Droga.
Piasek i kamienie, za lasem woda.
Płonie ognisko.
Śmiech i śpiew. Ktoś gra na gitarze.
Jeszcze nie wybiła północ.
Młodość klei się do ciał jak sok z pomarańczy.
Miasto
za dnia bywa szorstkie od kurzu, w nocy śliskie od deszczu.
Światła w oknach wykreślają prostokątną przestrzeń.
Samotność jest teraz psem piszczącym w domu.
Nikt nie przyszedł.
Nie będzie spaceru.
Starość pamięcią zasypuje swoje kroki.