Irena Kaczmarczyk rozmawia z dr. Michałem Piętniewiczem

0
437

Z JAMY MICHALIKA

Recepta na dobrą recenzję literacką 
Z dr. Michałem Piętniewiczem rozmawia Irena Kaczmarczyk

Irena Kaczmarczyk: Michale, od wielu lat zajmujesz się zawodowo literaturą jako krytyk literacki i literaturoznawca. Zacznę więc od zasadniczego pytania: czy krytyk literacki winien mieć odpowiednie, rzetelne wykształcenie filologiczne, odbyć uniwersyteckie studia, aby podjąć się oceny literackiego dzieła? Czy wystarczy dużo czytać, mieć talent i dobre pióro?

Michał Piętniewicz: Zrobiłem doktorat w Katedrze Krytyki UJ, moją specjalnością wyuczoną jest krytyka literacka, która jest dziwnym tworem, nieco hybrydycznym: ponieważ nie jest akademickim literaturoznawstwem, nie jest też w sensie ścisłym literaturą piękną, zamieszkuje ona raczej obszary pogranicza, punkty jakiegoś styku, przecięcia. Jest ona zawsze wypowiedzią

metaliteracką, czyli dotyczy ona innego dzieła, ale nie każda też wypowiedź metaliteracka jest krytyką literacką. Moim zdaniem ten obszar działalności jest w dużej mierze intuicyjny, co oczywiście powinno być poparte solidnym wykształceniem i wiedzą, krytyk literacki nie jest dyletantem. I oczywiście bycie dobrym krytykiem nie zależy od stopnia akademickiego i dyplomu, ale przede wszystkim od własnej, samodzielnej, ciężkiej pracy w słowie.

Pokusisz się zdefiniować tę profesję, jeśli w ogóle można krytykę literacką nazwać profesją…Czy – podobnie jak z poetami – krytykiem się jest, czy się bywa?

Nie ma etatów dla krytyków literackich z tego, co wiem. Na uczelniach humanistycznych pracują literaturoznawcy, którzy bywają krytykami literackimi. Mam intuicję, że literaturoznawca czy historyk literatury z prawdziwego powołania, czujący autentyczną miłość do słowa, powinien uprawiać dodatkowo krytykę literacką. Wymieńmy znamienne przykłady: Kazimierz Wyka, Jan Błoński czy Jerzy Kwiatkowski oprócz zwykłej „orki” akademickiej, byli także krytykami literackimi. Aktualnie kimś takim jest Marian Stala, Maciej Urbanowski czy Wojciech Ligęza.

Krytyka literacka jest sztuką?

Tak, zdecydowanie jest sztuką, co nie znaczy, że jest anarchią albo dezynwolturą. Jest ogrodem: albo angielskim albo francuskim, w zależności od temperamentu danego krytyka. Myślę, że jest sztuką w znaczeniu techne, umiejętności, wyuczonego warsztatu, panowania nad słowem a jednocześnie jest świadectwem jakiejś wrażliwości, która niekiedy bywa bardzo dogłębnym oraz uważnym przeżyciem danego dzieła literackiego.

Twoje autorytety w tym zakresie (podaj nazwiska swoich żyjących i nieżyjących mistrzów). Czy krytyka literacka podlega modom?

Bez wątpienia Karol Irzykowski, Stanisław Brzozowski, czy Artur Sandauer, by przywołać tych wielkich, czy największych. Wydaje mi się, że jak w każdej sztuce (ponieważ traktuję krytykę literacką jak sztukę), znajduje się jakiś rdzeń, który modom nie podlega. Tym rdzeniem jest chyba specyficzna wrażliwość na słowo. Ale oprócz wrażliwości, krytyce potrzebny jest warsztat, nad którym pracuje się długie lata, jest to praca bardzo ciężka i mozolna. Dodam na koniec słynną frazę Błońskiego z „Romansu z tekstem”: „człowiek we łzach widzi źle, człowiek bez serca nie widzi nic”. To chyba też dobrze definiuje, kim powinien być krytyk literacki.

W roku 2018 wydałeś „Lektury z biblioteki osiedlowej”. Chciałeś – jak piszesz w komentarzu do książki – dać wyraz swoim lekturowym fascynacjom. Dzielisz się nimi z czytelnikami na literackim portalu Pisarze. pl. Zdradź, jakie są twoje fascynacje lekturowe pomieszczone w tej obszernej publikacji?

W mojej pierwszej, krytycznoliterackiej i jak słusznie zauważyłaś, obszernej książce, poświęcam uwagę takim pisarzom jak Andrzej Stasiuk, Kazimierz Orłoś, Jerzy Pilch, Paweł Huelle, Wiesław Myśliwski, Bruno Schulz, Stanisław Vincenz, Jerzy Krzysztoń, a z poetów: Wiesław Kulikowski, Józef Baran, Adam Ziemianin, Eda Ostrowska, Marcin Świetlicki. Spotkanie, które towarzyszyło tej książce, poprowadził wybitny literaturoznawca, prof. Paweł Dybel, który zajmuje się teraz głównie zagadnieniami choroby psychicznej w literaturze. Tak też została pomyślana ta książka: dać wyraz myśleniu marginesowemu i nieoficjalnemu, zaprezentować specyficzną oraz oryginalną filozofię literatury, bazującą na paradygmacie wykluczenia, osobności, odrębności, czy mówiąc potocznie: stania z boku, albo bycia z daleka od centrum, na jakichś peryferiach egzystencjalnych. Piszę o lekturowych fascynacjach w bardzo ogólnym i tak naprawdę niewiele mówiącym o tej książce komentarzu, która jest tak naprawdę próbą prezentacji określonej filozofii literatury i myślenia o niej. Gest skromnościowy, czy też swego rodzaju unik, był jednak tutaj niezbędny, gdyż jako autor wtedy młody, musiałem nisko trzymać głowę, aby uniknąć jakiegoś ciosu znienacka hehe.
Dodam, że owe marginesy niekoniecznie dotyczą rozpoznawalności wymienionych przeze mnie twórców w społecznym obiegu. Uważam, że o twórcach mniej znanych można pisać bardzo dużo, jeśli prezentują wartościową i ciekawą literaturę, a mnie wtedy interesowała i zresztą dalej interesuje, literatura moim zdaniem dobra, czy wybitna. Rozmaite dykcje pomieszczone w tej książce nie przeszkadzały mojemu zasadniczemu dążeniu, które nazwałbym dążeniem w głąb. Tak, chciałem dać wyraz jakiemuś podziemnemu zajęciu, skrytemu w „kloace nieoficjalności”, by przywołać Schulza, o którym trochę pisałem i poświęciłem mu swoją książkę pt. „Między mitem a kiczem”(wyd. Adam Marszałek, Toruń 2020).

To nie jedyna forma prezentacji twoich krytycznoliterackich komentarzy do książek. Powiedz coś o autorskim „Kwadransie Poetyckim”…

Wskutek przepracowania oraz przebytego, bardzo poważnego kryzysu psychicznego, zacząłem zajmować się lżejszymi zdecydowanie formami, nazwijmy je „radiowymi”. To sprawia mi dużą frajdę, a jednocześnie daje dużo swobody i luzu – czuję się jak małe dziecko bawiące się klockami lego, znów wracam do dzieciństwa i do mojego pokoju w Tarnowie. Oczywiście trochę się śmieję, ale staram się prezentować moich „przyjaciół” w tym sensie, że to, co piszą w swoich wierszach, wybrzmiewa dla mnie jakoś „przyjacielsko” i dlatego i ja jestem dla nich przyjacielem. Tak, obecna moja forma bytowania polega raczej głównie na przyjaźnieniu się z twórcami poprzez podawanie im dłoni w różnych audycjach i rozmowę z nimi poprzez mój komentarz do ich wierszy. Dodam, że „Kwadrans Poetycki” to audycja, która ma swoją emisję co drugi czwartek o godzinie 20.30 w internetowym, punkowym radiu underground.

Podsumowując naszą rozmowę nt. oceny dzieł literackich, bardzo cię proszę, podaj receptę na dobrą recenzję literackiego dzieła.

Przede wszystkim wielokrotna lektura danego tomiku poetyckiego, czasem nawet po kilkadziesiąt razy, aby rozmaite sensy zeń wyciągać. A poza tym, krytyk to moim zdaniem ktoś, kto przede wszystkim obdarzony jest intuicją co do literatury i ma dobry gust, choć podobno o gustach się nie dyskutuje… A powinno moim zdaniem. Dodam, że literaturoznawcy czy historycy literatury często nie posiadają tej intuicji krytycznoliterackiej – interesuje ich pisanie o ustalonym już kanonie – a kanon kto ustanawia? Dawniej robili to krytycy, dzisiaj ten kanon tworzy się w sposób o wiele bardziej skomplikowany… Już nie polegamy na jednym nazwisku krytyka, który „namaszcza”, ale raczej obserwujemy całą, bardzo skomplikowaną sieć intersubiektywnych oraz społecznych powiązań oraz relacji, dzięki którym nazwisko danego pisarza jakoś istnieje. Prawa odbioru i tego, co „kanoniczne” obecnie chyba bardziej przejęła czytająca i odbierająca literaturę publiczność. Sęk w tym i niejaki problem, że dużą część tej publiczności stanowią sami piszący, którzy chcieliby zostać zauważeni. W rezultacie literaci kiszą się w jakichś słoikach, które mało kogo w gruncie rzeczy obchodzą. Ta sytuacja jest oczywiście związana z zapaścią autorytetów krytycznoliterackich.
Nie jestem pewien, czy ta sytuacja nie odbywa się ze szkodą dla prawdziwych talentów. To temat do szerszej dyskusji, powiedzmy z pogranicza socjologii i literatury. Trudno nawet powiedzieć, co jest dzisiaj czytane, z tego, co obserwuję, książki w księgarni leżą raczej samotnie na półkach. Ogólny nastał chaos, rozproszenie i pogubienie, nie tylko zresztą w sferze literatury. Wraz z nastaniem nowych mediów, sytuacja stała się bardzo nieoczywista, daleko bardziej skomplikowana, ponieważ grupowani jesteśmy w rozmaitych bańkach społecznościowych i każda bańka ma zapewne duże mniemanie o swojej ważności, ergo myśli, że jest jedyną bańką na świecie, podczas gdy dwie ulice dalej, znajduje się dajmy na to inna bańka, która o istnieniu poprzedniej, niczego nie wie i nic ją owa bańka w gruncie rzeczy nie obchodzi, mimo że czasem dzieli ich obszar pięciu minut drogi (to sytuacja z Krakowa) – w Internecie to obszar czasowy kilku sekund, wystarczy kilka kliknięć, by znaleźć się w innym świecie, a jednak, z jakiegoś powodu, owe inne światy nas kompletnie nie interesują, staliśmy się obecnie bardzo mało ciekawi świata, mimo że podróżowanie jest obecnie dość proste – zarówno to w czasie jak i to w przestrzeni. Wraz z możliwością wykonywania pewnych czynności w kilka sekund, skurczył nam się zupełnie czas, nikt już na nic nie ma czasu, rzeczy i dzieła przyrastają w jakimś zastraszającym tempie, nikt już nie ogarnie tego przyrostu. Spieszymy się, by zaistnieć. Gdzie się podział taki Boy – Żeleński? Ile on zrobił w życiu – a podobno ciągle siedział w knajpie? Pytasz mnie o receptę na dobrą recenzję dzieła literackiego, to Ci odpowiem: zwolnij siostro, zwolnij bracie… Choć teraz czas jakby obiektywnie przyspieszył, takie odnoszę wrażenie, nie jest to wszystko proste i mam wrażenie, że zbliżamy się do czasu jakiegoś przełomu, bardzo mocnego przesilenia.

Michale, przerwijmy na kilka chwil naszą intensywną rozmowę na temat krytyki, posłuchajmy subtelnych dźwięków muzyki, jesteśmy wszak w wyjątkowym wnętrzu młodopolskiej Jamy Michalika, gdzie kiedyś odbywały się „balonikowe” artystów rozmowy… pofantazjujmy trochę: gdyby dosiadł się do naszego stolika Boy-Żeleński, co chciałbyś mu powiedzieć?  O coś zapytać?

Chciałbym zapytać: kiedy Pan to wszystko zrobił?

Jesteś aktywny w środowisku literackim Krakowa. Słychać twoje krytyczne słowo w siedzibie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich na Kanoniczej, w Klubie Dziennikarzy Pod Gruszką, w Antykwariacie Abecadło. Czy jeszcze czegoś nie wymieniłam?

Wymieniłaś już bardzo dużo, tak, że wystarczy. Dodam, że te aktywności nadają rytm i sens mojemu życiu. Są dla mnie bardzo cenne, pożyteczne dla mojego funkcjonowania i bardzo je lubię.

Z moich aktywności chciałbym może jeszcze wymienić prowadzenie mojego kanału na youtube „Lektury z biblioteki osiedlowej”, od tytułu książki, o której rozmawialiśmy. To dla mnie bardzo ważne. Trening krytycznoliteracki, ale mówiony.

Stanowicie z Jadwigą Maliną świetny tandem, zarówno jako prowadzący, jak też oceniający utwory poetyckie nadesłane przez adeptów mowy wiązanej. Dużym powodzeniem cieszą się warsztaty „ Peron Literacki” i „ Mistrz na Peronie”. Jakie jest zainteresowanie warsztatami i kto gościł na Peronie w charakterze Mistrza?

Co sądzisz o poziomie nadsyłanych utworów? Czy rośnie pośród autorów jakaś literacka gwiazda?

Peron odniósł uważam, spory sukces, być może dlatego między innymi, że stanowimy niezły duet z Jadwigą, choć to z pewnością nie jest główny powód. O jego sile stanowią przede wszystkim chyba nasi Mistrzowie i nasi Patroni. 
Z mistrzów na Peronie gościliśmy ostatnio prof. Stanisława Rośka, wybitnego specjalistę od prozy Schulza, czy Janusza Drzewuckiego. Wcześniej był to np. Wojciech Kass. Jeśli chodzi o peronowe talenty, mogę powiedzieć, że miałem okazję czytać dużo dobrych, ciekawych wierszy, dających przede wszystkim spory zastrzyk optymizmu w tych trudnych czasach i może o to chodzi – wbrew nadziei dawać nadzieję…

Przyglądając się twojej aktywności, trudno nie zadać pytania, jak wygląda twój literacki dzień, grafik…

Chodzę spać późno, w zasadzie wcześnie rano, wysypiam się i późno wstaję, ale przeważnie w weekendy, w tygodniu raczej staram się chodzić spać o normalnych porach. Przez pierwszą część dnia pracuję nad czymś: jakimś szkicem, esejem, artykułem albo po prostu zamówionym tekstem. Potem obiad i wizyta w Vis a Vis, a potem w knajpie „Nienasycenie” naprzeciw kościoła Franciszkanów. Po powrocie do domu przeważnie czytam do późna w nocy książki, które potem recenzuję na moim kanale „Lektury z biblioteki osiedlowej”.

Gdzie lubisz skupić się na lekturze? Jedni wysiadują miejsca w bibliotekach, inni w domowych gabinetach. A mnie wciąż intryguje twoje zdjęcie, gdzie latem na krakowskim rynku, pełen luzu, czytasz… co wtedy czytałeś, pamiętasz? Bywasz w Vis a Vis. Czy to inspirujące miejsce? Kto tam bywa i z kim lubisz rozmawiać?

Najczęściej w Vis a Vis rozmawiam z Waldkiem, który jest stałym bywalcem Zwisu, choć przebywam tam również i toczę dialog z innymi ludźmi, Zwis to swoisty mikrokosmos ciekawych ludzi. Poetą pracującym za barem w Zwisie jest Marek Wawrzyński.
Nie pamiętam już, co czytałem wtedy, być może Vincenza? Kiedyś intensywnie zajmowałem się tą prozą… Kiedy byłem młody, chodziłem do czytelni, bo musiałem pisać rozmaite prace naukowe, a czytelnia mnie mobilizowała, zwłaszcza ta na ul. Rajskiej. Teraz czytam przeważnie w domu, mój pokój stał się dla mnie swoistym gabinetem do pracy i jednoczesnym miejscem odpoczynku.

A Twój domowy księgozbiór? Którzy autorzy zajmują pierwsze półki?

Nie jestem na etapie poznawania literatury, już swoje poznałem, więc teraz czytam głównie, co mi potrzebne do pracy, m. in. do prowadzenia spotkań albo do recenzji, oraz to, co mnie ostatnio zainteresowało. Książki z zakresu psychologii oraz psychiatrii, krytykę literacką, książki teologiczne, literaturę piękną. Myślę, że każdy może mieć dostęp do tego, co czytam, gdyż wiele z tych pozycji recenzuję na moim kanale „Lektury z biblioteki osiedlowej”, zachęcam do odwiedzin rzecz jasna i do wspierania kanału i do odwiedzania moich półek w Internecie.  Czytam też wiele czasopism, m. in. „Rewiry”, „Pisarze. pl”, „Nowy Napis co Tydzień”, „Nie samym chlebem”, „Topos” czy „Dla nas”, w którym to czasopiśmie pełnię funkcję sekretarza redakcji.  

Michale, czy chciałbyś w Sali  Fryczowskiej (Zielonej) jeszcze coś dopowiedzieć? Może coś przeoczyłam….

Literatura to nie  jedyne pole mojej działalności. Po przebytym kryzysie psychicznym działam też na rzecz osób chorujących psychicznie i dotkniętych problemami psychicznymi – jako sekretarz czasopisma „Dla nas” czy Ekspert Cogito, który opowiada o swoim trudnym doświadczeniu, aby pomagać innym chorującym. Fraza, której użyłem wcześniej: „wbrew nadziei, dawać nadzieję”, pochodzi od tytułu książki, dotyczącej wyżej wspomnianej problematyki, w której powstawaniu miałem spory udział, ale o tym na razie wolałbym więcej nie mówić, gdyż książka dopiero ujrzy światło dzienne. Bardzo Ci dziękuję Irenko za rozmowę.

A ja dziękuję za receptę na dobrą recenzję literacką.


MICHAŁ PIĘTNIEWICZ

Ur. 1984 r. w Tarnowie. Doktor nauk humanistycznych UJ w zakresie literaturoznawstwa. W latach 2019 – 2020 adiunkt na stanowisku badawczym w Katedrze Badań Filologicznych Wschód-Zachód Uniwersytetu w Białymstoku. Wydał arkusz poetycki “Oddział otwarty” jako nagrodę w projekcie “Połów”(Debiuty) (Biuro Literackie, 2008), tomik poetycki “Odpoczynek po niczym” (Miniatura, 2011), zbiór opowiadań “Tarnowskie baśnie i mity” (Miniatura, 2012), tom poetycki “Na oścież”, (Zeszyty Literackie, 2014), tom poetycki “Obiecane miejsce” (Topos, 2018), książkę krytycznoliteracką “Lektury z biblioteki osiedlowej” (Krakowska Biblioteka Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, Kraków 2018), „Między mitem a kiczem. O prozie Brunona Schulza” (wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2020). Najnowsza publikacja to „Tadeusz Nowak. Poeta karnawału i postu” (wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2021). Publikował artykuły, szkice o literaturze oraz wiersze w: Dekadzie Literackiej, Arcanach, Arkadii, Nowym czasie , Metaforze, Fragile, Nowej Dekadzie Krakowskiej, Frondzie, Odrze, Akcencie, Miesięczniku Kraków, Ha!arcie, Wyspie, Kontekstach Kultury, Zeszytach Literackich, Twórczości, Pamiętniku Literackim, Bibliotekarzu Podlaskim, Rewirach, Toposie, w Przystani Biura Literackiego, w internetowej Szafie, Nowej Dekadzie Online, w E-Tygodniku Literacko-Artystycznym Pisarze. pl (stały współpracownik). Redaktor kwartalnika literacko-artystycznego Metafora w roku 2012. Wyróżniany w kilku konkursach poetyckich, między innymi im. Zbigniewa Dominiaka “Moje świata widzenie”, czy w konkursie im. Witolda Gombrowicza “Przeciw poetom”. Stypendysta Prezydenta m. Krakowa w dziedzinie literatury w roku 2012 oraz Fundacji Grazella w roku 2017. Stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego na rok 2019. Prowadził zajęcia na UJ w Krakowie i PWSZ w Tarnowie z przedmiotów: literatura współczesna, historia oraz teoria filmu i warsztaty krytyczne. Tłumaczony na język rumuński oraz włoski. Prowadził przez dwa lata cykl wykładów dla Domu Kultury Podgórze w Krakowie o polskiej poezji. Oprócz tego współpracował ze Śródmiejskim Ośrodkiem Kultury w Krakowie, Fundacją Urwany Film oraz Radiem Kraków. Obecnie współpracuje z Biblioteką Kraków (od czterech lat) –w ramach tej działalności mówi wykłady i prowadzi warsztaty poetyckie oraz spotkania z różnymi poetami, pisarzami, ludźmi kultury. Opiekun Koła Młodych przy Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich Oddział w Krakowie. Przez pewien czas sekretarz grantu „Obrazy Boga w literaturze polskiej” oraz jego uczestnik. Prowadzi również cykl spotkań z pisarzami i ludźmi kultury w Antykwariacie Abecadło w Krakowie. Od ponad roku prowadzi swój kanał na Youtube o książkach „Lektury z biblioteki osiedlowej”, a od pół roku cykliczną audycję Kwadrans Poetycki w punkowym, internetowym radiu underground. Członek Zarządu Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Oddziału Kraków. Nominowany do Nagrody Orfeusza za tomik „Obiecane miejsce”.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko