Wybitny poeta amerykański Charles Simic (1938-2023) powiedział: „Zdanie ma początek i koniec”. To było takie zaskakujące, bo przecież wszyscy jakby o tym wiemy. Ale 9 stycznia 2023 roku, zabrzmiało ono inaczej, poeta zmarł, nie ma go już na świecie, tak ulubionego przez czytelników poezji amerykańskiej. Pozostają literackie wspomnienia i próba uporządkowania ogromnego dorobku literackiego pisarza. Wypełniła się więc antropologia tego zdania, i ścisłego związku etymologicznego. Filozoficzne początek i koniec zaczynają oznaczać alternację apofoniczną.
Przed wielu laty, Stanisław Barańczak na spotkaniu autorskim w Muzem Literackim Józefa Czechowicza w Lublinie, jakby na marginesie niedokończonego wywodu intelektualnego na temat literatury wspomniał, że tłumaczy wiersze Charlesa Simica. Mówił wówczas o fenomenie poety z Europy Środkowo-Wschodniej, który urodził się w Belgradzie, ale doświadczając emigracji pisał w języku angielskim. Ta opowieść była tak interesująca, że latami śledziłem amerykański rozwój poetycki Simica, także poprzez to co publikował Barańczak po polsku. Robiłem to w kontekście moich zainteresowań naukowych twórczością ukraińskich poetów emigracyjnych z „Grupy Nowojorskiej”. Wśród członków grupy podobnego losu literackiego doświadczył poeta Jurij Tarnawski (ur. w Turce pod Lwowem w 1934 roku), który pisał po angielsku, ale języka ukraińskiego nie porzucił.
O śmierci poety dowiedziałem się ze strony Facebooka zaprzyjaźnionego dysydenta i poety rosyjskiego Dmitrija Kuźmina z Moskwy, przebywającego na emigracji w Rydze na Łotwie. To był dla mnie szok – jak to, nie żyje ikona poetycka takiego wielkiego formatu. Kuźmin dodatkowo umieścił przekład mojego ulubionego utworu „Sezon churaganów” istniejącego w polskim tłumaczeniu Stanisława Barańczaka.
Oto wypowiedź Dmitrija Kuźmina: „Piszą, że zmarł Charles Simic, najbardziej jasny i przystępny z wielkich amerykańskich poetów drugiej połowy XX wieku. W obliczu Wszechświata, pełen czystej radości i zdziwienia, bez względu na to, w którą stronę kula ziemska obraca się. I – last but not least – który stał się niekwestionowanym klasykiem narodowej poezji, której językiem nauczył się mówić w wieku 18 lat. To w dzisiejszej sytuacji dobry dodatkowy powód do refleksji dla każdego trochę starszego, lub mającego dorastające dzieci. Cieszę się, że nieco ponad rok temu, dzięki odwadze Rusłana Komadeja i Kiryła Azernego, mogliśmy złożyć Simicowi hołd wdzięczności w postaci najpełniejszego na świecie tomu jego tłumaczeń, choć nie wolnych od rozmaitych niedociągnięć. Ta książka może poczekać na szerszego rosyjskiego czytelnika, nie ma pośpiechu. Nadejdzie czas, aby coś w niej poprawić i czymś ją uzupełnić. Żegnaj, drogi Charles, teraz twoja poezja będzie żyła sama – ale da sobie radę. A my postaramy się jej pomóc”.
https://www.facebook.com/dmitry.kuzmin.566 (Dostęp 09.01.2023)
W tym kontekście cenna i ważna wydaje się osobista wypowiedź znanego poety wrocławskiego Roberta Gawłowskiego: „Simic był/jest ze mną od lat, przede wszystkim za sprawą tłumaczeń Stanisława Barańczaka. Zrazu pomyślałem, że śmiało mógł i powinien być noblistą, ale cóż, nie on jeden przecież… Najpierw czytałem jego pojedyncze wiersze publikowane w „Pulsie”, „NaGłosie”, „Arce” czy „Odrze”, potem tom „Madonny z dorysowaną szpicbródką” z 1992 roku zawierający obok wierszy także małe prozy i eseje. Kilka lat temu dostaliśmy też autorski wybór z całej twórczości Simica zatytułowany „Blues o śnieżnym poranku”, a były to nowe – myślę, bardzo udane – przekłady Krystyny Dąbrowskiej, Magdy Heydel, Agaty Hołobut i Jerzego Jarniewicza. Jego widzenie i praktykowanie poezji jest mi bardzo bliskie, zwłaszcza łączenie w wierszu rzeczywistości widzialnej, z jej – jak mówił Miłosz – niewidzialną podszewką, której nie wyrażą słowa. Simic nazywał to „Wielkim Nic”, ale cenił też sobie bardzo doświadczenia mistyczne, którym niezbędna jest posiadająca „energię sakralną” (!) cisza. Weźmy choćby wiersz „Pisma mistyków”, który jest niby tylko krótką powiastką o prozaicznych okolicznościach nabycia książki „przyspieszającej galop serca”, ale w istocie dotyczy Pierwszej i Ostatniej Tajemnicy Bytu:
I tu wreszcie wpatrzysz się w pierwszą
Stronę, na której mowa o przeczuciu
Jakiegoś wyższego istnienia, skrytego
W znajomej i przyziemnej codzienności…
W domu, który wkrótce czeka rozbiórka,
nagle ucichłym i nie z tego świata…
Mogę więc też powtórzyć za nim, że „jedyną dostępną nam prawdą jest prawda intensywnie przeżywanej chwili” oraz to, że „…staram się być przyjacielem czytelnika i zawsze chcę go czymś poczęstować, chcę mu podać coś naprawdę dobrego”. Mam taką swoją Akademię Poetów Szczególnie Bliskich i Simic, oczywiście, do niej należy, ale o tym kiedy indziej…”.
https://www.facebook.com/adrgawlowski (Dostęp 12.01.2023)
Opowiadając o swojej twórczości, Simic wypowiedział onegdaj takie mityczne zdania: „Słowa kochają się na stronie jak muchy w letnim skwarze, a poeta jest jedynie zdezorientowanym obserwatorem”, „Kiedy zaczynasz zapisywać słowa na kartce papieru, przejmuje cię proces asocjacyjny. I nagle pojawiają się niespodzianki. Nagle mówisz do siebie: „Mój Boże, jak to ci przyszło do głowy? Dlaczego to jest na kartce?’ Po prostu idę tam, gdzie mnie zaprowadzi moja myśl”. W ten sposób poeta dookreślił swój proces twórczy, który zwykliśmy nazywać natchnieniem. By niematerialne natchnienie zaistniało fizycznie, musi być zapisane na kartce papieru. W ten sposób rodzą się pojedyncze słowa, następnie wersy i wreszcie z tej magmy wyłania się, jak z otchłani dzieło literackie. Tak sobie wyobrażałem narodziny utworu „Sezon churaganów” oraz inne jego utwory.
Zaskakująca dla mnie natomiast była charakterystyka wypowiedziana przez amerykańskiego poetę i krytyka literackiego Adama Kirscha, że dyskurs literacki Simica „Opiera się na mrocznej satyrze Europy Środkowej, zmysłowej rapsodii Ameryki Łacińskiej i napiętych zestawieniach francuskiego surrealizmu, aby tworzyć własny styl, jakiego nie ma w literaturze amerykańskiej. Jednak utwory Simica pozostają rozpoznawalne po amerykańsku – nie tylko w swojej ziarnistej, twardej konsystencji, rodem z filmu noir z lat czterdziestych (mowa o stylistyce czarnego kina amerykańskego. T. K.), ale także w samej pewności eklektyzmu”.
https://www.poetryfoundation.org/poets/charles-simic (Dostęp 12.01.2023)
Dopiero analizując głębiej tę charakterystyką Kirscha, można odkryć dlaczego Stanisław Barańczak w swojej antologii poezji amerykańskiej „Od Walta Whitmana do Boba Dylana” (Kraków 1998) twórczość Charlesa Simica przedstawił w nurcie surrealistycznym. Umieścił bowiem cztery wiersze poety o podobnej narracji filozoficznej: „Widelec”, „Moje buty”, „Cudowne dziecko”, „Madonny z dorysowaną szpicbródką”. We wszystkich tych utworach przewija się, jak napisał Kirsch „mroczność satyry Europy Środkowej i zmysłowa rapsodia Ameryki Łacińskiej”. Czyli wytrawny krytyk i poeta Kirsch sakralizował ten dyskurs „mroczności” wobec zdania o początku i końcu istnienia.Początek – biorący źródło z pępowiny słowińskiej, z miejsca urodzenia – Serbii i koniec, zanurzenie się w rapsodię Ameryki. Ten stan literackiej spójni, można by nazwać dwoma brzegami. Są one strome i urwiste, niebezpieczne i jednocześnie przyjazne. Cechuje je antynomia wertykalna toposów, które poeta spotkał na swojej drodze twórczej. Niektóre z nich udomowił we własnej poetyckiej niszy, a niektóre wypuścił na wolność, jak parę gołębi z Arki Noego, by przyniosły w dziobach zielone gałązki.
Tłumaczenia Barańczaka zawarte w tomie poezji „Od Walta Whitmana do Boba Dylana” ukazywały Simica jako twórcę uniwersalnej metafory. Wychodząc ze skomplikowanej pamięci serbskiej, Simic potrafił ogarnąć całą złożoność własnej psychologii. Faktycznie nie mówił nic o bałkańskim prawosławiu, znanym mu z dzieciństwa. Jednakże sygnalizował, że prawosławie jako podglebie słowiańskiej kultury, uratowało Serbów przed wynarodowieniem tureckim. Mówił wówczas o kontekście rodzimej kultury, o łasce bycia sobą w świecie. Faktycznie Simic urzeczywistniał to, co powiedział Ralph Waldo Emerson: „Bycie sobą w świecie, który nieustannie próbuje uczynić cię kimś innym, jest największym osiągnięciem”. Pogłębiał także sformułowanie E.E. Cummingsa: „Być nikim innym, tylko sobą w świecie, który stara się jak najlepiej, dzień i noc, aby zmusić was wszystkich do podjęcia najtrudniejszej bitwy, jaką może stoczyć każdy człowiek; i nigdy nie przestawaj walczyć ”:
Stara łyżka,
Obgryziona,
Wylizana do czysta,
(…)
Mierzy cię oto wzrokiem
Sponad stołu,
Gotowa wydrapać
Dzisiejszą datę
I twoje nazwisko
Na gołej ścianie.
(Charles Simic, utwór “Stara łyżka”, tłumaczenie Stanisław Barańczak)
Próba opisania osobistej szczelnie zamkniętej autobiografii oraz uniwersalna puenta, to dwa nierozłączne ogniwa na mapie poezji amerykańskiego twórcy. Mimo istnienia w świecie uniwersalnym, jesteś obserwowany przez „starą łyżkę”, która „Mierzy cię oto wzrokiem / Sponad stołu” i towarzyszy twojej wędrówce przez urwiste brzegi życia, by stać się pępowiną toposu z którego wyszedłeś. Mówiąc bliższym językiem antropologicznym, to jest taka „Litwa po pięćdziesięciu dwóch latach” Czesława Miłosza, z tomu „Na brzegu rzeki” (1994). To takie ciągłe trwanie archetypów w duszy, która nie podlega zmianie:
Była to łąka nadrzeczna, bujna, sprzed sianokosów,
W nieskazitelnym dniu czerwcowego słońca.
Całe życie szukałem jej, znalazłem i rozpoznałem:
Rosły tu trawy i kwiaty kiedyś znajome dziecku.
Przez na wpół przymknięte powieki wchłaniałem świetlistość.
I zapach mnie ogarnął, ustało wszelkie wiedzenie.
Nagle poczułem, że znikam i płaczę ze szczęścia.
(Czesław Miłosz, utwór “Łąka”, „Na brzegu rzeki” (1994), s. 20)
W obu tych przykładach, Simica i Miłosza, doświadczamy filozofii wydziedziczenia i poprzez to opisu zdarzeń mitycznych. Są one wydobyte z wnętrza serca na światło dzienne i poddane wiwisekcji werbalnej. A z drugiej strony zdarzenia mityczne ukazują złożoność losów literatury amerykańskiej, która w swoich fundamentach zawiera magmę kultury europejskiej. Jej symbolem będzie zapewne witająca przybyszów Statua Wolności (Statue of Liberty) na wyspie Liberty Islandu ujścia rzeki Hudson.
Charles Simic urodził się 9 maja 1938 roku w stolicy Jugosławii Belgradzie. Zmarł 9 stycznia 2023 roku w Dover w Stanie Delaware (USA). Ze względu na popularność jego twórczości encyklopedie w Serbii zwykły podawać informację, że był serbsko-amerykańskim poetą. Jednakże Simic pisał tylko po angielsku i był od 1974 roku stałym autorem kwartalnika literackiego „Paris Review”. Dwa razy był finalistą Nagrody Pulitzera w 1986 roku za „Selected Poems, 1963–1983″ (1985) oraz w 1987 za tom „Unending Blues” (1986). W 1990 roku otrzymał Nagrodę Pulitzera w dziedzinie poezji za tom wierszy „The World Doesn’t End: Prose Poems” (1989). Był bardzo czynnym poetą, od debiutu w 1963 roku wydał około 34 tomów poetyckich. Był tłumaczem z literatury serbskiej na język angielski. To była jego powinność wobec Serbii, jako ojczyzny i wobec miejsca urodzenia. Tłumaczył z literatury serbskiej takich znanych autorów jak Ivan V. Lalić (1931-1996), Vasile „Vasko” Popa (1922-1991), Aleksander Ristović (1933-1994), Tadić Novica (1949-2011).
Posiadał liczne tłumaczenia na język polski dokonane głównie przez poetę Stanisława Barańczaka. W 1992 roku w wyborze i przekładach Stanisława Barańczaka ukazał się tom Charlesa Simica „Madonny z dorysowaną szpicbródką oraz inne wiersze, prozy poetyckie i eseje”, (Wydawnictwo a5, Poznań 1992). Barańczak umieścił także jego wiersze w „Zeszytach Literackich”. W 2014 roku otrzymał w Polsce Międzynarodową Nagrodę Literacką im. Zbigniewa Herberta przyznawaną przez Fundację im. Zbigniewa Herberta.
Miejscem urodzenia Charlesa Simica było miasto Belgrad, ówczesna stolica Jugosławii. W 1990-1992 roku w wyniku ruchów niepodległościowych państwo to rozpadło się na kilka niezależnych bytów politycznych. Przyszły poeta dorastał jako dziecko w Europie zrujnowanej wojną, jego światopogląd ukształtował się jednak już po przybyciu do Ameryki. W wywiadzie dla „Cortland Review” powiedział: „Bycie jednym z miliona wysiedlonych osób, odbiło się na mnie w sposób nieodwracalny. W dodatku do mojej własnej małej historii nieszczęścia słyszałem wiele innych. Wciąż jestem zdumiony podłością i głupotą, jakiej byłem świadkiem w moim życiu”. Słowa te są nadal aktualne, zwłaszcza wobec wojny rosyjskiej na Ukrainie.
Charles Simic w wieku 16 lat w 1954 roku wraz ze swoją rodziną dostał się do USA. Jako emigrant dorastał w Chicago, studiował na Uniwersytecie Nowojorskim. Otrzymał tytuł profesora emeritus literatury amerykańskiej i pisania kreatywnego na Uniwersytecie w New Hampshire. Mieszkał na wybrzeżu Bow Lake w Strafford, New Hampshire. Jego twórczość interesowała wielu krytyków literackich i literaturoznawców. Był poetą popularnym w Ameryce, jego książki poetyckie były czytane i analizowane przez historyków literatury.
Jak podaje Wikipedia, był jednym z jurorów na edycji konkursu Griffin Poetry Prize w 2007 roku; ponadto współpracował z „The New York Review of Books” w zakresie prozy i poezji. Został wyróżniony nagrodą Wallace Stevens Award o wartości 100 000 USD w 2007 roku, przyznawaną przez Akademię Poetów Amerykańskich.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Charles_Simic (Dostęp 12. 01. 2023)
Po przybyciu do Ameryki i ukończeniu studiów, Simic poślubił projektantkę mody Helene Dubin w 1964 roku, a z ich związku urodziło się dwoje dzieci. W 1971 roku otrzymał obywatelstwo amerykańskie.
Amerykańscy krytycy literaccy są zgodni co do tego, że Simic zaczął być popularnym poetą we wczesnych latach siedemdziesiątych. W sposobie wypowiedzi literackiej był minimalistą, pisząc zwięzłe utwory. Na przykładzie tomów „White” (1972), „Return to a Place Lit by a Glass of Milk” (1974) i „Biography and a Lament” (1976) sytuowano jego twórczość w nurcie imagistycznym. Uważano bowiem, że Simic nawiązał w swojej poezji do ruchu poetyckiego imagistów, a zwłaszcza do twórczości Ezry Pounda, Richarda Aldingtona i Jamsa Joyce. W ten sposób poeta, tak jak i angielscy oraz amerykańscy imagiści uważał romantyzm i idealizm poetycki za zamkniętą kartę dla poezji współczesnej. A mimo to korzystał z przeszłości literackiej wykorzystując w swojej twórczości takie formy wypowiedzi jak jasność i dokładność detali oraz metaforę. Krytycy określali ten dyskurs poetycki Simica jako pewien rodzaj „ściśle skonstruowanego chińskiego pudełka z zagadkami”. Poezja Charlesa Simica ciążyła do eklektyzmu amerykańskiego, ale nie była nasiąknięta takimi zdobyczami kultury, jak ruch hippisowski (dzieci kwiatów), czy filozofia Peace and love. Poeta rozważał głównie kwestie dotyczące współczesnej literatury poprzez osobisty filtr literacki i własne doświadczenie słowa.
Dodając do niniejszego wspomnienia o poecie Charlesie Simicu, kilka jego utworów w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka, chciałbym ustosunkować się do tych już historycznych przekładów. Są one bowiem, najważniejszym ogniwem polskiego widzenia twórczości Simica. Wrażliwość poetycka Stanisława Barańczaka z tego wielkiego dzieła amerykańskiego poety zatrzymuje się – jakbyśmy powiedzieli językiem potocznym na perełkch, i wydobywa z twórczości Simica to co jest najważniejsze. Dlatego aktualna pozostaje charakterystyka dzieła translatorskiego Stanisława Barańczaka, która mówił, że jedną z teoretycznych jego propozycji w przekładzie poezji jest heurystyczny model tłumaczenia. Podstawą pozostaje pojęcie „dominanty semantycznej”.
Termin dominanty semantycznej jako podstawy heurystycznego modelu tłumaczenia poezji, stworzył i wprowadził do literatury sam Barańczak. Jest on zawarty w eseju „Mały, lecz maksymalistyczny manifest translatologiczny” (patrz: „Ocalone w tłumaczeniu”, 1992). Dominanta semantyczna to dla Stanisława Barańczaka „najważniejszy element wiersza, konieczny do odczytania treści utworu”.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dominanta_semantyczna (Dostęp 12. 01. 2023)
Dlaczego powołuję się na tę definicję heurystycznego modelu tłumaczenia poezji? Jest to bowiem konieczne, bo tworząc tę definicję Stanisław Barańczak porządkował własne ogromne dzieło translatorskie. Inaczej mógłby zagubić się w tym własnym labiryncie tłumaczeniowym z trzech języków (czy, aż trzech) angielskiego, rosyjskiego i litewskiego. Tłumaczenia utworów Charlesa Simica są tutaj według mojej opinii w pierwszej dziesiątce.
12. 01. 2023
Literatura:
Charles Simic, Madonny z dorysowaną szpicbródką oraz inne wiersze, prozy poetyckie i eseje, Tłumaczenie Stanisław Barańczak. Wydawnictwo a5, Poznań 1992.
https://www.tygodnikpowszechny.pl/maly-palec-kochanki-141040
https://kulturaliberalna.pl/2014/05/20/poezja-charles-simic-rozmowie-alicja-rose/
CHARLES SIMIC
Przekład Stanisław Barańczak
Sezon churaganów
Właśnie gdy świat się kończył,
Zakochaliśmy się w sobie nawzajem
Bez najmniejszego umiaru. Ja miałem
Parę niebieskich spodni w prążki,
Nienagannie zaprasowanych
Dla zabezpieczenia przed złym losem;
Ty miałaś parę srebrnych
Pantofelków na wysokich obcasach
I niedyskretnie przezroczystą bluzkę.
Nasz pocałunek wyglądał szałowo,
Odbity w szybie witryny lombardu:
Wokół nas mandoliny i skrzypce,
Nawet błyszcząca tuba. Wydawało mi się,
Że jesteśmy jak para fosforyzujących wskazówek
Na cyferblacie Rzeczy Niewymiernych,
Genialnie uzdolnieni w sztuce
Rozbierania się nawzajem, stopniowo,
W powolnym, wzmagającym napięcie rytmie…
Doszło do tego w szarym od zmierzchu hotelu,
Pamiętającym lepsze dni i położonym
Naprzeciw jakiejś szacownej państwowej instytucji,
Której fasada rozmazywała się w deszczu
Wraz ze swą parą pseudoegipskich
Kamiennych lwów.
Łyżka
Stara łyżka,
Obgryziona,
Wylizana do czysta,
Wypolerowana
Że aż się iskrzy
Jak oko rzucające urok,
Mierzy cię oto wzrokiem
Sponad stołu,
Gotowa wydrapać
Dzisiejszą datę
I twoje nazwisko
Na gołej ścianie.
Kamień
Wejść do kamienia –
To byłoby coś dla mnie.
Niech ktoś inny grucha jak gołąb
Lub zgrzyta tygrysim zębem.
Mnie wystarczy być kamieniem.
Z zewnątrz kamień jest zagadką:
Nikt nie umie znaleźć odpowiedzi.
Wewnątrz jednak musi być chłodno i cicho
Nawet gdy na kamień nastąpi całym ciężarem krowa,
Nawet gdy dziecko wrzuci go do rzeki;
Kamień opada wtedy powoli i niewzruszenie
Na rzeczne dno,
A ryby podpływają, by trącić go nosem
I słuchać.
Widziałem nieraz, jak bryzgają iskry,
Gdy kamień stuknie o kamień,
Może więc w środku nie jest znowu aż tak ciemno;
Może poświata księżycowa
Dociera tam skądś, jak gdyby zza wzgórza –
Światło na tyle jasne, by można w nich dostrzec
Dziwaczne hieroglify, mapy gwiazdozbiorów
Wyryte na wewnętrznych ścianach.
Charles Simic
Charles Simic jest zdaniem.
Zdanie ma początek i koniec.
Jest zdaniem pojedynczym czy złożonym?
To zależy od pogody,
To zależy od gwiazd nad głową.
Co jest podmiotem zdania?
Podmiotem jest wasz ukochany Charles Simic.
Ile w tym zdaniu orzeczeń?
Je, śpi, spółkuje – to niektóre z nich.
Co jest dopełnieniem zdania?
Dopełnienia, moje dziatki,
Jeszcze nie widać.
A kto pisze to niezgrabne zdanie?
Szantażysta, zakochana dziewczyna,
Petent szukający posady.
Czy postawią na końcu kropkę czy pytajnik?
Postawią wykrzyknik i zostawią kleks.
Kosmologia Charona
Nic prócz światełka latarni
Żeby mógł się zorientować gdzie jest
I za każdym razem góra
Świeżych zwłok do załadowania
Przewozić je na drugi brzeg
Gdzie cała masa takich samych
Przypuszczam że już mu się myli
Który brzeg jest który
Przypuszczam że to nieistotne
Nikt się nie skarży a on w końcu
Ma tyle kieszeni do przeszukania
W jednej skórka chleba w innej kiełbasa
Z rzadka trafi się lusterko
Albo książka którą wyrzuca
Za burtę w głąb ciemnej rzeki
Bystrej zimnej głębokiej
Cudowne dziecko
Dorastałem zgarbiony
nad szachownicą.
Uwielbiałem słowo końcówka.
Wszyscy moi kuzyni mieli stroskane miny.
Był to nieduży dom
w pobliżu rzymskiego cmentarza.
Samoloty i czołgi
wprawiały szyby w drżenie.
Profesor astronomii, emeryt,
nauczył mnie grać.
To musiało być w czterdziestym czwartym.
W komplecie, którym graliśmy,
złuszczyła się prawie cała farba
z czarnych figur.
Zaginął biały Król,
trzeba go było czymś zastępować.
Podobno – ja sam w to nie wierzę –
widywałem tamtego lata
wisielców na słupach telefonicznych.
Pamiętam, jak matka
często zasłaniała mi oczy.
Miała swą własną metodę nagłego
chowania mojej głowy pod swój płaszcz.
W szachach też – mówił mi profesor –
mistrzowie grają z zawiązanymi oczami,
ci najwięksi nawet na kilku szachownicach
jednocześnie.
Para starych ludzi
Oczekują, że padną ofiarą morderstwa
Albo eksmisji. Spodziewają się,
Że wkrótce nie będzie co jeść.
Na razie siedzą.
Przeczuwają nadejście gwałtownego bólu.
Zacznie się – myślą – w sercu
I podejdzie do ust.
Zostaną wyniesieni wraz ze swym skowytem na noszach.
Dziś wieczór wpatrują się w okno,
Nie zamieniają ni słowa.
Od pewnego czasu pada deszcz,
Teraz zanosi się na trochę śniegu.
Widzę jego, jak wstaje, żeby opuścić rolety.
Jeśli w oknie będzie wciąż ciemno,
Będę wiedział, że położył dłoń na jej dłoni
Właśnie w chwili, gdy miała włączyć światło.
Kapusta
Zabierała się właśnie do rozpłatania główki
Na dwie połowy,
Ale zmusiłem ją do namysłu,
Wygłaszając zdanie:
„Kapusta symbolizuje misterium miłości”.
Tak przynajmniej powiedział niejaki Charles Fourier,
Autor wielu innych jeszcze dziwnych i cudownych powiedzeń,
Którego też z tej przyczyny nazywano za plecami wariatem,
Po czym najdelikatniej w świecie
Pocałowałem ją w kark,
Po czym ona jednym pociągnięciem noża
Rozcięła kapustę na dwoje.
Wiersze pochodzą z tomu: „Madonny z dorysowaną szpicbródką oraz inne wiersze, prozy poetyckie i eseje”, wybór i przekład Stanisław Barańczak, Wydawnictwo a5, Poznań 1992.
Żródło: http://zeszytypoetyckie.pl/poezja/1194-charles-simic (Dostęp 12. 01. 2023)