Cierniowe jagody
firanki
w kolorze
cierniowych jagód
zasłaniają
ciekawskie spojrzenia
namiętności
zdradzonego wspomnienia
w oczach
dotknęłabym
twoich myśli
ukoronowana
pełzną
pomarańczowe odblaski
modelując kolory
impresjonizm
nie
Przesadzanie kwiatów
One mają inne, nowe naczynia
Ich miednice szerokie w środku zimy
Zieleniejące marzenia i odżywcze liście
Ptaki tulą się do szkła
W zieleni szklanej źrenicy
Roślinność śródlecia waha się kołysze
Arytmetycznie zbliżywszy się oddala
Dziwnie bardzo dziwnie być
W makabrycznym absurdzie
Z nową twarzą i nowym życiem
W szerokiej miednicy na gwiezdnym
Parapecie
Zmrok
Jedynie obfitość szarych pociągów
I oczekiwanie oddalających się szyn.
Nie słyszę sercem. Późno.
Jakbym patrzyła z mostu, gdzie wiatry
Zwiewają z luster śnieg,
Od morza i lasu późnym grudniem.
Obnażona dusza. Jesteś po tamtej stronie.
Nieujawniony i niedostępny
Ze zlodowaciałymi palcami.
Tylko poręcz mostu i skrzypiący śnieg,
I dudnienie szarych pociągów,
I oddalające się szyny…
Trójkołowy wózek
Ciasny związek mający teoretyczne
I praktyczne znaczenie
Między tobą mną i nami
Wszystkimi szczególnie teraz szczególnie dzisiaj
Nowa forma wyrażenia sztuki
Powiększające się kobiece piersi
Może dzieciątku kupimy trójkołowy wózek
Będziemy wozić nim podrośnie śpiewając
Kołysanki piosnki naszych babć
Najróżniejszych geometrycznych form
Gdzieś z daleka zadźwięczą dzwoneczki
Poprzez zielone jesienne łąki
Przeciągną się myśli pajęczyny
Stanąwszy na szarym kamuszku
Spojrzę w serce ciebie dalekiego
Wietrzne nawyki
Lodowaty wiatr Bałtyku
złamie drewnianą ramę okna
z wielu małych części
złoży na podłodze mozaikę
świecące trociny wbiją się w
moje krwawiące palce
czerwone krople urozmaicą
akademicko złożony szkic
rozrośnięty niby purpurowa
ginura
schnącymi wierzchołkami
listowia
Szczera rozmowa przy obiedzie
Rozmawiać całymi dniami
bez wytchnienia
one nie rozpoczynają się
i nie kończą
zawisłe wysoko w powietrzu
romantyczne i cielesne
zmieszane z
ziemiami czarnych oczu
wielkości i próżność
próżności
niby szeleszcząca
woalka kochanki
albo bukiet kiczu
na pocztówkę
tylko idealne oszustwo
plastikowa taca
na srebrną łyżkę
szklany puchar na złoty
pierścionek
najbardziej codziennych
obrzędów zdrady
Plastyczne słowa w bezbrzeżnej przestrzeni
Stoję z boku i obserwuję poetów
Którzy grupą zbliżają się do
Zastawionego zakąskami stołu
Piją najtańsze wino i dobry samogon
Na cześć bożka Bakchusa
Na maleńkim podwórku galerii sztuki
Ktoś cicho burczy do ucha
Teraz ona jest świętą świętą
Której aureolę włożyłam na głowę
Lub na brzuch w piątym miesiącu ciąży
Patrzę na szare ściany
Pokryte cementowym tynkiem
Nie opierając się o żadne budowlane tradycje
Etrusków czy Greków w tym ogromnym
Teatrze amfiteatrze forum upiększonym
Dawno uniesionymi słowami
Dawno wybrzmiałymi słowami
Przełożyła Mirosława Bartoszewicz
Daiva Molytė-Lukauskienė pochodzi z Auksztoty z okolic Oran, lecz od wielu lat mieszka w Kłajpedzie i należy do miejscowego środowiska artystycznego. Zajmuje się rzeźbą w bursztynie i bursztynową biżuterią. Jest wszechstronną pisarką. W 2019 roku uczestniczyła w XIV Ciechanowskiej Jesieni Poezji. Jej książka dla dzieci Jak mewa bursztyn zbierała czeka na polskie wydanie w przekładzie Mirosławy Bartoszewicz.