Przez wieki
Naprawiany czas
zamku w Ujeździe
zamknięty w kalendarzu
baszt i salonów
pokoi i okien
szuka
niezmienności pór roku
stałości miesięcy
porządku tygodni
kolejności dni
zanurza
w szklanych stropach
wodnej egzotyki
stawia
w lustrach
marmurowych naczyń
kryształowych nozdrzy
domyśla się
codziennych kolorów
opowiadany
śladami przetrwania
w czytelnych znakach
krzyża i topora
znajduje przejście
w szczodrość obfitości
prowadzi
przez wieki
czarno-białe plamy krów
wyprowadzone
na pierwszy plan
przywołują wyobrażenia
stawiają pytania
o anachroniczną spójność
niezrozumiałą czystość
nieodgadnione milczenie
czas
przewożony chmurami
chce być tylko sztafażem
Uliczne światła
W Połańcu
obroty ziemi
potwierdzają uliczne światła
zapalane i gaszone
wynurzają się
z dnia i nocy
swoimi horyzontami
barwią czas
dzielą na kawałki
elektryczny kosmos wyobraźni
pędząc
w pozorną nieskończoność
znajdują
pozorny początek
zamknięte
w odwiecznych pytaniach
rozświetlają
granice odpowiedzi
Drzewa
Jak ludzie
oglądają czas
od zaciekawienia błękitem
poprzez koronę istnienia
do milczących bieli
wyczekiwania na pewność
prowadzą swoimi drogami
jakby wiedziały więcej
nie tylko dlatego
że dłużej żyją
oprawione w ramy
naszego świata
zapatrzone w niebo
pochylają się
nad nami
Pałace
W pałacu
w Kurozwękach
u Pana Popiela
miesza się czas
gromadzi się historia
beznadziejne resztki
rewolucyjnej nadziei
mosty
przerzucone nad strumieniem luster
wracające życie
częstowane gościnnością
salony wyobrażeń
zwierzyniec świata
bizony natury
ludzie
w garbach podróży
instalują swoje prawdy
mocują się ze spotkanym
budują lub burzą
otwierają lub zamykają
pałace afirmacji
W jasnych słowach
U Regułów w Połańcu
jak zawsze serdecznie
znowu mają gości
częstują lodami
w Galerii Józefa
pisarze plastycy
wodzą się
po ścianach
poprzez słoneczniki
zerkają za płoty
w podwórka
w zagrody
wychodzą zza chałup
w obsiewane pola
w koszone zagony
w zatroskane twarze
spod obrazów prośby
kapliczek pokory
ołtarzyków modlitw
siadają na wozy
jadą pod księżyce
są w opowiedzianych
znalezionych dłutem
gubionych pejzażach
rozpoznanych smutkach
kresach wędrowania
z aniołami szczęścia
z kolorami smaku
oglądają życie
dłubią w jasnych słowach
Dąb
Pałac Dzięki
W Wiązownicy Kolonii
zbudowany
na zmienionej mapie
cesarsko-carskich dominacji
chce zachwycać
kolejną ruiną kształtu myśli
perspektywa
świetności okien
zanurzona
w dzisiejszym stawie
zamknięta
lasem zdarzeń
wybiega
na zaśmieconą polanę
ogrodzoną płotem
szukanego bezpieczeństwa
przyszłość
przegląda się
w przeszłości
wynajęci sąsiedzi
strzegą bram
tylko dąb
bez wikłania się w historię
niestrudzenie
sięgając w stronę nieba
chwali się
swoim wiekiem
jednakowo
lgnie do światła
Katalogi
Wrastamy w drzewa
w ich zwarte szeregi
szpalery wyznań
grupy adoracji
są w nas
od rana
bo szliśmy od świtu
są od początku
bo tak było zawsze
pełni podziwu
pytamy o siebie
o katalogi
naszych zapamiętań
Stare domy
Znamy te domy
nazbyt oddalone
od każdej drogi
ominięte skrótem
ścieżką do rzeki
co się nie powtórzy
schowane w drzewach
uszkodzonych dachach
wyobrażonych
skarbach swoich strychów
za tajemnicą
gubionych pokoleń
są w nas jak ludzie
co już nie wychodzą
przed dom przed furtkę
co nie stoją w oknach
i tylko pamięć
jeszcze ich gromadzi
znamy te domy
jakbyśmy z nich wyszli
wspomnieli siebie
objęli spojrzeniem
horyzont ciszy
brzegi zrozumienia
Drogi dróg
Nasza historia
historia świata
pisana drogowskazami
wydaje się
bardzo krótka
czytelna i jasna
w obrotach sfer niebieskich
tablice przykazań
krzyż zbawienia
dopiero ołtarze błagań
rysują
drogi dróg
wschody i zachody
miłości i winy
Po modlitwie
Idziemy
jak rozmazane plamy
naszych wyobrażeń
dobrych myśli
już po modlitwie
jeszcze prowadzi nas
biała droga
roratnich postanowień
jeszcze nie włączyliśmy
elektrycznych sumień
szybko
wracamy do siebie
W środku lasu
Spotkani
w środku lasu
spostrzegamy
jak daleko zostawiliśmy
krańce puszczy
granice czasu
oparte
o ruchome
brzegi rzek
zastanawiamy się
z której strony przyszliśmy
gdzie jesteśmy
w urodzie wtajemniczenia
szukamy
drogi powrotu
Wierzby
Idą wzdłuż drogi
po miedzy do wzgórza
stoją przy krzyżu
gromadzą się w ciszy
idą wzdłuż rowu
przez niebo do źródła
patrzą zza siebie
kształtem niepokoju
idą przez noce
szeregami świadków
zgadują rano
nasze pierwsze kroki
idą wraz z nami
w rozpoznanych słowach
przeczyć milczeniu
zadziwiać spotkania
Dzień siódmy
Niedziela
siódmy dzień stworzenia
czas odpoczynku
podwórka
pełne niepotrzebnych aut
pozorny bezruch
pędzącego świata
patrzymy w ekrany
transmisji zdarzeń
poprzestajemy
na obserwacji
na plotce
potwierdzają nas
parametry przekazu
piksele obrazów
dostrajamy czujniki
do naszego nieba i ziemi
—————
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl