Andrzej Lam – Rewolucjonista w krzywym zwierciadle Heinego

0
138

Georg Herwegh (1817–1875), niemiecki poeta i działacz rewolucyjny, współpracownik „Rheinische Zeitung” Karola Marksa, zaprzyjaźniony z Ludwigiem Feuerbachem i pozostający po wpływem Michaiła Bakunina, został w lutym 1848 przewodniczącym Niemieckiego Legionu Demkoratycznego w Paryżu, uformowanego z niemieckich emigrantów. Na jego czele wyruszył do Badenii dla wsparcia niemieckiej rewolucji marcowej i poniósł klęskę w starciu z wojskiem wirtemberskim 27 kwietnia 1848 pod Dossenbach (dziś część miasta Schwörstadt). Z początkiem lat pięćdziesiątych gościł w swoim zuryskim domu takie osobistości, jak Wagner i Liszt. W 1869 przystąpił do marksistowsko-rewolucyjnej Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej, założonej przez Augusta Bebla i Wilhelma Liebknechta.
Był synem restauratora. W 1843 roku poślubił Emmę Siegemund, córkę berlińskiego handlarza jedwabiem, uzdolnioną muzycznie pisarkę, prowadzącą własny salon literacki. Podzielała poglądy męża i wspierała go we wszystkich poczynaniach.

Uchodził za najwybitniejszego poetę niemieckiego proletariatu. Nie jest oczywiste, dlaczego Heine po sześciu latach od tamtej klęski potraktował go tak okrutnie, nawet przy uwzględnieniu licencji satyrycznej; może sądził, że przedsięwzięta przezeń wyprawa mogła być postrzegana jako groteskowa i przez to kompromitująca samą ideę rewolucji, której Heine sprzyjał. We wcześniejszym wierszu nazwał go „żelaznym skowronkiem”. Zdał sobie jednak sprawę, że postąpił niesprawiedliwie, skoro pozostawił wiersz w rękopisie, a swojego wydawcę (w 1854 roku) powiadomił: „zamiast cierpkiego wiersza o Herweghu napisałem nowy żartobliwy utwór o nim”. Był to wiersz Audiencja, przedstawiający przyjęcie rewolucjonisty przez króla Prus, który nazywa go „dużym dzieckiem ze Szwabii”, a na koniec powierza dwóm żandarmom, aby odprowadzili petenta do granicy. Nie jest pewne, czy nie było to mocniejsze ośmieszenie Herwegha niż wcześniejsze porównanie go do prostaczka z XVII-wiecznego powieści łotrzykowskiej.
Oba wiersze podaję we własnym przekładzie.


Simplicissimus I

Jeden nieszczęść nie zna wcale,
Drugi szczęścia strawić nie może,
Jeden ginie przez męską nienawiść,
Drugi przez skłonność do kobiet.[1]

Gdy cię ujrzałem po raz pierwszy,[2]
Obce ci były dworskie nawyki;
Nie kryły jeszcze rąk twych plebejskich
Z sarniej skóry rękawiczki.

Żakiecik, który miałeś, był zielony
I bardzo wiele wiosen liczył;
Ramiona za krótkie, za długie poły,
Podobne do ogonków pliszki.

Nosiłeś szal, co dawniej matce
Za serwetę dobrze służył;
Jeszcze się nie krył twój podbródek
W atłasowej wzorzystej apaszce.

Cholewki wyglądały tak uczciwie,
Jakby Hans Sachs je zdjął z kopyta:
Nie lśniły jeszcze francuskim werniksem,
Lecz je niemiecki tran pokrywał.

Nie pachniałeś jeszcze bisamem czy piżmem,
Na szyi nie wisiał ci jeszcze lornion;
Nie nosiłeś kamizelki aksamitnej
Ni złoty łańcuch ci piersi nie dotknął.

Nosiłeś się w czasie tym odległym
Całkiem według najnowszej mody
Ze Schwäbisch-Hall – a przecież wtedy
Był to w twym życiu okres najświetniejszy.

Włosy na głowie jeszcze miałeś,
A pod włosami, wielkie i szlachetne,
Rosły ci myśli – a obecnie
Zimna i pusta jest biedna twa czaszka.

Gdzieś przepadł także wieniec laurowy,
Co przykryć mógłby łyse czoło –
Kto ci go zabrał? O doprawdy,
Wyglądasz teraz jak kot strzyżony!

Twojego teścia złote dukaty
(Handel jedwabiem) gdzieś się podziały –
Z poezji niemieckiej, skarży się stary,
Nie mógłbym utkać żadnego jedwabiu.

Czy to ten mąż zaborczy, co cały świat
Z jego knedlami, kiełbasą i kluską,
Chciał połknąć; mąż, co do Hadesu słał
Samego księcia Pückler-Muskau?[3]

Czy to ów błędny rycerz, który ongi
Jak pewien inny, mąż ów z Manchy,
Listy protestu słał do tyranów
W stylu tercjanów niepokornych?[4]

Czy to ów generalissimus
Niemieckiej wolności, gonfalonier
Emancypacji, co z wyżyn konia huf
Na czele powiódł wolnej roty?

Siwek, który niósł go, był biały,
Jak wszystkie siwki, których dosiadali
Bogowie i herosi, osiwiali dawno;
Zbawcę ojczyzny witano brawami.

On był w jeździe wirtuozem,
Lisztem konia,[5] somnambulikiem,
Krzykaczem, błaznem, fanem filistrów,
Bohaterskim graczem żałosnym!

Jak Amazonka przy nim jechała
Jego małżonka z długim nosem;
Śmieszne piórka na kapeluszu,
Ekstaza w pięknym oku błyszczała.

Saga powiada, że żona próżno
Ganiła męża za brak odwagi,
Gdy strzały z flinty jego czułe
Nerwy podbrzusza pobudzały.

Mówiła doń: »Nie bądź zającem,
Zbądź się uczucia, co cię zawodzi,
Teraz trzeba zwyciężyć lub umrzeć –
O koronę królewską tu chodzi.

Myśl o ojczyźnie wśród jej potrzeb,
Umknij swym winom i stratom.
W Frankfurcie koronuj się, a Rotszyld
Pożyczy ci, jak innym majestatom.

Jak pięknie płaszcz z gronostajów
Okryje cię! Okrzyki i wiwaty,
Już słyszę je; i widzę też dziewczyny,
Ubrane biało, jak sypią ci kwiaty« –

Próżna przestroga! Antypatie,
Najlepszych niszczące, powstają;
Jak Goethe dymu nie znosił tytoniu,
Nie może nasz heros wąchać prochu.

Trzaskają strzały – bohater zbladł,
Niezborną frazę krztusi w głos,
Coś fantazjuje – małżonka zaś
Chustką zasłania długi nos.

Tak mówi saga – czy to prawda?
Kto wie? Jesteśmy niedoskonali.
Nawet wielki Horatius Flaccus
Z bitwy przezornie się oddalił.

Taki los piękności na ziemi!
Tak dobrzy giną, jak prostacy.
Makulaturą pieśń, a oni sami,
Poeci, stają się lumpami.

Audiencja
(Dawna opowiastka)

Nie pozwoliłbym dziecka, jak faraon,
Utopić w nurcie Nilu;
Nie jestem żadnym też tyranem,
Żadnym dzieci rzeźnikiem.

Chciałbym, jak czynił mój Zbawiciel,
Na widok dzieci się cieszyć;
Pozwólcie dzieciom do mnie przyjść,
I to duże ze Szwabii niech spieszy.

Tak mówił król, dworzanin biegł,[6]
Powrócił zaraz i przywiódł
To duże dziecko ze Szwabii wnet,
Co je uczynił swym sługą.

Tak rzekł mu  król: Tyś pewnie Szwab?
Mów śmiało, to nie hańba.
To prawda! Szwab mu odrzekł tak,
Szwabska zrodziła mnie matka.

Pochodzisz od tych Szwabów siedmiu?[7]
Zapytał król. Nie, ja pochodzę
Od jednego tylko, rzekł Szwab,
Z wszystkimi mi nie po drodze.

Zapytał król: Czy w roku tym
Udały się knedle w Szwabii?
Za kwestię dzięki, odrzekł Szwab.
Udały się nadzwyczajnie.

Czy macie jeszcze wielkich ludzi?
Zapytał król. W tej chwili brak
Tych wielkich, odrzekł na to Szwab,
Mamy już tylko grubych.

Czy Menzel[8] dostał, pytał król,
Tymczasem nowe strucle?
Za kwestię dzięki, odrzekł Szwab,
Ma jeszcze starych furkę.

Król rzekł: nie jesteś głupi tak,
Twój wygląd zwodzi, miły.
Bo mnie w kołysce, odrzekł Szwab,
Zamienił kobold chytry.

Król na to rzekł: Ma zwyczaj Szwab
Ojczyznę swoją miłować –
Więc powiedz, jakiż to był znak,
Co kazał ci tu wędrować?

Tak odrzekł Szwab: bo w każdy dzień
Tylko rzepa i kwaśna kapusta;
Gdybym miał mięsa choćby kęs,
Tobym się stamtąd nie ruszał.[9]

O jedną łaskę proś, rzekł król.
Więc ukląkł Szwab z ochotą
I krzyknął w głos: O zwróćcie, Sir,
Mojemu ludowi wolność! [10]

Człowiek jest wolny, wszak natura
Go nie zrodziła na knechta –
O zwróćcie ją, Sir, niemiecki lud
Zasłużył na prawa człowieka!

Wstrząśnięty powstał na to król –
Piękna była to scena, –
Rękawem kaftana wytarł Szwab
Łzę, co mu z oka spłynęła.

Król w końcu rzekł: To piękny sen! –
Bądź zdrów i bądź rozsądny;
A żeś somnambulikiem jest,
Przydam ci dwoją eskortę,

Dwóch pewnych żandarmów, oni cię
Do samej granicy powiodą –
Bądź zdrów! Parada czeka mnie,
Już słyszę, jak bębny łoskoczą.

Tak wzruszający koniec znalazła
Audiencja w wielkiej potrzebie,
Lecz odtąd król surowo zakazał
Dziatki dopuszczać do siebie.


[1] Aluzja do zmiany charakteru Herwegha po ślubie 1843 z Emmą, córką zamożnego handlarza jedwabiem i bankiera Sigemunda.
[2] Obaj poeci poznali się 1841 w Paryżu.
[3] Wolnościowe, zakazane w Prusach wiersze Herwegha z tomu Gedichte eines Lebendigen (1841, część 2. 1844, Wiersze Żyjącego) odnosiły się do epistolarnej relacji z podróży do Anglii księcia Hermanna von Pückler-Muskau pt. Briefe eines Verstorbenen (1830, Listy Umarłego).
[4] Herwegh ogłosił protestacyjny list otwarty do pruskiego króla Wilhelma IV, w wyniku czego został wypędzony z Prus i znalazł się na emigracji w Paryżu.
[5] Aluzja do słabego wojskowego zaangażowania się Franciszka Liszta w rewolucję węgierską 1848.
m
[6] Stylistyczna aluzja do ballady Goethego „Śpiewak”.
[7] Aluzja do baśni braci Grimmów „Siedmiu Szwabów”.
[8] Wolfgang Menzel, często przez Heinego atakowany szwabski krytyk literacki i donosiciel.
[9] Cytat z wydanego przez Karla Simrocka „Teatrzyku lalkowego Doktora Fausta”.
[10] Aluzja do sceny z „Don Carlosa” Schillera, w której markiz Posa żąda od króla uznania wolności myśli.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko