Tadeusz Matulewicz – Artysta pastelowo dowcipny

0
29

W połowie lat sześćdziesiątych poznałem tylko jego obraz i nazwisko. Zadowolony młody człowiek wbijał w ziemię karabin, uderzał młotem w kolbę, lufa wchodziła w grunt. Wreszcie koniec wojny! Ten pacyfistyczny widoczek utknął mi w pamięci. Zapamiętałem nazwisko artysty.

Skąd masz ten rysunek?- zapytałem mego przyjaciela, Aleksandra Fudałę, nadleśniczego w Koniuszynie.

-To prezent od młodego, sympatycznego rysownika, pracownika naukowego olsztyńskiej uczelni, Aleksandra Wołosa. Urządziłem wystawę jego prac w naszym Leśnym Domu Kultury w Wyknie. Podarował mi rysunek na pamiątkę.

Z Aleksandrem Wołosem zetknąłem się po raz pierwszy w początkach lat siedemdziesiątych na zebraniu Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego „Pojezierze”. Poznaliśmy się, polubili, zaprzyjaźnili. Wiedziałem, że wykładał na uczelni,ale nic w nim sztywnego, surowego profesora nie dostrzegałem. Raczej zadziwiał swym ciepłem, bezpośredniością, serdecznością.Ot, taki-jak się u nas mówiło- swój człowiek.

Od tamtego czasu spotykaliśmy się, chodziliśmy po ulicy lub po parku, prowadziliśmy rozmowy. Częściej jednak wybieraliśmy jednak do Parku Czynu Partyjnego, jak się wówczas nazywał, Olek zachwycał się roślinnością.

-Spójrz-zwracał uwagę-jak pięknie wygląda ta wierzba albo ta sosna wejmutka, a jakie liście ma ta lipa. Potrafił dostrzec urok drzewa i nim się zachwycić, uchwycić i na papierze utrwalić.

Najczęściej spotykaliśmy się na wystawach jego prac. Niekiedy zdarzały się tu zabawne sytuacje. Mylono nas ze sobą. Podobni wzrostem, sylwetkami, uczesaniem, a nawet nieco twarzą, potrafiliśmy to wykorzystać i niespodziewanie Olek zwracał się do mnie „panie Aleksandrze”, a ja do niego „panie Tadeuszu”. Bawiliśmy się tymi zmianami.


Powodowało to pewne zamieszanie, bo potem ktoś rzeczywiście zwracał się do mnie „panie Wołos” , a ja wyjaśniałem, że Wołos stoi pod ścianą, a ja mam na imę Tadeusz, czym wywoływałem zdziwienie. Wystaw w Olsztynie Olek miał sporo. Przychodziło na nie wiele osób. Jego prace cieszyły się powodzeniem. I on sam był lubiany, miły, życzliwy, tryskający humorem-pastelowo dowcipny artysta.

Aleksander Wołos urodził się w 1934 roku na Polesiu Lubelskim w rodzinie chłopskiej. Od dziecka rysował ludzi i pejzaże. Szkołę średnią ukończył we Włodawie. Tam też szkicował portrety kolegów i znajomych i w ten sposób zarabiał na bilety do kina lub cukierki. Po maturze pracował w Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Koszalinie. Stamtąd przyjechał do Olsztyna i rozpoczął studia w Wyższej Szkole Rolniczej na Wydziale Zootechniki. Studia z dyplomem inżyniera magistra ukończył w 1957 roku,w 1968 doktoryzował się, a w 1980 roku uzyskał tytuł doktora habilitowanego nauk przyrodniczych. Przez cały czas pracował naukowo. Ale realizował się w środowisku jako rysownik, malarz,rzeźbiarz.

Pierwsze publiczne ostrogi zdobył i poczuł swą wartość jako rysownik w 1955 roku, biorąc udział w konkursie „ Uśmiech Giordana Bruno”,w piśmie „Po prostu” ,gdzie otrzymał pierwszą nagrodę.

