Jan Belcik – Wyjście ku zielonym światełkom

0
354

           Trafił do moich rąk na samą gwiazdkę 2022 roku niezwykle inspirujący tomik poetycki Katarzyny Hudy pt. Wyjście, wydany przez Mieleckie Towarzystwo Literackie. Mielecka poetka swój czwarty zbiór wierszy opatrzyła nieprzypadkowo takim właśnie tytułem. Jak sama pisze we wprowadzeniu do tego tomiku: „Każdy człowiek chciałby być szczęśliwy i posiada własną definicję szczęścia. Szczęść się nie porównuje, nie waży, nie ocenia. Moje nie musi być szczęściem dla kogoś innego i na odwrót. Czasami harmonia życia zostaje zachwiana. Spotyka nas coś, co powoduje, że zmienia się trajektoria naszych uczuć. Wkrada się strach, smutek i niepewność. Każdy człowiek posiada indywidualną zdolność do radzenia sobie w sytuacjach trudnych. To co pomaga przetrwać to uświadomienie sobie, że z każdej sytuacji istnieje wyjście”.

            To bardzo ważna teza młodej poetki (urodzonej w 1979 roku). Umiejętność przystosowania się do różnych sytuacji życiowych bierze się zapewne z doświadczenia, ale też z wykształcenia – wszak autorka jest absolwentką filozofii na Uniwersytecie Rzeszowskim, pracuje zaś z osobami niepełnosprawnymi, co też ma wpływ na jej postrzeganie świata i naszej kruchej kondycji, także tej psychicznej.

            Stąd zapewne bierze się też ta poezja, z wyjścia naprzeciw drugiemu człowiekowi zorientowana na to, aby podzielić się tym doświadczeniem, dać świadectwo świata, który wciąż przemienia bieguny swojej aktywności. Oczywiście, że otwierając się na innych, niejednokrotnie trafiamy też na zupełną obojętność, niezrozumienie, odrzucenie, dlatego w wierszu rozczarowanie tak podmiot liryczny pisze o życiu: „lubimy czarować swoje życie/ już w plecaku szkolnym zaczynamy gromadzić plany/ na jutro i na życie które zawsze przed nami/ zapisujemy zadania pytania i strugamy ołówki oczekiwań/ by dokładnie wypełniać formularze życzeń/ i nigdy nie wiadomo/ kto jest odpowiedzialny za rozczarowanie”, a puentuje swoją wypowiedź w taki sposób:

może nie warto łapać w sito już płynącego życia
jedynie chłodzić stopy w rzece przeznaczenia

            To prawda, że nie da się zmienić prądu rzeki, czasu, historii. Można czasami tylko opatrzyć komuś rany, ofiarować dobre słowo, by życie było znośniejsze. Bo też nasze oczekiwania zderzają się z potrzebami innych, bardzo często zmuszają nas do „wyścigu szczurów”, do egocentrycznych zachowań, do zaniku współodczuwania krzywdy, ale również małych radości najbliższych.

          Także konflikt zbrojny toczący się za naszymi granicami nie daje poczucia czystego sumienia. W wierszu czyja wojna poetka pisze: „mówią że to nie moja wojna/ że trzeba żyć dziękować bo u nas spokój/ a mnie budzi płacz wystraszonych dzieci/ choć to nie mój sąsiad został zabity bo poszedł po chleb/ to ja odczuwam żałobę.” Swoje wyznanie podsumowuje słowami: „czy to wystarczy by czuć komfort i planować wakacje/ mówią to nie twoja wojna a ja mam takie samo serce/ i w tym samym miejscu co matka/ która opatruje dziecku oderwaną nogę/ dopóki nie ustaną strzały kierowane w niewinność/ to będzie też moja wojna”.

            Tak, to jest też nasza wojna, jeżeli nawet nie dotyka nas bezpośrednio. Być może pobrzmiewa tutaj ton lekko dydaktyczny, ale pisać o działaniach zbrojnych, które toczą się tu i teraz, jest niezwykle trudno, a dystansu do potworności dziejących się za naszą wschodnią granicą nikt przecież nie posiada.

           Ważnym tematem Wyjścia okazuje się kontakt z Nadprzyrodzonym, z obecnością Boga w naszym życiu. Podmiot wiersza krótkofalówka nie bez pewnych form żartobliwego dystansu stwierdza: „wydzielono pasmo radiowe i tak zostałam/ z krótkofalówką do dyspozycji/ urządzenie proste w obsłudze/ gwarantujące kontakt/ i przepływ informacji potrzebnych do przeżycia/ oraz pewność uzyskania niezbędnej pomocy/ w przypadku zagubienia// dostałam jedną a drugą podobno Bóg// w dzieciństwie miałam z nim kontakt ciągły/ praktycznie bez zakłóceń/ mówiłam pytałam i otrzymywałam ciepłe odpowiedzi/ z czasem kontakt się coraz bardziej urywał/ słyszałam zakłócenia i szumy/ a odpowiedzi nie były już zrozumiałe/ (…)/ czasem próbuję w sercu nacisnąć guzik i coś wyszeptać/ i choć nie słychać odpowiedzi to miga zielone światełko/ kontaktu”.

            Tak, po wieku niewinności, bardzo często w okresie dojrzewania, buntu – tracimy kontakt z tym, co etyczne, pierwsze, ważne. Budujemy swą własną tożsamość z oczekiwań. Swoich, środowiska. Ale ten etap też przemija. Chcemy wówczas odnaleźć to, co kształtowało nas i naszą osobowość w okresie dzieciństwa. Obyśmy za autorką mogli powiedzieć, że wciąż miga w nas to „zielone światełko kontaktu”.

            Chciałbym zwrócić także uwagę na anioły, które pojawiają się w tych wierszach, a szczególnie na spotkanie z aniołem w utworze o tym samym tytule. Podmiot liryczny konstatuje w nim: „mam szczęście że nie jestem sama ani chwili/ nalej mi proszę na jutro szklankę świeżej wiary”.

            Można też w tomiku autorki Zagubionego Skrzydła znaleźć horacjańskie carpe diem, ideę cieszenia się życiem tu i teraz, jak w wierszu nowy dzień, w którym poetka oznajmia: „zapowiada się dobry dzień/ jedyny dany nam właśnie dziś”. Tak, nigdy nie wiadomo co los przyniesie nam jutro, dlatego cieszmy się chwilą obecną, tym, co ona przynosi. Bo zawsze gdzieś obok, „na palcach wschodzi słońce promieniem przemykając/ obok budy przygarniętego psa”, lub: „mgła i kropelki rosy tworzą nad polami kobierzec/ po którym zając przeskoczy/ lub sarna zgrabnie przebiegnie”…

            Obrazy z natury, np. z gór, Połonin (firanka), z jesieni (jesienny list), ze spacerów z muzyką Starego Dobrego Małżeństwa (parafia), a nawet z burzy (przeczekać), tworzą nastrojowe, wręcz muzyczne inspiracje wplecione dyskretnie przez wszystkie strofy tego tomiku. Znajdujemy tu także wiersze rymowane, takie jak kraty czy spacer, które można by bez problemu zaśpiewać przy akompaniamencie rytmicznej muzyki.

            Wszystkie drogi prowadzą jednak do domu. Rodzinnego domu, do którego w wierszu prawdziwy dom poetka wprost zaprasza: „niech dom będzie zawsze otwarty/ okiennice szerokie i jasne/ niech spokojnie falują zasłony/ ludzie niech chcą tu przychodzić/ (…)/ po pięknej nocy zawsze przyjdzie dobry dzień/ jedynie trzeba o świcie/ pozbierać pióra aniołów/ ciągle tu krążą”. A jeżeli każda ścieżka zmierza do domu, to musi także wieść do miłości, nawet jeżeli czasem bywa ona trudna.

            Chciałbym przytoczyć na koniec w całości wiersz milczenie, będący podsumowaniem dróg, które prowadzą zawsze do jakiegoś wyjścia. Nie traćmy wiary, że do dobrego wyjścia.

milczenie jest zamknięciem drzwi słowom
aby nie dotarły do kogoś
albo żeby nie dotarły do nas
mamy jedne drzwi w sercu
prawidłowy kod do otwarcia
składa się z sześciu liter
miłość

            Tomik jest ilustrowany pięknymi autorskimi – wręcz unikatowymi zdjęciami przyrody, ale nie tylko. Sądzę, że talent w dziedzinie poezji idzie u Katarzyny Hudy w parze z fotografią, świadcząc o dużej wszechstronności i wrażliwości na subtelne piękno, składające się na to właśnie Wyjście. Wyjście ku przeznaczeniu, które możemy przecież kształtować i kierować go ku Dobru, ku temu, co etyczne, ale i empatyczne. Ale też szczere, chociaż nieraz bolesne. Polecam ten tom każdemu, kto zechce na chwilę przystanąć i zdobyć się na refleksję o tym, co ważne, choć często na pierwszy rzut oka niezauważalne. Bo poetka ma odwagę o tym wszystkim mówić w imieniu wątpiących i poszukujących tego co, klasycznie Dobre, Piękne i Prawdziwe.

Jan Belcik

Katarzyna Hudy, Wyjście, Mieleckie Towarzystwo Literackie, Mielec 2022.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko