Irena Kaczmarczyk rozmawia z Bogdanem Dmowskim

0
136

Z JAMY MICHALIKA

Z miłości do poezji
z Bogdanem Dmowskim rozmawia Irena Kaczmarczyk

Od lewej: Bogdan Dmowski, Irena Kaczmarczyk

Irena Kaczmarczyk: Wuppertal – niemieckie miasto, w którym mieszkasz. Co – oprócz najdłuższej na świecie podwieszonej kolejki  – jest interesującego w tej aglomeracji, że wybrałeś ją na miejsce Twojego stałego pobytu. Powiedz kiedy i dlaczego opuściłeś Polskę?

Bogdan Dmowski: Otrzymałem zaproszenie od mojej śp. matki chrzestnej, mieszkającej w Altötting i 13 stycznia 1984 roku wybrałem się na moją najdłuższą przygodę (39 lat) do Niemiec. Najpierw przebywałem 2 tygodnie w Altötting u mojej chrzestnej a później wyjechałem do Wuppertalu, gdzie mieszkał mój kolega z Wrocławia. On był zatrudniony w branży budowlanej. Ponieważ zaproszenie miałem na 3 miesiące, chciałem sobie w Wuppertalu zarobić parę groszy, żeby nie wrócić do Polski bez pieniędzy. Nie miałem zamiaru zostać na stałe w Niemczech.

Czy czujesz się zintegrowany z mieszkańcami Wuppertalu? Masz przyjaciół, z którymi spędzasz wolny czas?

Mój kolega i jego znajomi przyjęli mnie bardzo serdecznie. Adam Narusz, Piotr Siegfanz z żoną Krystyną, Krzysio Juretko z żoną Anią, Zosia Wilczyńska i środowisko Misji Katolickiej w Wuppertalu to była moja Nowa Rodzina. W wyniku takich, czy innych względów przedłużyłem sobie pobyt w Niemczech. I mieszkam do dzisiaj.

Ciekawi mnie środowisko polonijne. Ilu Polaków mieszka w tym mieście? Czym się zajmują?

W Wuppertalu (360 tys. mieszkańców) żyje bardzo dużo obcokrajowców. Po Turkach, Polacy i polskojęzyczni Niemcy, późni przesiedleńcy, są drugą, co do ilości grupą mieszkańców miasta. Wuppertal stał się dla mnie drugim domem. Czuję się tu bardzo dobrze. Jako kontaktowy człowiek, mam mnóstwo znajomych z każdej nacji tego miasta. Praca, działalność w polityce komunalnej ( przez 6 lat członek Rady Integracyjnej miasta Wuppertal) sprzyjały moim szerokim kontaktom.

A życie kulturalne? Są polskie kluby, biblioteki, teatry czy inne polonijne instytucje zajmujące się kulturą?

W latach 80-tych przyjechało do Wuppertalu mnóstwo Polaków i tzw. późnych przesiedleńców.  Dla nich stworzono m. in Polską Misję Katolicką, Polski Klub z biblioteką, Polski Chór Benedictus Zespół Folklorystyczny Polskie Kwiaty.
Polska Misja Katolicka to przede wszystkim msze święte, lekcje religii dla dzieci, chór, pielgrzymki. Jako ministrant i lektor byłem czynnym członkiem polskiej parafii.
Byłem też czynnym członkiem chóru Benedictus (Benedykt Frąckiewicz) i Polskiego Zespołu Folklorystycznego Polskie Kwiaty.
W Wuppertalu nie mamy poza tym co już powiedziałem żadnych innych polskich instytucji kulturalnych. Są natomiast polscy lekarze, stomatolodzy, aptekarze, polski sklep spożywczy i polskie firmy (branża budowlana).
Obecnie przyjeżdżają do Wuppertalu Polacy, by zarobić pieniądze i wracać do domu. Po ciężkim tygodniu pracy na budowie, nie mają siły i ochoty na jakieś działania kulturalno-oświatowe.
Do Polskiego Klubu, którego jestem współzałożycielem przed 30. laty przychodzą Polacy po porady. Z biblioteki korzystają panie, które opiekują się starszymi ludźmi. Frekwencja jest coraz mniejsza. Są też tacy, co próbują tu zostać na stałe, jako członkowie Unii.

Pytam  o to zakorzenienie w obcym miejscu, bo dostrzegając Twoją wrażliwość na słowo poetyckie, obserwując aktywność interpretatorską w nośnikach elektronicznych i nie tylko,  zastanawiam się czy to jest Twoje antidotum na samotność w sferze potrzeb obcowania z polską literaturą, czy może czynisz to z miłości do poezji?

Moja przygoda z poezją nie była i nie jest antidotum na moją samotność.
Pomyśl, jak taki towarzyski facet jak ja, może być samotny???(śmiech)

Co ukształtowało Twoją wrażliwość na słowo, na jego brzmienie, wybrzmienie; skąd ta radość głośnego wypowiadania piękna i sensu poetyckiego słowa?

Od szkoły podstawowej zawsze byłem aktywny w działaniach kulturalnych. Recytacje, śpiewanie, taniec. W każdej formie miałem kontakt z polskim słowem.
Dwa lata pracy w Operetce Wrocławskiej we Wrocławiu, jako artysta chóru, były ukoronowaniem mojego polskiego artystycznego życia.
Znajdując się w Wuppertalu byłem lektorem na mszach świętych w Polskim Kościele Polskiej Misji Katolickiej.
W Oberhausen znajduje się Restauracja GDAŃSKA. Czesław i Maria Gołębiewscy stworzyli miejsce dla życia polonijnego w Zagłębiu Ruhry. Tam stworzyli Teatr. W ramach działalności restauracji i teatru, Joanna Duda-Murowski i Leonard Paszek organizują od lat imprezy poetyckie. I tam rozpoczęła się moja przygoda z recytacjami wierszy. Należałem do ich inwentarza. Tam poznałem  poetkę, malarkę Barbarę Weise. To ona spowodowała, że zacząłem nagrywać wiersze i zamieszczać na moim kanale Youtube. W zeszłym roku minęło10 lat. Przez te 10 lat poezja stała się moim życiem. Mój kontakt z wierszami stał się intymną przygodą. Ja jestem poezją. Ja myślę poezją. Ja rozmawiam z nimi. Nasza komunikacja jest coraz intensywniejsza.
Pewnego rodzaju paradoksem jest to, że ja musiałem wyjechać z kraju, aby na obczyźnie zająć się intensywnie językiem polskim. Słowem polskim. Czuję się dzisiaj celebrytą języka polskiego.
Juliusz Jarzembowski, emerytowany lekarz z Wuppertalu, poeta, napisał:
„Pan Bogdan Dmowski daje szansę każdemu poecie, aby wyrazistość wersów wyszła poza białą kartkę papieru i zaatakowała fonetycznie uczucia i wyobraźnię“.
Mój kontakt ze słuchającymi jest online. A ja potrzebuję żywego słuchacza, tak jak ryba potrzebuje wody.

Twoje recytatorskie prezentacje poza granicami kraju?

Miałem okazję występować w Restauracji Gdańska w Oberhausen, w Klubie Piast w Essen, w Konsulacie RP w Kolonii, w Holandii, w Brukseli  na polonijnych spotkaniach; w Kolonii, w Irlandii,  Anglii u poetyckich przyjaciół.

A w Polsce?

Miałem również przyjemność wystąpić przed krajową publicznością w Warszawie, Brzegu,Toruniu, Olkuszu, Gnieźnie, Nałęczowie i Krakowie.

Wiem, że recytujesz wiersze ks. Jana Twardowskiego w Aninie, gdzie poeta spędzał wakacje w ostatnich latach życia na pięterku domu znakomitej animatorki kultury (!) poetki Aldony Kraus…

Tak. Do Anina zaprasza mnie pani Aldona Kraus, która organizuje coroczne spotkania przyjaciół Ks. Jana Twardowskiego. Są to bardzo serdeczne wizyty, które na długo pozostają w pamięci.

Bywasz również u Prof. Marii Szyszkowskiej i Jana Stępnia w Nałęczowie…

Spotkania z Prof. filozofii  Marią Szyszkowską i rzeźbiarzem, poetą Janem Stępniem podczas organizowanych w Nałęczowie Konferencji filozoficzno-naukowych dostarczają mi wielu doznań intelektualnych i duchowych. Podczas konferencji recytuję wiersze wybrane przez Panią Profesor. To jest naprawdę balsam dla duszy. Dodam, że w Nałęczowie spotkałem moją wielką miłość – Beatę, która jest obecnie moją żoną.

Wróćmy jeszcze na kwadrans do Krakowa. Na zaproszenie dyrektora Biblioteki Kraków Mariana Żaka w Fili 1 przy ul. Dietla odbyliśmy wspólne spotkanie autorskie dla młodzieży. Co zobaczyłeś w oczach zasłuchanych krakowskich uczniów?

Ty Irenko zaprosiłaś mnie do Krakowa na spotkanie z młodzieżą w Bibliotece Filii 1 przy ulicy Dietla. Dla mnie to było niesamowite spotkanie. Po pierwsze: jak zgramy się oboje w prowadzeniu spotkania (przecież znaliśmy się tylko z fb). I jak przyjmie nas młodzież, która z poezją w tej formie nie miała doświadczenia. Było sympatycznie. Czuło się w nich zainteresowanie. Jak na pierwszy raz, wypadliśmy bardzo dobrze..

Twoja pasja nie zna granic i nie liczy się z czasem. Dla ciebie, Bogdanie, nie stanowi problemu ani odległość, ani honorarium za recytatorską pracę, jaką niejednokrotnie wykonałeś w Polsce. Sama tego doświadczyłam, gdy przyjechałeś do Krakowa do Klubu Dziennikarzy Pod Gruszką, aby czytać moje wiersze na promocji tomu „intymnie”(2019).

Drugie nasze poetyckie przedsięwzięcie czyli występ w Klubie Dziennikarzy Pod Gruszką, gdzie prezentowaliśmy twój tomik wierszy „Intymnie”doskonale pamiętam. Pełna sala prominentnych gości (Poeta Józef  Baran), sympatyczna atmosfera. Ale w całości zabrakło mi tej oczekiwanej… intymności. Część muzyczna nam ją zabrała. Szkoda.

Tam też spotkałem m. in śp. poetę Zygmunta Adamkiewicza, któremu przed jego nieoczekiwaną śmiercią, nagrałem wiersze i ucieszyłem jego duszę. Dodam jeszcze, że zaprosił mnie też ponownie do Krakowa śp. Jacek Lubart  Krzysica (Konfraternia Poetów); miałem czytać wiersze z tomu „Chleb nadziei”.

Podczas tego pobytu w Krakowie odwiedziliśmy sanktuarium Młodej Polski czyli Jamę Michalika. Z jakimi wrażeniami opuściłeś to szczególne miejsce?

To było niezapomniane wrażenie. Nigdy wcześniej nie byłem w Jamie. Chłonąłem jej artystyczną duchowość. Muzealny wystrój kawiarni korespondował z muzycznym tłem uwielbiam takie  klimaty! Zrobiłaś mi pamiątkowe zdjęcie na ozdobnym wysokim krześle, które zaprojektował Karol Frycz. Jestem Ci wdzięczny za tę wizualno-duchową ucztę. Nie ukrywam, że chciałbym w takim miejscu recytować strofy polskiej poezji.

Bogdanie, zapytam jeszcze: możesz przytoczyć w przybliżeniu liczbę zinterpretowanych przez Ciebie wierszy polskich twórców?  Sam dobierasz autorów, czy oni proszą Cię o tę przysługę, a może zachwycisz się cudzym utworem i od razu ubierasz go w odautorski interpretacyjny image?

Na dzień dzisiejszy mam nagranych 4400 wierszy, 1530 tys wyświetleń, 3160 abonentów.
Ludzie słuchają. To jest zwycięstwo poezji, ponieważ poezja opuściła księgarnie, biblioteki i zagnieździła się w internecie. Dzisiaj wszyscy piszą. Dobrze i …„tak sobie”. A recytujących wiersze jest garstka. To jest więc m ó j  c z a s   ż n i w.

 Twoi ulubieni poeci, polscy i obcy, dawni i współcześni, których wiersze czytasz?

Po pierwsze: wziąłem na mój warsztat artystyczny znane wiersze polskich klasyków: Słowacki, Mickiewicz, Leśmian, Broniewski, Miłosz, Asnyk, Przerwa -Tetmajer, Kasprowicz, Gałczyński, Szymborska, Poświatowska, Konopnicka, ks Twardowski, Pawlikowska- Jasnorzewska,Tuwim i inni.
Po drugie: wiersze osób piszących do tzw. szuflady. Te wiersze zbieram z Facebooka.
Po trzecie: wiersze, które mnie inspirują ze względu na tematykę i formę.
Otrzymuję także tomiki wierszy. Z każdego wybieram 3  i je nagrywam. Czasami recytuję wiersze na życzenie. Właściwie nie mam ulubionych autorów. Może Leśmian i Poświatowska…?
Chętnie recytuję wiersze dla dzieci. Jest taka strona: Bajkownia – Fabryka Bajek. Tam można znaleźć wierszobajki-tekst i obok moje nagranie. To jest super sposób na uczenie się języka polskiego przez dzieci mieszkające na obczyźnie. Dziecko widzi literki i je słyszy. Czyli może się spokojnie danego wierszyka nauczyć na pamięć. Nagrywam także lektury wierszy szkolnych. Uczniowie dziękują mi za te nagrania, bo łatwiej im interpretować i przyswajać poezję. Cieszę się, że dzięki mnie otrzymują dobre oceny z języka polskiego.

Byłeś nominowany do konkursu Mistrza Mowy Polskiej. Możesz zdradzić emocje wiążące się z tą nominacją?

Nie byłem nominowany do konkursu Mistrza Mowy Polskiej. Startowałem trzy razy.

Masz jakieś nowe plany związane z dalszym upowszechnianiem polskiej poezji?

Ponieważ moja kochana żona Beata mieszka w Zgorzelcu a ja w Wuppertalu, postanowiliśmy wreszcie zamieszkać razem. Wybranym miejscem będzie Goerlitz. Miasto przy polskiej granicy.
Zamierzamy to zrealizować do czerwca tego roku. Czyli mieszkając w Goerlitz,  będę miał czas na poezję. Będę się starał upowszechniać ją w Polsce.
Jako celebryta języka polskiego, będę szukał możliwości prezentacji wierszy. Czy to będą szkoły, biblioteki, domy kultury i inne placówki kulturalne, będzie zależało od zainteresowania moją osobą i moimi umiejętnościami. Życie pokaże. Jestem dobrej myśli. Powoli i konsekwentnie będę szukał tych możliwości. Postaram się nawiązać kontakty z mediami: Radio i Telewizja.
Ale wszędzie potrzebne są znajomości, więc zobaczymy…
Dziękuję Irenko za ten wspaniały czas rozmowy z Tobą.

Ja również Bogdanie dziękuję za miłą konwersację i życzę spełnienia recytatorskich marzeń    Miejmy nadzieję, że się spełnią, gdyż robisz to Z MIŁOŚCI DO POEZJI.

11.02.2023

Jama Michalika, Sala Czerwona ( Stara)
Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko