Zdzisław Antolski – MINIATURY

0
94

Nieszpory

Po nabożeństwie majowym, my ministranci zdejmowaliśmy z siebie białe komże, wybiegaliśmy z chłodnego, kamiennego kościoła na przyszkolne boisko. Słońce świeciło nam prosto w oczy, ukośnie zniżało się do ciemnej plamy lasu i wielkiej sylwety góry Zawinnicy. Wikary Chamerski zawijał sutannę za pasek od swoich spodni i kopaliśmy piłkę. Bramka była narysowana białą farbą na ceglanym murze starej szkoły.

Kawki na dzwonnicy kibicowały na naszych wieczornych meczach i nie oszczędzały gardeł. Powietrze było rześkie i czyste. Gdzieś z daleka szczekały chłopskie psy. Zagwizdał przenikliwie kos.

Echo naszego śmiechu toczyło się daleko, aż na łąki, po których sunęła wolno kolejka wąskotorowa, ciuchcia. Chrystus Frasobliwy śledził nasze zagrania.

I bił brawo, po każdym strzelonym golu.

Władza

Najczęściej w naszym domu mówiło się o Inspektorze Oświaty, panu Żurku z Pińczowa. Po każdym telefonie z Inspektoratu, ojciec naradzał się z mamą, jak mają postąpić. Podobno pan Żurek był niski i otyły, a jego zastępca, pan Kostecki był chudy, kościsty i wysoki. Pan Żurek lubił smaczne obiady i kolacje, na których opowiadał zgrzebne dowcipy, z których śmiali się głośno wszyscy zgromadzeni nauczyciele. Natomiast pan Kostecki zachowywał kamienną twarz i podejrzliwie rozglądał się wokół, bo był wiecznie podejrzliwy i nieufny.

Następną władzą był Komitet Powiatowy Polskiej Zjednoczone Partii Robotniczej Wzywali ojca na szkolenia, pilnowali świąt 1 Maja i rocznicy Rewolucji, a także Wyzwolenia przez Armię Czerwoną, 9 Maja. Najbardziej nieobliczalną władzą był pan Gera ze Służby Bezpieczeństwa. Przyjeżdżał do Pełczysk w niedzielę, na kazanie kościelne, a potem przychodził do nas na herbatę i od ojca żądał, żeby ten mu opowiadał, jak zachowują się nauczyciele, kto co mówi, kto ma krewnych za granicą, a kto słucha Wolnej Europy. Dopiero zimą, kiedy śnieg zasypał naszą wioskę po kominy, kapitan ograniczał się do telefonu. A ojciec korzystał z okazji i szedł do kościoła na pierwsze nabożeństwo, kiedy ludzi było najmniej. Natomiast w lecie jeździł rowerem do kościoła w Wiślicy.

Mama chodziła do kościoła, kiedy chciała, bo była zaciekłą antykomunistką i ojciec drżał ze strachu, że powie coś nieprawomyślnego. Już w panieństwie, za czasów Bieruta, odmówiła wykonania polecenie Inspektoratu Oświaty, aby w niedzielę stała koło wejścia do kościoła i zapisywała w zeszycie nazwiska wszystkich uczniów, którzy chodzili na nabożeństwa.

Matkowanie

Najlepiej czułem się sam ze sobą. Ale ciągnęło mnie do ludzi, do kobiet, do seksu.  Jednak, kiedy już znalazłem się sam na sam z kobietą, czy to w kinie, czy przy kawiarnianym stoliku, nie wiedziałem jak zareagować, co powiedzieć. Byłem wypełniony lękiem i milczałem. Dlatego przeważnie trafiałem na kobiety, podobne do mojej matki, które miały w nosie moje kompleksy. Mój lęk był im na rękę. Wyżywały się na mnie krzykiem, rozkazami, przemocą…

A w zamian otaczały mnie „opieką”.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko