Pierwsza była książka. Bez emocji zabierałem się do czytania. Kończyłem wciśnięty w fotel, z głową pełną kłębiących się emocji. Dramat Ishbel Szatrawskiej „Żywot i śmierć pana Hersha Libkina z Sacramento w stanie Kalifornia” wydany przez warszawskie Wydawnictwo Cyranka, nagrodzony został w lutym 2023 roku przez Bibliotekę Kraków Nagrodą Krakowska Książka Miesiąca. Kiedy dowiedziałem się, że w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach odbędzie się niebawem prapremiera spektaklu, wiedziałem, że chcę, powinienem, muszę ten spektakl zobaczyć! Jechałem do Kielc pełen oczekiwań, ale i niepokojów, czy reżyser – Łukasz Kos – spektaklu nie zepsuje. I nie zawiodłem się!
Dramat zaczyna się wstrząsającym dialogiem sióstr – Hannah (Wiktoria Grabowska) i Lois (Ewelina Gronowska), które mają się zająć pogrzebem zmarłego w domu starców w Sakramento ojca. To, co się dzieje na scenie później, to retrospekcja… Główny bohater, Hersh Libkin, jest Żydem pochodzącym z Łodzi (trudna i wyczerpująca rola, którą wykreował Dawid Żłobiński). Cudem ocalał z Holokaustu. Wyrwał się z machiny śmierci niemieckich obozów koncentracyjnych. Przetrwał marsz śmierci z Auschwitz. Po wojnie wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie znalazł się w Hollywood. Chciał rozpocząć karierę aktorską. Pierwsza rola – syn wodza Siouxów… Towarzyszący aktorzy odgrywający role współplemieńców byli Żydami… Walczący z nimi kowboje, nie tylko jawnie deklarowali nienawiść do Indian, ale i do Żydów! Gdy reżyser zwrócił się do nich, by zaczęli mówić cokolwiek, byle niezrozumiałym językiem – Indianie zaczęli mówić w jidysz. Nie został aktorem, szybko trafił pod lupę FBI, jako ten pochodzący z bloku wschodniego, który mógł być szpiegiem i propagować idee komunistyczne… W tle wyświetlana jest lista McCarty’ego, na której znalazły się dziesiątki aktorów i reżyserów. Jesteśmy też świadkami brutalnych przesłuchań Libkina, przypominających te, które polska bezpieka zafundowała potencjalnym szpiegom i propagatorom idei kapitalizmu… Ceną za względny spokój, jaką zapłacił Libkin, to nieudane małżeństwo z córką sklepikarza, praca handlowca u teścia, w końcu alkoholizm i rozwód. Wcześniej porzucił piękną Mildred Bobek (doskonała rola Anny Antoniewicz), z którą miał syna. Nie wiemy, czy o tym wiedział… Przeżywamy wraz z Mildred matczyną rozpacz, która odsłania to, co myśli o swym drugim domu – Ameryce, która miała być tak opiekuńcza, a zabrała jej wszystko… Ten krzyk rozpaczy Żydówki, która uciekła z Europy, by przeżyć, jest wstrząsający… Pada mit USA jako kraju demokratycznego, w którym można bezkarnie swe zdanie wyrażać, którego żołnierze często stają się oprawcami, agresorami… Tak Ameryka zabrała jej syna, który poległ w Wietnamie, może podpalając wioskę, a może strzelając do niewinnych cywilów?
Jest kilka szczególnych scen w tym napęczniałym spektaklu, których się nie zapomni. Jedna z nich to sen, w którym Libkinowi objawia się matka, żądająca, aby zawiózł swoje córki na festiwal Woodstok, bo właśnie zepsuł się im samochód. We śnie tym jednak, na teatralnej scenie, jak w filmie, Hersha Libkina strofuje i poucza nie jedna a wiele matek (w rolę Übermatki weszli Beata Wojciechowska, Joanna Kasperek, Beata Pszeniczna, Jacek Mąka i Edward Janaszek), jednakowo ubranych, sprzątających mieszkanie Libkina, prowadzących uzupełniający się monolog… Rewelacja! Inna scena, również budząca uśmiech, to moment uświadamiania ojca przez córeczki, które w końcu dają mu cukierka z LSD i zaczyna się jazda! Brawo twórca wideoprojekcji (Kamil Wallace) i reżyser świateł (Damian Pawella)! To oni przenoszą nas w świat nieistniejący, jak z dziecinnego kalejdoskopu, którym obracamy, wkręcając się w kolorowe obrazy miraże aż do zawrotu głowy. I w końcu rozmowy z Davidem Goldfarbem, które nie mogły się odbyć… David (przekonująca rola Kuby Golli), który był kochankiem, wielką miłością Libkina, zginął w marszu z Auschwitz. Libkin wyparł to z pamięci. Przez lata wydaje mu się, że telefonuje do Davida, rozmawia z nim… I nagle spotykają się w teatralnej czasoprzestrzeni, w której może zdarzyć się wszystko! Prowadzą wzruszający dialog… Swą miłość musieli ukrywać, by przeżyć, bo homoseksualizm był zakazany i karany, podobnie jak w USA, gdzie Libkin – podejrzewany o homoseksualizm musiał ukrywać swe preferencje seksualne…
Kielce to szczególne miejsce dla prapremiery dramatu Szatrawskiej. Kiedy Libkin myślał o karierze aktorskiej w Hollywood i zaczęło go prześladować FBI, w Kielcach doszło do pogromu Żydów, w którym – jak podają źródła – zginęło 37 Żydów oraz 3 Polaków, rannych było 35 osób pochodzenia żydowskiego.
