POZNAŃSKIE RETROSPEKCJE
tutaj się urodziłam
i w cieniu Okrąglaka
stawiałam pierwsze kroki
ściskając rękę siostry
szłam przez Plac Młodej Gwardii
do starego przedszkola
przy ulicy Pocztowej
Aleja Stalingradzka
wiodła mnie wprost do szkoły
tornister był taki ciężki!
na ławce w parku pod Zamkiem
poznałam smak papierosa
i pierwszych pocałunków
(papieros mi nie smakował)
dziś nie ma już tych ulic
zmieniły się jak ja
lecz to wciąż moje miasto
tutaj się urodziłam
BOCZNE ULICE
boczne ulice mojego miasta
skrywają wiele tajemnic
w cienistym zaułku
szum drzew zagłusza
zdyszany jęk i szept
namiętnych kochanków
z brudnego podwórka
wznosi się rozpaczliwy
wysoki krzyk kobiety
wtóruje mu basowy
bełkotliwy monolog
i odgłos uderzeń
w ciemnej bramie
z rąk do rąk
przechodzą pieniądze
i małe foliowe torebeczki
czasami można tam znaleźć
rozbitą strzykawkę
o zmroku
na rozświetlone okna opadają
ciężkie powieki zasłon
teraz już nikt nie usłyszy
cichego płaczu
krzywdzonego dziecka
boczne ulice mojego miasta
nie zdradzają tajemnic
LATEM
najbardziej lubię Poznań
znużony letnim upałem
gdy po pustych ulicach
leniwie snują się przechodnie
nie spiesząc donikąd
nad chodnikami
drży rozgrzane powietrze
rozmywając kontury budynków
osiadając na włosach
i wilgotnych ubraniach
zmęczony Pegaz na dachu Opery
wachluje się skrzydłami
czeka na choćby lekki
podmuch wiatru
dzieci beztrosko
moczą nogi w fontannie
ze śmiechem rozpryskują
srebrzyste krople
które słońce spija
z ich opalonych ramion
drzewa pochylają korony
by dać trochę cienia
przywiędłym kwiatom na klombie –
razem wypatrują deszczu
wystawiam twarz do słońca
łapię złociste promienie
i uśmiecham się
wokół unosi się niepowtarzalny
zapach wakacji
NOCNY SPACER
nocne miasto rozjaśnione
kolorowymi plamami neonów
bajkowe miraże
kwitnące w mroku
idę Świętosławską
depczę gwiazdy
spadające z drzew i dachów
na poznański bruk
samochody cicho mruczą
przymykają
zmęczone oczy reflektorów
jeszcze tylko ostatnie
dobranoc wysłane do ciebie
i będę mogła zasnąć
za oknami noc
śpiewa nielicznym przechodniom
dzwonkami tramwajów
pachnie śniegiem
GOLĘCIN
w Golęcinie
sosny szumią tak samo
jak przed laty
pod nogami suchy pył
i wypalona trawa
droga nad Rusałkę
taka znajoma
chociaż kiedyś
zdawała się długa i wyboista
wśród drzew jezioro
ocienione rzęsami szuwarów
wodne trzciny
kołyszą się z wiatrem
opowiadają
idę leśną ścieżką
zbieram opadłe szyszki
i wspomnienia
a sosny wciąż szumią
KOŚCIÓŁ MATKI BOSKIEJ OSTROBRAMSKIEJ W ANTONINIE
na ołtarzu jasna promienna twarz
słońce prześwietla ten witraż
rysując na ścianach różnobarwne plamy
rozjaśnia mrok zakamarków
łuk marmurowej bramy spina dwie nawy
smukłe kolumny dźwigają setki
rozmodlonych postaci
strzeżonych przez dziwne bestie
siadam ostrożnie na książęcym krześle
wsłuchuję się w odległy śpiew kapłana
i łacińskie słowa sprzed lat –
nie rozumiem ich
spod kamiennej podłogi dobiegają
szepty i stłumiony śmiech
to świadkowie historii zamknięci
w ciemnej krypcie przekomarzają się
chcąc zabić wiekową nudę
w milczeniu zamykam za sobą
ciężkie drzwi
wracam do rzeczywistości
W ANTONINIE
minęła północ
ciepły mrok otula myśliwski pałac
ucichły nawet ptaki
nagle słyszę stuk końskich kopyt
głośne szczekanie psów i krzyki –
to książę Radziwiłł z kompanią
wyrusza na polowanie
wokół kominka
przesuwają się zwiewne cienie
szmer rozmów jak brzęczenie pszczół
muzyka i kruchy dźwięk kieliszków
szelest jedwabnych sukien
z okrągłej galerii dobiega
tupot małych stóp
srebrny dziecięcy śmiech odbija się
od ścian rozsypuje
i jak szklane kulki toczy po schodach
między tralkami balustrady
migają kolorowe wstążki małych księżniczek –
prawie je widzę
noc powoli blednie
za chwilę zbudzą się ptaki
myśliwi rozpływają się w porannej mgle
przy kominku pusto
na oparciu fotela pozostał zapomniany
jedwabny szal
zauważam ostatni błysk złotych loków
za balustradą
a może to tylko odbicie
wschodzącego nad Antoninem słońca
PORANEK W ANTONINIE
najlepsza kawa to ta poranna
wypita na tarasie
z widokiem na park
trawa jeszcze zmięta
nieuczesana po nocy
ptaki opowiadają sobie
ostatnie sny
słońce przegląda się
w oknach pałacu
różane krzewy prężą liście
ziewając głośno
a nad stawem (o dziwo!)
nie słychać komarów
rozpoczyna się
kolejny dzień rezydencji
W PRACOWNI STANISŁAWA MROWIŃSKIEGO
Irenie Rychły-Mrowińskiej
wśród muszli bibelotów
obrazów i starych koronek
śpi pamięć
nie budzisz jej
swymi cichymi krokami
wtapiasz się
w ten dawno zapomniany
świat
pod rondem kapelusza
skrywasz figlarny uśmiech
i trochę smutku
do twarzy ci Irenko
z tą nostalgią
Cień
na różowej zasłonie w motyle
pozostał twój cień
siedzi przygarbiony
obgryza paznokcie
i stuka
w niewidzialne klawisze komputera
czeka na ciebie
może powinnam zmienić zasłony
żeby nie czekał nadaremnie
OSTATNI LIST
oddalasz się ode mnie błękitniejesz
stajesz się coraz bardziej przezroczysty
rozpływasz jak mgła
jeszcze zza chmur dobiega twój głos
jeszcze próbujesz coś powiedzieć
ale porwany milionem ważnych spraw
nie możesz zawrócić
znikasz
wieczorem na moją poduszkę
spływa srebrzysty promień wiersza
twój ostatni pożegnalny list
JAK IKAR
otulona bezpiecznym kokonem
czułych słów i obietnic
uwierzyłam
że jak różnobarwny motyl
mogę wzlecieć ku słońcu
zatańczyć na krawędzi tęczy
więc poleciałam
twój oddech rozwiewał mi włosy
dotykałam wszystkich kolorów
tańczyłam w złotych promieniach
i jak Ikar zapomniałam
że nie wolno bezkarnie
zbliżać się do słońca
poszybowałam nagle w dół
upadek zabolał
już nigdy tak nie zatańczę
mam złamane skrzydło
a może serce
MOMENT
chciałabym jeszcze raz
zatrzymać na chwilę słońce
usłyszeć cichy trzepot chmur nad głową
policzyć ogniki gwiazd
i księżycowi zajrzeć prosto w oczy
i nie mów że to bez sensu
bo kiedy pod palcami czuję ciepło twej dłoni
to cały świat się zmienia
nabiera wreszcie kolorów
i choć to tylko chwila
to warto
SPEŁNIONE OBIETNICE
niebo zapłonęło
noc oderwała z sukni
wszystkie cekiny gwiazd
obsypała nimi ziemię
zapadła świetlista cisza
zegary zatrzymały się
przestały odmierzać
sekundy i oddechy
coraz bliżej twoje oczy
ciemne od grzechu
i miłości
wzeszła błękitna pełnia
Kalina Izabela Zioła –poetka, tłumaczka, krytyk literacki, dziennikarka, animatorka kultury.
Wydała dwadzieścia książek poetyckich ( w tym dziesięć w obcych językach) i jedną książkę krytycznoliteracką. Przetłumaczyła na język polski dwadzieścia tomów poezji i antologii. Jej wiersze tłumaczone były na ponad dwadzieścia języków, publikowane w wielu czasopismach w kraju i za granicą, w polskich i międzynarodowych antologiach i almanachach, a także emitowane wielokrotnie na antenie radia oraz w programach telewizyjnych. Uczestniczyła w wielu międzynarodowych festiwalach i konferencjach poetyckich, zarówno w kraju, jak i za granicą.
Laureatka wielu nagród literackich krajowych i międzynarodowych, między innymi Nagrody Świętych Tłumaczy KANTEH 2019 (Armenia) i Odznaki Honorowej Zassłużony dla Kultury Polskiej 2020.
Członkini Związku Literatów Polskich , członkini Klubu Literackiego „Dąbrówka” w Poznaniu, członkini Światowego Stowarzyszenia Poetów „Poetas del Mundo”, sekretarz Zarządu Stowarzyszenia Dziennikarzy RP oraz Honorowy Członek Związku Pisarzy Armenii, Związku Niezależnych Pisarzy Bułgarskich, Związku Pisarzy Macedonii, Związku Pisarzy Chorwacji, Związku Pisarzy Ukrainy.