Poeta Jan Leończuk (1950-2021) urodził się 24 czerwca w Łubnikach na Podlasiu. Magia krótkiej Nocy Świętojańskiej działała wówczas ze zdwojoną siłą i nadawała przesileniu letniemu wymiaru symbolicznego. Dlatego od bliżej nieznanego obrotu osi ziemi w kierunku słońca, otrzymał moc bycia klucznikiem poezji. Ale w okresie późniejszym uprawiał także krytykę literacką, był redaktorem i tłumaczem. Posiadał dar organizowania spotkań autorskich i paneli literackich. Na jego imieniny i urodziny do rodzinnych Łubnik ciągnęli literaci, przyjaciele i liczni znajomi. Imieniny Jana Leończuka w Noc Świętojańską, to był obrzęd odwiedzenia go i biesiadowania z nim. Na zabytkowym stole w bibliotece stały kryształowe kielichy, pełne wytrawnego czerwonego wina, które solenizant uwielbiał i którym lubił częstować swoich gości. Poeta zawsze proponował jakieś zimne zakąski do wódki i ciepłe dania. Pachniała kawa, a w ogrodzie zieleniły się bylice, mające chronić obejście przed działaniem złych mocy i czarownic. W sąsiedztwie domu zakwitała paproć, która była ważnym elementem strof poetyckich autora.
Dźwięki słów, melodie bliskie i oddalone, głosy zasłyszane z przeszłości, śpiewy serca o wschodzie słońca, pieśni nocy, onomatopeje – to wszystko składało się na poetycki światopogląd Jana Leończuka i wyznaczało zręby jego twórczości. Dorobek literacki autora „Snu odartego” (1981) można porównać do wyniosłej budowli, która w kategoriach wyobraźni była zapewne wieżą ocalenia. Poeta wiedząc, że życie nieustannie przemija, wznosił ją w znojnej pracowitości. Dlatego Krystyna Konecka przywołała ważną wypowiedź Jarosława Ławskiego o dyskursie poetyckim niełatwych tomów „Żalnika”, „Żertwy”, „Zawołaj raz jeszcze ciemnym wierszem”: „Jarosław Ławski nazywa Jana Leończuka „nowoczesnym poetą europejskiego Wschodu”. Warto – poprzez to (…) zapoznać się z twórczością poety, uchylającego każdym słowem, wersem drzwi do tajemnic kresowego świata oraz do wnętrza okaleczonej, nacechowanej niegasnącym bólem, osobowości”.
(https://pisarze.pl/2020/06/23/krystyna-konecka-jubileusz-jana-leonczuka/ (dostęp 2023-06-05)
Porównywanie twórczości Jana Leończuka do wieży, nadawanie jego poezji kategorii związanych z „europejskim Wschodem”, staje się ważnym spoiwem werbalnym i frazeologicznym. Twórca wyrastał bowiem z krajobrazu realnego i nierealnego. Istniał w wielu płaszczyznach przestrzennych, a jednak jego światopogląd i wartości moralne nie uległy odkształceniu. Stąd pozwolę sobie zacytować kilka akapitów z Wikipedii o nim: (https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Leoczuk (dostęp 2023-06-05)
Czynię to dlatego, że akapity te sformułowały historię jego wszechstronnej sylwetki pisarskiej. Znałem Jana Leończuka od połowy lat dziewięćdziesiątych i wiedza zawarta w Wikipedii wzrastała wraz z latami naszej przyjaźni. Można powiedzieć, „działa się” paralelnie, poprzez tomy wierszy, które wydawał i poprzez ich prezentację wśród licznych jego czytelników. Dane mi było także otrzymywać od poety jego książki oraz bywać z Leończukiem na międzynarodowych i krajowych wydarzeniach literackich. Rozmawialiśmy wówczas o poezji, snuliśmy opowiadania o środowisku pisarskim. Wiele tych rozmów zostało rozmytych w pamięci, ale wiele pozostało, wyznaczając granicę ciągnącą się wzdłuż przemijania i niepamięci.
Zadziwiające było nasze uczestnictwo w Międzynarodowym Najeździe na Zamek Piastów Śląskich w Brzegu, gdzie sfotografowaliśmy się wspólnie z poetą estońskim Aarne Puu. Chodziliśmy po historycznym Brzegu i Jan Leończuk znający na pamięć wiele swoich wierszy – recytował je. A potem na wieczornych prezentacjach w kaplicy zamkowej, czytał swoje utwory w ujmujący sposób, zachwycając słuchaczy ich treścią.
Wikipedia podaje, że Jan Leończuk w 1970 roku ukończył Technikum Rolnicze w Dojlidach pod Białymstokiem i rozpoczął studia na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku filologia polska i historia. W 1975 roku uzyskał dyplom ukończenia studiów i zaczął pracować jako nauczyciel akademicki w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego w ówczesnej jego Filii w Białymstoku, a po dwuletniej przerwie, od 1985 roku, w Instytucie Historii tejże uczelni. W 2000 roku ukończył Podyplomowe Studium Bibliotekarskie na Uniwersytecie w Białymstoku. Swoje gruntowne wykształcenie, pogłębiał poprzez samokształcenie i własne przewartościowania wyuczonej wiedzy.
Białostoccy twórcy, znający poetę z tamtego okresu podkreślają, że w jego rodzinnym domu w Łubnikach istniała już w latach siedemdziesiątych pokaźna biblioteka. Dała temu dowód Anna Kamieńska w Notatniku 1973-1979 (1987) odwiedzając poetę w Łubnikach i rozmawiając z nim o natchnionych strofach oraz o sztuce przekładu literatury obcej na język polski. Mówiła o tym także Marianna Bocian – poetka z Wrocławia, wywodząca się z miejscowości Bełcząc na Lubelszczyźnie. Marianna Bocian nazwała dom w Łubnikach gniazdowiskiem. Poetka wielokrotnie nawiedzała mityczne progi Leończukowego gniazdowiska i z estymą wstępowała na jego Parnas. W zaciszu biblioteki snuła rozmowy o poezji i czytała swoje wiersze. Twórczość bratniej duszy nazywała „siejbą na ojczystych zagonach”. W 2003 roku poeta poświęcił Mariannie Bocian swój tom poetycki „Zakątek”, cytując fragment jej wiersza o wymownej treści: „początek i koniec / świata / biegnie przez serce człowieka”.
Dla mnie osobiście bywanie w Łubnikach było świętem. Wielokrotnie siedziałem w bibliotece poety i patrzyłem na ogromną ilość książek w niej zgromadzonych. Bibliotekę ozdabiała duża rzeźba św. Jana Nepomucena oraz pokaźna półka z tomikami wierszy, które posiadały autorskie dedykacje. Były to książki polskich autorów i twórców ze świata. Wyróżniały się tomy białoruskie i ukraińskie tłumaczone przez poetę. Jan Leończuk posiadał wszystkie numery wychodzącej w Paryżu „Kultury”, na ogół przecież niedostępnej w Polsce. Ale dla przykładu, w zbiorach jego prywatnej biblioteki, było kilkadziesiąt cennych książek z punktu widzenia przyjaźni poetyckich, dedykacje Wiesława Kazaneckiego, Krystyny Koneckiej, Leonardy Szubzdy, Nadziei Artymowicz, Marianny Bocian, Wiesława Szymańskiego.
Warto zaznaczyć, że po ukończeniu studiów w 1975 roku, oprócz pracy dydaktycznej, poeta prowadził w Łubnikach gospodarstwo rolne po swoich rodzicach. W 1984 roku został wybrany na sołtysa Łubnik i funkcję tę pełnił do 1999 roku. W latach 1990–1998 był radnym i przewodniczącym Rady Miejskiej w Zabłudowie. Z przeświadczenia bycia potrzebnym w swoim środowisku, narodziła się jego proza o cechach osobistej biografii, opisująca zmiany obyczajowości powojennej społeczności podlaskiej. Był to rodzaj dyskursu twórczego nie związany jednak z prozą chłopską, znanym nurtem w literaturze polskiej lat siedemdziesiątych. W prozie Leończuka dominowało indywidualne patrzenie na tożsamość wsi, poddawanej zmianom mentalnym i cywilizacyjnym. Znane jego książki prozatorskie o tym fenomenie to Zapiśnik (1996), Zapiski sołtysa (1997). Zapiśnik drugi (2003), Zapiśnik trzeci (2005).
Książki prozatorskie wyrosły z wielkiej pracowitości pisarskiej oraz umiejętności analizy świata. Dlatego proza „zapiśników” uważana jest za rodzaj stworzonego przez Leończuka oddzielnego literackiego gatunku epickiego. A przecież był on również autorem wielu tomów poetyckich i redaktorem obszernej serii wydawniczej o nazwie „Świętojańska Seria Poetycka”. Jego poezja opierała się na filozoficznym pojmowaniu świata. Jan Leończuk świat literackiej prawdy umieszczał na filarach z przeszłości, uważając poezję swoich poprzedników za ważny wyznacznik mentalny, kulturowy i patriotyczny. Często sięgał do strof Adama Mickiewicza, cytując obszerne fragmenty z „Pana Tadeusza”. Lubiłem słuchać jego recytacji, bo w języku zachował to kresowe „ł” i wymawiał je naturalnie i jednocześnie podniośle. Poeta był autorem kilku utworów zapisanych alfabetem łacińskim w języku zbliżonym do białoruskiego. Był to język mówiony w jego rodzinnej miejscowości, który twórca słyszał w dzieciństwie i którym biegle władał. Ta niewielka część twórczości, ale bardzo cenna z punktu widzenia pogranicza językowego na Podlasiu, domaga się w przyszłości badań literaturoznawczych.
Jan Leończuk powołał i został wybrany na pierwszego prezesa Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Zabłudowskiej. Od roku 1991 był redaktorem naczelnym dwumiesięcznika „Z Zabłudowskiej Ziemi”. Od 1994 był związany z pismem „Gryfita” i „Magazyn Polski“ (Grodno-Białystok) oraz kwartalnikiem „Rubieże” (Białystok). W latach 1991–2000 był członkiem Kapituły Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego. Od 1996 roku był członkiem Komisji Synodalnej Archidiecezji Białostockiej. W latach 1990–1994 prowadził zajęcia w Studium Kultury Polskiej w Wilnie. Od 1998 był członkiem Rady Krajowej Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” oraz członkiem Zarządu Podlaskiego Oddziału. Praca redakcyjna i społeczno-kulturalna we „Wspólnocie Polskiej” otwierała go na ważkie problemy polskiej mniejszości narodowej na Białorusi i Litwie oraz pomocy, zwłaszcza literackiej, merytorycznej, czy materialnej. Od 1989 roku był członkiem Związku Literatów Polskich. W latach 1992–1995 był wiceprezesem białostockiego oddziału ZLP, a w latach 1995–1999 prezesem. W latach 2007–2018 był członkiem Kapituły Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej im. Franciszka Karpińskiego.
Jako poeta debiutował w 1970 roku na łamach „Radaru” cyklem wierszy o cechach zbliżonych do twórczości Nowej Fali – formacji poetyckiej obecnej w polskim życiu literackim w latach 1968–1976. Marianna Bocian fakt ten skomentowała jako pewien wymóg redakcyjny ”Radaru”, drukowania wierszy o cechach buntu pokoleniowego. To ważne spostrzeżenie, bowiem Leończuk w latach siedemdziesiątych był rzeczywiście poetą zbuntowanym. Jednak jego dalsze losy literackie potoczyły się innym torem, związanym głównie z problematyką regionu. Na przestrzeni czasu poeta swoje utwory drukował w „Poezji”, „Literaturze”, „Tygodniku Kulturalnym, w literackiej edycji „Znad Wilii”. Jego wiersze tłumaczono na wiele języków, na angielski, francuski, arabski, białoruski, ukraiński, czeski oraz esperanto. Sam parał się pracą translatorską i osiągnął w tej dziedzinie duży dorobek. Najbardziej rozpoznawalne jego tłumaczenia pochodzą z literatury białoruskiej. Poeta przyjaźnił się z twórcami białoruskimi z grupy literackiej „Białowieża”. W jego tłumaczeniu ukazały się wiersze poetki Nadziei Artymowicz i Wiktora Szweda. Tłumaczył także trudne utwory poety arabskiego mieszkającego w Polsce Hatifa al-Janabiego. Od 1990 roku współpracował z Radiem Białystok i był autorem cotygodniowych felietonów zatytułowanych „Z zapiśnika Jana Leończuka”. Felietony radiowe stały się rozpoznawalną stroną jego twórczości mówionej. Znajdowały się w nich refleksje literackie, wspomnienia ze spotkań autorskich i wnikliwe komentarze dotyczące codzienności. Tę pracę, poeta zawdzięczał życzliwości, a następnie przyjaźni ze znanym radiowcem podlaskim Polskiego Radia Białystok Krzysztofem Kurianiukiem.
Ważnym wydarzeniem w życiu Jana Leończuka było powołanie go 1 kwietnia 1998 roku na dyrektora Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Białymstoku. Z jego inicjatywy, 7 marca 2000 roku, zmieniono jej nazwę na Książnica Podlaska im. Łukasza Górnickiego w Białymstoku. W tym okresie był pomysłodawcą powstania pism Książnicy Podlaskiej „Epea” oraz “Bibliotekarza Podlaskiego”. Za jego dyrekcji w lutym 2016 roku Książnica Podlaska została przeniesiona do nowej siedziby przy ulicy Marii Skłodowskiej-Curie. Z jego inicjatywy w Książnicy powstały pracownia digitalizacji i dział naukowy, odbywały się cykliczne spotkania autorskie. W kwietniu 2016 roku zakończył pracę w Książnicy Podlaskiej i przeszedł na emeryturę.
Jan Leończuk zmarł 23 listopada 2021 w Łubnikach i został pochowany na rzymsko-katolickim cmentarzu parafialnym w Zabłudowie.
(https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Leoczuk (dostęp 2023-06-05)
Kilka akapitów zaczerpniętych z Wikipedii i uzupełnionych moimi uwagami natury merytorycznej, uświadamiają renesansowe cechy osobowości poety. Mówią także, jak Jana Leończuka brakuje w przestrzeni życia literacko-publicznego na Podlasiu. A zwłaszcza, że cała jego kreacja literacka opierała się na autentyczności i życzliwości niesienia bezstronnej pomocy innym. Jego urodziny 24 czerwca i magiczna Noc Świętojańska w Łubnikach, to już kategorie historyczne. Przywołane w pamięci zaczynają ożywać i nadawać wspomnieniom fikcji literackiej. Być może zostaną wskrzeszone przez białostockie środowisko intelektualne, wówczas można będzie powrócić do tamtych urodzinowych spotkań poetyckich w Łubnikach w jakiejś innej już formule.
Wyznacznikiem wzrastania Leończuka jako poety, były jego przyjaźnie z literatami. Nie sposób tutaj przywołać wszystkich poetów środowiska białostockiego, jednakże należy wspomnieć, że ważne zwłaszcza były kontakty z poetą Wiesławem Kazaneckim (1939-1989). W środowisku literackim Białegostoku, Wiesław Kazanecki był w latach 1970-1975 kierownikiem działu literackiego i sekretarzem redakcji w miesięczniku „Kontrasty”. Następnie został redaktorem naczelnym „Białostockiego Informatora Kulturalnego”, kierował zespołem redakcyjnym miesięcznika „Zdarzenia”. Od 1982 roku pracował jako kierownik redakcji w białostockim oddziale Krajowej Agencji Wydawniczej.
Wśród wielu wydarzeń literackich między obu poetami, należałoby wspomnieć, że Wiesław Kazanecki zadedykował Janowi Leończukowi swój utwór poetycki. Mówił w nim o słowie, które stało się fundamentem przyjaźni i łącznikiem między nimi. Było to bezpośrednie podziękowanie za spotkania, zaufanie i rozmowy poetyckie z młodszym adeptem słowa. O wieloaspektowej przyjaźni z Wiesławem Kazaneckim, ważną postacią polskiej literatury, Jan Leończuk rzekł: „Wiesław Kazanecki pod koniec życia powiedział mi, że największy wiersz powstaje wtedy, kiedy w naszej kulturze użyjemy frazy biblijnej. (…) podczas którejś z edycji Warszawskiej Jesieni Poezji, mieszkaliśmy wspólnie z Wiesławem w hotelu Polonia i do naszych rąk trafił tomik pewnego, popularnego wówczas poety. Po przeczytaniu kilku wierszy Wiesław powiedział: “Chodź, zrobimy taki numer. Usiądziemy, napiszemy tego typu książeczkę i zaniesiemy ją do „Czytelnika”. Zobaczymy co będzie. Zajmie nam to kilka godzin”. Postanowiliśmy tak zrobić i zaczęliśmy pisać. Przerwaliśmy, bo doszliśmy do wniosku, że jest to nieprzyzwoite (…) Nie chcę, by zabrzmiało to zbyt patetycznie, ale muszę powiedzieć, że Wiesław był ojcem mojego debiutu. Byłem młodym chłopakiem, a on prowadził w “Kontrastach” rubrykę Post scriptum. Poznałem go po tym, jak zwrócił mi uwagę, że moje teksty przynoszą na myśl klimat twórczości Brunona Schultza. Kłopot w tym, że byłem wtedy w szkole średniej i nie znałem jeszcze Schultza. Można więc powiedzieć, że moja znajomość z Wiesławem zaczęła się od przeczytania “Sklepów cynamonowych”. Później narodziła się między nami wieloletnia przyjaźń. (Jan Leończuk: Niech każdy poeta pisze po swojemu | Kurier Poranny, dostęp 2023-06-02)
Fakt bycia Jana Leończuka na granicy kilku przestrzeni literackich, domaga się oddzielnego studium o nim. Były to przestrzenie symbolu i konkretu, tak ważne dla poety w psychologicznym ujęciu. Ale także przestrzenie indywidualne, zbiorowe, uniwersalne, czy mityczne. Pisali o tym w literaturoznawczych charakterystykach o poecie Krystyna Konecka, Waldemar Smaszcz, Jarosław Ławski, Dariusz Kulesza, Teresa Zaniewska i inni.
Jana Leończuka poznałem nad Narwią w Kaniukach u kultowego dla mnie rzeźbiarza ludowego Włodzimierza Naumiuka. W latach dziewięćdziesiątych starałem się wczesną wiosną odwiedzać Kaniuki, by podziwiać rzadkie w Polsce ptaki bataliony (Calidris pugnax), tokujące na bezkresnych rozlewiskach Narwi, nazywane we wschodniej części Podlasia bryżaczami. Wywiązała się wówczas rozmowa na temat nazwy miejscowej batalionów. Jan Leończuk stwierdził, że być może nazwa tych ptaków nawiązuje do dekoracyjnej kryzy wokół szyi, którą stroszą w okresie godowym samczyki batalionów. Bowiem słowo bryża na Podlasiu oznacza zakładkę. Z tej rozmowy wynikło zobowiązanie, że następnym razem odwiedzę poetę w jego Łubnikach. Tak się też stało…
czerwiec 2023