Wacław Holewiński
Miłość głosem nauki
W ubiegłym roku Marcin Pilis zaskoczył znakomitą powieścią historyczną „Cisza w Pogrance”. Tym razem napisał… romans. Romans? Nie, to złe określenie. „Mnogość rzeczy” to powieść obyczajowa, w której motywem staje się miłość. Aktorki i fizyka, gdzie osią staje się głos przeniesiony na naukę jako jej stymulator, a z drugiej strony choroba. Pytanie: czy można kochać osobę, z którą nie ma kontaktu? Nie ma przez lata. Pilis w swojej powieści zaprzeczył medycynie. Starał się dowieść, że ten kontakt jest możliwy nawet, gdy dotyczy tylko dwojga ludzi. Gdy przed innymi wyrasta mur, ściana. Wiara? Pewnie ona jest ważna, ale u autora „Mnogości rzeczy” to nie ona jest istotą. Istotą staje się fizyka. Bo autor, sam mi to powiedział, od lat pasjonuje się fizyką, bo wierzy w jej osiągniecia, w jej odkrycia.
Jak w każdej dobrej powieści, nie tylko tej o miłości, spoiwem muszą być przeciwstawne charaktery. Zło i dobro. I tak, frapująco, zbudował swoją książkę Pilis. Dolał trochę wydarzeń tragicznych, pokazał zbrodnię, świat, którego nie chcemy znać, widzieć, z którym nie chcemy obcować. A z drugiej strony wytrwałość, cierpliwość, uczucie zrodzone – wydaje się z banalnej sytuacji.
Tę książkę się czyta!!! Nawet nie dla fabuły. Marcin Pilis jest dobrym rzemieślnikiem. I proszę tego opatrznie nie zrozumieć. Dobrze opanowane rzemiosło to najwyższa pochwała.
Marcin Pilis – Mnogość rzeczy, Wydawnictwo Lira, Warszawa 2022, str. 509.
Piotr Müldner-Nieckowski
Andrzej Nowak: Polska-Rosja
Takiej książki i takiego autora domagała się nasza luka w wiedzy o wschodnich sąsiadach Polski, ale też i o zachodnim, równie niebezpiecznym. Jakieś szczątki opowieści rodzinnych, jakieś urywki, legendy, stereotypy, nader często wykrzywione dodatkowymi przekłamaniami doraźnymi lub propagandą komunistyczno-rosyjską, przemieszane z pozostałościami pamięci po lekturach szkolnych, które raz się pojawiały wśród książek nakazanych, kiedy indziej usuwanych. Bałagan w poglądach. Niezrozumiałe tezy. Historia przemieszana z wyobrażeniami, fantazjami i faktami.
Potrzeba dopracowania się porządku w poruszaniu się w gąszczu faktów, które znowu zaczęły nas interesować ze zdwojoną siłą w związku z kolejną na przestrzeni wieków wojną wywołaną 24 lutego 2022 r. przez Rosję, a także nagła konieczność uspokojenia rozszalałych emocji i lęków przed ewentualnym najazdem na nasz kraj, kazały rozglądać się po zawartości bibliotek i tekstów internetowych, bo w domach niewiele mieliśmy na ten temat. Krakowskie wydawnictwo Leszka Sosnowskiego „Biały Kruk” szczęśliwie poszło dalej i postanowiło wypełnić swą przyrodzoną powinność. Zamówiło u wybitnego autora i momentalnie wydało znakomitą rzecz, której sens i idea trafiają w samo sedno.
Wydało nie tylko zresztą tę księgę, ale o innych powiemy sobie kiedy indziej, bo wiele z nich zasługuje na anons osobny.
Zatem „Polska i Rosja”, a przy sposobności inni ościenni obecni. Wiedza profesora Andrzeja Nowaka i jego swoboda w operowaniu nie tylko danymi historycznymi, ale i językiem tyleż literackim, co przyjaznym nawet czytelnikowi nieobytemu z trudną materią dziejów, okazały się bardzo mocną stroną przedsięwzięcia. Autor daje tekst tak łatwy, że poradzi sobie z tym nawet oczytana młodzież.
Gdziekolwiek otworzymy księgę, napotykamy treści, które natychmiast wciągają niczym powieść. Rzecz z pasją jest pisana ręką uczonego, który razem z nami przeżywa współistnienie Polski z Rosją, Białorusią, Ukrainą, Austriakami, Czechami i państwami nadbałtyckimi, a także – co niezmiernie ważne – Niemcami, dawnymi Prusami; uczonego, co ważne, polskiego, który potrafi wspiąć się nad interesy własnego losu i niepotrzebne tu mity i pokazać stosunki z tymi narodami (z Rosją jako głównym) obiektywnie, z pominięciem słów niepotrzebnych, maskujących prawdę, a także bez emocji utrudniających docieranie do istoty historii Polski.
Bodaj najciekawszy jest w tym opis mentalności rosyjskiej, i to zarówno na poziomie najniższych warstw społecznych, jak wysokich; też stylu myślenia rosyjskiej władzy, carskiej, komunistycznej i dzisiejszej. Pozwala zrozumieć niejasne, niekiedy wręcz z pozoru absurdalne intencje postępowania rządzących tym gigantycznym krajem i niezmienność ich wad i ubytków moralnych, jak choćby nieludzki stosunek nawet do własnych obywateli, czy w ogóle pogarda dla życia człowieka, albo podtrzymywanie zaniedbań cywilizacyjnych i degradująca państwo wszechpotężna korupcja.
Tak, to dzieło jest względem wyjątkowe. Zaczynamy rozumieć, jak od wieków bardzo jesteśmy przez polityków, władców, generałów, propagandzistów, agentów wpływu, artystów i uczonych rosyjskich czy z Rosją powiązanych poddawani praniu mózgów i nakłaniani do myślenia wbrew historii, przeciwko faktom, w służbie obcej, nieetycznie. Jak jesteśmy manipulowani. Jednocześnie tam, gdzie na skutek przekłamań własnych bywaliśmy lub pozostajemy niesprawiedliwi, niejako przeciwko prawdzie niewygodnej, mamy możność konfrontowania naszych poglądów z wiedzą naukową, to i owo wyprostować.
Jak czytamy w okładkowym blurbie, „autor prowadzi nas przez heroizm XIX-wiecznych powstań do wielkiego zwycięstwa w 1920 r., a potem do działań agentury rosyjskiej w II RP. Podkreśla stałą od 1517 r. i niebezpieczną współpracę niemiecko-rosyjską, której kulminacją były zbrodnie II wojny światowej”, a teraz początki dramatycznej, bandyckiej, totalnie niszczącej wojny wywołanej przez Rosję przeciwko Ukrainie, jej zasobom i narodowi. Znajdujemy odpowiedzi na pytania, „dlaczego państwa zachodnie od stuleci naiwnie wierzą w dobre intencje Moskwy i ulegają jej propagandzie? Dlaczego w dziejach Rosji jest tyle brutalności, przemocy i zacofania? Dlaczego Rosja napada krwiożerczo na sąsiadów?”.
Te i inne dręczące nas kwestie wraz z odpowiedziami profesor Andrzej Nowak przedstawia w książce jasno, opierając się na faktach i najnowszych, niedawno odkrytych źródłach naukowych. Prowadzi niemal za rękę ku kształtowaniu własnej opinii o tym, co nas tak bardzo dotyczy i niepokoi.
Książka, która powinna być w każdym polskim domu. Czytelna i budująca. Konieczna.
Piotr Müldner-Nieckowski
_________________
Andrzej Nowak, „Polska-Rosja. Sąsiedztwo wolności i despotyzmu X-XXI w.”. Wydawnictwo Biały Kruk, Kraków 2022, s. 440, oprawa twarda, https://bialykruk.pl/. ISBN 978-83-7553-340-8
Zbigniew Zbikowski
Portret epoki pięknie obramowany
Gdyby historia wydarzyła się współcześnie, plotkarskie portale i czasopisma miałyby – mimo całego zawartego w niej dramatyzmu, a może właśnie dzięki niemu – pożywkę na długie miesiące. Choć i wtedy, czyli ponad półtora wieku temu, nie brakowało w przestrzeni towarzyskiej pełnych oburzenia opinii. Bo jakże skomentować przypadek, gdy 29-letni, uznany już artysta, wcześniej ulubieniec wiedeńskiego dworu (cesarz Franciszek Józef I z własnej kiesy ufundował mu stypendium) , można by dziś rzec – celebryta, zakochuje się bez pamięci w 16-letniej pannie ze Lwowa, a ta odwzajemnia jego uczucie i niebawem, wbrew wszystkim przeszkodom, które łatwo sobie wyobrazić, zaręczają się? Jej rodzina była temu stanowczo przeciwna, najłagodniej mówiąc.
Ten artysta to Artur Grottger, a dziewczyna, czy raczej młoda kobieta, Wanda Monné. Tragedia dopełnia się już w następnym roku – genialny rysownik zapada na gruźlicę i umiera w pewnym francuskim kurorcie. Jest to fakt znany, nie ma więc tu mowy o ujawnianiu zakończenia książki. Zresztą śmierć Grottgera nie jest jej finałem, lecz punktem wyjścia, bo od przygotowań do pogrzebu artysty, a właściwie sprowadzenia jego zwłok na Cmentarz Łyczakowski we Lwowie, rozpoczyna się cała opowieść.
Napisała ją Maria Jentys-Borelowska. Jej „Portret w półcieniach” nie jest jednak klasyczną powieścią. Ten zdobywający coraz większą popularność gatunek literacki – rejestr jego dzieł wydłuża się z każdym rokiem – stanowi rodzaj fabularyzowanego reportażu historycznego, w którym opisy prawdziwych zdarzeń i autentyczne cytaty z zachowanych dokumentów zatapia się w wymyślonych, albo raczej domyślnych dialogach bohaterów. W przypadku „Portretu…” są nimi przede wszystkim Wanda Monné i starszy od niej o lat piętnaście przyjaciel zmarłego narzeczonego, Karol Młodnicki, którego nazwisko, po zamążpójściu, młoda wdowa-nie wdowa przyjmuje. Portret Artura Grottgera, jaki pojawia się na kartach książki, rysowany jest głównie przez małżonków Młodnickich – ich słowami i wspomnieniami. Ale pojawia się też cała plejada polskich twórców epoki po powstaniu styczniowym, które wprawdzie nie objęło swym zasięgiem Królestwa Galicji i Lodomerii, lecz i tu mocno odcisnęło się na ludzkich losach. Jak choćby właśnie na losie Grottgera, twórcy serii rysunków poświęconych powstaniu, który w rezultacie zaangażowania się w pomoc powstańcom utracił wiedeński protektorat i, co równie ważne, cesarskie stypendium. Pojawia się zatem Jan Matejko, Daniel Penther, Parys Filippi, Adam Chmielowski, Kornel Ujejski, Józef Ignacy Kraszewski, „Miriam” Przesmycki i wielu innych twórców, głównie z lwowsko-krakowskiego, a „korespondencyjnie” i warszawskiego kręgu kulturowego. Każdy z nich bowiem w taki czy inny sposób zetknął się z osobą i dziełem Grottgera, bo po prostu w owym czasie, tkwiąc w owym kręgu, nie zetknąć się było nie sposób.
Autorka nie goni za sensacją i skandalem, choć zapewne w tym środowisku i czasie byłoby ich niemało. Do swoich bohaterów odnosi się z sympatią i – gdy sytuacja tego wymaga – współczuciem. Kreśli też obraz epoki językiem, który jakby chciał podążyć za językiem pisarzy doby pozytywizmu. W rezultacie powieść czyta się z zainteresowaniem i przyjemnością, a przytaczane na jej kartach listy i inne dokumenty nie pozwalają zapomnieć, że wszystko to wydarzyło się naprawdę.
Maria Jentys-Borelowska, Portret w półcieniach, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2022, s. 342. ISBN: 978-83-8196-359-6