Na kanwie rozważań i debat na temat kryzysu tożsamości poezji w XXI wieku i spadku zainteresowania społecznego liryką tworzoną przez literatów, pragnę zwrócić uwagę na rolę form klasycznych w poszukiwaniu tejże tożsamości. Niedawne doświadczenie tegorocznych obchodów Światowych Dni Poezji na Mazowszu pokazało, że sonet wciąż znajduje niemało zwolenników w Polsce i w innych krajach europejskich.
Dzisiaj chciałbym zatrzymać uwagę Czytelników na sylwetce jednego z najciekawszych i najpłodniejszych sonecistów naszego czasu. To wieloletni profesor warszawskiej AWF Krzysztof Zuchora, popularny i zasłużony piewca Idei Olimpijskiej i wartości humanistycznych sportu, autor wielu poczytnych książek o tematyce sportowej. Zuchora jest jednak nie tylko czołowym promotorem związków sportu ze sztuką w Polsce, ale także znakomitym lirykiem i niezrównanym szermierzem pisanego słowa.
Dowodem wielkiej swobody bielańskiego poety w posługiwaniu się wierszem są dwa najnowsze zbiory poezji, w których sonet jest formą dominującą. Kilkadziesiąt czternastowierszy opublikowanych w tych dwóch niewielkich książkach ukazuje imponujące bogactwo obrazowe, językowe i wersyfikacyjne. Podejście Zuchory do sonetu jest wszechstronne, nacechowane rozmachem i ogromem wyobraźni.
Już w zakresie struktury i rytmu poeta jest niezwykle elastyczny. Posługuje się zamiennie miarami parzystymi i nieparzystymi od 8 do 13 sylab. W warstwie akustycznej także utrzymuje równowagę między rymami i asonansami oraz doborem par „łacińskim” i „szekspirowskim”. Często także zamienia dwie tercyny na układ wersów 4-2. Podejście strukturalne do klasycznej formy zdradza charakter i temperament autora, jego lekkość i swobodę warsztatu, daleką od skostniałego rygoryzmu.
Zaobserwowane wyżej cechy ujawniają się w pełni w warstwie semantycznej zuchorowskich sonetów. Autor zachwyca mnogością obrazów i dyskursów, naturalnym i nieskrępowanym przeplataniem liryki pośredniej z bezpośrednią. Szczególnie urzekają zmysłowe i nietuzinkowe obrazy codzienności, w których rzeczy i postacie, zwykle postrzegane szaro i banalnie, nabierają barw, blasku i uroku. W tych obrazach ujawnia się bystre oko i zmysł obserwacyjny poety, jego czujność i wrażliwość na puls świata i własnego serca. Imponuje i czaruje zarówno bogactwo postaci ludzkich, zwierzęcych i roślinnych, przedmiotów ludzkiego otoczenia, jak również umiejętność ich nieszablonowego łączenia i kojarzenia.
Jak wspomniałem, do obrazów rzeczywistości bardzo luźno i lekko wplecione są przemyślenia, refleksje i sentencje. Wiele w nich zadumy filozoficznej, odniesień do historii, a także do istoty sztuki i procesu tworzenia. A wszystko to lekkie, naturalne i bezpretensjonalne, pozbawione gadulstwa, patosu i przemądrzania. W Sonecie o bożym poletku Zuchora napisał, że „poeta gdy pisze przypomina dziecko / jak klockami lego bawi się słowami”. Istotnie, jego wiersze to piękna i beztroska zabawa słowami, dzięki której ważne i doniosłe sprawy świata nabierają lekkości i łatwiej trafiają do serc i umysłów.
Taka właśnie lekkość, nacechowana życzliwością wobec świata i łagodnym poczuciem humoru, ujmuje w utworach poświęconych ponuremu życiu w okresie pandemii. Izolacja, represje i trudności codziennego bytowania przybrały w wierszach Zuchory wymiar przyrodzonych, niegroźnych i nietrwałych zjawisk, z którymi łatwo się pogodzić w ramach harmonii świata.
Jak na piewcę sportu przystało, poczesne miejsce zajmuje w sonetach poety-atlety tematyka zmagań w różnych dyscyplinach. W charakterystycznej dla Zuchory metaforyce zawody sportowe stają się odbiciem życia, a przymioty i słabości stadionowe ogólnymi cechami ludzkiej kondycji. Wiele w tych wierszach odniesień do sylwetek wielkich mistrzów sportu, a wśród nich szczególną uwagę poświęcił autor zdobywaniu gór i dylematom alpinistów.
Inny szczególny walor kulturowy poezji Krzysztofa Zuchory to przywiązanie do tradycji antycznej i głęboka wiara w humanistyczne wartości hellenizmu. Olimpizm jest dla bielańskiego poety nierozerwalnie związany z duchem i cywilizacją grecką. Stąd wątki greckie są w jego twórczości w naturalny sposób związane z wątkami sportowymi, z etyką zmagań na stadionie i humanistycznymi wartościami kultury fizycznej. Pejzaż Olimpii, a zwłaszcza przepływające przez nią rzeki Alfejos i Kladeos, są stale obecne w twórczości Zuchory od lat młodzieńczych do obecnego, sędziwego już wieku. Obrazy te, obok rodzimej przyrody, stanowią świadectwo głębokiego i szczerego naturalizmu poety.
Lektura sonetów, podobnie jak innych wierszy Zuchory, utwierdza czytelników w przekonaniu, że solidną podstawą humanizmu autora jest przynależność człowieka do harmonijnego i rozumnie skonstruowanego świata przyrody. Ten naturalistyczny światopogląd przyjął poeta-sportowiec wraz z Ideą Olimpijką jako dziedzic cywilizacji helleńskiej i jej pozostaje wierny przez długie lata.
Zachęcając Czytelników do lektury dwóch nowych zbiorów poezji Krzysztofa Zuchory – dzisiejszego mistrza sonetu – przedstawiam poniżej wybór utworów z obydwu książek.
Paweł Krupka
Nike niosąca blask
Marianowi Grześczakowi
otwieram pamięć w miejscu gdzie są Twoje wiersze
biegną w zwartym szeregu dokoła stadionu
jeden wyrwał do przodu i patrzy zdziwiony
że jest już poza metą – inni biegną jeszcze
poeta jest jak bramkarz który broni słowem
skrawka własnego serca jako Ziemi Świętej
życie gra z nami w piłkę – wybita w powietrze
po krótkim locie w niebo ląduje na trawie
otwieram pamięć w miejscu gdzie są Twoje wiersze
chłopiec w cieniu oliwki skupiony w marmurze
cierń wyjmuje co wbił się bosą stopą w bieżnię
czas zatrzymał się przy nim jak serce poety
z tymi co na wyścigi biegną dalej cierpię
jak Nike niosąca blask pod koniec sonetu
koszula i buty
pamięci Jarosława Iwaszkiewicza
„do trumny koszula i buty wystarczą”
będzie lżej tym którzy na własnych ramionach
przeniosą mnie z pola bitwy jak na tarczy
z jednego brzegu rzeki na drugą stronę
słabość ceniłem zawsze wyżej niż siłę
uczucie z rozumem wygrywało w biegu
łatwo się wzruszałem gdy po długiej zimie
zrywałem w ogrodzie kiście przebiśniegów
miłość to wspólnota cierpienia i śmierci
w gąszczu tataraku w porzuconej łódce
kryła się wstydliwie jakby nie dość piękna
gdyby podczas burzy bezimienny obraz
w dramatycznej scenie znalazł się za burtą
to co osobiste pozostanie w wierszach
sonet o godności
bieda ma wysokie poczucie godności
choć tego na co dzień za bardzo nie widać
zeszyt wieczne pióro zamyka w szufladzie
to że pisze wiersze przed ludźmi ukrywa
spróbowała jednak jak jest być bogatą
na lokalny konkurs wysłała trzy wiersze
dostała w nagrodę w wieczystą dzierżawę
pod niebem nad stawem osobną ławeczkę
lubi tu przychodzić patrzeć jak wiatr zmienia
na powierzchni lustra obrazki w smartfonie
para dzikich kaczek wyprowadza młode
z bezpiecznych zarośli na niepewną wodę
bieda ma wysokie poczucie godności
usiadłem koło niej milczymy przez chwilę
sonet z kormoranem
mam własną przystań na brzegu jeziora
z pełnym widokiem na otwartą scenę
jak żywy pocisk spadł z nieba kormoran
na powrót trzymał drobne rybki w dziobie
kiedy usiądzie na krawędzi gniazda
wrzawą wypełni się podniebna przestrzeń
jakby się naraz wszystkie głody świata
zbiegły w tym jednym uroczystym miejscu
dramat powtarza się w wielkim teatrze
(los mi wyznaczył miejsce na widowni)
czarny kormoran w szekspirowskiej sztuce
łatwo przekracza klasyczne granice
gdzie śmierć z natury jest początkiem życia
a życie pięknym lotem w stronę śmierci
póki piłka w grze
Kazimierzowi Górskiemu
ten sam teatr ci sami aktorzy
za chwilę gwizdek niebo otworzy
między bramkami naprzeciw siebie
w ruch wprawi gwiazdy na wielkiej scenie
los grę prowadzi zgodnie z tradycją
w trakcie dramatu zjawia się piłka
skupia na sobie uwagę widzów
jak najważniejszy w sztuce rekwizyt
dzieją się dzieje przez pokolenia
między bramkami toczy się ziemia
zmienną koleją ludzkiego losu
piłka posłana od napastnika
czasem bramkarzom z rąk się wymyka
i wpada w czarną dziurę kosmosu
sonet o Starych Bielanach
serce nie musi w nas bić tak samo
ani w myśleniu zgadzać się ze wszystkim
duszy wystarczy osobne ciało
ciału że dusza o nim pomyśli
dwie dusze wyszły wiosną na spacer
długą aleją na Zjednoczenia
mają ze sobą kije do wsparcia
gdy pod nogami chwieje się ziemia
droga przez życie prowadzi w górę
niemłode ciało prędko się męczy
na szczęście dusza wie że ogródek
z najlepszą kawą jest za zakrętem
Stare Bielany jak u Leśmiana
dojrzałą radość zbierają z krzaków
Pindar
słowa do wiersza zbierał w ogrodzie
dojrzewały na drzewach pod słońcem
chłopcy pięściami walczyli z cieniem
jak opętani bili na oślep
wrzawa podniosła się na stadionie
dwaj równo biegli do samej mety
komu zwycięstwo dadzą bogowie?
komu poświęci swą pieśń poeta?
Olimpia wchodzi do Alfejosu
odsłania nagość w pełni księżyca
jakby w nagości szukała prawdy
w warkocze wiąże gałązki włosów
waży na szali własne uczucia:
wieniec na skronie dostanie każdy
Krzysztof Zuchora, Nikiforos, Komitet Pierre’a de Coubertin w Polsce, Warszawa 2020, s. 72, ISBN 978-83-62045-53-2
Krzysztof Zuchora, Sonet z Kormoranem, Wydawnictwo Stowarzyszenia Absolwentów AWF w Warszawie, Warszawa 2020, s. 72, ISBN 978-83-955148-1-4