W drugiej połowie lat pięćdziesiątych w Wyższej Szkole Rolniczej w Olsztynie powstało pismo studenckie pod nazwą „Życie Kortowa”. W składzie redakcji znalazł się  student Aleksander Wołos , któremu powierzono czynności redaktora technicznego-wzbogacanie pisma rysunkami. Wykonywał więc winiety, ilustracje do artykułów, kreślił dowcipy rysunkowe ,wprowadził też rysunkowy „ Słownik humoru i satyry” . Wołos swą twórczość utrwalał na jego łamach. Pismo rozchodziło się poza uczelnię, współpracowali z z nim miejscowi pisarze: Michał Lengowski, Teofil Ruczyński, Witold Piechocki, Tadeusz Oracki. Od lipca 1957 roku przestało się ukazywać.

Ale swe zamiłowania rysownicze Wołos kontynuował. Redaktor Józef Patoła zaproponował mu współpracę z „Głosem Olsztyńskim”, a były student uczelni, a potem redaktor naczelny „Naszej Wsi” Włodzimierz Mamiński zgłosił gotowość umieszczania obrazków Wołosa na stronach tego rolniczego pisma.


Jego dowcipne rysunki zaczęły ukazywać się coraz częściej  w ogólnopolskich tygodnikach. W latach sześćdziesiątych umieszczały je: „Panorama Północy”, „Szpilki”, „Karuzela,” Polityka”, a potem publikowały je pisma zagraniczne :”Pardon”,”Eulenspiegiel”, „Osten” i inne.

W swym dorobku Aleksander zanotował ponad sześćdziesiąt wystaw indywidualnych i około stu zbiorowych, w tym około pięćdziesięciu międzynarodowych. Miały one miejsce w Warszawie, Lubljanie, Gabrowie, Skopje< Istambule, Montrealu, Tokio. Jego prace satyryczne eksponowano w Bratysławie, Pradze, Budapeszcie, Paryżu, Nowym Jorku.

Był projektantem ponad stu okładek książkowych. Wydał cztery zbiorki rysunków satyrycznych i trzy albumy malarstwa pastelowego. Są to:”Orka czterdziestolecia” ,”Piórkiem i rylcem”, i inne.”Pastelowy humor” to album zawierający pięćdziesiąt satyrycznych obrazków z rzeczywistości odpowiednio usytuowanych, zmuszających lekką ironią do zwrócenia na siebie uwagi, do zastanowienia się i do uśmiechu, zwłaszcza, że niektóre świętości nabierały tu śmieszności.

„Głowy i główki” zawierają ponad siedemdziesiąt znakomitości z różnych okresów i z różnych dziedzin: z nauki, kultury,polityki.Są tu portrety postaci z minionych epok, Mikołaj Kopernik, Emanuel Kant, Cyprian Kamil Norwid jak i współczesne np. Wacław Kapusto, Erwin Kruk, Stefan Połom.

„Akweny” to zbiór sześćdziesięciu obrazów poświęconych wodzie: wodnym zbiornikom: jeziorom, rzekom, stawom, sadzawkom, mokradłom na Warmii i Mazurach a niekiedy i poza tym obszarem. Ukazuje w nich uroki wodnych zbiorników, linii brzegowej, towarzyszącej wodzie roślinności, ale również niebu, które nad wodą się unosi.

Za swe prace otrzymywał nagrody i wyróżnienia „ Szpilkę” od redakcji czasopisma „Szpilki”, medal od belgijskiego miasta Knokke-Heist, Nagrodę Prezydenta Miasta, i Nagrodę im. Hieronima Skurpskiego w Olsztynie, tej ostatniej osobiście już nie mógł odebrać. Przegrał  swą walkę z nowotworem w listopadowy dzień 2014 roku.


Był artystą malarzem i rysownikiem samoukiem. Mówił o tym otwarcie. Do perfekcji doszedł własną drogą. Sztukę plastyczną opanował samodzielnie.Jak powiadał, uczył się oglądając obrazy w galeriach, muzeach, czytając literaturę podglądając mistrzów malarstwa. Ciekawość, wrażliwość, umiejętność postrzegania i wyrażania tego , co się widziało, ołówkiem piórkiem, czy pędzlem w artystycznym kształcie , pozwoliło mu dojść do tego, co się nazywa talentem, a człowieka artystą.

Mimo,że takim czuł się, nie został przyjęty do Związku Polskich Artystów Plastyków, jako publicysta należał do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Tadeusz Matulewicz

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko