Powoli zbliżał się dzień wyjazdu. Chodziła od szafy do szafy i myślała, czy wszystko spakowała do walizek, a że była już jesień – to różnie może być w górach – myślała. Otwierała je i przeglądała spakowane już rzeczy, czy na pewno będą jej potrzebne. Chociaż to nie był pierwszy wyjazd Barbary do sanatorium, zawsze zachowywała perfekcję w swoim działaniu i postępowaniu.
Barbara była atrakcyjną szczupłą wysportowaną brunetką na zasłużonej emeryturze. Miała trójkę dorosłych dzieci. Każde z nich założyło już swoją rodzinę. Cieszyła się, gdy ją wnuki odwiedzały. Organizowała czasami obiady rodzinne, zapraszała wszystkie córki z mężami i wnukami.
Zawsze dbała o siebie, chodziła do kosmetyczki, na fitness, pływała. Jak jeszcze mąż żył, razem uprawiali jogging. Odkąd zmarł nie miała już żadnego, faceta i zapomniała, co to jest orgazm. Jej wygląd nie wskazywał, że jest już babcią czwórki wnucząt. Barbara mieszkała sama. Po śmierci męża postanowiła zostać w swoim mieszkaniu, chociaż dzieci proponowały jej przeprowadzkę do siebie.
Nadszedł dzień wyjazdu. Bilety miała już kupione wcześniej przez internet. Pogoda była słoneczna i cały wrzesień też tak się zapowiadał. Przynajmniej o tym informowali w długoterminowej prognozie pogody. Pożegnała się z dziećmi i wnukami. Córka Marta – najstarsza – odwiozła Barbarę na dworzec. Dwie walizki, które zabrała ze sobą, pomógł jej wnieść konduktor z szarmanckim uśmiechem – czuła, że zmierzył ją wzrokiem wyrażającym zachwyt. Usiadła jak zwykle przy oknie i otworzyła książkę. Podróż przebiegła nad wyraz szybko, bez żadnych niespodzianek. Odczuła lekkie zmęczenie podróżą, ale wszystko zrekompensowało przybycie na miejsce. Wysiadła z pociągu i udała się na postój taksówek, aby pojechać do ośrodka sanatoryjnego. Budynek był stylizowany na architekturę secesyjną z elementami nowoczesności w fasadzie i froncie.
W recepcji przywitała ją z uśmiechem miła obsługa, która wskazała numer pokoju oraz podała rozkład zabiegów na cały turnus. Pokój znajdował się na pierwszym piętrze, dwuosobowy z widokiem na góry. Barbara ucieszyła się, bo przybyła pierwsza i mogła sobie wybrać łóżko. Czasami trafiały się jej pokoje trzyosobowe, a raz nawet miała czwórkę. Wyposażenie było bardzo dobre, jak na pokój w sanatorium: dwie szafki, nakastliki z lampką nocną przy łóżkach, balkon, i co najważniejsze – łazienka. Powoli kończyła wypakowywać rzeczy na półki, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
– Proszę – odpowiedziała. W drzwiach stanęła kobieta z obsługi i powiedziała: przyprowadziłam współlokatorkę, z którą pani będzie dzieliła pokój przez cały turnus.
– Miłego pobytu – powiedziała i wyszła.
– Jestem Ewa– przedstawiła się Barbarze współlokatorka. Była zgrabną i atrakcyjną kobietą, szatynką. Włosy opadały jej delikatnie na ramiona, ubrana w elegancki komplet, biała bluzka szpilki, dopasowane spodnie i żakiet, wszystko to w kolorze ecru oraz wyszukana złota biżuteria. Barbara zmierzyła ją badawczym wzrokiem. Wiekiem były zbliżone do siebie, chociaż Ewa w rzeczywistości była parę lat młodsza od Barbary. Rozpakowując się opowiadała o sobie, że mieszka sama w dużym mieszkaniu w kamienicy.
– Jestem z centralnej Polski,
– Ja też – powiedziała Barbara ciesząc się jak dziecko – dzieli nas niecałe sto pięćdziesiąt kilometrów.
– A czym przyjechałaś, bo ja pociągiem – powiedziała – a ja samochodem – odparła Ewa
– Wezmę sobie szybki prysznic po podróży, bo jeszcze nie zdążyłam – powiedziała Barbara.
– To ja po tobie – rzuciła Ewa. Szybko znalazły wspólny język.
Na wieczór zapowiedziano kolację zapoznawczą dla kuracjuszy. Obie panie ubrały się wieczorowo, doradzając sobie nawzajem, jaki ciuch będzie pasować i do czego, a co nie. Wróciły do pokoju przed dwudziestą drugą zmęczone po dniu pełnym wrażeń, szybko zrobiły toaletę wieczorną, Ewa jeszcze wtrąciła, że nastawi budzik na siódmą. Położyły się spać. Poranek był bardzo słoneczny.
– Jak się spało na nowym miejscu – zapytała Barbara – Bo wiesz, to co ci się przyśni w pierwszą noc na nowym miejscu, to mówią, że się spełni – ciągnęła dalej. Popatrzyły na siebie i roześmiały się w głos. No, wystarczy tych dowcipów, ubieramy się, bo nie zdążymy na śniadanie – powiedziała Ewa.
Śniadania były wydawane od ósmej do dziewiątej, obiady od trzynastej do czternastej, a kolacja od osiemnastej do dziewiętnastej. Pomiędzy posiłkami chodziły na zabiegi. W trakcie śniadania konsultowały się, jakie i ile mają zabiegów do południa, a ile po południu. Wszystko odbywało się na miejscu, co bardzo ułatwiało organizację wolnego, każdy mógł sobie na własną rękę zagospodarować czas. Wymieniły się numerami telefonów. Do Barbary dzwoniły albo córki albo wnuki z zapytaniem, czy dobrze się czuje i czy wszystko jest w porządku.
Ostatnie zabiegi kończyły się o szesnastej, potem miały już czas dla siebie. Każdy kolejny dzień przebywania razem, coraz bardziej zbliżał je do siebie. Tematów do rozmów im nie brakowało i czasami dyskusje przeciągały się do późna w nocy. Wychodziły razem do muzeów lub galerii, na deptak pospacerować lub do kawiarni na kawę czy lampkę wina. Opowiadały sobie, jakie to miały zabiegi, okłady z torfu, bicze wodne, masaże i okłady gorącymi kamieniami. Po kolacji chodziły na koncerty albo teatru, lub kina. Nie zawsze udawało się kupić bilety, bo nie tylko one były chętne na rozrywkę duchową, ale nie nudziły się. W niedzielę miały tylko jeden zabieg – po śniadaniu i wtedy jechały zwiedzać dalszą okolicę lub wybierały się w góry, by podziwiać piękno jesiennych hal i turni. Dni były słoneczne, jak przepowiedziano w pogodzie długoterminowej. Uciekały jeden za drugim. Zabiegi, siłownia, masaże i nie wiadomo, kiedy przeleciały prawie dwa tygodnie. Była sobota i jak co rano szły na codzienne zajęcia. Ewa powiedziała do Barbary:
– Słuchaj, mam propozycję, żebyśmy dziś wieczorem nie wychodziły nigdzie, tylko zrobimy sobie w pokoju taki babski wieczór – zawiesiła głos.
– I co ty na to? – zapytała.
– Nie mam nic przeciwko temu – odpowiedziała Barbara – a po zabiegach możemy pójść na zakupy – dodała.
Obie spojrzały na siebie rozpromienionym wzrokiem. Umówiły się, że jedna na drugą będzie czekać, gdyby się coś przeciągnęło na zabiegach.
Poszły do centrum handlowego, nieopodal ośrodka. Zadowolone chodziły między półkami wyszukując nietuzinkowe produkty na przekąski. Niepostrzeżenie znalazły się na stoisku z alkoholami.
– To co weźmiemy? – zapytała Ewa. – Wybór jest niemały.
– Nie wiem – odpowiedziała Barbara zakłopotanym głosem. Koniak? Whisky? Gin ? Wódeczka? Wino?
– No jak uważasz? – pytała Ewa
Barbara zamyśliła się chwilę i zaproponowała whisky.
– Jak szaleć to szaleć – powiedziała i roześmiała się kokieteryjnie. Ewa zdjęła z półki butelkę szkockiej zero siedem.
– Czy nie będzie za dużo dla nas dwóch – wtrąciła Barbara.
– Myślę, że nie, przecież nikt nam nie każe dziś wypić całej butelki – zaśmiała się Ewa.
Przy kasie przekomarzały się, która z nich ma zapłacić rachunek. Po krótkiej rozmowie ustaliły, jak wrócą do pokoju, to będą się rozliczać. Idąc do ośrodka postanowiły, że nie pójdą na kolację, tylko wezmą z jadalni parę talerzyków, aby było na czym położyć zakupione wiktuały.
W pokoju rozpakowały zakupy i zaczęły przygotować przekąski, wszystko ładnie pokroiły i poukładały na talerzykach. Nawet nie zauważyły, kiedy zaczęło się powoli ściemniać.
– No to zaczynamy naszą imprezę, wszystko już gotowe – powiedziała Ewa i nalała sobie i Barbarze drinka.
– To za nasze spotkanie – wzniosła toast Barbara. Usiadły w fotelach wygodnie, w radio leciały stare przeboje – które skłaniały do wspomnień. Opowiadały o czasach szkolnych, pierwszych przyjaźniach i zauroczeniach. W liceum przeżyły swoje pierwsze miłości, które na zawsze utkwiły im w pamięci. Po kolejnym drinku zaczęły się zwierzać, kiedy uprawiały pierwszy sex i jak było na studiach. Ewa wyznała, że nie miała szczęścia do mężczyzn, chociaż był taki czas, kiedy mieszkała razem z partnerem i wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Okazało się jednak, że ten związek nie ma przyszłości, facet był biseksualny. Bardzo to przeżyłam – powiedziała Ewa – i od tego czasu postanowiła być sama.
Barbara wyznała, że męża poznała na ostatnim roku studiów na jakiejś prywatce u koleżanki w domu. Krzysztof był przystojnym brunetem, wysportowanym i też kończył studia.
– Byliśmy na tym samym roku – dodała.
– To napijmy się – rzuciła Ewa. Kolejny drink przełknęły bez problemu, przegryzając zakąskami, jakie przygotowały.
– Po obronie pracy magisterskiej zaczęliśmy się spotykać już na poważnie , a po roku pobraliśmy się – kontynuowała Barbara.
I tak na przemian opowiadały sobie wątki ze swojego życia. Humory szampańskie ich nie opuszczały i nie zauważyły, kiedy minęła północ. Barbara spojrzała na zegarek.
– Już dochodzi pierwsza, może byśmy na dziś zakończyły naszą imprezę – powiedziała.
– Ok, ale ogarnijmy tu trochę – sprzątając wygłupiały się i żartowały z siebie, jakie to one są atrakcyjne.
– No to teraz prysznic i do spania – wtrąciła Barbara.
– Nie ma sprawy odrzekła Ewa – ale zaraz dodała – mam propozycję – może razem weźmiemy prysznic, to szybciej położymy się spać?
Barbara trochę się wzdrygnęła, ale przystała na propozycję. Dobry nastrój ich nie opuszczał. Rozebrały się i roześmiane, bez skrępowania weszły do kabiny.
– Jakie ty masz piękne ciało – powiedziała Ewa do Barbary.
– Tobie też nic nie brakuje – rzuciła Barbara.
