A jednak
rzeźbił miraże. Lotnym piaskom
nadawał powierzchowny kształt srebrzystych miast
źródeł pulsujących w oazach, twarzy dziewcząt
odbitych raz na zawsze w źródłach.
Natchnieniem
był mu posąg Sfinksa ze smutnym
uśmiechem Boga, także piramidy
(których przecież nie mogła wyrzeźbić dłoń ludzka!)
także rzeka pobliska, niosąca ku morzu
łodzie, pnie drzew i ciała ludzi i wszystko.
(Te – jakże inspirujące – miraże
były nadzwyczaj dobrze utrwalone, służyły
tylu pokoleniom wędrowców
pośród prochu wiatru i przestrzeni.)
Rzeźbił miraże
wiedząc iż będą kruche
dlatego że muszą być kruche. Lecz cóż warte
pustynie bez miraży
miłości
bez przemijania… Czy więcej
czy więcej niż miraże bez pustyni?
Dawnej poezji piękno powróciło z zapachem wczesnego lata 🙂 Bohdan Urbankowski ręka w rękę z Poezją przez duże “P”. Logicznie abstrakcyjną, która się przypomniała 🙂
Niestety… :((( Na niebiańskich lewadach :(((
WIersze Bohdana jak zawsze świetne!!!