok(n)o na oścież
bez nabierania oddechu czuję błoto i wieszam spocony ręcznik GDY
tracona niechcący szklanka spada na podłogę siłą ciążenia budząc
tamtych domowników KTÓRZY zaraz krzątają się jak przechodnie
przez mój pokój jakby do budki wchodzą suflerzy nocy
A w łazience w ramie z plastyku krzywa twarz moja na brzytwie
jakby odbita Mandala z PASJI Gibbsona widać żyłę ulicznego drzewa
genealogia świata na karku szyi wznosi się ponad wieszak kaszlem
ku ludziom na drodze kaszel ku kaszlowi wytrzeszcz oko i poczuj
bluesa związki prochy i zapach z kibla radosnego DN(i)A
Poeta w utworze “Niesenność czy homeostaza?” mówi, że homeostaza to stan łaski. Dla Kresowatego właściwie sen jest kategorią więzienia, cyklicznością z którą trudno się pogodzić, ale nie można się z niej wywikłać. Sen jest bowiem częścią życia człowieka. W teologicznym nauczaniu o wieczności, nie wspomina się o ziemskim pojęciu nocy i dnia. Poeta zdaje sobie z tego sprawę, jednakże wie, że dzieło literackie może powstawać na pograniczu onirycznego snu i marzenia, czyli konwencji literackiej zdefiniowanej już w starożytności. Dlatego w utworze “Niesenność czy homeostaza?” zgadza się z twierdzeniem literaturoznawców, że oniryczny sen ma charakter irracjonalny. Dla poety wyznacznikiem twórczości nie jest logika i racjonalizm, a właśnie irracjonalność i alogiczność. Autor wyraźnie mówi: “Wiem na pewno tak chadzają duchy na katharsis zawodzą psimi w / pysk gdy w krzakach parzą się deptacze szczając ze szczęścia (?) / jak nowonarodzone dzieci słońca”.
wrzesień 2023