Ewa zaczęła całować usta, a następnie piersi Barbary, która była jak przysłowiowy słup soli i nie wiedziała, jak ma zareagować. Wyszły w milczeniu z kabiny prysznicowej, obie zaskoczone całą tą niespodziewaną sytuacją. Radio pomrukiwało romantycznie. Ewa wycierała delikatnie krople wody z ciała Barbary, która stała jak sparaliżowana. Wzięła ją za dłoń i obie położyły się nago, a Ewa powoli zaczęła ją pieścić. Barbara zapytała nieśmiało.
– Czy my możemy w naszym wieku robić takie rzeczy? – ale już nie usłyszała odpowiedzi. Poczuła na swoich ustach wargi Ewy. Sen gdzieś uciekł i zaczęły odkrywać siebie erotycznie nawzajem coraz bardziej zatapiając się w rozkoszy damsko damskiej.
Słońce było już wysoko i zaglądało do pokoju przez zasłonięte kotary. Leżały w łóżku wtulone, patrzyły sobie w oczy i uśmiechały się z czułością. Barbara półgłosem powiedziała do Ewy.
– Nie wiedziałam, że jestem zdolna do takich rzeczy, i że może być tak wspaniale między kobietami.
– Ja też – odparła Ewa i zaczęły się znowu pieścić
Zafascynowane sobą wciąż nie dowierzały wydarzeniom, jakie je spotkały i wdzięczne były losowi, że je połączył. Barbara i Ewa już przez resztę turnusu nie rozstawały się i spędzały ze sobą każdą chwilę, jak papużki nierozłączki. Najbardziej wyczekiwały nocy, za każdym razem była inna i odkrywała przed nimi nieznany świat erotycznych doznań.
Nadszedł dzień, którego bardzo się bały, a mianowicie koniec turnusu i rozstanie. Od rana były spięte i na śniadaniu nie odzywały się do siebie. Miały opuścić pokój do trzynastej godziny. Po śniadaniu zaczęły się pakować, jedna drugą pytała, czy nie widziała to jakiejś bluzeczki czy bibelotu. Miały mały rozgardiasz w pokoju. Spoglądały na siebie porozumiewawczo, chcąc jeszcze przedłużyć te cudne chwile. Czas nieubłagalnie wskazywał opuszczenie ośrodka sanatoryjnego. Przed wyjściem wpadły sobie jeszcze w ramiona i jedna drugiej ocierały łzy. Zeszły z bagażami do recepcji wymeldować si i wyszły przed budynek.
– Poczekaj tu na mnie i pilnuj bagaży, pójdę po samochód na parking – powiedziała Ewa.
Spakowały do auta wszystkie walizki i torby. Wcześniej już się umówiły, że Ewa podwiezie Barbarę na dworzec kolejowy. W trakcie jazdy jeszcze się napominały, aby zadzwonić, gdy tylko któraś pierwsza dojedzie do domu. Przy dworcu jeszcze raz się pożegnały, przyrzekając, że będą do siebie dzwonić. Ewa wsiadła do samochodu i pomachała ze łzami w oczach. Barbara odprowadzała smutnym wzrokiem odjeżdżający samochód, machając jeszcze ręką. Wzięła bagaże i udała się na peron, z którego miał odjechać jej pociąg Skład był już postawiony, choć do odjazdu zostało jeszcze pół godziny. Spokojnie odnalazła swój wagon i miejsce, wygodnie się usadowiła. Wciągnęła z podręcznej torebki kobiece czasopismo, które kupiła na dworcu i zaczęła je przeglądać. Nie mogła jednak się skupić na nim, bo w głowie miała cały czas Ewę. Nie zauważyła nawet, kiedy ruszył pociąg. Przez całą drogę do domu rozmyślała o zaistniałej sytuacji, która wywróciła jej życie do góry nogami.. Sama nie mogła uwierzyć w to wszystko, co się wydarzyło przez te dwa tygodnie. Podróż minęła jej szybko na analizowaniu tego, co się stało.
Na dworzec kolejowy swoim samochodem po Barbarę przyjechała córka z wnuczką, co sprawiło jej wielką radość. No jak było – pytały na przemian, to córka, to wnuczka. Czy pogoda dopisała, czy warunki mieszkaniowe były dobre i czy jedzenie, smakowało. Przez całą drogę z dworca do domu zasypana została gradem pytań. Podjechały pod blok, w którym mieszkała.
– Słuchajcie, jak się po tym przyjeździe ogarnę, to wszystkich was zapraszam do siebie na niedzielny obiad i wtedy jak było. Marta z córką pomogły wnieść bagaże do mieszkania, ale nie zostały nawet na herbatę, bo wnuczka miała zajęcia pozaszkolne i się spieszyły. Gdy tylko wyszły Barbara wyciągnęła telefon komórkowy, żeby zobaczyć, czy nie dzwoniła Ewa. Na wyświetlaczu nie było żadnego komunikatu o esemesie lub nieodebranym połączeniu. To ja pierwsza przyjechałam do domu – pomyślała i wybrała numer do Ewy, tak jak się umówiły. Sygnał wołania wydawał się jej nieskończenie długi.
– No gdzie jesteś, bo ja już jestem w domu – zakomunikowała.
– Ja właśnie jadę windą do siebie i cieszę się, że dzwonisz – odpowiedziała.
– No to jak się już rozpakujesz, to zadzwoń do mnie, bo ja też jeszcze się nie rozpakowałam, tylko zadzwoniłem do ciebie, bo byłam ciekawa, czy szczęśliwie dojechałaś.
– Wszystko u mnie w porządku – odpowiedziała Ewa radosnym głosem – jak tylko się rozpakuję i wezmę prysznic, to zaraz zadzwonię.
Barbara rozpakowała rzeczy, wrzuciła do pralki i nastawiła automat, a sama weszła pod prysznic odświeżyć się po podróży. Pod prysznicem przypomniała sobie, jak Ewa pierwszy raz ją pocałowała. Ciepła woda spływała jej po całym ciele delikatnie pieszcząc. Z błogiego zapomnienia wyrwał ją odgłos telefonu. Szybko wyskoczyła z kabiny, zarzuciła szlafrok i pobiegła odebrać połączenie. To dzwoniła Ewa. Wspominały jak minęła podróż, pobyt w sanatorium i spędzony razem czas. Po skończonej rozmowie usiadła przed komputerem i zaczęła szukać w internecie informacji na temat pożycia intymnego dwóch kobiet, zaczytała się w blogach i o tym jak uprawiają sex. Wyczytała, że znane kobiety literatury, filmu dziennikarstwa były lesbijkami i wcale się z tym nie kryły. Uspokoiła się trochę, bo już myślała, że jej się w głowie poprzestawiało. Dzwoniły do siebie codziennie wieczorem. Minęły już dwa tygodnie, gdy po kolejnej rozmowie telefonicznej Ewa zaproponowała, aby ją odwiedziła w domu, na co Barbara przystała z radością. Czuła, że czegoś jej brakuje i zrozumiała, że rozmowy przez telefon nie zastąpią spotkania. Nie myślała, że tak bardzo będzie jej brakować Ewy. Umówiły się na weekend. Szybko znalazła połączenie autobusowe i dała znać telefonicznie Ewie, o której godzinie przyjedzie. Spakowała parę podręcznych rzeczy, aby rano tylko zjeść śniadanie i udać się na dworzec. Autobus miała przed południem. Podróż minęła na czytaniu książki, która zawsze jej towarzyszyła w drodze. Wjeżdżając na dworzec, zauważyła Ewę, która już czekała. Wpadły sobie w ramiona serdecznie się witając.
– Nareszcie jesteś – powiedziała – nie mogłam się doczekać twojego przyjazdu.
– Chodź, samochód mam zaparkowany przecznicę dalej, bo tu nie było miejsca.
Jadąc do domu cały czas zerkały na siebie, wymieniały uśmiechy. Ewa po drodze pokazywała Barbarze centrum miasta, mijane zabytki, park.
-To tak na szybko- powiedziała – oprowadzę cię po mieście, mamy przecież cały weekend dla siebie, prawda? A teraz coś zjemy, przygotowałam same pyszności. Zaparkowała przy samym wejściu
– No to jesteśmy na miejscu – powiedziała.
Kamienica, w której mieszkała Ewa prezentowała się okazale, była przedwojenna i zdobiona bogatą secesją. Niedawno została odrestaurowana. Stara winda skrzypiała, jadąc powoli. Weszły do mieszkania. Gdy tylko zamknęły drzwi, wpadły sobie w objęcia i jak młodzi kochankowie zaczęły namiętnie wymieniać pocałunki. Trwało to jakąś dłuższą chwilę. Kiedy emocje już opadły, Barbara zdjęła płaszcz i zaczęła się rozglądać po mieszkaniu.
– Masz piękne i klimatyczne mieszkanie – powiedziała
– Jak chcesz się odświeżyć po podróży, to prysznic jest na końcu przedpokoju, drzwi po lewej.
– Chętnie – powiedziała Barbara.
Po prysznicu Ewa oprowadziła ją po wszystkich pokojach, zatrzymała się przy sypialni i powiedziała zalotnie.
– Tu będziemy spać… Dość już tego zwiedzania , chodźmy do kuchni, pomożesz mi, napijemy się kawy i przygotujemy coś do zjedzenia, przecież mówiłam, że mam same pyszności – ciągnęła.
Po obiedzie poszły spacerem na miasto, Ewa jak obiecała, oprowadziła Barbarę po miejscach, które były warte zobaczenia. Wracając do domu wstąpiły do kawiarni na ciasto i kawę. Cały czas rozmawiały i czuły, że przeżywają coś, czego same nie mogły zrozumieć, coś wspaniałego i niepowtarzalnego. Nawet nie zauważyły, kiedy znalazły się pod domem. Ewa powiedziała:
– Mam dla ciebie niespodziankę, ale musisz chwilę zaczekać.
– Jestem bardzo ciekawa, jaka ona jest – odparła Barbara.
– Trochę cierpliwości, zajmij się czymś – usłyszała z końca przedpokoju.
Po kwadransie Ewa zabrała zniecierpliwioną Barbarę do łazienki, a tam przygotowana była wanna z kąpielą, w której na pianie unosiły się różnokolorowe płatki róż, zapalone były świece zapachowe, a na małym stoliczku stała butelka szampana i dwa kieliszki.
– Przygotowałam dla nas kąpiel i co ty na to? – zapytała. Barbara zrobiła wielkie oczy i objęła czule Ewę, całując.
Weekend przeleciał im miło i bardzo szybko. Barbara odwiedzała Ewę coraz częściej i spędzały ze sobą więcej czasu. Przy kolejnej wizycie powiedziała:
– Teraz to ty przyjeżdżasz do mnie – i jest to decyzja nieodwołalna – zakomunikowała. Ewa trochę się obawiała tej wizyty, ze względu na dzieci Barbary i wnuki.
– Czy twoje dzieci nie pytają, gdzie wyjeżdżasz tak często w weekendy? – zapytała.
– Słuchaj, ja nie mam naście lat i nie muszę się nikomu tłumaczyć z tego, co robię i gdzie wyjeżdżam, i z kim się spotykam, zwłaszcza swoim dzieciom – odpowiedziała stanowczym głosem. – Masz tutaj mój adres, wbijesz go sobie w nawigację i podjedziesz bezpośrednio pod mój blok, a ja wyjdę po ciebie.
– Będę czekała z utęsknieniem – dodała z czarującym uśmiechem. Przytuliły się czule do siebie na pożegnanie. Ewa, jak zwykle odwoziła Barbarę na dworzec autobusowy. Zawsze machała chusteczką i czekała do końca, aż autobus zniknie za zakrętem.
Nadszedł dzień, w którym Ewa miała przyjechać. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, jak zwykle u Barbary i dopieszczone w drobnych szczegółach. Kończyła gotować obiad, kiedy zadzwonił telefon. Na smartfonie wyświetliło się zdjęcie Ewy. Barbarze mocniej zabiło serce, szybko odebrała, pytając, gdzie jest. W odpowiedzi usłyszała, że jest już pod blokiem.
– To świetnie już schodzę po ciebie. Przyszły do mieszkania, Barbara pokazała Ewie jak mieszka i gdzie będą spać.
– Możesz się odświeżyć po podróży, w łazience wszystko masz przygotowane, a ja zrobię kawę. Po obiedzie – kontynuowała – pójdziemy na miasto i pokażę ci ciekawe zakątki, a po drodze wpadniemy do kawiarenki. Mamy tutaj taką przytulną, są tam bardzo dobre ciastka i wyśmienita kawa. Zrobiła się już szarówka, kiedy wróciły do domu. Barbara wyciągnęła whisky i nalała po drinku, usiadły wygodnie w fotelach i zaczęły rozmawiać.
– Jutro na obiad zaprosiłam córki z wnukami i mężami, chcę cię przedstawić. Już wcześniej napomknęłam im o tobie, że mam taką przyjaciółkę – dodała.
Zegar wybił północ, kiedy położyły się spać. Zmęczone po dniu pełnym doznań wtuliły się w siebie i szybko zasnęły.
Poranek był zamglony i słońce niemrawo się przebijało, leżały w łóżku wpatrując się raz w siebie, raz w okno. Na zegarze była już dziewiąta.
– Może wstaniemy i zrobimy śniadanie – zaproponowała Barbara. Ewa czule pocałowała Barbarę i przytuliła się do jej piersi.
– Jeszcze chwilkę, tak dobrze jest mi przy tobie, zawsze pragnęłam takiego przytulenia – powiedziała. Objęte, leżały tak jeszcze przez parę minut.
– No, dość już tego dobrego, zjemy śniadanie i musimy się wziąć za obiad, bo dzieci przyjdą na pierwszą – powiedziała. Po śniadaniu zabrały się za gotowanie. Barbara podzieliła role, kto, co ma robić, żeby wszystko poszło sprawnie. Obie w kuchni czuły się, jak ryba w wodzie, przyprawiały razem, dawały sobie spróbować, czy aby było nie za pikantne i nie za słone.
Na obiad wszyscy przybyli punktualnie, jak w szwajcarskim zegarku. Wnuki biegały po całym mieszkaniu, a córki pomagały z mężami pozbierać zastawę ze stołu. Po obiedzie usiedli przy herbacie i ciastku, prowadzili rozmowy na różne tematy. W pewnym momencie podbiegła do Barbary jedna z wnuczek i zapytała:
– Babciu, a ta pani, co jest z tobą, to ona u ciebie zamieszka? – Barbara spojrzała na Ewę i nie zastanawiając się powiedziała – tak to będzie twój nowy dziadek. W pokoju nastąpiła cisza pełna konsternacji, a Ewa z Barbarą trzymały się za ręce…
Janusz Szot vel Micke Bonny
Urodzony w Brzesku /1964r./ Malarz, satyryk, poeta, były członek zespołu rockowego „Ersatz”. Jako poeta debiutował w Antologii Klubu Literackiego “Sądecczyzna” – “Pierwsze Spotkanie”, Nowy Sącz 1997. Laureat Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego Stary Sącz „Witraż Poetycki”. Wydał tomiki poezji pt: “Ścieżki nocy”, Warszawa 2002r., “Kuszenie licha” Stary Sącz 2014r. i „Bez sztucznej pozy” 2017r. Kraków, „W każdej chwili nowy tomik” – 2020 r. Kielce oraz opowiadania „Na tarasie piekła” – 2022 r. Kielce. Wydał wspólnie z żoną Joanną Babiarz płytę autorską z poezją śpiewaną pt: „Wędrowanie”. Członek Związku Literatów Polskich oraz Stowarzyszenia Autorów ZAiKS.