Wioletta Jaworska – Słów kilka o książce Tomasza Kowalczyka „poza granicą perswazji”

0
167

W dzisiejszych czasach listonosz odwiedza nasze progi najczęściej z przesyłką urzędową, rzadko z czymś przyjemnym, ponieważ zazwyczaj wiadomości przesyłamy sobie elektronicznie, a paczki zlecamy kurierom. Zaoszczędzamy czas, pieniądze i mamy szybką wymianę informacji, ale jest też utrata przyjemności, którą możemy czerpać z dotyku, zapachu listu i widoku pisma ręcznego, choćby w dedykacji. Niekiedy jednak zdarza się niespodzianka, gdy któryś z poetów pamięta adres i wysyła swoją najnowszą książkę, dzieli się swoim bogactwem. Tak też było z przepięknie wydaną książką (okładka, klejenie, kolorowe ilustracje – tak, tak, zwracam uwagę na te szczegóły), a mianowicie powtórnym wydaniem tomu Tomasza Kowalczyka „poza granicą perswazji”. Najpierw przeczytałam słowo wprowadzające, które napisał Jarosław Trzaśniewski-Kwiecień. W dalszym etapie skupiłam się i czerpałam tylko z treści książki, aby wyrobić sobie własne zdanie i uchwycić myśl świata zamkniętego w wersach. Odbieram ten tom (spora ilość wierszy), jako zaproszenie do wejścia w intymny świat domu, relacji bohatera z synem, ze sobą samym, a także z Bogiem. Żeby dobrze zrozumieć balansowanie słów (bo jak przystało na świetnego poetę, autor nie wszystko wykłada na przysłowiową ladę), trzeba przede wszystkim zrozumieć czym jest autyzm, jak  osoba w spektrum autyzmu odbiera świat.

„nie można dostrzec
pojedynczego przedmiotu

kolorowa mgiełka rozprasza spojrzenia
które nieruchomieją pod warstwą rozmytych wrażeń

łatwo w ulotność wejść dotykiem
przeźroczyste graffiti
łagodzi uderzenia powietrza

karuzela zwalania”
(z wirującej karuzeli, s. 11)

Do jakich rozmiarów urastają bodźce dochodzące ze świata (dźwięk, światło). Jeśli kiedykolwiek było nam dane spotkać na swojej drodze człowieka zamkniętego (uwięzionego?) w swoim własnym świecie, ciele, im bardziej próbowaliśmy sami burzyć otaczający go niewidzialny mur, tym intensywniej, zachłanniej czytamy wiersze. Szukamy odpowiedzi. Wręcz dotykamy opuszkami namacalnie szyb, drzwi i wyrastającego muru… Nie do pokonania. Klęczymy razem z podmiotem lirycznym, bezradni, godząc się na fakty i jednocześnie zbierając siły: „przed murem trzeba stanąć na baczność” – „…by dorastać do walki z milczeniem”. Ani życie, ani Bóg nie daje gotowych odpowiedzi. W takich chwilach mam przed oczami scenę ukrzyżowania Jezusa i milczenie Boga Ojca. Moja praca magisterska dotyczyła właśnie misterium cierpienia w świetle zmartwychwstania Chrystusa w oparciu o List Apostolski św. Jana Pawła II „Salvifici Doloris”. Pamiętam, że w jednym z rozdziałów opisywałam reakcję Boga na cierpienie Syna, a mianowicie Jego milczenie. Nie zabrał kielicha męki od Jezusa. Przypatrywał się kolejnym etapom cierpień umiłowanego Syna. Nie wzruszyło Go biczowanie, upadki, agonia. Milczał nawet wtedy, gdy Syn wołał
z wysokości krzyża. Ojciec był konsekwentny w swoim milczeniu, bo wiedział, że tylko tak dokona się dzieło odkupienia. Podobnie jest z milczeniem Boga wobec wołania, cierpienia człowieka. Bóg milczy. Zamiast ratunku, wysłuchania, tylko głuche milczenie, bolesna cisza. Bóg swoim  milczeniem zmusza nas do zamilknięcia, do refleksji nad swoim życiem. Gdy milczący (cierpiący) człowiek spotka się z milczącym Bogiem, wtedy dopiero nawiązuje się prawdziwy dialog. Bóg milczy, ale zawsze działa, czeka z brzemieniem łask, pragnie działać, dokonywać cudów w ludzkich wnętrzach, przebóstwić człowieka. Podsumowując, wszystko co wielkie dokonuje się w ciszy, bez rozgłosu, pokornie. Każdy chrześcijanin może buntować się przeciwko Bogu, natomiast nie może powstawać przeciwko Bogu, który
w Chrystusowym cierpieniu objawił swoje własne współcierpienie.  On wie czym jest ból, zdrada, cierpienie i śmierć, ale także czym jest Zmartwychwstanie. Daje nam nadzieję.
W wierszach często przewija się właśnie słowo: milczenie, nadzieja; przy czym „z nadzieją umiera się dłużej”.

