portret z pamięci
jak trudno przypomnieć sobie
blask oczu
tyle lat gasły otulone bólem
jak trudno przypomnieć sobie
ciepło dłoni
tamte dni na zawsze wybieliły
czas z dat i minut
pamiętam
robiłam zastrzyk
strach trząsł moje ręce
z cierpliwością anioła
czekałeś aż lekarstwo rozpuści ból
sen ukołysze pergaminowe ciało
w ciszy czekania
zrozumiałam, że już
nie obchodzi cię słońce i deszcz
śpiew ptaków i wiatru powiew
zapach obiadu kolor firanek
cały świat
zamykał się w tobie
tato
nawet ja
zostałam po drugiej stronie
z twoim portretem w pamięci
* * *
pamięci taty
najtrudniej zatrzymać człowieka
tak szybko znika
jakby nie miał czasu
na życie
ledwie muśnie ciszę a już w niej tonie
między jednym a drugim oddechem
ostatnim wysiłkiem zdejmuje ból i cierpienie
i wtulony jak dawniej
w aksamitną matczyną dłoń
zaczyna od nowa
już nie od początku
nie po raz pierwszy
ani ostatni
stawiać pierwsze kroki
na drodze
która nie prowadzi donikąd
stare fotografie
drżącą dłonią otwierasz
album czarno-białych wspomnień
tamte uśmiechy gesty słowa
myślałeś nie wrócą
ty, który wyjeżdżałeś
do innych miast i domów
chodziłeś dumny pod innym niebem
głupcy mówili ci, że lepszym
czytałeś Sartre’a, Kartezjusza czasami Platona
sprzeczałeś się z profesorami świata i z Bogiem
nocami sączyłeś kwaśne wino
rano zapominałeś sny o powrocie
dotykasz z czułością stare fotografie
obrazy bez ram
z twarzami, których już nie będzie
w żadnej innej pamięci
pisałeś
że stojąc pośrodku wielkiego miasta
wśród obcych okien i murów
poczułeś jak w twoim mieście
na wieży gotyckiego kościoła
dzwon dzwoni na anioł pański
teraz
suchy kwiat
w album kładziesz
* * *
czasami myślę że mnie nie ma
to wtedy gdy czytam wiersz
myśli przysypują mnie słowami
w oddali słyszę muzykę fado
płynącą ulicami Lizbony
widzę jak drobne monety
wypadają z dłoni
toczą się po ulicach
znikają w tłumie
ludzkich butów
unoszą mnie
dźwięki słów
mam poczucie wolności
bólu i czegoś
czego nie umiem nazwać
ostatnie akordy
drgają na wietrze
płynie cisza
oczarowanie
przychodzi później
witraże Chagalla
lata temu gdy w Europie
nie było wojny stałam
po środku szpitalnej
synagogi w Jerozolimie
a witraże Chagalla
otulały mnie powietrzem
pachnącym kromką
świeżego chleba
wokół świat zawirował
kalejdoskopem kolorów
zwierząt ryb roślin
wnętrze kaplicy
skąpane w blasku szkieł
zmieniało czas i przestrzeń
wzrok zatrzymał się
na witrażu okaleczonym
ze śladem kuli
przestrzelony na wylot
powiedz
czym jest biblijny pokój
wszystkich narodów
gdy każda wojna
ma twarz dziecka
a Ukraina płonie
w środku Europy
powiedz
czym może być ocalenie
gorzką łzą
śladem po kuli
kolorowym szkłem
zrobionym z marzeń
czy tylko
nadzieją
na życie
mamie
szafa
otwieram drewniane drzwi
twoje sukienki
od tygodni bezużyteczne
rozwieszam po kątach pokoju
światło rozplata smutek
błękit bluzki z haftem
wzrusza falą wspomnień
różowa garsonka
lubiłaś ją najbardziej
paradnie porusza się
kołysana na wietrze
za plecami poduszka na fotelu
z odciśniętym kształtem głowy
nie potrafię jej zburzyć
boję się że zniknie ostatni
dowód twojego istnienia
na stole gazeta
z datą ważniejszą
od daty urodzin
nie dotykam
choć patrzenie kaleczy mnie
z szafy wyciągam
torebkę z pomarszczoną skórą
wygładzam zagiętą kieszonkę
cztery pary butów zimowych
wszystkie obrażone nosy odwracają
płaszcz zielony z rudym lisem
trzy pary rękawic i cztery czapki
co jeszcze mam robić
pamiętam
w tych ścianach
mieszkało moje dzieciństwo
źródło mnie
dzisiaj w zapachu perfum
rozkleja się cisza
na zawsze pozostało mi
nauczyć się mówić o tobie
byłaś sobie kiedyś
zrozumieć
że z każdym dniem dawniej
—
Grażyna Rozwadowska-Bar – poetka.
Urodziła się w 1959 roku w Żarach. Debiutowała wierszem na łamach „Słowa Żarskiego” w 1979r, publikowała m.in. w „Nadodrzu”, „Głosie z Regionów”, ”Lubuskim Nadodrzu” „Radarze”, „Argumentach”, „Pro Libris”, „Gazecie Kulturalnej” oraz wielu antologiach poetyckich.
Od 1998 r. członkini ZLP. Mieszka w Żarach.
Wydała książki poetyckie:
- zapraszam do domu ( wyd. AND Zielona Góra 1997)
- nie lubię zegarów ( wyd. Pro Libris Zielona Góra 2000)
- obudziłam wiersze (wyd. Pro Libris Zielona Góra 2023)