Niebagatelne znaczenia dla sukcesu przedstawienia ma scenografia (Paweł Walicki), która – misternie wymyślona – pozwala w atrakcyjny dla widza sposób pokazać zarówno akcję dziejącą się w studio filmowym w Los Angeles, ale i szaloną podróż skruszonego ojca z córkami na festiwal Woodstok. Wykorzystano do tego na żywo realizowane obrazy filmowe, ukazujące w znacznym powiększeniu czy to akcję na scenie, czy twarze aktorów – pełne emocji, jakich z dalszych rzędów nie dostrzeżesz. To zasługa doskonałych operatorów, sprawnie poruszających się po scenie wśród aktorów – Justyna Maluty i Kamila Wallace. Choć nie jestem zwolennikiem mikroportów, wzmacniających głos aktorów, to w tym spektaklu, w przypadku, kiedy akcja często przenosiła się choćby na chwilę poza elementy scenografii, było to konieczne.
Szatrawska bez znieczulenia obnaża świat i człowieka, pokazując to, co w nich najgorsze. Pryska samozadowolenie, że jesteśmy wspaniali, wyrozumiali, tolerancyjni… Kilka prostych pytań postawionych na scenie, jeśli odważymy się sobie na nie odpowiedzieć… Lepiej nie odpowiadajmy. Wyjdźmy z teatru, wróćmy do swej normalności i tam zastosujmy zasady, którym poświęcony jest dramat Szatrawskiej. Może wtedy spojrzymy w lustro i powiemy sobie: nie, nie jestem tchórzem…
Spektakl Szatrawskiej jest tak gęsty, pęcznieje od wątków i problemów, że wydaje się aż nieprawdopodobny! W końcu to teatr, to sztuka, która ma na nas zrobić wrażenie. Ma nas zaskoczyć, wzburzyć, zawstydzić, powalić, a nie wywołać obojętność. Mamy z nią żyć, przeżywać ją przynajmniej do czasu kolejnej wizyty w teatrze. I jeśli trafimy po Szatrawskiej na spektakl „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” w reżyserii Mateusza Pakuły, to nie zwariujemy. Przetrwamy. I na pewno będziemy inaczej osądzać rzeczywistość otaczającą nas i decydentów, którzy w naszym imieniu podejmują decyzje niekoniecznie nas satysfakcjonujące… Ach, ta Szatrawska!…
Spektakl Ishbel Szatrawskiej i Łukasza Kosa powinien obejrzeć każdy, tak jak kiedyś każdy musiał przeczytać i obejrzeć dramat Leona Kruczkowskiego „Niemcy”.
Janusz M. Paluch
Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, Ishbel Szatrawska, „Żywot i śmierć pana Hersha Libkina z Sacramento w stanie Kalifornia”, reżyseria – Łukasz Kos, scenografia – Paweł Walicki, kostiumy – Barbara Sikorska-Bouffał, muzyka – Dominik Strychalski, wideo – Kamil Wallace, reżyseria świateł – Damian Pawella, choreografia – Jarosław Staniek, Katarzyna Zielonka, operatorzy kamer – Justyna Maluty, Kamil Wallace. Wystąpili: Anna Antoniewicz, Wiktoria Grabowska, Janusz Głogowski, Kuba Golla, Ewelina Gronowska, Edward Janaszek, Joanna Kasperek, Jacek Mąka, Andrzej Plata, Łukasz Pruchniewicz, Beata Pszeniczna, Kamil Wallace, Dominika Walo, Zuzanna Wierzbińska, Beata Wojciechowska, Dawid Żłobiński. Prapremiera 25 marca 2023 r.