Prośba do Matki Boskiej Saletyńskiej
Nie odchodź czarodziejko światła
Z naszych poharatanych dni sny
Nie zostały upokorzone jak ojczyzna
Cała w bliznach poznawana
Ciągle od nowa jak sowa Minerwy
Na brudnych szybach malujesz
Ogrody do których zaprasza Bóg
Tracony i odzyskiwany codziennie
Niezmiennie wielbiony przez trawy
Pagórki Beskidu Niskiego gdzie wschodzisz
Nad starymi domami ich łabędzi śpiew
Budzi mnie nad ranem
Dębowiec – Rzeszów, 8 lutego 2015
Wiersz dydaktyczny dla wiewiórki
1.
Gdyby wiewiórko przyszło ci żyć tak jak mnie, wszystkie dni i noce w nieprzytomnej rozpaczy, skoczyłabyś w dół z Pałacu Kultury i Nauki, śpiewając hymn na cześć Putina.
2.
Gdybyś jedną noc spędziła w psychiatryku, słuchając wycia i szlochów szaleńców, straciłabyś na zawsze smak i radość życia.
3.
Gdybyś utraciła wszystkie wschody i poranki, jadła suchy chleb, kaszę gryczaną i popijała wodą z wodociągu, zrozumiałabyś cenę jaką artysta płaci za swoją sztukę.
4.
Gdybyś utraciła dom ojczysty, rodziców, dziadków, swoją dziuplę, do której uciekasz przede mną; gdybyś nie miała w nikim i niczym oparcia, kiedy usta już nie układają się w kształt modlitwy, uciekłabyś z tego chorego miasta na pustynię i tam oddawała się medytacjom.
5.
Nie wiem dlaczego ktoś mnie skazał na pisanie tych ciężkich strof, kiedy wiem, że to wszystko na nic; słyszę ciągle litanię zarzutów, jakbym był odpowiedzialny za wszystkie twoje porażki i był najgorszym łajdakiem; po to ludzie potrzebują bliźnich, żeby budować dla nich stos i powołują codziennie dla nich Wysoki Trybunał, by później go podpalić i bawić się płomieniem biednych serc w depresji.
6.
Mój przyjaciel Adam za mistrzami absurdu powtarza, że wszystko jest iluzją, udajemy orgazmy w łóżku i pobożność w kościele, jesteśmy skazani na lepsze lub gorsze maski; przez dwa lata wiewiórko nie dotarłaś do mojego serca, stawiasz jak nowoczesne kobiety warunki miłości, kiedy warunki zostaną spełnione z przerażeniem odkryjesz, że zostało jedno wielkie Nic. I dopiero wtedy zaczniesz żyć jak ja, nie mając już żadnego oparcia.
Rzeszów, 17 marca 2o14 (po kilku bezsennych nocach)
Miłość jest cierpliwa, daje szanse bez końca, nie osądza, nie stawia warunków, bo wierzy w wartość osoby. Ktoś mi mówi, że mnie kocha i stawia mi warunki, to znaczy, że nie wierzy we mnie, w moje serce, w moją walkę z samym sobą. Wciąż jednak jest ta wiara we mnie w sprawczą moc miłości, doznałem opuszczenia w biedzie kilka razy, czyli pomyliłem się, bo komuś ufałem, dawałem serce na dłoni, prawdę, czasami bolesną, ale z drugiej strony ściana i interesy, spotykam ludzi, którzy mają interesy do mnie i wciąż naiwnie daję, co mogę, a tu nóż i ostre cięcie na scenie teatru życia…
Prośba do Eurydyki
Przeciw smutkom cóż mogę,
Przytulić się do twoich drobnych dłoni,
Delikatna, krucha filiżanko, pełna
Wschodów i zachodów lata, tam
Za lasem poziomki pachną
Twoim biustem, smakuję
I się psuję, przybywa siwych traw
Na głowie; oddam Panie moje wiersze
Na przemiał, podaruj mi jeszcze raz
Te szalone noce pełne światła,
Już nie zmarnuję, nie przepiję,
Nie oddam serca do lombardu
27 listopada Anno Domini 2014
Gorąca herbata
Kilka snów w niej topię
Wypełnia mnie lot żurawi
Kiedy wiosna puka
Do serca ojczyzny
Popatrz w oczy nocy
W niej gwiazda
Słowa liczy ryby
Nad dnie rzeki
Poza czasem odzyskuję
Swoje pierwsze dotknięcia
Dziecięca wyliczanka
Jak rana po utracie
Przetrwaj potopy i pożary
Obcego świata
Ponad nim poza nim
Brat szuka brata
29.10.2015
Oswajanie zgonu
I znowu przeganiam chmury depresji
Nie wzlecę nad czołem
O wysoka topolo
Ale przytulę policzki twoich liści
Nie ma mnie kto do chaty przygarnąć
Przegranego bubka
Więc kuszę los
Nad pianą piwa
Gdzie pieśni kosa prawdziwa
Jak ostatni sen
Obudź mnie Eurydyko
Kiedy poranek przeciera oczy
Z mojego gardła radosny głos wyskoczy
Ku naszym dłoniom
Na wschodzącym moście
Zagrajmy po raz ostatni poloneza
Nad zagładą naszego świata
Umierają głosy dialogi słowa
Bądź Eurydyko gotowa
Na ciemny los Orfeusza
Pociesza mnie tylko jego dusza
27.10.2015
Bez przebaczenia (II)
Dla Janis Joplin
Nie ma, nie ma nadziei.
Kamienie to wierni towarzysze.
Nie ma, nie miłości.
Wilk śpiewa na twoim grobie.
Nie ma, nie ma wiary.
Słowikowi poderżnięto gardło.
Na dnie rzeki skowyt.
Na niebie czarne gwiazdy.
Twoje przeznaczenie to sen traw.
Twoje zbawienie to zgon i schron.
31.10.2015 (przed zgonem)
Tren
Chodzę ze świecą w biały dzień
I szukam
strzępów miłości, noc
Strzepuje papierosa,
brak świateł
Przeciwmgielnych,
nade mną
Lament spalonych gwiazd,
odleciały
Ostatnie ptaki lata,
tylko żółć
Miesza się z czerwienią,
krakanie
Gawronów zabija nasze nadzieje
3.11.2015
Wizje straconego
Przez brudne szyby wzywa słońce.
Na balkonie straszą samotne skarpety.
Rozpoznaję smak gorzkiej herbaty.
Z lękiem obserwuję zmiany w sercu.
Na krześle sterta koszul i spodni.
Menora i krzyż zamiast telewizora.
Siostra przeżywa depresję kwiatów.
Nie czuję dni i bezsennych nocy.
3.11. – 8.11. 2015