Franciszek Czekierda – ULRYKA LEVETZOV – OSTATNIA MIŁOŚĆ GOETHEGO

1
121


Po kilkunastokrotnym pobycie w Karlsbadzie w latach 1785-1820 Goethe zmienił uzdrowisko, udając się 27 lipca 1821 roku na wypoczynek do Marienbadu (obecnie Mariańskie Łaźnie w Czechach). Zamieszkał w hotelu Brösigke’sches Haus, który prowadziła Amalia von Levetzov wspólnie z rodzicami, państwem Brösigke. Amalia rozwiodła się z Joachimem Otto Ulrichem von Levetzovem, szambelanem i marszałkiem dworu w księstwie Mecklenburgii-Schwerinu. Wychowywała trzy córki, Amalię, Bertę i najstarszą Ulrykę, którą później umieściła we francuskiej pensji dla dziewcząt z internatem. Poeta poznał Amalię, matkę Ulryki, w 1806 roku, a zainspirowany jej urokiem napisał dwa lata później sztukę Pandora.
Podczas marienbadzkiego pobytu zobaczył pierwszy raz siedemnastoletnią Ulrykę, która bardzo mu się spodobała. Była podobna do matki z czasów młodości. Dziewczyna nie wiedziała, że starszy pan był wybitnym poetą. Przed opuszczeniem zdroju wręczył jej na pamiątkę swoją książkę Lata wędrówki Wilhelma Meistra, wpisując uprzejmą, choć typową dedykację.

Kiedy rok później Goethe przybył ponownie do hotelu Brösigke, w hallu przywitała go radośnie Ulryka. Ich znajomość zacieśniła się; dawał jej prezenty, chodzili na spacery, wycieczki i tańczyli na zabawach. Podczas wspólnych wypraw próbował zainteresować ją napotkanymi minerałami, lecz dziewczyna pozostała obojętna na jego pasję. W pierwszych tygodniach znajomości poeta darzył ją ojcowskim uczuciem, nazywając kochaną córeczką. Ulryka żywiła do niego sympatię, jaką odczuwa każda dobrze wychowana panna do miłego starszego pana. Goethe już w pierwszym sierpniowym liście do syna, Augusta, wspominał o niej. Na pożegnanie wręczył jej książkę Z mojego życia. Zmyślenie i prawda (tom II, część 5) z następującą dedykacją:

To był zły czas twego przyjaciela,
Księga o tym właśnie prawi,
Teraz narodziła się nadzieja:
Miej go w pamięci łaskawej.

Czując smutek z powodu rozstania, napisał Harfy eolskie (Äolsharfen – Gespräch). W ostatniej zwrotce widział Ulrykę, jako Iris, boginkę tęczy:

Tak, chcę cię porównać do Iris,
Do cudu tej i każdej chwili!
Wspaniała, gibka, kolorowa,
wciąż taka sama i wciąż nowa.

Między styczniem i lutym 1823 roku Goethe przeszedł zagrażające życiu zapalenie osierdzia. Wyzdrowiał dopiero po wielu tygodniach. Na początku czerwca przyjechał do wód w Marienbadzie, gdzie tym razem zamieszkał w innym pensjonacie, Pod Złotym Gronem. Z Ulryką spotykał się na herbatkach, byli też na balu. Zakochał się. Wówczas zaczął do niej mówić: kochanie. Opierając się nieuchronnemu upływowi czasu, rzucił wyzwanie starości: postanowił się ożenić. Aby oświadczyny miały odpowiednią rangę (być może także z obawy przed otrzymaniem rekuzy), zwrócił się o pośrednictwo do księcia Karola Augusta, który z chęcią podjął się tego zadania.
Latem tego roku książę odwiedził dom Amalii von Levetzov. Ulryka i jej siostry dyskretnie przeszły do innego pomieszczenia, oczekując w napięciu wyniku niespodziewanej wizyty dostojnego gościa. Po rutynowej wymianie uprzejmości książę zaskoczył panią Amalię:
– Mam honor i przyjemność w imieniu pierwszego poety kraju i tajnego radcy dworu książęcego, Johanna Wolfganga von Goethego, prosić panią o rękę jej córki.
Pani von Levetzov zbladła, po chwili poczuła uderzenie gorąca i zimne kropelki potu na skroniach.
– Chodzi o Ulrykę? – zapytała naiwnie. – Azali to wszystko naprawdę? – nie dowierzała.
– Wielce szanowna pani, proszę być pewną szczerości intencji i powagi przedłożonej oferty serca szlachetnego kawalera von Goethego, mojego przyjaciela.
– Nie wiem, czy jest tego godna? – szukała wykrętu.
– Poza niezłomnym uczuciem żywionym do Ulryki przez mojego mocodawcę, pragnę uzupełnić akt oświadczyn o następujące dary ślubne: tytuł damy dworu, dziesięć tysięcy talarów oraz dom w Weimarze dla pani rodziny.
Amalię zamurowało.
– Czuję się zaszczycona po tak zaskakującej dla córki le demande en mariage – mówiła drżącym głosem. – Proszę o wybaczenie, nie jestem w stanie zebrać myśli. Muszę ochłonąć, bom bliska omdlenia – Amalia zachwiała się na nogach. Machając dłonią przed ustami, zaczerpnęła głęboko powietrza.
– Proszę natychmiast spocząć, aby nie stało się co złego – książę zmartwił się jej stanem. – Amalia usiadła na sofie, kładąc głowę na oparciu.
– Już trochę lepiej – odetchnęła po upływie kilkunastu sekund. 
– Jestem rad, że propozycja ta wywarła na mości pani tak duże wrażenie. Po dojściu do pełni sił, czego życzę pani ze szczerego serca, ja i mój mocodawca oczekujemy z wielką nadzieją uprzejmej odpowiedzi.
Po wyjściu z salonu Karola Augusta, pojawiła się w nim natychmiast Ulryka, siadając przy półleżącej matce. Młodsze córki pozostały w bocznym pokoju, przysłuchując się rozmowie przez uchylone drzwi.
– Ulli, ten przemiły stary poeta poprosił cię o rękę. Wciąż nie mogę ochłonąć – mówiła słabym głosem.
– Wszystko słyszałam.
– I co ty na to, dziecko? – pytała zatroskana.
– Czy powinnam go poślubić? – odpowiedziała pytaniem.
– To niewątpliwie korzystna oferta – matka była wciąż roztrzęsiona. – Pamiętaj jednak, że to twoje życie i sama musisz o nim zadecydować – zmieniła tonację. – Między wami jest olbrzymia różnica wieku. Trudno mi sobie wyobrazić ciebie, jako żonę u boku człowieka, który jest w wieku twojego świętej pamięci dziadka – rzekła dydaktycznym tonem.
– Spędzałam z nim dużo czasu, chodziliśmy na spacery, tańce…
– Czy między wami coś było? – matka starała się jej nie urazić.
– To nie był romans – podniosła głos.
– Ale on chyba tak to pojmował? Nie zwodziłaś go?
– Nie obrażaj mnie! – krzyknęła. – Owszem od początku darzyłam go sympatią, ale nie postało mi w głowie, że się we mnie zakocha.
– Córeczko, może go zaślepiłaś urodą, młodością…?
– Nie widzę w tym mojej winy, zresztą chyba nie o to chodzi. On pała czystym uczuciem. Jest dobrym, szlachetnym człowiekiem.
– Chcesz się poświęcić dla genialnego Matuzalema, a potem czekać na jego rychłą śmierć? Przekracza to moje pojmowanie spraw – była bliska płaczu.
– To karygodne, co rzekłaś! – Ulryka zirytowała się. – Nigdy nie myślałam o jego starości. Geniusze są zawsze młodzi.
Matka wsparła ciężką głowę na ręce, po chwili, jakby otrząsając się ze zmartwienia, odrzekła:
– Powiem księciu, że jesteś jeszcze młoda i nie mogłabyś znieść rozłąki z rodziną.
– Przed chwilą powiedziałaś, że sama powinnam zadecydować o własnym życiu, więc pozwól, że się zastanowię.
– Zapomniałaś już, że na początku zapytałaś, czy powinnaś go poślubić? Odpowiadam ci: nie. Jesteś przecie roztropną dziewczyną.
– Czy ta oferta nie jest godna rozważenia? – Ulryka rozmarzyła się.
– Na Boga! – matka przestraszyła się. – Kochasz go?
– Bardzo lubię. Gdyby mieszkał sam, może rozważyłabym jego propozycję… – mówiła niepewnie. – Jednak mieszka wspólnie z synem, ambitną synową i wnukami. Między Augustem i Ottylią nie jest dobrze, jak i między Augustem a nim, o czym wszyscy wiedzą. Poza tym on nadużywa alkoholu. Od chwili, kiedy dowiedzieli się o uczuciu Johanna do mnie, mają do niego bardzo krytyczny stosunek.
– Owszem do niego krytyczny. – Po chwili dodała: – A do ciebie wrogi.
– Dlatego żadną miarą nie chciałabym tam mieszkać. To byłoby straszne.
– Nie marnuj życia, kochana córuś. Z pozoru wygląda to pięknie: geniusz i jego młoda muza, lecz pamiętaj, nie wszystko złoto, co się świeci.

Kiedy Goethe dowiedział się od księcia, że Ulryka nie udzieliła mu twierdzącej odpowiedzi, wpadł w rozpacz. Nie dając jednak tego po sobie poznać, zaprosił ją i matkę z Bertą i Amalią na swoje siedemdziesiąte czwarte urodziny do hotelu Schwarzenberg Lusthaus (dzisiaj czeski Bílý kůň – Biały koń) w miejscowości Loket koło Karlowych Warów. Zachowywał się szarmancko, nie wspominając o złożonej propozycji małżeństwa.
Podczas przyjęcia na tarasie, przyglądając się jej gładkiej twarzy, zamyślił się: „Jej milcząca odmowa jest dla mnie ciosem. Czy w ogóle ma ochotę wyjść za mąż? Niestety to bodaj moja największa osobista porażka. Nigdym nie miał kłopotów w kontaktach z paniami, przeciwnie; całe życie miałem szczęście w miłości, a to dziewcze upokorzyło mnie – uronił łzę, po chwili otrząsnął się: – Może dobrze się stało, co się stało… August zagroził mi, że jeślibym zamieszkał z nią we wspólnym domu, przeniesie się z Ottylią do Berlina”.
Goethe, robiąc dobrą minę do złej gry, starał się być w jak najlepszym humorze. W prezencie, ku zaskoczeniu Johanna, Amalia wręczyła mu na pamiątkę szklany pucharek z imionami jej i córek, który wcześniej zamówiła w manufakturze.
Gorzkie doświadczenie stało się dla niego inspiracją do twórczości. Piątego września pożegnał się z Ulryką, jej matką i dziewczynkami. Wracając powozem z Marienbadu do Weimaru pisał Elegię marienbadzką (Marienbader elegie), która jest lamentem ukazującym cierpienie z powodu niespełnionej miłości. Według Arnolda Zweiga utwór tenjest najważniejszym i najbardziej intymnym wierszem, jaki Goethe napisał w starości. Oto jego początek:

Człowiek w cierpieniu niemy się staje,
Lecz mnie pozwolił Bóg mój ból wysłowić.
Jakież nadzieje zbudzi to spotkanie,
Ów dzień czarowny jak pąk nierozwity?
Niebo i piekło otworem ci stanie,
Bo cierń zwątpienia w twym szczęściu ukryty.
Nie wątpij! U bram nieba stoi Ona,
I lekko cię unosi w swe ramiona.
 
Otoś rozwarte drzwi raju oglądał,
Godny wieczyście pięknego istnienia.
Nie będziesz więcej tęsknił, cierpiał, żądał,
Najtajniejszego ujrzysz cel dążenia.
Tam patrzeć będziesz na jedyne piękno
I wyschnie źródło łez twoich i tęsknot.
                                               Tł.: Wanda Markowska

Elegia jest jedną z trzech części Trylogii namiętności (1827), której dwie pozostałe to Do Wertera (część pierwsza, lecz napisana została jako ostatnia) oraz Pojednanie poświęcone Marii Szymanowskiej, o czym będzie mowa w następnym rozdziale.

Wracając powozem do Weimaru Goethe znalazł się w miasteczku Eger (dzisiejszy czeski Cheb), skąd wysłał do Amalii von Levetzov list, dziękując za wspólnie spędzony tydzień; jednak najważniejszą częścią epistoły było złożenie ponownej propozycji małżeństwa z jej córką. Nie wiadomo co nim powodowało: desperacja połączona z cierpieniem, czy brak jednoznacznej odmowy na jego oświadczyny. Odpowiedzi nie otrzymał.
Po roku Amalia von Levetzov przysłała mu zaproszenie, aby odwiedził ją w Dreźnie. Nie udzielił jej odpowiedzi. Godząc się z losem odrzuconego epuzera, powoli dochodził do siebie.
Uczucie do młodszej o ponad pół wieku Ulryki było ostatnią miłością starego poety. Jego afekt wywarł także dojmujący wpływ na dziewczynę. Może dlatego nigdy nie wyszła za mąż? Zmarła w 1899 roku w wieku dziewięćdziesięciu pięciu lat w swoim zamku Triblitz (obecnie Trebivlice koło Litomierzyc, odziedziczonym po ojczymie, Franzu von Klebelsbergu, który w 1843 roku ożenił się z jej matką).

Franciszek Czekierda

Reklama
Poprzedni artykułKrzysztof Kwasiżur – Bolesna pamięć bolesnych wydarzeń
Następny artykułTadeusz Matulewicz – Nie tylko dla smakoszy

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę wprowadź nazwisko