Trepki
Po położeniu się do łóżka miałem bardzo spoconą potylicę. Po prostu była mokra. Dopiero dużo później, jak dorosłem, dowiedziałem się, że to oznaka braku Witaminy D. Widocznie nadal miałem braki w tej kluczowej dla mnie witaminie., ale wówczas ja się na tym nie znałem. Od mojej spoconej głowy poduszka stawała się mokra i musiałem ją przerzucać. I tak do rana.
Do tego miałem zimne, wręcz lodowate, stopy i dlatego nie mogłem zasnąć, nim się one nie rozgrzały dostatecznie. A wszystko przez to, że mama kazała mi chodzić po domu w trepkach. A u nas, zwłaszcza przy podłodze, było zimno. Bałem się mamie to powiedzieć, bo znów będą krzyki, wrzaski i omdlenia, a na końcu: – Dajcie mi spokój.
Ojciec zimą spał w gaciach i skarpetach, a ja w krótkich spodenkach i bez skarpet.
Moi szkolni koledzy chodzili cały dzień w solidnych trzewikach, czy to na dworze. Czy w domu. Nie zmieniali obuwia i im nogi nie marzły. Wkładałem stopę swojej lewej nogi pod prawe kolano, a następnie czyniłem to samo z drugą nogą, tylko na odwrót, żeby złapać trochę ciepła i rozgrzać skostniałe członki.
Nie mogłem zasnąć
Pragnienie
Pojechaliśmy z ojcem do cioci, mieszkającej w Kielcach. Mieszkała w starej kamienicy koło kościoła świętego Krzyża. Do ustępu wychodziło się na zewnątrz domu. Domownicy, to znaczy ciocia i jej dwie córki, myli się na miednicy i w metalowej wannie, zupełnie tak samo, jak my. na wsi. Ale wodę mieli na podwórku. Leciała z wysokiego, metalowego kranu. My w Pełczyskach musieliśmy iść po wodę na wieś, a potem wdrapywać się ostro pod górę kościelną. Czasami można było nabrać wody ze studni proboszcza, ale innym razem brama w murze otaczającym plebanię była zamknięta na kłodkę.
Plebania była bardzo stara, zapadała się w ziemię, a mur wokół niej pamiętał czasy Napoleona, co można było przeczytać na wyrytej dacie. Mama prosiła chłopaków o przyniesienie wody. We dwóch nieśli wiaderko na kiju.
Kiedy graliśmy w piłkę i chłopaki prosili o wodę, nie mogłem im odmówić, przecież to oni taskali ją pod górę. Otwierałem ganek i patrzyłem jak piją prosto z wiader, klęcząc nad nimi, bez żadnej szklanki czy kubka, bo po co? Rodzicom o tym nie mówiłem, bo przecież i tak przegotowywaliśmy wodę.
Długo łaziłem z ojcem po mieście w poszukiwaniu butów dla mnie. Zjedliśmy coś w barze mlecznym. Wracaliśmy do domu pekaesem. W środku autobusu było gorąco i śmierdziały strasznie spaliny. Ojciec oglądał mojw norw. Buty, Coraz bardziej chciało mi się pić. Ojciec mówił, że nie może dać mi pić bo mama zakazała. Chodziło o to, żebym nie zachorował na migdałki, co zdarzało mi się bardzo często. Po kilku godzinach jazdy, wysiedliśmy w Niegosławicach i szliśmy do Złotej, Pić chciało mi się coraz bardziej. Czułem, że dłużej nie wytrzymam, chyba zemdleję. Ojciec pocieszał mnie, ze w Złotej jest sklep, gdzie kupi mi oranżadę. Ale sklep był zamknięty. Namawiałem go, żeby poszedł do jakiejś chałupy i poprosił o kubek wody ze studni. Ale w pierwszym domu na jego pukanie nikt nie otworzył drzwi. Zdenerwowany ojciec dalej już nie próbował.
Zapadł zmierzch. Szliśmy drogą w stronę Pełczysk, jeszcze cztery kilometry. I wówczas stało się coś bardzo dziwnego, co mnie przeraziło. Nagle przestało mi się chcieć pić. Zakręciło mi się w głowie i musiałem trzymać się rękawa marynarki ojca, żeby iść równo i nie upaść.
W domu mama zalała mi wrzątkiem herbatę, ale nie mogłem dotknąć wargami szklanki, tak była gorąca. Zanim herbata wystygła, zasnąłem.
Matka zamordowanej
W Pełczyskach, co niedzielę przed sumą słyszałem straszne krzyki, zawodzenia i płacz starszej kobiety. Była to matka dziewczyny zamordowanej zaraz po wojnie przez swojego męża, który przed milicjantami udawał, że zostali napadnięci przez bandytów.
Był krótko w więzieniu, bo podobno wykupiła go rodzina z Ameryki. Dostał niewielki wyrok, w porównaniu do dokonanej zbrodni Nie pamiętam, ale jakieś pięć lat. Ożenił się ponownie i miał śliczną córeczkę. Mieszkał tuż przy drodze, dlatego widywałem ich prawie codziennie.
Matka zamordowanej postawiła córce na cmentarzu nagrobek z napisem, że: „Tu leży zamordowana przez męża…”.
A kiedy co niedzielę szła na sumę i na cmentarz, zatrzymywała się przy domu mordercy i krzyczała na całą wieś swoją krzywdę i rozpacz.