Krzysztof Mrozowski – NIE DOPUSZCZAJ MYŚLI, ŻE JESTEŚ ZNOWU POKONANY*

0
55
Maria Wollenberg-Kluza

Wojna! Wojna! Zarepetowali głosem karabinierzy.
Czerwone wstążki zakwitły na ciałach postrzępionych koszul,
ktoś zakasłał! Mamusiu w kościele pan Jezus wypluł język
brać go!
Nie mam rąk, ani sił  – odmawiał głos cywilny.
Żółte ptaki gazu lądowały w kałużach;
drewniany chłopiec puszczał okręcik krwią.
Obywatelu ERCH my do was, czy jesteście odpowiedzialni czy nie.
Szybkimi łopatami rozkopał się grób –
Gregorze Samons, co sądzisz o tym, ani jednego pokoju nawet;
nawet nie dobrze wiadomo, kto dokonał przemiany na oczach kilku
tysięcy niewidomych, bo niewidzialność wizji pod gołym niebem.

By nie tracić czasu przejdźmy się,
jabłko wpadło do głowy przejrzałego trupa,
a do ciebie rzucali najbliżsi to jeszcze można znieść.
Tu niecny przyodziewek przekonań,
nie ma już kościołów dla ciebie;
brudne kadzidło obłoku niech wystarczy,
kto tyle razy zginął w jednym ciele spotwarzony, niech  patrzy
na krzyk europejskich równin pokonanych blaskiem.
Bez przerwy giniemy
OPERACJA GIPS
Tylko powoli w rozumieniu bliźnich!
Kwiaty polne obsypane ciałami.
Kwiaty rodne mężczyzn popstrzone łuskami.
Kto to pozbiera kiedy wyrośnie mój syn z twarzą pooraną
drutem wolności; tego nikt nie odegnie za niego, kiedy powie
kocham – wszyscy z drogi, ja teraz kocham – no jazda.

A jeżeli tu będzie wolny kraj i wbiją mu drut ,ot tak z gorliwości
I nie będzie nawet wojny, to komu sprzyja czas umierania?
Bo bez przerwy giniemy, a podczas pokoju najwyżej dłuższe są nogi
kobiet, jakby mniej kucały to jedyne miejsce, gdzie przechowasz się
na chwilę trafiając z impetem, że nie nazwę miejsca bo po co, ale ta
chwila spełnienia dodaje wolności posmaku, który przedawnia kłamstwo.
Dawniej bronią teraz sloganem nas gonią.
Dawniej wagonami bydlęcymi, teraz samochodami luksusowymi
spędzają nas, albo ciebie, jednak po prostu większość.
Ech to już tylko mniejszość? Zawołasz zwilżając językiem brzuch
Bo TOBIE DOBRZE
TY JESTEŚ LEPSZY – ty-jeden-ty-drugi-ty-cwany.

Nie ma odwrotu – gadacie,
No to ja was wszystkich pod kulami przeniosę.
Ciężko! Ciężko! Zarechotali komisarze otwierając ośrodki oświaty
A ja żądam zapłaty za wszystkie usterki w biologicznym orgazmie
ideologii.
Rozłożę się wygodnie na szatach dostojników wszystkich stanów.
Każdy stan dobry przecież wszystkie STANY pod  STIENKU.
Z jakąś dobrą dziwką; dla niepoznaki dopuszczę kogo trzeba,
więc nie dopuszczaj myśli że jesteś pokonany.
Póki nie przyjdziemy po ciebie – na razie idź tam gdzie każą.

*Wiersz ten dotarł do mnie od Krzysztofa pocztą mailowa na kilka miesięcy przed jego śmiercią (23 marzec 2017), czyli przed ponad już pięciu laty! Szukając czegoś w starej komputerowej korespondencji przypadkowo, a może i nie-przypadkowo, nań trafiłem. Myślę, że warto – nie tylko ze względu na narzucające się skojarzenia aktualizacyjne – teraz go przywołać ponownie. Mimo iż jest dostępny w jednym z trzech tomów Dzieł zebranych Mrozowskiego (tom Wędrowiec po Absolucie), wydanych staraniem prof. Lecha Witkowskiego i innych jego Przyjaciół przez wydawnictwo Adam Marszałek w latach 2017-2020).

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko