w chorobie
co robię?
żywię nadzieję
pasę się nieróbstwem
nurzam się w bieli
nieświadomie
nie chodząc dochodzę
do siebie
a byłam obok
mam niedaleko
tak leżąc w łóżku
hoduję się sobie
na później
gdyż dobra jest kąpiel wsobna
z obietnicą nowych narodzin
maj/czerwiec 2023
operacja
straszny tłok wokół mojego ciała
postacie w maskach
okularach
i śmiesznych myckach w kwiatki
odsłoniły moje wnętrze
było mięsne
i soczyste
chciałam je zobaczyć
zgodnie z zaleceniem
poznaj samego siebie
ale kobieta o dobrych oczach
mówi NIE
nie wolno
to może zaszkodzić
a więc samopoznanie ma granice
i wysoką cenę
nie budź śpiących wulkanów
erupcja wiedzy ukrytej
grozi katastrofą
w szpitalu
wyszło w badaniach
za miękkie serce
ale przeżyłam operację
i oto
nad niedocieczonym smutkiem
który płynie z bezsiły
wykwita niezapominajka
bladego uśmiechu
pomiędzy
życie
blisko nadużycie
ten czas nosi imię
międzyczas
słowo z niemieckiego
Zwischenzeit
obce
na razie dobre
na na moją słabosilność
gdy nadciąga niemrawy świt
po ciężkiej szpitalnej nocy
noc szpitalna
wiele się dzieje
po korytarzach niosą się
kroki i jęki
straszy mężczyzna krzyczy
poprzez ciemność demencji
Ela! Ela!
jak Eli, Eli…
jego bogini nie objawiła się
jakim ją wezwać słowem
by ukazała się
straszna i zbawiająca
kojąca ból i samotność
Ela była w realnym życiu
żoną lub kochanką
uwierzył w jej obietnicę
że będzie z nim zawsze
rozproszy ciemność
i pokona zło
Elu, Elu czemu go opuściłaś?
ukaż się choć na chwilę
i pozwól nam spać
sala
sześć łóżek
wszystkie zajęte
przez kobiety w wieku nieokreślonym
po operacjach
ta spod okna puszcza z telefonu
koronkę jasnogórską
i rozpoczyna głośne odmawianie
w połowie wpada salowa z basenem
i głosem oskarżycielskim zwraca się do łóżka numer dwa:
„a wypróżniała się już po operacji?
nie?
będzie cewnik”
pani spod okna syczy z dezaprobatą
salowa wzrusza ramionami:
„ja nie mam czasu
drogie panie
bez sikania nie ma życia”
stwierdza sentencjonalnie
profanum miesza porządek sacrum
życie upomina się o basen
bólu mój bólu
próbowałam być Kariatydą
dźwigającą sklepienie
ale widziałam jak pęka
zostałam Syzyfem
zbierałam osuwające się
kamienie
było ich coraz więcej
teraz jestem trzciną
złamaną
usiłuję odrosnąć
od dna
i zaszumieć
zdrowienie
uczono mnie
słabość pokonuje się siłą woli
nie wolno mieć względów dla siebie
trzeba zaciskać zęby
i wymagać dużo
to nowe
że czas i spokój
leczą
a na słabość pomaga
maść – eliksir
nazywa się
akceptacja słabości
Pisz
„Pisz wiersze
to ważne” –
mówi spotkany na ulicy
przyjaciel poeta.
„Bądź mądry i pisz wiersze.”
Od czasu wybuchu wojny,
Nie ma jak.
W mojej palecie nie ma
wściekłości i gniewu,
buntu
ani patetycznych wezwań.
Nasza dykcja
uboga krewna romantyków,
nie zna krzyku.
Umiemy tylko rozpadać się
cicho szemrząc:
Nie tak miało być.
Trupy na ulicach miast
zwalone domy
wysadzone mosty
były w poprzednim stuleciu.
I wygrażamy małą pięścią
w stronę ekranu
na którym miga
szczurza twarz dyktatora.
2022/3
Anna Nasiłowska – debiutowała jako poetka w 1977 roku na łamach „Nowego Wyrazu”. Profesor literatury, pracuje w IBL PAN, jest autorką między innymi „Historii literatury polskiej” (2019), która niebawem opublikowana zostanie w tłumaczeniu amerykańskim. Od 2017 prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W 2021 nakładem PIW ukazał się jej tom wierszy „Sztuczne światła”. We wrześniu 2023 ukaże się jej biografia Sławomira Mrożka.