Andrzej Walter – Pogodzić życie z podarowanym czasem

1
122

   Dobrze jest czasem podążyć szlakiem myśli człowieka zdystansowanego do świata i okoliczności. Powędrować wraz z Nim ze słowami zapisywanymi: dostojnie, godnie, łagodnie, z wytrawną i właściwą oceną przypadków czy rzeczywistości, ale i z piołunem tego dojmującego echa wydarzeń i z całą rwącą rzeką czasu, który jest przecież jedyny i tylko nasz. Jedyny jaki znany i jedyny nam podarowany, właśnie tutaj i właśnie teraz.

   Taki jest najnowszy tom poezji Pawła Kuszczyńskiego, autora czternastu już książek poetyckich, uznanego recenzenta poetyckiego, ale i aktywnego działacza literackiego i żywiołowego miłośnika literatury. Ten poznański twórca już nieraz zaskakiwał nas świeżością swoich przemyśleń i poszukiwań poetyckich, intelektualnymi i filozoficznymi dociekaniami, wartościowymi konkluzjami oraz inspiracją nieoczekiwanych metafor na kartach swoich utworów.

   Otrzymaliśmy oto kolejny Jego dobry tom ciekawych tekstów, w których zaprasza nas do wielu refleksji nad życiem, przemijaniem i miejscem piękna we współczesności. Wiersze Pawła Kuszczyńskiego zawsze są impulsem do przemyśleń i dyskursu. To swoiste artystyczne credo stanowiące wyzwanie dla ludzi: nieobojętnych, myślących i poszukujących. Tom zatytułowany adekwatnie do zawartości – „Mądrość dobra” jest po prostu … dobry. To też i dobry tytuł, a całość fantastycznie uzupełniają dyskretnie osadzone monochromatyczne grafiki Józefa Petruka, które szlachetnie pobudzają naszą estetykę wyobraźni podczas tej wartej swojego czasu lektury.

   Ten tom zatem, edytorsko znakomity, dopracowany, uszlachetniony, również treściowo dobrze się komponuje z nurtem i dylematami współczesnej polskiej poezji, która próbuje przecież jednoznacznie odszukać sens życia człowieka w nowym czasie, coraz bardziej stężonym czasie aktualnej i chaotycznej rzeczywistości świata deprecjonującego wszelkie dawne wartości i znaczenia. Pytania stawiane przez poetę są tutaj: niebanalne, głębokie, mądre właśnie i przez to czynią ten tom ciekawym w odbiorze, wartym lektury i wespół z poetą powinniśmy podążyć drogą tych wciągających wątpliwości. Przy czym ważny jest też ten pokorny i subtelny punkt wejścia w rozważania. Ta potężna i jakże mężna deklaracja doświadczonego przez życie i czas poety, który otwarcie się przyznaje:

„Ciągle jestem tamten mały chłopiec
ukryty między regałami książek,
oddaję się ciszy, nie pochłania mnie
nachalna rzeczywistość”

   Taki powinien być punkt początkowy – zaczynający nasze dociekania. Osadzony głęboko w dziecięcym pokoju, świadomy narodzin i nawarstwiania życiowych doświadczeń, ale na zawsze pozostającym też w tej dziecięcej wyobraźni i świeżości spojrzenia, łaknienia i umiejętności zachwytu najprostszym pięknem tej ziemi. Tej ziemi, powtórzę z sentymentem. Jedynej nam znanej, jedynej darowanej. Nieważne dokąd zmierzamy, choć to ostatecznie przecież bardzo ważne, ale pozostające poza wpływem naszego ja ulepionego z przeszłości, pozostające poza możliwością sterowalnych narzędzi. Jedyną busolą przyszłości są: nasze intelektualne bogactwo, marzenia oraz dążenia wytworzone na gruncie zaczerpniętej wiedzy – a skąd zaczerpniętej? Z przeczytanych książek, z obejrzanych filmów, ze spotkań z drugim człowiekiem, z tej odwiecznej pełnej empatii przygody rodzaju ludzkiego zwanej światem w jego pełni.

   Dziś dotarliśmy do czasów wyszydzających tę pełnię, do czasów niwelujących duchowość, karcących poszukujących i odstawiających ich na jakiś boczny, podrzędny tor. Dziś w świetle reflektorów stawia się: krzykaczy, podżegaczy, ludzi jarmarku i sensacji, ludzi bez właściwości. Na piedestały osadza się szokujących pospólstwo skandalistów i klaszczących im ćwierćinteligentów wraz urągającym poczuciem kpiny i pogardy wobec: intymności, subtelności, nostalgii i … poezji właśnie, nawet z poezji czyniąc swoistą prostytucję słowa, w stopni czasami przekraczającym wszelaką percepcję.

   Paweł Kuszczyński jawi się tu jako poeta starodawny. Klasyczny wręcz. Z właściwym sobie Herbertowskim dociekaniem oraz Różewiczowskim spokojem nienachalnie i łagodnie wykłada nam swoje wizje świata i dyskretnie namawia do zamyślenia się. Kto chce skorzysta, kto nie chce jego decyzja. To tom dla ceniących „mądrość dobra”. Żeby jednak cenić taką mądrość dobra, trzeba najpierw zrozumieć czym jest samo dobro. Cóż jeszcze znaczy to pojęcie, jak go rozpoznać pośród fałszu i uzurpacji, jak go uszanować i cenić pośród krzyków i hałaśliwej propagandy, jak go poczuć i samemu uczynić uwznioślonym wbrew regułom i zasadom tego świata, w którym normą stało się raczej zdziczenie i wynaturzenie w miejsce: prawdy, piękna i dobra.

   Co po nas zostanie? Przeczytajcie wiersz „Rachunek wyników”. Nie będę go tutaj celowo Wam na tacy wykładał. Przeczytajcie sobie sami, ten i inne wiersze poety.

   Bóg będzie nadal milczał. Jedyne co mamy, to odezwanie się bliskiego człowieka. Istota tej najprostszej prawdy życia i rozważania nad duszą ludzką to esencja tego tomu. Tomu ważnego, ciekawego, tomu dla intelektualisty. Tomu eleganckiego jak „niezapisany życiorys”(…)

Za szybko z dzieciństwa wygnany,
ciągle pytam czy było ono naprawdę,
nawet w snach nie znajduję odpowiedzi.
Często ukazuje się obraz:
na łące pełnej dmuchawców
czułem się jak pan, domniemany władca.
Ja decydowałem, kopiąc butami,
którego pozbawić puchu,
zostawała mu żółta główka,
jakby łysina podstarzałego mężczyzny.
Wtedy odnajdywałem się w chwili:
sam ze swoim niedostatkiem i zagubieniem.
To los gra z naszym przywiązaniem do życia.
Nic nie jest tak ważne jak czas –
zderzamy się z paradoksem:
dopiero pojmujemy czas
gdy najmniej go mamy.
Każda emocja wypiera poprzednią,
żadna nie chce trwać długo.
Nastała pora na rzeczywistość
w wielkim skrócie i dotkliwie.
Zabawne jest to nasze milczenie.

   Oj zabawne, zabawne. Bóg milczy, my milczymy, milczy świat – milczymy wobec siebie i swoich bliskich, bo czasami nawet nie potrafimy sami sobie powiedzieć, czy chociażby odpowiedzieć, właściwie dobrać słowa, wyrazić myśli, a do tego ten czas, czas zmora, klatka, przesłanie, paradoksalnie pojęcie względne, ale dojmująco wyznaczające rytm życia, trwania i przemijania. I jakby dotrwania do… Takie wiersze znajdziecie właśnie w tym tomie. Nieraz wiersze zagadki, do czytania kilkukrotnego, do namysłu, zastanawiania się, do dyskursu wewnętrznego, pytań stawianych wręcz samemu sobie, niekoniecznie, tak jak poeta, acz są to tożsame pytania, pytania logicznie uzasadnione, pytania właściwe z perspektywy drogi, jedynej drogi, z jedynym celem i przeznaczeniem.

   Kogo spotkamy na szczycie i czy prawdą jest, że Ktoś nas tam osądzi? Tam, czyli gdzie? Tego nie wiemy i się przecież nie dowiemy. Może po to jest ta poezja? Tylko dlaczego tak nas uwodzą: mądrość dobra i słowa tej poezji? Gdzie w naszym ciele ukrywa się ten samolubny gen słowa zmierzający do: prawdy, dobra i piękna? Może ukrywa się on w samym życiu, które jako takie samo w sobie jest …

cudem cudów?

Andrzej Walter

Reklama

1 KOMENTARZ

  1. Z wielkim zainteresowaniem i zadowoleniem przeczytałem krótką rozprawkę Andrzeja Waltera o najnowszym tomiku poezji Pawła Kuszczyńskiego “Mądrość dobra”. Obaj panowie, Paweł i Andrzej, używają słów dostępnych każdemu przeciętnemu człowiekowi, ale tworzą z nich ciągi myślowe odkrywające rzeczy tak ważne, a zarazem tak oczywiste, że aż niezauważalne, bo nieprzeczuwane przez zwykłego czytelnika poezji. Owa nieprzeczuwalność ( następstwo zaniku intelektualnej wrażliwości ) zaczyna się już w kołysce obwieszonej plastikowym, jaskrawym badziewiem, i kontynuowana jest w kiepskiej szkole i rodzinnym domu, jeśli tak można nazwać dwa lub trzy pokoje z kuchnią, w których walczą o swoje miejsce współmieszkańcy związani różnymi umowami cywilno prawnymi. Bardzo piękne są słowa wiersza Kuszczyńskiego: ” Za szybko z dzieciństwa wygnany, ciągle pytam czy było ono naprawdę…” Wiersz jest oczywiście dłuższy i nasycony wieloma gorzkimi pytaniami i wątpliwościami, ale to krótki przykład czym poezja powinna celować w nasze dusze. Niestety znakomita większość autorów tak zwanej poezji tworzy kolorowe układanki ze słów nanizanych na promyki słońca, przypruszone śniegiem wspomnień, albo deszczem nostalgicznych łez. Nie chcę też się znęcać nad największymi nazwiskami współczesnej poezji, ale czas pontyfikatu a potem śmierci Jana Pawła II pokazał jak śliska jest droga zbyt prostych uniesień, wynikających notabene z fałszywego do cna przekonania, że Jego wielkość przyda blasku naszej małości. Ale to już sprawa twórczych sumień. Dziękuję Pawłowi Kuszczyńskiemu i Andrzejowi Walterowi. Szymon Koprowski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko