Lubelska poetka Urszula Jaros (1955-2007) należała do grona tych twórców, którzy na mapie poezji wyróżniali się tragicznym pojmowaniem istnienia życia. Poetka stała zawsze na krawędzi, a jej twórczość wyróżniała się katastroficznym patrzeniem na świat. Mimo pogodnego usposobienia i nie lekceważenia przeszłości, jej życie charakteryzowało się niepokojem i lękiem, tragizmem i fatalizmem, co zresztą wyrażała w swojej twórczości.
Poetka nie była autorką wielu tomów poetyckich. Wydała za życia jedynie trzy tomy wierszy Pokoje kobiet (1979), Stracone ogrody (1984), oraz Ach pokorna być mogłam (1992). W rok po jej tragicznej śmierci ukazał się arkusz poetycki o skromniej nazwie Wiersze jako wybór w opracowaniu redaktora naczelnego redakcji “Akcent” Bogusława Wróblewskiego (Lublin 2008).
Urszula Jaros nie była poetką niszową. Czynnie uczestniczyła w życiu literackim Lublina, posiadała liczne przyjaźnie literackie, lubiła odwiedzać znajomych sobie poetów. O jej twórczości pisali wybitni krytycy literaccy, a sama autorka publikowała się w prestiżowych pismach literackich w Polsce, m.in. w „Akcencie”, „Integracjach”, „Kamenie”, „Nowym Wyrazie”, „Okolicach”, czy w „Przemianach”.
Pozostawiła po sobie skromną, chociaż głęboką wypowiedź literacką. Można ją z perspektywy czasu rozpatrywać jako filozoficzną metaforę, gdzie duchowość, uczucia i emocje współistnieją ze sobą i są nierozłączne. Mówiła o tym w wywiadzie dla „Kuriera Lubelskiego” w 1985 roku. Oto fragment jej wypowiedzi: “Oczywiście chciałabym poświęcić się pisaniu całkowicie, ale jest to niemożliwe. Studia, które ukończyłam w Instytucie Wychowania Artystycznego, były pomyłką. Okazało się, że nie mam zmysłu dydaktycznego, że jestem niekontaktowa w dużej grupie ludzkiej. Podjęłam pracę w Muzeum Wincentego Pola, a teraz pracuję w Związku Literatów Polskich. Piszę od 17 roku życia. […] jestem kobietą i piszę. W tym sensie jest to poezja kobieca. Myślę jednak, że wykraczam poza ramy tego nurtu. W moich wierszach mało jest rozmowy z mężczyzną, jest raczej dialog z człowiekiem. Sporo jest w nich spraw społecznych, problemów ludzkiego życia, egzystencji”.
Poetycki laur, [Rozmowa z Urszulą Jaros], „Kurier Lubelski” 1985, nr 58, s. 4 [Rozmówki „Kuriera”].
Podtrzymując wątek duchowości, uczucia i emocji, jako pojęć wieloznacznych, a także mistycznych poeta poznański Sergiusz Sterna-Wachowiak już w 1980 roku odnotował “dwuznaczność wyrażeń i sytuacji” w twórczym dyskursie Urszuli Jaros. Poeta mówił zwłaszcza o “podobieństwach fonetycznym słów” i “poetyckich decyzjach aksjologicznych”. Wiodła go więc nie tylko aksjologia poetyckiego węchu o pobratymstwie ówczesnej poezji polskiej, ale także wrodzony talent krytyka literackiego i literaturoznawcy.
Cytuję tutaj szerszą wypowiedź Sergiusza Sterny-Wachowiaka z “Nowego Wyrazu”, będącego w latach osiemdziesiątych ważnym pismem literackim. Wypowiedź ta domaga się zatrzymania jej jak fotografii w kadrze mijającego czasu.
Oto ona:
“Wszystkie te, często z niemałym trudem dokonywane, zabiegi, przecież dobrze sztuce wiersza znane i tyle łatwe, co językowo pospolite, mają motywację natury estetycznej. Powstaje bowiem wiwisekcja tego, co estetyczne, i tego, co pięknu zakwitać przeszkadza. Estetyka brzydoty i estetyka piękna współtworzą projekcję żeńskiego podmiotu lirycznego. W ujęciu Jaros obraz kobiety współtworzą wiązki sprzecznych jakości, w których oficjalne piękno staje się maską (…) znakiem”.
Sergiusz Sterna-Wachowiak, Poetów portret własny, „Nowy Wyraz” 1980, nr 7–8, s. 147–148.
Kierując się intuicją Sergiusz Sterna-Wachowiak zadaje także pytanie natury filozoficznej. Jako jeszcze młody krytyk, w latach wielkiego przełomu i wolności, przewidział fakt, że etos losów literackich na przykładzie lubelskiej poetki, prowadzi na przełaj – ku wolności, ale także ku doświadczeniu alienacji duchowej i samotności. Wachowiak pisał, że percepcja twórcza poetki, wyrastała z przesłania toposu o wolności człowieka, zwłaszcza wobec norm które narzuca mu zaborcza w sposobie istnienia cywilizacja kończącego się XX wieku. Literacka charakterystyka Sergiusza Sterny-Wachowiaka, bazowała głównie na stwierdzeniu Jeana-Paula Sartre, że człowiek jest „skazany na wolność” i ” jako istota wolna w sposób arbitralny sam tworzy wartości i normy, wskutek czego spoczywa na nim przytłaczający ciężar odpowiedzialności”.
Przykładem odmiennego spojrzenia na złożoną sylwetkę twórczą Urszuli Jaros, była recenzja Stanisława Jana Królika. Ukazała sie ona w „Tygodniku Kulturalnym” w 1980 roku o nazwie Pięć plus jeden. Autor recenzji omawiał w niej tom poetycki Pokoje kobiet. W recenzji Stanisław Jan Królik mówił o prowokacji literackiej młodej poetki na przykładzie utworu „Kobiety tylko wtedy nie kłamią”. W swoim dyskursie krytycznym mówił, że także wolność osobista, może być rodzajem prowokacji. Na tle trudnej epoki, definicja ta, zawierała antropologiczną maksymę, że jest to “działanie zgodnie z własną wolą”. Wolność bowiem wyrasta z wnętrza człowieka. Takiej definicji hołdowała poetka i takiej, niezmiennej była wierna do końca. Jej postawa życiowa kobiety, nie była przepełniona prowokacją.
Krytyk pisał:
“Urszula Jaros w tytułowym utworze zbioru Pokoje kobiet rozpoczyna spotkanie z czytelnikiem od prowokacji: „kobiety tylko wtedy nie kłamią / kiedy są same w pokojach kobiet / wtedy poznają się od powiek zmrużenia / aż po wybuch krwi / strzygą podwójne pasma klęsk / i układają je na pokaz / to jest ich obraz ich drogowskaz / za którym idą tworzą stada”. Gdyby zracjonalizować te osiem wersów, a przecież można, tak serio zostały wypowiedziane, to reszta musi już być „na pokaz”. W zamiarze autorki jest to jednak – wydaje się – wyraz dystansu do kobiecego sposobu widzenia świata i kobiecej w nim roli. Kilkakrotnie pojawia się zagadnienie macierzyństwa i sprawa podrzędności wobec partnera”.
Stanisław Jan Królik, Pięć plus jeden, „Tygodnik Kulturalny” 1980, nr 36, s. 15.
Mówiąc po latach o tej wypowiedzi krytyka, chciałoby się dodać dyskurs, który wynika z oceny czasu. Bowiem od recenzji Stanisława Jana Królika o debiutanckim tomie poetyckim Pokoje kobiet minęło bez mała pół wieku. Poetkę nurtowały wówczas ważne problemy filozoficzne w odniesieniu do siebie jako kobiety i przesłanie natury antropologicznej. Zwłaszcza bliskie jej było pojęcie determinizmu, któremu z czasem uległa, przewartościowując swoją postawę życiową. Dlatego młoda wówczas Jaros – zbuntowana i bluźniercza, łącząc wolność z poezją, wypowiadała coś istotnego w swojej twórczości. Poetka w determinizmie twórczym ulegała namiętnościom własnej duszy i własnego umysłu. Świat zewnętrzny ją nie interesował, nie przejmowała się także racjonalizowaniem istnienia siebie jako kobiety, zasugerowanym przez krytyka. W słowie poetyckim poszukiwała źródeł wolności i namiętności, które stały się jej obsesją twórczą. Stąd jej tomy poetyckie stawały się raptularzami wierszy i emocji, postaw i poglądów.
W utworze Mona Lisa 1978 poetka mówiła odważnie i szczerze:
Mona Lisa 1978
p e j z a ż
pejzaż który przechodnie
widzą za jej plecami
jest ich łąką
jest ich powietrzem
jest ich brakiem łąki
i brakiem powietrza
to jasne że jej wszystkie braki
nie obchodzą wszystkich
r a m y
ramy ze złota zamykają obraz
stare pamiątki po zamożnej babce
ramy drewniane
ramy malowane
i rany ram okien
przed niemożliwą naprawą
ramy ciała Giocondy
ramy ust
ramy słów które usta
ramy gestów snów
ramy czasu zamiany
na „niech minie czas”
i rany ram jej serca
przed niemożliwą naprawą
tym wyraźniejsze
im bardziej ukrywa
u ś m i e c h
nie bolą usta rozdarte
gdy się przerzyna uśmiech
biel zębów nie jest bielą śniegu
nie przynosi chłodu
ale z oczu otwartych
już się skrada jesień
i wargi opadają
jak ostatni wyrok
j e ż e l i
jeżeli jest brzemienna
to myśli o śmierci
różowego odłamka
jej ciała jej grzechu
a malutkie buciki po krawędzi skóry
biegną rozgrzane stopki
w martwą plamę krwi
Urszula Jaros Pokoje kobiet, Związek Literatów Polskich. Oddział w Lublinie. Koło Młodych Pisarzy, Lublin 1979 [Lubelskie Prezentacje Poetyckie, seria III], s. 10-11.
Po udanym debiucie książkowym w 1979 roku, Urszula Jaros wydała drugi tom poetycki o nazwie Stracone ogrody (Lublin 1984). Tom ten ukazał się w Wydawnictwie Lubelskim. Jego treść w stosunku do debiutanckiego tomu różniła się. Krytyczka ówczesna Anna Koziołkiewicz pisała, że w tej książce poetyckiej Jaros zamykała pewien etap swojego życia. Krytyczka zwróciła uwagę na topos dorosłości, i dystans wobec przemijającego czasu, jako kategorii które nie podlegają definiowaniu. Taka retoryka nadawała twórczości poetki innego wymiaru. Ze względu na osobistą tkankę poezji, należałoby wymiary te po latach na nowo zdefiniować.
Anna Koziołkiewicz pisała:
“W drugim […] zbiorze Urszula Jaros chce zamknąć pewien etap swojego życia, który – według niej – wystarczająco pomógł dojść do dorosłości, tej gorzkiej i refleksyjnej. Stracone złudzenia, rozstania, a później coraz częściej tylko krótkie zafascynowanie. To nie jest to, to nie jest pełnia, o której się marzyło, wchodząc w dorosłość. […] [Poetka] czuje się oszukana, okradziona z czegoś, co było dla niej istotą, sensem. Stąd jej poezja pełna jest etycznego zwątpienia. Po ludzku, wprost, boi się życia, bo traci ono dotychczasowy wymiar i staje się zagrożeniem. Doświadczenia wprowadzają kobietę w tę upragnioną dojrzałość i dalej już typowy scenariusz: żal, dystans i morał na przyszłość. Wiele w tych tekstach pytań, wątpliwości, niepokojów. Hipokryzji autorka z godnością przeciwstawia poetyckie „ja”, coraz dojrzalsze. Stara się w tym uwikłaniu w samą siebie znaleźć swoistą filozofię, tarczę i oręż na przyszłość. Nie jest to bunt, nie jest kontestacja. Jest chęć zrozumienia (czasem bezlitosnego aż do cynizmu) własnych doświadczeń, otoczenia […].
Bogata to poezja, niebanalna, głęboko przemyślana, zaprawiona goryczą doświadczenia. Nie sili się autorka na oryginalność, pozowaną ironię. Ona na swój sposób zastanawia się, dzieli wątpliwościami. Nie narzuca swojego „ja”, choć wiele tam buntu, postaw nie do przyjęcia. Przychodzi czas na mądrą pokorę, do której ta poezja zaczyna już dorastać. Zbyt nasze życie mądre i powikłane, by je zrozumieć do końca – zdaje się mówić autorka”.
Anna Koziołkiewicz, Stracone ogrody, „Kamena” 1985, nr 4, s. 7.
W tomie Stracone ogrody Urszula Jaros rzeczywiście w niebanalny sposób wypowiedziała się o wielu kwestiach literackich i osobistych. Nurtowały ją motywy twórcze, treści moralne, poszukiwanie własnych dróg życiowych. Wypowiadane w egzystencjalny sposób, były próbą poszukiwania sensów i siebie. Pozostawały także, w trudnych czasach przemian, wołaniem o wolność osobistą na poetyckim “lubelskim bruku”. Tutaj bowiem należałoby sięgnąć do życiorysu poetki. Wchodząc w dorosłość i usamodzielniając się zawodowo, była zmuszona mieszkać na stancjach i poprzez to perspektywa jej stabilizacji oddalała się. Tytuł tomu nawiązuje więc do matni, która z psychicznego punktu widzenia zaczęła ją osaczać i zapętlać. Reprezentatywne wydają się w tomie Stracone ogrody dwa wiersze: Głos z parteru i utwór bez tytułu poświęcony siostrze. Wyrasta w nich topos matni o mityczne źródła i przestrzeń miejsca w kreacji poetyckiej, widzianej z perspektywy filozoficznej.
Poetka mówiła:
głos z parteru
gdzie przezroczysty palec Boga
gdzie przezroczysta moja wiara
mój dom z wysoką wież strachu
tam ostre ciała mrówek śpią
nim wejdę w plecy w nogi ręce
nie przychodź nigdy więcej
skoro wtedy odszedłeś
tu wszystko się zmieniło
znów mieszkam na parterze
tu żeby wyjść na drogę
nie trzeba skakać z piętra
nie przychodź nigdy więcej
już prawie nie pamiętam
gdzie przezroczysty palec Boga
muszę odgadnąć co wskazuje
ty mi w tym nie pomożesz
ty depczesz okłamujesz
* * *
siostrze
uderzy w ciebie nóż
przyszłych dni
nie bój się to nie jest śmierć
to tylko formowanie
zaboli skóra w domu hodowana
i wątła nitka wrażliwości pęka
tak się hartują młodziutkie dziewczyny
ty jeszcze nie wiesz
ty szesnastoletnia
światło królika w oczach
Urszula Jaros Stracone ogrody, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin 1984, s. 11, s. 22.
Ważny wydaje się głos krytyczny Krzysztofa Janusza Paczuskiego, lubelskiego autora sonetów, poety i krytyka, dla którego twórczość Urszuli Jaros nie była obojętna. Tom poetycki autorki, krytyk określił jako zmaganie egzystencjalne z własnym przeznaczeniem.
Paczuski pisał:
“Urszula Jaros w swoich utworach porusza się w kręgu problemów egzystencjalnych. Pokazuje cierpienia i zmaga się z własnym losem człowieka niepokornego. Słowem, którym poetka często operuje, jest serce – miejsce zapisu doświadczeń naiwnych, zapisu dziecięcych oczekiwań i zdrady […].
Już same tytuły poszczególnych wierszy ewokują stan ciągłego zagrożenia: Alarm dla miasta!, Cena zdrady, W zaklętym kręgu, Przemoc, Trucizna, Nerwy, Wyrok. Bohaterka tych utworów starała się w życiu „obłaskawiać ołowiane serca”, czułością i dobrocią nagradzać tych, którzy na to nie zasługiwali, którzy potrafili wydrwić wszelki przejaw człowieczeństwa. Pozostaje pytanie: czy nadzieja jest jeszcze możliwa, czy da się jeszcze żyć bez lęku i z wiarą. Pamięć doznanych krzywd i upokorzeń jest najgroźniejszą rywalką ufności i nadziei […].
A jednak pesymizm tomiku Urszuli Jaros nie wzbudza uczucia zagrożenia. Poetka przemawia do nas łagodnie i nawet wtedy, gdy opowiada o groźnych przejawach ludzkiego bytowania, niejako deus ex machina pojawia się poczucie obowiązku i wierność wobec prawdy. Niby słowa hymnu na cześć heroizmu egzystencjalnego brzmi przeto końcówka utworu pt. Siła dobra: „nie ugasiłam ognia / nie wezwałam straży / szukałam dla Dobrego lekarstw”.
Krzysztof Janusz Paczuski, Obłaskawianie ołowianych serc, „Akcent” 1993, nr 4, s. 159–160.
Krzysztof Janusz Paczuski swoją recenzję zatytułował Obłaskawianie ołowianych serc, a więc sam jako poeta rozumiał, że ówczesna świadomość poetki potrzebuje wsparcia, że czeka na wyciągnięcie ręki i prosi o pomoc. Symbolika “ołowianego serca”, zaprzeczała bowiem mitycznej jaźni jej uduchowionych wierszy. Przecież serce zawsze pozostawało dla niej symbolem miłości. Reprezentowało wszystkie jego formy, w tym miłość romantyczną, miłość rodzinną i miłość platoniczną. Doskonale o tym wiedział krytyk, pisząc, że poetka w swoich utworach widziała wszystkie komponenty razem, łącznie z emocjami oraz intymnością.
W kolejnym tomie poetyckim Ach pokorna być mogłam (Lublin 1992), autorka pośrednio nawiązała do wypowiedzi Paczuskiego o “ołowianym sercu”. W utworze bez tytułu (“rzeka ciepła rzeka rozpaczy”) pisała o toposie heraklitejskiego obrazu świata, gdzie wiecznie płynące wody życia, pochłaniają każdego z nas: “rzeka ciepła rzeka rozpaczy / dwie rzeki obok siebie / przepływały przeze mnie”. Tak widziana kreacja literacka szeregowała twórczość poetki w kanonie katastrofizmu poetyckiego. Wody życia, nazwane za Heraklitem, także za pomocą alegorii, wiodą ludzkość na stromy brzeg egzystencji. By uświadomić, że nic na świecie nie dzieje się na stałe, oprócz miłości i powtarzającego się kodu istnienia w narastających pokoleniach i zmieniających się porach roku.
* * *
rzeka ciepła rzeka rozpaczy
dwie rzeki obok siebie
przepływały przeze mnie
ta druga była większa
wchłonęła nurt słaby
tej pierwszej
* * *
w brzuchu nocy
miłość niemożliwa
w brzuchu nocy
strzaskał się sen
ja nie umiem uwolnić ciebie
od bagażu wszystkich twoich klęsk
swoich własnych mam pełne ręce
kraj nam kwitnął kiedyś
pamiętam
czy widziały tak tylko oczy
czy oszustwem były nasze głosy
które zieleń chciały pomnożyć
nie podniosły się nigdy więcej
później zgoda na brodzenie w rzece
z której dna prześwituje rozpacz
później zgoda na pozór i brak
na powolny konsekwentny rozkład
co modlitwą być mogło
jest przekleństwem
Urszula Jaros Ach pokorna być mogłam, „Adalbert”, Lublin 1992. s. 11, s. 54.
Tom Ach pokorna być mogłam był ostatnim dziełem Urszuli Jaros. Od 1992 roku poetka milczała. Wyjechała z Lublina i próbowała egzystować w rodzinnym domu w Borkowiźnie. Pielęgnowała nawet ogród warzywny. To wymowne milczenie literackie przerwała tragiczna jej śmierć w 2007 roku. W 2008 roku za sprawą redaktora Bogusława Wróblewskiego ze Wschodniej Fundacji Kultury „Akcent”, ukazał się pośmiertny tom Wiersze z jej rysunkami. Przypomnienie twórczości po tragicznej śmierci poetki, było ważnym aktem powrotu twórczości Urszuli Jaros do obiegu czytelniczego.
Rok później Adriana Szymańska w „Przeglądzie Powszechnym” umieściła wnikliwą recenzję literacką o pośmiertnym tomie Urszuli Jaros. Recenzja ta nosiła nazwę Poetycki tercet. Szymańska pisała w niej o złożonych losach lubelskiej poetki oraz jej miejscu w literaturze polskiej. Podkreślała oryginalność poezji i nietuzinkowość prac malarskich, głównie rysunków ptaków.
Recenzentka mówiła:
“Wiersze wydane w Bibliotece „Akcentu” zawierają także ilustracje autorki, a jej szkice ptaków nasycone niepokojem korespondują wyraziście z depresją przenikającą psychikę poetki za życia. Większość wierszy emanuje ciemną, pełną udręki i zwątpienia aurą, a wiersz W inności (2) mówi wprost o życiowym nieprzystosowaniu poetki […].
Empatia poetki obejmuje ludzi jej bliskich, m.in. córki, rodziców, ale też „wszystkie matki” i „Wszystkie dzieci, przyjaciół i słabe zwierzęta, stracone ogrody, księżyca skowyt” no i „rzeczy”, które poetka ożywia swoją fantazją. Ból przenikający nieustannie jej duszę ma swe źródło z pewnością w owej nadwrażliwości […], wydaje się wszakże tak trudny do zniesienia, że lektura „Wierszy” bywa również dla czytelników bolesnym doświadczeniem. Obrazy nawiedzające wyobraźnię poetki – „pamięć, fantazje, marzenia” – spełniają tu rolę stymulatorów emocjonalnych, ratujących poetkę przed psychicznymi zapaściami. Poezja stanowi dla niej – kto wie, czy nie jedyne – lekarstwo na życiowe znoje, trwogi i smutki […].
Tragizm wierszy Urszuli Jaros stanowi o ich autentyczności i niepowtarzalności, a przecież nawet w tym świecie dogłębnego bólu, rozpaczy, braku nadziei pojawiają się światełka oznaczające, że postawa autorki nie zawsze jest „przeciw” i „od”, bywa także „do” […].
Uwierzmy, że wszystko to naprawdę składa się teraz na szczęśliwy wieczny sen poetki”.
Adriana Szymańska, Poetycki tercet, „Przegląd Powszechny” 2009, nr 3, s. 142–143.
Do charakteru twórczości tego okresu pasują dwa utwory z tomu redagowanego przez redaktora naczelnego “Akcentu”. Są to: Stracone ogrody II oraz Fantazja. Pierwszy wiersz nawiązywał do niepokojów psychicznych, które nurtowały poetkę w jej ostatnim etapie życia. Drugi o tytule Fantazja dedykowany był lubelskiemu poecie Markowi Danielkiewiczowi, którego poetka lubiła i odwiedzała w miejscu jego zamieszkania w Lubartowie. Oba utwory są wymownym rodzajem mitycznego wirydarza, gdzie mówi się językiem poezji o przestrzeni słowa i toposie miejsca. Wirydarz w twórczym dyskursie – to przestrzeń prywatna i niedostępna, zamknięta jak przyklasztorny ogród, ukryty w sercu ciszy i modlitwy. Dlatego w utworze Stracone ogrody II poetka mówiła: “tutaj bywają czasem modlitwy / zardzewiałe powietrze / rozmienia je na grzechot pojedynczych słów / byłeś tutaj pamiętasz byłeś tutaj dzieckiem / nie pamiętasz dlatego”. Był to dialog ze sobą, poprzez doświadczenie słowa i rozumienie poezji. W obu utworach wybrzmiewała tęsknota za innym światem: “Teraz / na pustych torach / leży martwa żyrafa i ciągle płonie” (utwór Fantazja).
A oto wiersze, wymowne i piękne, niczym nie oszpecone oraz mityczne:
Stracone ogrody II
tutaj bywają czasem modlitwy
zardzewiałe powietrze
rozmienia je na grzechot pojedynczych słów
byłeś tutaj pamiętasz byłeś tutaj dzieckiem
nie pamiętasz dlatego
jeszcze raz się uczysz
gier zabaw wyliczanek
życia
musisz zacząć się uczyć od nowa
byłeś tutaj
cieszyłeś się że jutro będzie lepsze
teraz będziesz się cieszył
kiedy jutro będzie
ten ogród wicher hula w przebrzmiałych zakątkach
gdzie prowadzą cię teraz puste twarze braci
byłeś tutaj pamiętasz ich wesołe głosy
nie pamiętasz dlatego jeszcze raz się uczysz
jakiejś z nimi rozmowy
miłości
musisz zacząć się uczyć od nowa
ten ogród wyrzucony poza obręb słońca
w którym ziemię przepala dziwny tępy ból
w którym z dnia na dzień bez sensu się błąkasz
nie możesz znaleźć wyjścia
Fantazja
Markowi D.
Przez soczyste pola przepływa mała lokomotywa
taki obraz sprzed lat
często wraca do mnie
Teraz
na pustych torach
leży martwa żyrafa i ciągle płonie
W twoim domu szyby są idealnie czyste
błyszczy podłoga i szklanki
Nawet najwyższej próby przyzwoitość
nie uwolni cię od ich nietolerancji
Urszula Jaros Wiersze, Wschodnia Fundacja Kultury „Akcent”, Biblioteka Narodowa, Lublin-Warszawa 2008 [Biblioteka „Akcentu”, t. 10], s. 15, s. 35.
Tom pośmiertny poetki, zainteresował jej lubelskiego przyjaciela po piórze ks. Wacława Oszajcę. Dzielili bowiem te same czechowiczowskie przestrzenie i oboje dobrze się znali.
Dlatego Wacław Oszajca napisał:
“Chciałoby się do tej poezji podejść tak, jak to się zwykło (powinno?) czynić, i oddzielić podmiot liryczny wierszy od ich autorki. Niestety, w tym przypadku taka separacja nie jest możliwa, gdyż poezje Urszuli Jaros są zapisem jej życia, wprost życiorysem. Świadomość śmierci, uciekanie przed nią i uciekanie się do niej, próba zapomnienia o niej i nieustanne jej przywoływanie, formowało szczególnie ostatnie lata życia poetki. W wierszu bez tytułu, otwierającym tom, czytamy: „gdy wiara moja to najpiękniejsze / z umierających dziecko świata / pytam jak je ocalić ja brudnopalca / matka”. Wiara w kogo i komu? Na pewno w siebie i sobie. Ostatnie dwie dekady życia to bolesna walka o siebie, o miejsce pośród ludzi i o bliskość jednego, jedynego człowieka”.
Wacław Oszajca, To tylko połowa tęczy, „Akcent” 2009, nr 4, s. 114.
Patrząc na dzieło literackie Urszuli Jaros z perspektywy twórczości wypełnionej trzema książkami poetyckimi (chciałoby się powiedzieć: “aż trzema” tomikami wierszy), ma się wrażenie twórczego spełnienia. Pracowite poetyckie życie, mijało nie tylko na “bolesnej walce o siebie, o miejsce pośród ludzi i o bliskość jednego, jedynego człowieka” – jak słusznie zauważył w recenzji Wacław Oszajca. Ono mijało również na zapisywaniu chwili, na świadomości tworzenia wierszy napisanych i nie napisanych. Jej twórczość “mijała” wśród urwistych brzegów życia i wspinania się ku górze. Stąd wynikały zachwyty nad słowem, mimo wczesnego poranka widzianego z okna wynajętego pokoju. Czasem było to bolesne zawołanie o człowieku w chwilach poetyckiej ekstazy: “samotny, brudny, zły!” – jak to, przy lampce czerwonego wina w “Malinowej” na tyłach ul. Granicznej, gdzie znajdywał się lokal lubelskiego oddziału ZLP.
Urszula Jaros – poetka. Urodziła się 17 października 1955 roku w Świdwinie na Pomorzu Szczecińskim. Na Ziemie Odzyskane jej rodzice wyjechali w 1952 roku z Borkowizny pod Lublinem. Wczesne dzieciństwo spędziła we wsi Pęczerzyno koło Świdwina, a w 1967 roku wraz z rodzicami i rodzeństwem (starszym bratem oraz dwiema siostrami – starszą i młodszą) zamieszkała w domu rodzinnym w Borkowiźnie. Naukę w szkole podstawowej rozpoczęła w Pęczerzynie, kontynuowała zaś – po przeprowadzce na Lubelszczyznę – w Kiełczewicach Górnych. W latach 1970–1975 uczęszczała do lubelskiego Liceum Sztuk Plastycznych. Studiowała w latach 1975-1979 malarstwo w Instytucie Wychowania Artystycznego UMCS w Lublinie. Pracowała w Zespole Szkół Budowlanych w Lublinie, w Muzeum Wincentego Pola, prowadziła biuro lubelskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Debiutowała w 1978 r. wierszem w dodatku kulturalnym do „Sztandaru Ludu”. Laureatka kilku konkursów literackich, zdobyła m.in. „Lirę Świętokrzyską” (1981). Autorka tomów poetyckich: Pokoje kobiet (1979), Stracone ogrody (1984; wyróżnienie im. J. Czechowicza), Ach pokorna być mogłam (1992), Wiersze (pośmiertnie: wybór i opracowanie Bogusław Wróblewski, Lublin 2008). Publikowała m.in. w „Akcencie”, „Integracjach”, „Kamenie”, „Nowym Wyrazie”, „Okolicach”, „Przemianach” oraz w wydawnictwach zbiorowych: Debiuty poetyckie – 1979 (1980), Dla ciebie moja miłość (1993), Wiązanie światłem słowa (1997). Pracując w Lublinie, mieszkała na stancjach, a po przejściu na rentę w 1987 roku powróciła do Borkowizny, gdzie zajmowała się gospodarstwem oraz przydomowym ogródkiem. Lubiła dziergać na drutach, często też podróżowała po Polsce, odwiedzając znajomych. Zmarła tragicznie 23 sierpnia 2007 roku.
Także na temat twórczości poetki:
https://teatrnn.pl/leksykon/artykuly/urszula-wladyslawa-jaros-1955-2007/ (Dostęp 08-12-2022)