Do Marioli
co tam słychać u ciebie czarnulko?
Zwis zamknięty jak kiedyś i lepkie
fale światła ryby z baru
wydobywają swoje dzióbki i pyszczki
tak cię pamiętam jak stoisz za barem
albo zakładasz broszkę na szary sweter
lecą kruki i gołębie wróble siadają na barze
i w twoich włosach że nie można
oswoić słońca jak nie można oswoić
ciebie choć bardzo się staram za słońcem
za barem za cieniem za tą a potem tamtą
kamienicą na której siadają ptaki i dymi miodowe słońce
Mariolu
za barem stoisz nienagannie czysta
ufam ci światło
rozrastające się w pierze bo moje
światło z pierza
i z ciebie na podobieństwo czarnej
czystej lśniącej fali szybują nad barem
muchy nad szklankami domownicy tego baru
pewnie nie mają za złe zbyt wielkiego
zamieszania słońce w twojej chusteczce
którą przecierasz oczy czarne jak
ogromny przestwór
wyglądam światełko czyste
wychylam się
Wybuch
Miałem kolejny epizod psychotyczny
Waldek ze Zwisu był w nim Bogiem
albo tajemniczą postacią obok Boga
Pan Stefan strażnikiem a Marek barman
z Vis a Vis najświętszym kapłanem czystości
Mariola z Vis a Vis władczynią Wszechświata
postacią całkowicie niedostępną
Maestro natomiast (oczywiście ze Zwisu)
chyba był Bogiem
zerwałem się nocnym pociągiem jadąc z Białegostoku
gdzie jestem zatrudniony jako adiunkt na stanowisku badawczym
do Krakowa
Pan Stefan mówił: „grozi Panu śmiertelne niebezpieczeństwo”.
jestem na kawie w Białymstoku
gdzie?
w Białymstoku
nie trzeba rozumieć świata aby móc w nim
zamieszkiwać
jest piękne słońce
dziękuję Ci Panie za nie!
obiecuję że ja gołąb krakowski
w niedługim czasie się poprawię
i zacznę pracować
ale alkoholu już niestety
ani kropli
mleka
wody
gołębia
okruchów
na ziemię
skąd w słońce
wyrastają żółte i pomarańczowe kwiaty
na moją duszę płaską i okrągłą
jak kropla mleka
okruszek dla gołębia
w czas słońca w Białymstoku
na ulicy Lipowej
Mariola w Vis a Vis
Miała być Paruzja w Vis a Vis
a są gruzy moje niepodłączone
do skanera kosmitów
Przychodzi Waldek przychodzi Biały
jak był hrabia niczego nie czułem
nawet Marioli
Teraz patrzę jej na dłonie patrzę na jej
dłonie patrzę jak nalewa piwo klientom
takim jak ja i innym jak się srebrzy
licha piana liana licha piana smutku
i polarnej zorzy
kędy niedźwiedzie białe polarne truchleją
w szklance Marioli lemoniady srebrnej
i czarnej i białej jak bukwa
Lermontow miał rację szczęście idzie w parze
ze złem i mniejszym szczęściem
Usypia mnie ta Mariola mucha bzycząca
znad baru gwaru
Waldek ostatnio się rozpłakał nic dziwnego
jest wszak rencistą od Białego
nie zarabia na siebie
ale to dobry człowiek daje swoje łzy
jak grosze i krochmali je w winnym
occie
ma krew i wino i śnieżne poduchy
znad śniegowej góry
Waldek jest snem winem
i krwią niezdobytej góry
W Vis a Vis miała być Paruzja
Mariola jak trzmiel przysiada mi
na małym palcu boję się ją strącić
czasem wychyla się spod obłoku
jej pancerz jej odwłok turlam ją
do nieskończoności nie wiem kim jesteś
Mariolu trzmielu Mariolu może
jesteś groszem złotówką w bufecie
przybliżam się do krwi winnego octu
znad baru wylatują tęcze
jeden grosz i bufet
a potem sina dal
Poeta chłopak
czasem kiedy chcę coś bardzo ważnego
powiedzieć nie mówię tego milczę
wiem że milczenie czasem jest lepsze
niż słowa bo w tym milczeniu
rośnie i dojrzewa jak kwiat prawdziwa
miłość
Byłem chłopakiem przez ten czas
i takiego mnie zapamiętała jako chłopaka
poetę a może nie chcę być tak naprawdę
nikim więcej niż jej chłopakiem poetą
L’chaim
L’chaim śpiewaliśmy z Ewelinką
oglądając Skrzypka na dachu
Teraz nie ma nigdzie Ewelinki
przeszukałem wszystkie kąty w mieszkaniu
Ja pomału zamieniam się w robaka
zjadającego okruchy
Wychodzę na balkon na papierosa
i ucieka ze mnie biała mysz
na balkonie zostaje manekin
nazajutrz zostanie pochowany
na śmietnisku wraz z innymi manekinami
biała mysz ucieka
nie wiadomo dokąd
Cela
stałem pod murem i rozstrzelano mnie
po śmierci długo modliłem się o życie
nadaremnie
trafiłem do głębokiego dołu
wraz z innymi skazańcami
po śmierci trafiłem do celi
siedzę przy biurku i długo piszę
na komputerze
odwiedza mnie kanarek i tłucze o kraty
i śpiewa
wlatuje we mnie kiedy kładę się
na łóżku zmęczony
kiedy wstaję niechętnie z łóżka
siadam z powrotem do biurka
piszę listy do władz
piszę listy do władz
piszę listy do władz
aby mnie uwolniono z celi
Moja narzeczona
moja narzeczona umarła ja też
rozmawiam z nią codziennie bez słów
na wieży kościoła mojego balkonu
prawdziwie jak trup z trupem
moje królestwo nie jest z tego świata
pachnie trupem
wszelka dobroć pochodzi od trupów
Drugi sen o Marioli
śniłaś mi się Mariolu po raz drugi
byłaś w tym śnie niedostępna ale całowaliśmy się
miałaś na sobie czarne Zwisowe spodenki i czarny podkoszulek
uśmiechałaś się do mnie i machałaś mi z oddali
codziennie zamawiam tę samą kawę białą w Zwisie
nie mogę kupić alkoholu bo nastanie Paruzja
z którą bardzo chciałbym się z Tobą podzielić
kawa jest jedyną moją bronią w walce o świat
cieszę się że nadal jesteś władczynią Wszechświata
w Zwisowym niebie dajesz mi niebieską karteczkę
do tej pory nie wiem co na niej napisałaś
Kąty Rybackie sierpień 2021
Bohdanowi Wrocławskiemu
Mój stary dobry wysłużony pień
czekał na mnie na plaży w Kątach Rybackich
Rybacka 185 Gościniec nad zalewem prawie cypel
koniec Kątów Rybackich
morze jest lekko wzburzone
fale niemal sztormowe jakby rzekł Wawrzyński
jak zwykle nieco przesadzając słońce jest cierpkie
i suche opala mi twarz zebrałem kilka muszelek
dla Marioli z Vis a Vis
sam jestem taką muszelką i nasłuchuję
jak gra śpiewa huczy tańczy morze
po plaży zawsze jadę rowerem
do Posejdona na kawę i ciastko
to tutejsze Vis a Vis dla wczasowiczów
w końcu to kurort jakich mało
wieczorami idę nad zalew
a przedtem jeszcze na plażę
piwa ani żadnego alkoholu
nie piję od ponad dwóch lat
z mojej ziemskiej skorupy wypływa
lawa na podobieństwo piasku i kamieni
—
Wiersze tygodnia redaguje Stefan Jurkowski
stefan.jurkowski@pisarze.pl
No świetne wiersze, nie ma co gadać, zw łaszcza L’chaim i cela, ale całość jest pewna opowieśxcią o wyobraźni, życiu, cierpieniu i miłosci, czyli poezją. Tak!
Dzięki wielkie Kuba! 🙂 Dopiero teraz zobaczyłem Twój komentarz ! 🙂 Pozdrawiam serdecznie ! 🙂