„nie potrafię ci jeszcze powiedzieć
ile głosów usłyszałem w milczeniu
(…)

dziś nie potrafię jeszcze
nauczyć cię mojego języka”
(niepewność o zawiązanych oczach, s. 15)

„znowu nie usłyszałem na dobranoc
o czym jutro będziesz milczał”
(nauka mówienia, s. 17)

Jako teologowi i filozofowi z wykształcenia oraz pasji,  bliskie mi są rozważania autora
w korelacji z Biblią, choć tu – widzę ojca szukającego odpowiedzi na trudne życiowe pytania
a nie wywody teologiczne.

„nie wymagaj ode mnie zbyt wiele

gdy ból przeszywa ciało
usłyszysz zamiast modlitwy
tylko przekleństwo”
(ale powiedz tylko słowo, s. 20)

W tomie znajduję błądzenie po zakamarkach ludzkiego wnętrza, czyli to, co bardzo cenię
w poezji. Można pisać z uważnością obserwacji świata zewnętrznego, a można z uważnością świata wewnętrznego. Jako introwertykowi są mi szczególnie bliskie wiersze o człowieku. Poszukiwaniu jego korzeni i tożsamości, wewnętrznym zmaganiu się ze sobą, losem, a przede wszystkim ze Stwórcą. Rzadko zdarza się podobna tematyka i sposób zapisu na poetyckim rynku wydawniczym. Tym bardziej, że autor tomu nie ukrywa, iż jest owym lirycznym „ja”. Problem cierpienia dotyka czytelnika bezpośrednio, książka staje się tym bardziej autentyczna. A kto dotknie prawdy o cierpieniu, nie może przejść obojętnie. Wrażliwy człowiek współcierpi z bohaterem książki. Ponadto tom daje nadzieję, że pomimo wszystko można żyć, trzeba żyć. Nie znamy granic swoich możliwości, choć wydaje nam się, że dźwigamy na barkach ciężar ponad nasze siły.

Na koniec jeszcze jedna refleksja, otóż z reguły rodzice wychowują dzieci, które jakby
z automatu przejmują pałeczkę i odwzajemniają opiekę na starość swoim bliskim.
W przypadku dziecka mniej sprawnego zdarza się, że rodzic z lękiem myśli o przyszłości. Nie tyle o swojej przyszłości, ale o losie swojego dziecka. Gdzie jest Anioł Stróż chłopca?

„z notatek sporządzonych przez służby wewnętrzne wynika
że figurant wykazuje istotne odstępstwa

spostrzeżenia potwierdzają konieczność
czasowego suspendowania a nawet
pozbawienia na zawsze skrzydeł”
(anioł stróż nie powinien chorować na autyzm, s.9)

Czy aniołowie nie są po to, by pomagać? Czy wysłannik Boga (bo tak postrzegamy Anioła Stróża), nie może dziecka uzdrowić? Jak daleko sięga rozmiar niemocy? Komunikacja osób, bohaterów książki odbywa się poza granicą perswazji, tu nie ma efektu oddziaływania, choć są wysyłane bodźce i sygnały. Pozostaje czekanie. Może właśnie na cud, choćby wypowiedziane słowo. Niezwykły, głęboki, bolesny zbiór tekstów. Bardzo wartościowy. Myślę też, że kolejny zapowiedziany ciąg poetyckiego zapisu tej pięknej relacji będzie wyjątkowy. Przede wszystkim z powodu upływu czasu, dojrzałości wewnętrznej i języka, mądrości i pomnożenia miłości. Czekam niecierpliwie na niego.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko