Zdzisław Antolski – Poetycki Wawel i Luwr

0
145

        Najnowszy tomik Ireny Kaczmarczyk z Krakowa, zawiera wybór wierszy z jej poprzednich książek oraz tłumaczenia na język francuski, których dokonała Monique Bronner. Nierozerwalną częścią książki są ilustracje Ludmiły Janusewicz.

        Najlepiej pomysł na książkę oraz jej realizację oceniła sama Autorka, która pisze we wstępie: „Tom Już widziałam. Déjà vu”jest wyborem wierszy z czterech moich tomików: Siódmy Kontynent, Kanonicza 14, Zerwane z łąki i zbioru liryków miłosnych Intymnie wydanych w latach 2015-2019. Utwory dotykają wielu tematów, poczynając od wierszy „podróżniczych” z Jamajki, Afryki (północnej), wysp Kanaryjskich, Bliskiego Wschodu, krajów Europy, kończąc na dwóch szczególnych dla mnie miejscach. Są nimi: Kraków (miejsce zamieszkania), nazwany przeze mnie „Siódmym Kontynentem” i kielecka wieś Wincentów, gdzie się urodziłam i skąd wyniosłam wzorce etyczne, szacunek dla ludzi, ziemi i przyrody. Puentą tego dwujęzycznego wyboru – tak poetycką, jak i osobistą są liryki z tomu Intymnie. Odnoszę się tu do bliskiej moim emocjom artystycznej wizji świata z Trzech kolorów) K. Kieślowskiego (mojego ulubionego reżysera), do spojrzenia na miłość, cierpienie, przemijanie, które stanowią uniwersum ludzkich doznań.”

        Wiersze Ireny Kaczmarczyk są fenomenalne, jedyne w swoim rodzaju. Autorka prowadzi swego rodzaju dziennik podróży z Jamajki, Tunezji i Paryża. W wyborze wierszy tomiku Siódmy kontynent, możemy zaobserwować poetyckie spojrzenie na świat. Pełne są powietrza, słońca i przyrody np. w wierszu Słońcem posypany autorka pisze:

        wiatr modeluje
        włosy palm

        fale wyrzucają domki małży
        na ponętny piach

        frunę aromatem kawy
        Montagne Bleu
        tam

        gdzie w refleksach tropiku
        inaczej smakuje
        przypudrowany słońcem
        świat

        Z tych wierszy wynika, że autorka potrafi nawet w najbanalniejszej sytuacji zobaczyć niezwykłość świata i zapisać go w sposób naturalny, ale pełen rytmu i metafor. Czyta się z wielką satysfakcją i radością. Przykładem przemiany rzeczywistości na świat bajkowy i fantastyczny jest krótki, ale jakże wymowny wiersz pt. Bagaż:

        pakuję urlop

        wiatr niesie mi bagaż

        słońce podbija
        paszport

        przemycam chwile
        na których suszą się moje
        czarnoskóre wiersze

        Wiersze Kaczmarczyk mają tę oryginalną cechę, że można je cytować tylko w całości, ponieważ są tak skonstruowane, że nie da się z nich wyjąć ani jednej linijki żeby wiersz nie stracił sensu.

        W wierszu Nad Sekwaną autorka pisze:

        w Paryżu deszcz

        grudzień w kaloszach
        snuje się bulwarem

        książki zamknięte
        na ostatni ziąb

        kupuję zapłakaną
        akwarelkę
        z widokiem na Luwr

        W tak krótkiej formie autorka zawarła refleksję na temat rzeczywistości, oddała nastrój chwili i nasyciła go metaforami. W ogóle wiersze Ireny Kaczmarczyk są lekkie jak ptasie pióra i z wielką swobodą unoszą się w ciepłym powietrzu. Przypominają aforyzm lub haiku i eksplodują poezją. Czasami wydaje mi się, że jej twórczości patronuję Jerzy Harasymowicz, jednak wiersze Kaczmarczyk mają w sobie bardzo dużo kobiecości, przez co są inne, oryginalne, odrębne i kameralne. Pulsuje w nich namiętność, połączona z chęcią do życia i poznawania nowych światów. Pewnie przez ten entuzjazm przy poznawaniu nowych miejsc te wiersze są tak żywe i metafizyczne.

        Najlepszym przykładem takiego krótkiego wiersza jest utwór Pod Olimpem, którego nie da się opowiedzieć zwykłymi słowami, tak jest nasycony poezją:

        mój Olimp
        to twoja dłoń

        w której śmieją się
        moje palce

        No i wreszcie z tomu Kanonicza 14 znajdziemy piękne wiersze o Krakowie. Widać, że poetka zakochana jest w tym mieście, o czym zresztą pisze w wierszach. Najbardziej intymny, osobisty jest wiersz będący adresem poetki pt. Kanonicza 14:

        stoję przy bramie
        przez którą kiedyś
        aż na poddasze
        biegłeś zdyszany
        z naręczem
        jutra

        budowaliśmy nasz

        Wawel

        Wawel i Luwr stają się znakami duchowości poetki. Kamieniami milowymi w jej życiu i rozwoju duchowym i twórczym.

        Pozostaje jeszcze wieś Wincentów, gdzie autorka się urodziła. Może najważniejsza miejscowość w tym tomie.

        Na koniec zacytuję utwór z tomu Zerwane z łąki , wstrząsający, poświęcony matce staruszce (i jej dedykowany), która nadal wysiaduje przed domem zapatrzona na swoje wspomnienia

        siedzi przed domem
        wpatrzona w sędziwy
        pejzaż dzieciństwa

        czasem jaskółka
        słońce spłoszy

        kot otrze się
        o fartuch podwórka

        Podsumowując, należy stwierdzić, że jest to bardzo udana pozycja wydawnicza. Zarówno wiersze, jak przekłady i ilustracje komponują się w harmonijną całość. Tomik będzie rozprowadzany także we Francji i mam nadzieję, że będzie równie chętnie czytany, jak w Polsce.

Zdzisław Antolski

Irena Kaczmarczyk, Już widziałam. Déjà vu, Kraków 2022

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Proszę wprowadź nazwisko