Wacław Holewiński – Mebluję głowę książkami

0
82

Antykomunizm jako imperatyw kategoryczny

„Być przeciw Rosji – to polityka; być przeciw Niemcom – to polityka. Ale być za wolnością – to nie jest żadna polityka. U nas ciągle się jeszcze nie rozumie, ze komunizm to doktryna. To jest przede wszystkim przywrócenie słowom ich pierwotnego, nieujarzmionego znaczenia”

Ten cytat najlepiej charakteryzuje postawę pisarza, jego życiowe drogowskazy. Komunizm, zarówno w jego wcieleniu doktrynalnym, jak i praktycznym, był wrogiem Mackiewicza całe życie. Był w tym konsekwentny do bólu. Czasami, wydaje się, aż do przesady.

Profesor Grzegorz Łukomski postanowił w swojej pracy, mającej charakter naukowy, osadzić twórcę „Lewej wolnej” w szerszym kontekście. Nie przytacza więc wyłącznie słów samego Mackiewicza. Komentuje także cały kontekst sytuacyjny.

Skąd się wziął antykomunizm autora „Lewej wolnej”? Bez wątpienia miał swój początek już w czasie jego pobytu w wojsku od 1 stycznia 1919 roku. Od chwili, gdy na własne oczy ujrzał zbrodnie dokonywane w imię systemu, ale także zobaczył, jak łatwo jest omamić ludzi ideą wiecznego dobrobytu, nowego społecznego ładu, rzekomej sprawiedliwości społecznej.

Mackiewicz krytykował postawę Piłsudskiego, to, że nie pomógł białym generałom zlikwidować komunizmu. To, jak kilka innych, teza kontrowersyjna. Bo przecież większość z tych generałów chciała restytucji rosyjskiego państwa w granicach z 1914 roku. Nie było w ich planach wolnej Polski. Pisarz sądził jednak – w jego myśleniu nie było od tego odstępstw – że bolszewizm jest system tak przeraźliwie groźnym, że nie ma nic gorszego, że nie ma ceny, której nie warto zapłacić za jego zniszczenie.

Łukomski dokonuje trafnego, wydaje się, doboru słów Mackiewicza aby pokazać tok jego rozumowania, w którym Rosja bolszewicka – to błąd powielany przez dziesięciolecia przez cały Zachód – nie jest w żadnej mierze prostą kontynuacją Rosji carskiej. Ta pierwsza, tak czy siak zmierzała do wolności, do demokracji, ta druga do tyranii w wymiarze wcześniej nieznanym.

Jak powiedziałem w swojej książce przywołuje  autor „Antykomunizmu jako imperatywu kategorycznego” szerszy kontekst. Pokazuje innych polskich pisarzy, którzy przeciwstawili się komunizmowi, Ossendowski, Piasecki, Goetel. Ale to Mackiewicz jest tym najbardziej stygmatyzowanym. Tu odpowiedź jest prosta: Katyń. Świadectwo Mackiwicza do dziś jest jednym z najważniejszych. Próbowano je zdezawuować, przypiąć mu łatkę kolaboranta. Zapadł przecież wyrok śmierci na autora „Kontry”. Tyle, że tę sprawę, pisze o tym szerzej Łukomski „nakręcili” agenci NKWD. Ale wciąż i wciąż jest ona przywoływana.

„Mówcie co chcecie, jak by tam nie było, ale bolszewicy to w każdym razie nie… Niemcy.” W moim pokoleniu, a i w tych młodszych ten schemat, kanon myślenia został wpojony każdemu. Jak z tym walczyć? Mackiewicz przeciwstawiał mu się całe życie. Stawiał zarzuty najcięższe, także tym, których czcimy widząc w nich bohaterów, Armii Krajowej, jej, jak to określał, „kolaboracji z komunistami”. Był przekonany, że w relacjach wojennych Niemiec i Rosji bolszewickiej Polska powinna była zachować neutralność. Czy było to realne? Czy była na to szansa? Pytania bez odpowiedzi.

Książka Łukomskiego pokazuje też stosunek Mackiewicza do powojennego polskigo episkopatu, środowisk katolickie i ich bratania się z komunistami. I widzi w tym brataniu z polskimi sługami Moskwy coś dalece gorszego, groźniejszego niż, gdyby miały się porozumiewać z Moskwą. Znów przywołuje zatrucie głów, myśli, odwracanie znaczenia słów.

Sporą część książki zajmuje opis relacjy z emigracją, z jej kluczowymi postaciami: Janem Nowakiem-Jeziorańskim, Juliuszem Mieroszewskim, ze starszym bratem, Stanisławem Catem-Mackiewiczem. Także z pisarzami, Czesławem Miłoszem, Markiem Hłaską.

Twarde słowa – i tu najtrudniej mi się zgodzić, także w związku z moją przeszłością – padają z ust Mackiewicza w stosunku do opozycji w krajach komunistycznych, do Sołżenicyna, Sacharowa, a w Polsce np. Adama Michnika. Wszystkich uznaje za „koncesjonowanych” krytyków reżimu.

Józef Mackiewicz był antykomunistą konsekwentnym, człowiekiem, który w żadnym momencie swego życia nie dopuszczał możliwości jakichkolwiek ustępstw na ich rzecz, nawet w kwestii odbudowy warszawskiego Zamku Królewskiego  (zadawał hipotetyczne pytanie: czy gdyby Wawel był zniszczony, a rządził Hans Frank należałoby się godzić na jego odbudowę?), uważał, że należy ich zwalczać za wszelką cenę. Z perspektywy czasu wydaje się, że niektóre poglądy autora „Kontry” szły za daleko. Ale czy nie miał racji?

Grzegorz Łukomski – Józef Mackiewicz (1902-1985). Antykomunizm jako imperatyw kategoryczny, LTW, Łomianki 2022, str. 310.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko