Księżyc ma ten styl pracy,
no – że wschodzi i świeci.
Lecz poeci są tacy.
Ech, poeci, poeci.
Konstanty I. Gałczyński
„Piórkozwiewnie mdłą mgławicą / szasta czcią szerokopienną / od zawietrznej zdobycz licząc / rozcapierza chuć codzienną / zawijaśny czarciszuja / mszawy mysior–fitulitek / rozbestwiony rozhulaszczo / na pożytek”. – Jeśli zdolnością (wiarą) poezjowania przyjąć uporządkowane, konkretne cechy charakteru (talentu – dziecięcego modelu wszechświata – określenie Borysa Pasternaka) to mamy tutaj szacunek świętej ulotności i olśnienia w tzw. szarym: dniu, tygodniu, miesiącu, roku – całym życiu człowieka. Z jego zdolnością oglądu pojmowania rzeczywistości, pełni trwania, egzystencji, mitycznego i mitologicznego osadzenia. Nieprzypadkowo kroję tutaj czas – oczywiście 4500 lat po Chińczykach – określający kolejność wypadków i jego odstępy. Bo Czas: święty/najważniejszy dar Boga (miara zmiany; następstwo zdarzeń; forma bytu materii) jest nam powierzony w ilości tajemnicy życia i z przestrzenią ramuje nasze myślenie. Stąd zacytowałem fragment wiersza tokiem ciągłym – nie w porządku wersów – chcąc wydobyć ich „idiom satyryczno-konwersacyjny”, który jest zwierciadłem aforyzmu. Bo stykamy się z liryką niepoślednią. W sukurs przychodzi posłowie tomu Piórkozwiewnie autorstwa Juliusza Wątroby „ już po przeczytaniu kilku strof wiedziałem, z całą pewnością, że mam do czynienia z czymś wyjątkowym, zjawiskowym, niepowtarzalnym, z oryginalną poezją, o co tak trudno w czasach, gdy osobowości – nie tylko literackich – jak na lekarstwo (…) można pisać – wyjątkowo, po swojemu i tak oryginalnie, (…) Zdumiewająca sprawność warsztatowa, błyskotliwość skojarzeń, żonglerka i zabawa słowem, niemal barokowe metafory, zaskakujące pointy… Autorka bawi się (i nas) neologizmami, nowymi znaczeniami słów, z których buduje przepiękne pałace wierszy, w których kultura literacka, dobry smak, wyczucie i przeczucie tego, co najwłaściwsze, splatają się w jedno.(…) także ze zwyczajnych słów i banalnych zdarzeń wyczarowuje nowe piękne światy, światy rodzące się także w naszej wyobraźni – poza słowami…(…) posiada jakiś rzadko spotykany dar, pierwotny instynkt, „wilczy apetyt” na poezjowanie, i tą konsekwentną wierność sobie poczętą z niewiary we własną doskonałość; i tę pewność wynikającą z niepewności o ostateczny kształt dobrego słowa. (…) pisana niezwykłą wrażliwością, niesamowitą wyobraźnią, a także dobrym smakiem, umiarem i taktem. Lekkość, z jaką pisane są te wiersze, zdumiewa: zda się, że te urokliwe wiersze unoszą nas jak beztroskie chmurki na rozsłonecznionym błękicie nieba; że są jak bita śmietana na przepysznym deserze; jak pianka na aromatycznej kawie…, jak wyśnione chwile godne zatrzymania na dłużej w czasie i w sercu…
Wiersze Renaty Cygan, poza wymienionymi walorami, posiadają jeszcze jedną, wymykającą się racjonalnym osądom, cechę: niosą pozytywną energię, optymizm i wiarę we wszystko, co dobre. (…) Poetka udowadnia tą oczywistą (choć, niestety, nie dla wszystkich) prawdę, że o wartości wierszy nie decyduje forma, ani nawet treść, a jedynie i wyłącznie talent autora – z którym przychodzi się na świat, którego nie można wypracować, wyżebrać, kupić, załatwić… A dany jest niewielu. Renata Cygan należy do tych wybrańców, których los tak hojnie obdarował, również ku naszej radości – boć z nami się dzieli tym, co w niej najpiękniejsze…”
A kimże jest owa Renata Cygan? Poeta, fotograf, grafik komputerowy, tłumacz. Urodzona w Kutnie 1968 r. Od 1992 roku mieszka w Wielkiej Brytanii. Pracuje w mediach (nie o gaz, wodociągi i kanalizacje tutaj chodzi). Opublikowała tomy wierszy: Kolorowa (Londyn 2014), Piórkozwiewnie (Londyn 2016), Trzy księżyce (Londyn 2016), Bywam trubadurem (Londyn 2017), wydanie grupy artystycznej KaMPe przy Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Tłumaczona na języki: angielski, bułgarski, rosyjski, białoruski. Projektantka okładek, ilustratorka książek. Założycielka wraz z Jarosławem Prusińskim i redaktor naczelna niezależnego kwartalnika literacko-artystycznego „PostScriptum” (wersja online i papierowa), przybliżającego zagadnienia sztuki i literatury w jak najszerszym aspekcie. – Arystotelesowska triada: prawda, dobro, piękno. – Kontynuującego znakomite tradycje polskich pism emigracyjnych. Otwartego na autorów krajowych i rozsianych po świecie, nie tylko polskich. Miałem i ja zaszczyt w nim drukować!
Z Renatą Cygan spotkałem się po raz pierwszy w Bielsku Białej w 2020 roku (8 edycja FPS Czechowice-Dziedzice). Już – jak wynikało z rozmowy- na stałe osiadłą i zakotwiczoną w Londynie. Pewną siebie i stabilną materialnie obywatelkę Zjednoczonego Królestwa. Ale?… liryk „Rozstanie” – szkoda, że niedatowany – przemawiający wnętrzem poetki wybrzmiewa:
Wiatr niesie na falach wzburzone firany
ja zrastam się z krzesłem
powietrze drży słone
zanurzam się w żalach za chwilę utonę
a woda zielona a oczy zmęczone
i nie ma balsamu na rany
Obca ziemia, obca kultura, obcy język – choć doskonale znany. Nie jest w stanie ulżyć/ pocieszyć w rozdarciu. Do głosu dochodzi mitologia miejsca urodzenia, ziemia przodków, chrześcijańskie (katolickie) wychowanie. Przeciw temu bólowi rodzi się poezja, niezgoda na „martwiejącą codzienność” tak znaną: Norwidowi, Lechoniowi, Miłoszowi. Herni Bergson mówił: „… jesteśmy wolni, kiedy nasze czyny wypływają z całej naszej osobowości, kiedy ją wyrażają, kiedy mają z nią nieuchwytne podobieństwo, jakie niekiedy istnieje między artystą a jego dziełem”.
Poetka jakby wyrosła z pnia liryki Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Przywraca wartość i znaczenie słów w filozoficznej świadomości wiedzy. Towarzyszy jej literackie wyczucie – dar wrodzony – tegoż słowa z całym jego ukrytym sensem i wieloznaczeniowością. Nie jest „splamiona” zachodnią popkulturą. Co często widzimy u emigracyjnych/podróżnych wierszopisów. To poezja wprost z górskiego potoku liryki, w którym Euterpe myła włosy przed zaślubinami Tetydy i Peleusa.
Na zakończenie kilka perełek z różnych utworów i tomów:
czy da się zamówić na wynos
mężczyznę co życie osłodzi?
co wita z radosną cię miną
nie zbeszta
nie zdradzi
nie spłodzi?
Ja to lubię gdy się facet o mnie stara
jak przykłada się to wiem że gra gitara
jak poruszy trochę głową
to być może odlotowo
egzystencja tęczą wzbiera i mniej szara
Los impertynent przykucnął w chaszczach
i mnie nabija w butelkę
zamiast (jak trzeba) tulić i głaskać
ostrzy w tych chaszczach siekierkę
zaplątana w sobie przekopuję dale
brnę w dzikie ogrody w pędzie do pieniędzy
lecz resztką sił wątłych wciąż walczę by znaleźć
w jednym oku słońce
w drogim oku księżyc
źrenice wpatrzone w źrenice nad stołem
a płomień pełgając maluje w nich błysk
aż wiersze się piszą tryskając humorem
wiatr niesie wersety znad stawów i rżysk
Jerzy Stasiewicz
Pięknie i treściwie. Kto zna aktorkę spełni się z tobą zgodzić. Bo też taka jest Renata Cygan… Opriczy tego że ładna… Ma dobrze ułożone w głowie, choć potrafi bujać… Z przyjaciółmi..